Święta za pasem.
Trwają przygotowania, choć w tym roku bez szaleństw.
Dzieci zrobiły listę ciast, które trzeba koniecznie upiec. Ma
być: orzechowiec przekładany budyniem, sernik z brzoskwiniami,
makowiec z bezą na wierzchu, szarlotka i najlepiej jeszcze jakiś
tort lub biszkopt z kremem.
Rok temu, kiedy piekłam kolejne ciasto, Babcia zapytała "kto
to wszystko zje?" i patrzyła z niedowierzaniem, kiedy w drugie
święto, po południu kuchnia ziała pustką.
Nie ma co ukrywać - chłopcy są w wieku, w którym wchłania się
i marnuje każdą kalorię.
Zdążyliśmy już upiec z bratankami furę pierniczków. Było
przy tym sporo śmiechu, żartów i ogólnej wesołości w prawdziwie
przedświątecznym nastroju. Pierniczki zostały też polukrowane i
rozdzielone na porcje "dla babć, ciotek i kuzynów". Nasze
jeszcze czekają u nich, bo groziło im wczesne unicestwienie. Grudzień to nie tylko radosny czas oczekiwania na święta Bożego
Narodzenia ale i urodzin, moich i Kasi. Niewiarygodne, ale w tym roku
córcia skończyła już 18 lat! Jak wiele matek, nie potrafię
uwierzyć, że czas od jej narodzin do dorosłości minął tak
szybko. Miłym imprezom
towarzyszyły też wspomnienia; jak przed
laty, w moje urodziny obserwowaliśmy kolumnę czołgów
zmierzających do centrum miasta, a zamiast cieszyć się cudownie
sypiącym śniegiem, z niepokojem patrzeliśmy, czy na wieżyczkach
czołgów widniej orzeł, czy czerwona gwiazda.
Do tych wspomnień dołączyły się te o Dziewięciu zabitych
przez swoich braci polaków. (mała litera zamierzona) To byli nasi
znajomi, przyjaciele naszych znajomych, ciężko pracujący ludzie,
którzy nie chcieli niczego poza prawdą i zwykłym życiem.
Do dziś nie rozliczona zbrodnia, która jest konsekwencją
okrutnych lat powojennych, gdy ludzie małego ducha, a wielkiej
podłości stali się sługami narzuconego nam reżimu i nieludzkiego
ustroju. Ciągnie się za nami czas, gdy polak dręczył i torturował
Polaka, bohatera, żołnierza, który walczył o wolną Polskę.
W czas wspominania doskonale wpisał się wczorajszy, przejmujący
emocjonalnie, koncert „Podziemna Armia Powraca”. Bez lukru i
owijania w papierek, w genialnych tekstach, z równie doskonałą
muzyką, ukazujący zbrodnie naszych „wyzwolicieli” oraz
cierpienia zadawane najwartościowszym obywatelom naszego kraju przez
ludzi sprzedajnych, okrutnych, bezmyślnych – po prostu zdrajców.
Uhonorowano Żołnierzy Wyklętych ukazując w genialnie
zilustrowanych filmami pieśniach ich heroizm i cierpienie zadawane
przez braci.
Zdradzę Wam jeszcze, że dawni kaci nie zniknęli z powierzchni
ziemi. Żyją pomiędzy nami i zwykle mają się bardzo dobrze.
Splata nam się w życiu codzienna szarość, zwyczajność i rutyna z wydarzeniami pięknymi, niezwykłymi i wartymi zapamiętania. Jesteśmy ludźmi, którzy chodząc twrdo po ziemi czasami zaglądają ponad chmury, a czasami zahaczamy głowami o kawałek nieba. Tacy jesteśmy – Archanioły i Ludzie. A w każdym z nas tkwi potrzeba stwarzania tej odrobiny nieba koło siebie. Chcemy mieć w otoczeniu rzeczy piękne...
piątek, 19 grudnia 2014
wtorek, 25 listopada 2014
Król jest nagi
Ciekawe, czy tym razem ktoś wreszcie odważy głośno się powiedzieć, że Król Jest Nagi.
