wtorek, 24 marca 2015

Szczęśliwa gospodyni

Różne są rodzaje szczęścia i zadowolenia domowych gospodyń.
Ja dziś cieszę się z ręczników pięknie upranych w proszku polecanej firmy.
Zszarzały frotowy ręcznik, którego dzieci używały w przeróżny sposób, a którego nie potrafiłam doprać w ostatnim czasie stracił duuużo ze swej szarości, a próbowałam już różnych środków.
(następnym razem spróbuję w wyższej temperaturze, dziś prałam w 40 stopniach)
Przy okazji - pranie pięknie pachnie, przy czym zapach nie jest przesadny, ale delikatny i miły w odbiorze. (opinia moja własna, subiektywna)

Aha, jeszcze jedna opinia mojej koleżanki z Podlasia która już wypróbowała proszek do firan:
"z firanek ulubionych  zeszła plama rdzawa z czasów budowy".

Z czystym sumieniem polecam CLOVIN.

CLOVIN - kolejna odsłona

Żeby nie było, ze tylko piszę i ludzi na okoliczność przepytuję, sama w opisanej firmie zakupy zrobiłam.
Pomysł zresztą wziął się stąd, by kupować produkty polskie i po dobrych cenach.
Dziś kurierem przyjechała paczka. Cięęężka, ale nie lubię się rozdrabniać.
Kupiłam najpotrzebniejsze w tej chwili w domu rzeczy:
15 kg proszku do prania Multicolor za 33,60zł (2,24zł/kg) co w przeliczeniu na ilości handlowe wyniesie:
 6,72zł za 3kg lub... 90groszy! za pudełko 400gramowe, jakie powszechnie występują w sklepach.
Clever Attack - szampon do tapicerki i dywanów 500ml za 5,60zł

Trix Premium do naczyń 5l za 12,70zł (2,54zł/1l) co daje 1,27zł za 500ml - ilość występującą w opakowaniach handlowych

Trix Ocean Blue 2 w 1 (antybaktaryjny żel do wc) 5l za 17,08zł (3,41zł/1l), co daje 1,70zł za 500ml, czyli zwyczajowe opakowanie 500ml, lub 2,55 zł za 750ml,
Clever Gardinen proszek do prania firan 400g x (promocja - drugie opakowanie za 1grosz) za 6,98zł
 Praktik - gąbka kąpielowa Tęcza po 0,91zł za sztukę (w najbliższym sklepie takie gąbki kosztują 3 - 4 zł)

Za wszystko zapłaciłam 77,78zł. Do domu przyjechała solidnie zapakowana paczka. Za transport zapłacił producent.

Mam w domu zapas środków czyszczących i piorących na wiele miesięcy. Nie będę musiała biegać do sklepu i taszczyć zakupów w rękach.
Zapach żelu do WC bardzo przyjemnie mnie zaskoczył. Okazało się, że moja prawie zabytkowa muszla, której nie potrafiłam ostatnio niczym domyć, pięknie się odczyściła i wybieliła!
Proszek do prania ma (dla mnie) miły dla nosa zapach kwiatowo - owocowy. Pierwsze pranie właśnie się pierze - czekam na efekty.
Według producenta przy wodzie średnio twardej i brudnym praniu taka ilość proszku jest wystarczająca, do wody miękkiej sypiemy jeszcze mniej.

Polskich produktów będę szukać dalej...


niedziela, 15 marca 2015

Ostał mi się ino sznur

Krajem biedaków jesteśmy i basta.
Zbiednieliśmy tragicznie w ciągu ostatnich kilkunastu lat, a wcześniej dutki uciekały od 1939 roku - do Niemiec - jako zrabowane łupy wojenne, a później w drugą stronę. Przez lata zaborów jedni brali jawnie, inni skrycie, ale sąsiedzi ogólnie krępowali się, by częstować się z polskiego stołu. Resztę przejadano przez lata jedynego słusznego ustroju. Kiedy wmówiono nam, że ów ustrój się skończył - przyjechał traktor i zaorał. Co cięższe od powietrza zostało sprzedane lub zniszczone w ostatnich latach. Tułaczami Europy (i nie tylko) jesteśmy. Jak w starych wierszach, tułamy się za chlebem, znów na prawdę, a nie na kartach podręczników historii i języka polskiego.
Turniejowa zbroja Radziwiłła Czarnego ok. 1555 r.
O bogactwach polskich dworów już pisałam i o przepychu z którego zostały mgliste wspomnienia. To co zostało, by uzmysłowić nam świetność minionych wieków, jest jak pogięta srebrna łyżeczka, która jest pamiątką srebrnego garnituru sztućców na sto osób. Sale wystaw i muzea nawet w tysięcznej części nie uzmysłowią nam bogactwa zrabowanego i zniszczonego.
Mowa tu nie tylko o gospodarstwach szlacheckich majątków, o manufakturach i fabrykach i o międzynarodowym handlu, ale o skarbach gromadzonych przez pokolenia, z którymi łączność została zniszczona przez zerwanie ciągłości rodów, odebranie majątków, zakaz pracowania dla siebie.
Te refleksje wzięły się z chęci kontynuowania tematu polskich regaliów przy którym moja myśl zahaczyła o broń i zbroje z dawnych wieków. Zbroje, które zachwycają nie tylko jako dzieła konstruktorów, ale jako wytwory artystów najwyższej klasy. To prawdziwe dzieła sztuki.
Nasze przez wieki niepokonane rycerstwo było światowym ewenementem. Pospolite ruszenie powodowało, że walczący robili to z przekonania dla własnych rodzin i domów, a nie dla żołdu.
Nie poddał się i nie uciekł z pola walki ten, co nadstawiał głowę za swój majątek i dzieci. Mało tego - codzienny dorobek z czasów pokoju obracano na uzbrojenie i wyposażenie własnego wojska.
replika angielskiej zbroi turniejowej
Panowie husarze biorący udział w bitwie o Wiedeń, będący elitą rycerstwa, nie tylko nosili zbroje, jakich pozazdrościć mógł im każdy rycerz zachodu, lecz każdy z nich posiadał jeszcze gromadę służących mu i wspomagających giermków, przybocznych zwykłej służby, koniuchów, kucharzy i czego tam jeszcze potrzeba. Ich pyszne ubiory i zbroje jesteśmy w ograniczonym zakresie wyobrazić sobie na podstawie obrazów.
Zbroje bojowe, choć niezbędne dla zachowania w zdrowiu walczącego rycerza nie były przecież najdroższymi, jakie owi rycerze posiadali. Były jeszcze zbroje paradne lub ceremonialne i turniejowe.
Sięgnijmy wstecz, przed czasy o jakich dopiero pisałam - do czasów, gdy jeszcze królowały zbroje płytowe. Te cuda sztuki płatnerskiej kosztowały krocie, a najbogatsi mieli ich po kilka. To coś jak dzisiejsze kolekcje najdroższych samochodów. Wykonywane ręcznie, wykuwane przez miesiące, ozdabiane emalią, filigranami, repusowane, srebrzone lub złocone, budziły zachwyt i zazdrość.
Dziś niektóre pracownie płatnerskie, znajdując zafascynowanych historią klientów, próbują naśladować dawnych mistrzów. Obawiam się jednak, że na te najpiękniejsze nie stać nikogo...
Ustrojowa równość wcale nie spowodowała wzbogacenia niegdyś biednych warstw społeczeństwa, za to doprowadziła do upadku i zbiednienia bogatych. Jak szara mgła rozwiało się bogactwo, które kiedyś w potrzebie stawało się zapleczem obronności Rzeczpospolitej.
Pogięta srebrna łyżeczka.
... ino sznur...

















































 Przykład płytowej zbroi złoconej.

 


Francuska zbroja płytowa z muzeum w Dreźnie.


http://www.zwoje-scrolls.com/zwoje31/text08.htm
Paradna zbroja Zygmunta Augusta. Można ją obejrzeć w muzeum w Sztokholmie. Oczywiście - Szwedzi brali wszystko, co potrafili unieść w rękach...
Zbroja imponuje, a przecież mieliśmy w Rzeczpospolitej sporo szlachty, której zasoby równały się kasie królewskiej, lub ją przewyższały. Najpiękniejsze i najdroższe rycerskie wyposażenie znajdowało się w wielu polskich dworach.

Przeczytaj o zbroi (i nie tylko) Radziwiłła Czarnego: http://polesie.org/663/znane-i-nieznane-dziedzictwo-ksiecia-mikolaja-krzysztofa-radziwilla-sierotki/

czwartek, 12 marca 2015

Pierwsze recenzje proszków CLOVIN - prania po polsku ciąg dalszy


Dziś rano dostałam od koleżanki pierwszą recenzję zakupionych przez nią proszków firmy CLOVIN. Zakupy były uczynione pod wpływem mojego niedzielnego wpisu "Pranie po polsku".
"...za tę stówkę to sporo kupiłam
Popatrz na moją fakturę - ceny zbijają z nóg (pozytywnie).
Wczoraj przyszedł karton wielkości pralki -  Bardzo starannie popakowane. To koncentraty w dodatku!  
1 podejście: płyn do naczyń - łapy nie spuchły, naczynia błyszczą.
Płyn do płukania ( 8zł za 2 l koncentratu) - wreszcie nie śmierdzi, ciuszek mięciutki. .
Wszystkie bardzo ładnie pachną, tak normalnie, bez tego chemicznego smrodku ( czyżby brak fosforanów?). Będę dalej testować.
A oto, co znalazło się w paczce przywiezionej przez kuriera (wraz z cenami):
Przypominam, że za zakupy powyżej 65zł nie płacimy za wysyłkę towarów.