A właściwie nie król, tylko naród.
Chyba jeszcze tylko urzędnicy nie narzekają. Ewentualnie pracownicy na etatach, bo właściciele firm i pracujący na własne konto orzą nosem muł na dnie. Wstyd się przyznać przed Kowalskim, który głosi sukces, że cienko się przędzie.(Kto sprawdzi, że Kowalski w domu zjada szczaw?)
Zleceniodawcy dużych prac budowlanych - nie mają pieniędzy. Zleceniodawcy małych prac związanych w jakikolwiek sposób z budownictwem i instalacjami - nie mają pieniędzy, a co za tym idzie cały łańcuszek dostawców i rzemieślników. Na etatach też dostaje się głodowe wynagrodzenie - zagraniczny właściciel firmy może sobie na to pozwolić, bo kupuje sobie niewolnika, który nie ma wyboru w miejscach pracy.
Nikt się do biedy nie przyzna - bo obciach.
Jeszcze się jeździ w miarę nowym samochodem, jeszcze się ma kilka ciuchów, ale w kalecie już dutków nie ma.
No bo skąd ma się to wszystko brać? Pytam się skąd?
Przemysłu nie ma, eksport leży i kwiczy, wypracowane zyski fruną w siną dal.
Parowóz toczy się z rozpędu, ale paliwo już się skończyło...
Będzie lepiej.
Minister rolnictwa pojechał promować naszą wieprzowinę do muzułmanów...
(to byłoby nawet śmieszne - ale w dowcipie, nie w życiu)
A właściwie nie król, tylko naród.
Chyba jeszcze tylko urzędnicy nie narzekają. Ewentualnie pracownicy na etatach, bo właściciele firm i pracujący na własne konto orzą nosem muł na dnie. Wstyd się przyznać przed Kowalskim, który głosi sukces, że cienko się przędzie.(Kto sprawdzi, że Kowalski w domu zjada szczaw?)
Zleceniodawcy dużych prac budowlanych - nie mają pieniędzy. Zleceniodawcy małych prac związanych w jakikolwiek sposób z budownictwem i instalacjami - nie mają pieniędzy, a co za tym idzie cały łańcuszek dostawców i rzemieślników. Na etatach też dostaje się głodowe wynagrodzenie - zagraniczny właściciel firmy może sobie na to pozwolić, bo kupuje sobie niewolnika, który nie ma wyboru w miejscach pracy.
Nikt się do biedy nie przyzna - bo obciach.
Jeszcze się jeździ w miarę nowym samochodem, jeszcze się ma kilka ciuchów, ale w kalecie już dutków nie ma.
No bo skąd ma się to wszystko brać? Pytam się skąd?
Przemysłu nie ma, eksport leży i kwiczy, wypracowane zyski fruną w siną dal.
Parowóz toczy się z rozpędu, ale paliwo już się skończyło...
Będzie lepiej.
Minister rolnictwa pojechał promować naszą wieprzowinę do muzułmanów...
(to byłoby nawet śmieszne - ale w dowcipie, nie w życiu)
czwartek, 20 listopada 2014
Czas cudów
A to wynik odwrotny niż w sondażach...
A to wygrywa ktoś z marginesu...
A to burmistrzem zostaje ktoś, kto wcale nie kandydował...
A to podaje się wyniki, które jeszcze nie były wysłane...
Cuda, cuda, cuda...
Jeszcze tylko zwierzęta nie mówią ludzkim głosem.
Zresztą, nie jestem pewna...
A to wygrywa ktoś z marginesu...
A to burmistrzem zostaje ktoś, kto wcale nie kandydował...
A to podaje się wyniki, które jeszcze nie były wysłane...
Cuda, cuda, cuda...
Jeszcze tylko zwierzęta nie mówią ludzkim głosem.
Zresztą, nie jestem pewna...
poniedziałek, 17 listopada 2014
Przyjacielskie wspacie
Drodzy moi czytelnicy i wszyscy tu zaglądający!