Produkt SKU Sztuk Podsuma
Mydło Handy Eco 500 ml - Mleko & Kokos 400 1 bez VAT: 3,32 zł
brutto: 4,08 zł
Płyn do płukania FreshGarden - zapach Summer 2L  369 1 bez VAT: 6,52 zł
brutto: 8,02 zł
Praktik HOT RED 3w1 dezynfekujący żel do toalet 750ml 377 1 bez VAT: 5,45 zł
brutto: 5,89 zł
TRIX Cytrynowy z Lanoliną 5L 174 1 bez VAT: 10,31 zł
brutto: 12,69 zł
Praktik- gąbka kąpielowa Tęcza 1 szt. 419 2 bez VAT: 1,48 zł
brutto: 1,82 zł
Praktik - gąbka samochodowa prostokąt 421 1 bez VAT: 0,98 zł
brutto: 1,20 zł
Praktik- zmywak do naczyń duży 5 szt. 414 2 bez VAT: 1,53 zł
brutto: 1,88 zł
Praktik - gąbka biało niebieska 1 szt 422 3 bez VAT: 2,80 zł
brutto: 3,45 zł
Praktik Express Windows - Płyn do szyb zielony 1000ml atomizer 185 1 bez VAT: 4,26 zł
brutto: 5,23 zł
Uniwersalny płyn do czyszczenia powierzchni PRAKTIK – Bez i Konwalia 1L 57 1 bez VAT: 3,70 zł
brutto: 4,56 zł
TRIX Floors z nabłyszczaczem- płyn do mycia podłóg 1l 55 1 bez VAT: 6,65 zł
brutto: 8,18 zł
MULTICOLOR proszek do prania KARTON 2,2 KG 351 1 bez VAT: 9,27 zł
brutto: 11,40 zł
Clever GARDINEN proszek do prania firan 400g + kolejny za 1 grosz dla 100 pierwszych osób! 000 1 bez VAT: 5,68 zł
brutto: 6,99 zł
Clever TITANIUM WHITE 6 prań 400g 292 1 bez VAT: 3,17 zł
brutto: 3,89 zł
Purox Color 5 kg karton - proszek do prania 02 1 bez VAT: 15,85 zł
brutto: 19,50 zł
Praktik Wildberry- płyn do naczyń 500 ml 433 1 bez VAT: 1,98 zł
brutto: 2,44 zł
Clever Attack - szampon do dywanów i tapicerki 500 ml 289 1 bez VAT: 4,55 zł
brutto: 5,59 zł
Podsuma (netto) 87,50 zł
Podsuma (brutto) 106,81 zł
Suma całkowita netto 87,50 zł
VAT 23% (23%) 18,87 zł
VAT 8% (8%) 0,44 zł
Podatek
19,31 zł
Suma całkowita brutto 106,81 zł
Po niedzieli mam otrzymać dalsze recenzje.

wtorek, 10 marca 2015

Dużo jaj

Znalezione obrazy dla zapytania szafranBABA SZAFRANOWA (przepis z 1900 roku)
Rozpuścić 100g drożdży w 1 litrze mleka.
Osobno ubić do gęstości 1 litr żółtek = 80 - 90szt
Zamieszać je z powyższą ilością mleka i rozczynić z 1,5kg najprzedniejszej mąki.
Rozczyna powinna być rzadka. Wyrobić ją mocno, posypać mąką i pozostawić w cieple na 1,5 godziny.
Skoro objętość ciasta podwoi się dodać 1 litr sklarowanego, letniego masła i 750g cukru i 25g soli i 10g szafranu. Szafran dobrze ususzyć w piecu, rozkruszyć, namoczyć w 0,1l mleka lub wody na półtorej godziny, przecedzić i płyn dodać do rozczyny, póki podchodzi.
Wówczas rozczynę miesić, dodając ok. 1 kilograma mąki , tak aby ciasto nie było zbyt gęste. Miesić tak długo, dopóki ciasto od rąk nie odstaje. Postawić w ciepłem miejscu, niech podchodzi aż do podwojenia swojej objętości.
Poprzednio przygotować formę na babę: zrobić z grubego papieru walec, nadając ma zamierzoną wysokość baby. Z tegoż papieru skroić spód w kształcie krążka, mającego średnicę o 4 centymetry dłuższą od średnicy walca. Krążek ten ponacinać w kilkunastu miejscach na 2 cm od brzegu i pozaginać do góry. Postawić walec na krążku i ponacinane brzegi przykleić lub przyszyć mocną nitką do walca.
W ten sposób przyrządzoną formę dobrze posmarować masłem i trzymać ją w cieple.
Gdy wymiesione ciasto dostatecznie podeszło, wkładać go do formy tyle, aby sięgało do połowy. Postawić w cieple, niech podejdzie prawie do samego wierzchu.
Wsadzić do gorącego pieca na 5 kwadransów. Wsadzać i wyjmować bardzo ostrożnie.

Nie wiem, kto odważy się zrobić babę z takiej ilości składników. Dla mnie to przepis na kilka bab.
Literatura opowiada nam, że ambicją gospodyń zawsze było, by upieczona baba była jak najwyższa. Wymagało to oczywiście posiadanie odpowiedniego pieca. Zwykle i studzenie ich było sztuką, by się nie zapadły. Nie mogło być przeciągów i chłodów. Bywały i takie baby, które stygły... pod pierzyną.

Znalezione obrazy dla zapytania bezyW przepisie na "Babę tiulową" ilość żółtek rośnie do 100, za to ilość mąki maleje. Ze względu na konsystencję ciasta. formę papierową wstawia się do rondla i w nim piecze. Wyjmuje się natomiast z pieca "z najwyższą ostrożnością"

Żółteczka użyjemy do wykwintnych babek, a białka? Zrobimy bezy!
Wyobrażacie ilość bezów, skoro na 1 białko liczy się około 5dag cukru?
100 białek x 5dag cukru = 5kg cukru.
Zapas bezów na cały rok?
Chociaż dziś nie miałabym nic przeciwko słodkiej bezie z mocno kawowym kremem...

poniedziałek, 9 marca 2015

Różności wiosenne i przedświąteczne czyli skąd się wzięła nazwa BABA

kształt niemal klasyczny, choć turban za wąski, a fez za szeroki
Do przepisu z kopy jaj mam chwilowy brak dostępu, za to udało mi się znaleźć inny (bardziej współczesny) który jest ciekawą wersją zaparzanej wielkanocnej baby. Z całą pewnością go wypróbuję, bo pamiętam (sama jeszcze nie robiłam) takie baby pieczone przez moją mamę - były wyśmienite.
BABA ZAPARZANA (na drożdżach)
Składniki :
  • 500 g mąki
  • ok. 250 ml mleka
  • 5 żółtek
  • 60 g świeżych drożdży
  • 150 g cukru
  • 100 g masła lub margaryny - roztopione, chłodne
  • 50 g rodzynków
  • 50 g skórki pomarańczowej (kto lubi)
  • otarta skórka z 1 cytryny
  • szczypta soli
  • aromat waniliowy(jeżeli nie dajmy skórki z cytryny, ponoć można też razem)

120-150 g mąki zalać wrzącym mlekiem, rozetrzeć, żeby nie było grudek, przykryć ściereczką. Gdy masa przestygnie, połączyć ją z rozmieszanymi z łyżką cukru drożdżami i zostawić w ciepłym miejscu do wyrośnięcia.

Żółtka utrzeć z cukrem (na pulchny kogel mogel), dodać do wyrośniętego rozczynu, wsypać resztę przesianej mąki i starannie wyrobić ręką wybijając ciasto (musimy wbić dużo powietrza). Ciasto powinno być dość luźne.
Gdy w cieście pojawią się pęcherzyki powietrza i jest gładkie, lśniące i odchodzi od ręki, należy zacząć wlewać po trochu stopione masło i dalej wyrabiać. Następnie dodać opłukane rodzynki, posiekaną skórkę pomarańczową, szczyptę soli, skórkę z cytryny i aromat waniliowy, starannie wymieszać.
Wyrobione ciasto nałożyć do dwukrotnie posmarowanych tłuszczem i obsypanych mąką foremek do 1/3 wysokości. Przykryć i odstawić w ciepłe miejsce do wyrośnięcia. Ciasto rośnie powoli. Gdy jego objętość zwiększy się dwukrotnie, wstawić do piekarnika nagrzanego do 180°C i piec przez około 1 godzinę. Po wyjęciu z piekarnika lekko ostrożnie wyciągnąć z formy. Można posypać cukrem pudrem, lub wystudzoną polukrować.
Znalezione obrazy dla zapytania panettone
Panettone z Mediolanu
Im dłużej wyrabiamy ciasto drożdżowe, tym ciekawszą ma po upieczeniu konsystencję. Słynna mediolańska drożdżowa baba panettone jest wyrabiana przez kilka godzin !, wyciągana z pieca z wielkim ceremoniałem i studzi się ją wiszącą, przekłutą długim patyczkiem. Za to ciasto przez długo zachowuje świeżość i sprężystość, a dla mnie jej niepowtarzalnym walorem jest to, że skubie się w długie, smakowite "piórka".
Inną znaną drożdżową babą jest babka neapolitańska, którą  świat zawdzięczamy polskiemu królowi.
Król Stanisław Leszczyński, który bardzo lubił ciasto drożdżowe, nadał mu nazwę » baba «. A to dlatego, że jedną z jego ulubionych lektur była historia „Ali Baby i 40 rozbójników”. (Nie da się ukryć, że oryginalnie babka przybiera kształt turbanu z którego wynurza się fez.)
Znalezione obrazy dla zapytania turban i fez
Turban i fez - po prostu "baba"
Leszczyński, zmuszony do zrzeczenia się polskiego tronu, został dożywotnim władcą księstwa Lotaryngii, które podarował mu zięć Ludwik XV (w 1725 r. poślubił Marię Leszczyńską). Jako znany smakosz nie stronił od spraw kuchennych. Zażyczył sobie, by i we Francji pieczono mu baby drożdżowe. Od zawsze w Polsce pieczono baby wielkanocne ze słodkiego ciasta na wielu jajkach, z rodzynkami, migdałami itp. Po naradach z kucharzem i cukiernikiem - dla uzyskania większej delikatności i soczystości - zaczęto ciasto nasączać na różne sposoby. Podobno najpierw tokajem, a potem rumem bądź rumowym ponczem. Po śmierci pana (1766 r.) kucharz otworzył w Paryżu cukiernię, gdzie zaczął owe ciasta sprzedawać. I tak "baba au rhum" weszła do panteonu klasycznych deserów francuskich (w słynnym komiksie o przygodach Asterixa jeden z obozów Rzymian koło wioski Galów nazywa się Babaorum!). Podbijając Europę, w latach 70. XIX w. trafiła do Neapolu, gdzie zadomowiła się jako baba napoletano. Przybrała kształt grzyba bądź kucharskiej czapy (maleńka bułeczka z wyrośniętym "kapeluszem"), ale czasem sterczy niczym Wezuwiusz, osiągając rozmiary sporej misy. Zawsze jest mocno nasączona, np. limoncello (likier na bazie cytryn) czy ponczem. Jeśli jest to baba duża, z dziurą w środku, napełnia się ją kremem i polewa sosem z owocami... Zdaniem Włochów to klasyczny przysmak neapolitański, symbol miasta - jak Pulcinella (postać z commedii dell'arte i teatru lalek), Wezuwiusz czy pizza.

Znalezione obrazy dla zapytania baba napoletano
Baba napoletano

Tyle przedświątecznych odkryć, a w związku z wiosną trafiłam na ciekawe informacje
                                                     o BUKU ZWYCZAJNYM
Jeszcze tylko kilka tygodni dzieli nas od pierwszych pąków, a potem zielonych listków.
Młode, wiosenne liście o jaskrawozielonej barwie mają wyraźny kwaskowaty posmak, przypominający szczaw lub szczawik zajęczy, są bardzo dobrym dodatkiem do wiosennej sałatki lub do spożywania na surowo.
Napar z bukowych liści ma silne właściwości odkażające, oczyszczające, słabe przeciwzapalne i przeciwalergiczne, uspokajające oraz pobudzające trawienie. Zalecany w przypadku stanów zakaźnych gardła i jamy ustnej. 
Napar lub nalewkę z liści buka należy stosować z umiarem - przedawkowanie objawia się zwiększoną sennością. 
Orzeszki buka przed spożyciem powinno się uprażyć. Orzeszki bukowe zawierają faginę (trujący alkaloid o działaniu halucynogennym; obróbka termiczna np. prażenie, pozbawia bukiew narkotycznych właściwości). Większa ich dawka może spowodować dolegliwości żołądkowe. 
Kto obawia się przeziębień i bólu gardła kolejnej zimy, powinien pomyśleć o zebraniu młodych liści i ususzeniu ich, by móc przygotować lecznicze napary.

niedziela, 8 marca 2015

Pranie po polsku

Jakiś czas temu zaczęłam się zagłębiać w dostępność polskich produktów wszelakiego rodzaju.
Dziś chciałabym się skupić na środkach czystości.
Jak się okazuje, jeżeli dobrze poszukać, jest w Polsce jeszcze trochę polskich producentów, mydła, proszków do prania, żeli czyszczących i innych środków potrzebnych do utrzymania czystości w domu.
Takie niewielkie wytwórnie (niewielkie w porównaniu do międzynarodowych molochów) nie reklamują się w telewizji i prasie, co nie znaczy, że ich jakość jest gorsza (może być lepsza, bo konkurują z dużymi fabrykami) za to cena jest stanowczo bardziej przyjazna kieszeni.
Dziś chciałabym przedstawić kilku producentów, choć każdy czytający, jeżeli rozejrzy się po najbliższej okolicy, zapewne znajdzie coś" bliższego ciału".
Mój faworyt na dziś - (cena i niezwykła rozmaitość): CLOVIN z Czyżewa
http://www.clovin.com.pl/group/
Opinia znaleziona w necie na temat proszku dla dzieci:
http://www.bangla.pl/opinie/p36228/clovin-clever-baby-sensitive-washing-powder-professional#opinie
http://www.opineo.pl/opinie-4397515-clovin-ii-septon.html
Wszystkie środki można kupić przez internet, a transport będziemy mieli za darmo przy stosunkowo niewielkiej kwocie wydanej na zakupy.

Osobiście przymierzam się do zakupów w tej firmie, nie tylko ze względów patriotycznych, ale ekonomicznych. Ceny mi się po prostu podobają, a zakupy same przyjadą do domu.

I jeszcze kilka innych firm, znalezionych "za ciosem":
CAMEA z Sieradza - trzeba się przyjrzeć produktom i szukać w sklepie.
http://camea.pl/
Znalezione obrazy dla zapytania camea mydła

POLIN z Książa Wielkopolskiego, oferujący mydła, żele myjące i czyszczące, płyny do mycia naczyń.
http://www.polin.com.pl/index.php?page=o-firmie
Znalezione obrazy dla zapytania polin żelZnalezione obrazy dla zapytania polin żel

Chemical z Krakowa. Duży wybór środków, ceny sympatyczne:
http://chemical.com.pl/index.php?option=com_virtuemart&page=shop.browse&category_id=1&Itemid=1
 
Okazuje się, że przywykliśmy do proszków reklamowanych w telewizji i prasie, przestając zwracać uwagę na wszystkie inne, nawet nie wiemy, że są inne w wielkim wyborze. Tymczasem wystarczy przeczytać etykietkę, by wiedzieć do czyjej kieszeni trafią nasze pieniądze. Osobiście nie mam interesu, by dawać zarobić jakiemuś Żorżowi, Helmutowi czy Laarsowi.
Większość ludzi po przekonaniu się o marnej jakości popularnych proszków (na nasz rynek produkowane są gorszej jakości, niż "te same" na rynek zachodni) zaczynamy szukać dobrych produktów i jak stado rzucamy się na "oryginalne niemieckie proszki", które stają się popularne, ale w cenach wcale nie przyjaznych naszej kieszeni.
Reklamy przerobiły nas na mydło - tyle, że bardzo marnej jakości.
A czy ktoś zadał sobie trud, by sprawdzić, że nasze jest i jest dobre?

Cudze chwalicie, swego nie znacie, sami nie wiecie, co posiadacie...

piątek, 6 marca 2015

Fontanna, czyli prawdziwe wodotryski

O fontannie w mojej wsi (czyli obecnej dzielnicy Katowic) już kilka słów pisałam. Podobnie, jak o dziurach w ulicy, prawdopodobnie jedynej w takim stanie w mieście.
Po rozmarznięciu ziemi i rozpuszczeniu się śniegu moja "asfaltowa ulica" doszła do takiego stanu, że iść nią można było jedynie samiusieńkim skrajem, trzymając się płotu (dosłownie), bo wejście w miejsce, gdzie powinien być chodnik (nigdy nie było), albo jezdnia, oznaczało zapadnięcie się po kostki w grząskiej mazi. Były i miejsca, gdzie stała woda i tam dorosłemu pewnie poziom wody i błota sięgałby łydki. Dojechanie do domu stawało się niemożliwe. Przypomnę, że kilka lat temu zrobiono nam na tej ulicy (krótka, tyko 6 domów) "asfalt" - był położonym wprost na ziemię rozwalcowanym plackiem, nawet bez krawężników. "Asfalt" ów pochodził z równania innych ulic i był zebraną przez maszyny kupką asfaltowego gruzu. Przetrwał rok. Od tego czasu ciężko nawet równać dziury we własnym zakresie, bo w ziemię łopatę można było wbić, a w kupę twardych kawałków - już nie. Wszyscy mieszkańcy napisali więc pismo do stosownych służb z prośbą o ratunek. Takich pism bywało już wiele. Ku naszemu zdziwieniu po dwóch dniach pojawiły się maszyny i ludzie. Zaczęło się równanie błotka i zasypywanie dziur. Po wszystkim przejechał walec i... ekipa odjechała. Jeszcze tego dnia zaczął padać kolejny deszcz. Ulica ma wyczuwalny spadek. Już pojawiają się koryta pierwszych "rzek". Dajemy tej całodziennej pracy, ośmiu osób i kilku maszyn, miesiąc...
Betonowe puzzle to nie chodnik. Zdjęcie zrobiłam w "porze suchej".
Ubiegłej jesieni, zapewne jako rekompensatę niedogodności dojazdu i dojścia, zamontowano nam przy domach sześć latarni. Wysoookich... Chyba zostały z montażu oświetlenia przy jakiejś innej ulicy, bo świecą nam z góry prosto w okna. Cóż, nikt nie będzie się przejmował mieszkańcami tylko sześciu domów, czy racjonalnym wydawaniem publicznych pieniędzy.
od krawężnika do fontanny jest mniej niż 5 metrów
Tymczasem zbudowana jesienią cud - fontanna, nikomu niepotrzebny wodotrysk, powstały przy głównej, ruchliwej ulicy, czeka na uroczyste uruchomienie w sprzyjających warunkach pogodowych.
Medal temu, kto tam posiedzi, lub chociaż postoi. Kilkadziesiąt metrów dalej są alejki spacerowe, fontanna byłaby tam pożądanym urozmaiceniem. Ale co ja tam wiem...

Kanapki na drogę

Archanioł z racji działań zawodowych często wyjeżdża. Nigdy nie zabierał z domu kanapek, bo łatwiej mu było kupić po drodze to, na co miał akurat ochotę. Czasem była to drożdżówka, czasami obiad, a czasami kanapki na stacji benzynowej. Przez kilka lat, czasami słyszałam, że to nie to, co w domu, ale trwał przy zakupach. Dopiero po którymś z ostatnich wyjazdów stwierdził, że nigdy więcej. Żadnego kupowanego chlebka, bułek, czy kanapek nie strawi. Ma być domowy chleb i basta. Dziś na wyjazd spakował dobrowolnie, pierwszy raz od dwudziestu lat stos kanapek.
NIECH ŻYJE DOMOWY CHLEBEK! Wszystkie inne mogą mu mówić "szefie".

czwartek, 5 marca 2015

Człowiek sie uczy...

Człowiek całe życie się uczy.
mielenie
Ja właśnie odebrałam/odbieram kolejną lekcję piekarnictwa.
Ponieważ od kilku lat piekę w domu codziennie chleb, często bułki i inne ciasta, codzienność wymogła na mnie urozmaicenie zwykłych produktów.
Jak się okazało, w wielkim mieście kupienie razowej mąki pszennej jest niemożliwe, więc postanowiliśmy z Archaniołem zadziałać samodzielnie. Na początek zakupiliśmy przystawkę do mielenia zboża, do posiadanej przez nas maszynki (elektrycznej) do mielenia mięsa marki ZELMER. Wydatek nie powalał (mniej niż 100zł) w porównaniu z innymi urządzeniami do mielenia zboża, osiągającymi ceny kilku tysięcy złotych.
w ziarnie bywają paprochy - mało i nie straszne
Kolejnym problemem było zdobycie zboża, które nadawałoby się dla ludzi. W mieście pszenica pojawia się jedynie w okresie Bożego Narodzenia, z przeznaczeniem na kutię i około Wielkanocy, w małych saszetkach - na "trawkę". W Mikołowie mamy targ (coraz bardziej przypominający plac zastawiony rzędami sklepów) i można tam jeszcze znaleźć różne ciekawe produkty. Pszenica była, jednak sprzedawca uczciwie powiedział, że jej jakość powoduje, że nadaje się jedynie dla drobiu i gołębi. (zanieczyszczenia, możliwość zaparzenia). Na szczęście internet bywa pomocny. Rolników prawie nie ma w promieniu kilkudziesięciu kilometrów od Katowic, ale znaleźliśmy pana, który mając gospodarstwo na Jurze pracuje w mieście i ma na zbyciu pszenicę i ziemniaki. (doskonałe!)
mąka razowa, świeżo mielona
Wczoraj dokonaliśmy pierwszego mielenia pszenicy. (wcześniej mieliłam już ryż, jęczmień, grykę, jako dodatki do chlebków.) Mąka z takiego przemiału jest oczywiście ciemna i z całą pewnością grubsza, niż ta, którą kupuje się w sklepie na ciasto i naleśniki.
Pierwszego wypieku dokonałam, (zapominając, że trzeba dać mące trochę poleżeć) wczoraj według przepisu z netu. Miał to być szybki i łatwy chlebek z mąki razowej własnego przemiału. Niestety podany czas rośnięcia u mnie się nie sprawdził - był za długi. Mając codzienne doświadczenie z mąkami białymi, nie pomyślałam, by ten czas skrócić - przedobrzyłam! Niewielkie bochenki,
1kg=1kg - świeżo zmielona mąka ma 2x większą objętość kupionej
które powinny ładnie wyrosnąć, podczas pieczenia oklapły na cienkie placki. Smak był doskonały, tyko forma nie taka, jakiej oczekiwałam. Wieczorem podjęłam studia nad tematem. Efektem są dziś upieczone dwie foremki smakowitego, pulchnego, ładnie wyrośniętego chlebka.
Studia nad chlebem bochenkowym trwają. Następny w kolejce będzie chleb z mąki pszennej razowej na zakwasie. Na pewno będzie inny, niż ten, który piekę z białej mąki.
Wczorajszy placek - płaski, ale doskonały w smaku
Przy okazji doczytywania wiadomości piekarniczych dotarłam do kapitalnej książki: "Piekarstwo" wydanej w 1900 roku nakładem biblioteki Kórnickiej. W najbliższym czasie postaram się podrzucić wyczytane w niej przepisy na prawdziwe wielkanocne baby - takie, co to się do ich pieczenia brało jajka na
kopy! Oczywiście można takie przepisy przeliczyć i dostosować do dzisiejszych realiów, co postaram się zrobić.
Dzisiejszy foremkowy wypiek. Szkoda, że nie możecie poczuć tego zapachu...

środa, 4 marca 2015

Jak w garncu

Wczorajszy ranek przywitał mnie białym paskudztwem.
Kiedy o czwartej rano wypuszczałam kudłatego pana hrabiego do ogrodu - zażyczył sobie wyjścia w sposób nie znoszący odmowy - w ogrodzie panowała ciemność i wiosna. Kiedy otworzyłam oczy o szóstej trzydzieści poraziła mnie niezwykła jasność. Jęk wyrwał się z mojego gardła, gdy podniosłam głowę i wyjrzałam przez okno. Takiego numeru nie przewidywała żadna ustawa:
Na szczęście śnieg spadł przy dodatniej temperaturze i do popołudnia wszystko stopniało.
Dzisiejszy ranek za to przyniósł czarne, ciężkie chmury, które wyrzucały z siebie tony mokrego śniegu wymieszanego z deszczem. 
W marcu, jak w garncu..
Kicia już drugi raz tego przedwiośnia oznajmia, że chciałaby się rozmnożyć. Ćwierka, pomiaukuje, łasi się do nas i do dywanu, i domaga się pieszczot pod każdą postacią. Nie zachwyca się jedynie braniem na ręce, bo nie lubi tego od zawsze. Za to wyszukuje ciągle nowe miejsca do spania.
Timon sypia za to w ustalonych miejscach, czyli w naszym łożu małżeńskim (i w dzień i w nocy) z rzadka odwiedzając nad ranem śpiącą Kaśkę. Możliwe, że po prostu wie, kto pierwszy wstaje...

niedziela, 1 marca 2015

Umieranie, czyli kij w mrowisko

Kiedy kilka lat temu, po wyborach po dziesiątym kwietnia powiedziałam koledze, że zaczął się początek końca naszego kraju, wyśmiał mnie. Miała zacząć się prosperita, nowoczesność, Europa, oraz ogólny dobrobyt, w którym ptasiego mleka nikomu nie zabraknie.
Jakoś ludziom brakuje mleka i to niekoniecznie ptasiego.
Wizyty w centrum Katowic od kilku lat przyprawiają mnie o coraz większe przygnębienie.
Już o tym pisałam, choć z nadzieją, że to sytuacja przejściowa. Teraz wyraźnie widać, że to ogromne miasto umiera. Sklepu na głównych ulicach znikają, a na tych, które jeszcze działają pojawiają się z dnia na dzień kartki z napisem "sprzedam". Miejsca, które od zawsze cieszyły się wielką popularnością i sztuką było zdobycie lokalu handlowego, teraz wyprzedają za psie pieniądze sklepy z wyposażeniem i towarem, salony fryzjerskie i kosmetyczne. Plajtują nawet "ciucholandy".
Myślę, że ten proces nie dotyczy jedynie mojego miasta. Jest to efekt nie tylko zbudowania w nadmiarze wielkich centrów handlowych, które zabierają klientów małym sklepom. Supermarkety też jakby przestawały powoli mamić nas pozorną obfitością.
Kiedy dodamy do pustych sklepów puste okna kamienic, w których wieczorem można zaledwie znaleźć pojedyncze światełka, mamy obraz miasta widma.
Oczywiście w przypływie optymizmy będziemy mówić, że to naturalny proces, że sklepy nie mają parkingów, że centra handlowe są nowocześniejsze i koncentrują sklepy różnych branż w jednym miejscu. Zauważam, że podobnie jest (było) w ścisłym centrum miasta.
My po prostu już nie mamy pieniędzy. Nie mamy za co kupować. Rozpędzona lokomotywa polskiego przemysłu już dawno toczy się w trybie jałowym. Nie tylko nikt nie dosypuje węgla, ale rozkradziono cały skład. Po krzywych torach toczą się bezwładnie same wyszczerbione koła. Skoro niczego nie produkujemy, to skąd mamy brać środki na zakup chlebka?
Żeby było śmieszniej, prawie cały naród pracuje. Mamy urzędników, nauczycieli, sprzedawców i handlowców, fryzjerki i kosmetyczki, lekarzy i dentystów, policjantów, garstkę żołnierzy, ale głównie urzędników. Są jeszcze rolnicy, ale trzeba z nimi wreszcie zrobić porządek. Obłożyć podatkami, jak innych porządnych ludzi. To nic, że wtedy nie będzie nas już stać na jedzenie, ale przynajmniej będzie sprawiedliwie. Zamknąć polskie, państwowe kopalnie, po to, by w tym samym miejscu mogły zaistnieć nagle opłacalne kopalnie z niemieckim właścicielem. Komu się nie podoba, niech jedzie na zmywakpożyć w wielkim świecie.
Zakłady produkcyjne w większości należą do zagranicznych właścicieli, którzy nie tylko zabierają do siebie wypracowany zysk, ale nie płacą też u nas podatków. Podobnie sprawa ma się z handlem. Ostatnie polskie sklepy, które dają nam miejsca pracy i płacą podatki, właśnie umierają.
Zajrzałam dziś na olx i z przypadku znalazłam się wśród ofert lokali handlowo usługowych w moim mieście. Wszystkie "doskonale prosperujące", w świetnych punktach, że stałą klientelą, rozreklamowane... do wzięcia za psie pieniądze.
Jak stado baranów wędrujemy do marketów, centrów handlowych i galerii. Wielki świat. Europa.
Europa i wielki świat doskonale potrafią zadbać o siebie - naszym kosztem i za naszym przyzwoleniem.
Możemy sobie popatrzeć przez szybkę.
Już niedługo, bo z braku klientów i ten objaw pozornego dostatku się zawali.
Dla własnej wygody i kilku łyków blichtru podcinamy gałąź na której siedzimy.
Jak stado zarzynanych owiec zachłystujemy się obrazem dostatniego zachodu, obfitością, pięknem.
Nie widzimy tego, co wartościowe i ładne u nas. Plujemy na naszą ciekawą historię, z której możemy być dumni.
Zachłystujemy się cudownymi miastami zachodu. Londyn, Berlin, Paryż...
Niemal identyczna (chyba ładniejsza) kamienica stoi na rogu ulic 3Maja i Stawowej. Kilka lat temu spłonęła kopuła.

Znalezione obrazy dla zapytania kamienice katowice
Już doskonały ustrój zaczął nam psuć wygląd miasta. Tak zaczynała się (kiedyś) malownicza ulica Młyńska.(poniżej na zdjęciu z czasów wojny)



Znalezione obrazy dla zapytania kamienice katowiceZnalezione obrazy dla zapytania kamienice katowice




Znalezione obrazy dla zapytania kamienice katowice

Miasto brzydnie i umiera z powodu biedy, nie z powodu naturalnego braku urody...
Opustoszałe kamienice, wystawy sklepów zaklejane arkuszami papieru, ciemne okna.
Obraz miasta w którym ludzi nie stać na zakupy i na utrzymanie wielkich mieszkań. Kiedyś takie kilkuset metrowe, wielopokojowe mieszkania utrzymywali zwykli kupcy, rzemieślnicy i urzędnicy. Dziś w bramach hula wiatr i siedzą miłośnicy trunków.
Agonia.