Bardzo proszę o pomoc FOTOGRAFICZNĄ.
Ktokolwiek ma i może udostępnić zdjęcia o tematyce bożonarodzeniowej: szopki, Mikołaje, aniołki, wieczerze wigilijne, pierniczki i inne potrawy, choinki i zgodzi się na ich publikację w... gazetce parafialnej, proszony jest o rychłe przysłanie tychże na mój adres mailowy:
dzidosia@gmail.com
Okazało się bowiem, że wiele podesłanych zdjęć jest w jakości umożliwiającej publikowanie, a czas nagli...
Z góry dziękuję za ratunek!
Bardzo proszę o pomoc FOTOGRAFICZNĄ.
Ktokolwiek ma i może udostępnić zdjęcia o tematyce bożonarodzeniowej: szopki, Mikołaje, aniołki, wieczerze wigilijne, pierniczki i inne potrawy, choinki i zgodzi się na ich publikację w... gazetce parafialnej, proszony jest o rychłe przysłanie tychże na mój adres mailowy:
dzidosia@gmail.com
Okazało się bowiem, że wiele podesłanych zdjęć jest w jakości umożliwiającej publikowanie, a czas nagli...
Z góry dziękuję za ratunek!
niedziela, 16 listopada 2014
I przed i po...
Małpa jest kapitanem statku.
Małpa robi dziury w kadłubie, statek zaczyna tonąć..
Wszyscy mają mokre buty, niektórzy ubrania, ktoś utonął...
Jest źle. Trzeba wybrać nowego kapitana.
Małpa zajmuje w głosowaniu drugie miejsce. Może przestanie robić dziury?...
Kto w takiej sytuacji głosuje na małpę?
Ten co przed szkodą, i po szkodzie głupi...
Małpa robi dziury w kadłubie, statek zaczyna tonąć..
Wszyscy mają mokre buty, niektórzy ubrania, ktoś utonął...
Jest źle. Trzeba wybrać nowego kapitana.
Małpa zajmuje w głosowaniu drugie miejsce. Może przestanie robić dziury?...
Kto w takiej sytuacji głosuje na małpę?
Ten co przed szkodą, i po szkodzie głupi...
środa, 12 listopada 2014
Podsłuchane
Pytanie do starszego pana w sklepie:
- Flagę pan już wywiesił?
- Po co? Co ja mam z tej Polski?
... aż się chce odpowiedzieć: - tyle, ile pan wywalczył.
Jak się godziło na wszystko, co się dzieje, to się tyle ma.
Dziś wszyscy widzą, jak jest, ale nie zrobią nic.
I tak zagłosują, jak kilka lat temu.
Ze strachu, że mogłoby się coś zmienić.
- Flagę pan już wywiesił?
- Po co? Co ja mam z tej Polski?
... aż się chce odpowiedzieć: - tyle, ile pan wywalczył.
Jak się godziło na wszystko, co się dzieje, to się tyle ma.
moje robótki sprzed. 11 XI. |
Dziś wszyscy widzą, jak jest, ale nie zrobią nic.
I tak zagłosują, jak kilka lat temu.
Ze strachu, że mogłoby się coś zmienić.
czwartek, 6 listopada 2014
coś, czyli galanda
Coś trzeba zrobić z tych szmatek...
Żmudne zwijanie i zszywanie zajmuje sporo czasu.
Trochę trzeba sobie pomóc gotowcami.
I gotowe!
Żmudne zwijanie i zszywanie zajmuje sporo czasu.
Trochę trzeba sobie pomóc gotowcami.
I gotowe!
czwartek, 23 października 2014
Niepalny papier
Kiedy za czasów jawnego komunizmu wszystkiego brakowało w sklepach, mówiło się, że gdyby komunizm zapanował na Saharze, to zabrakło by tam piasku.
A jak więc nazwać dzisiejsza rzeczywistość, w której, otacza nas nadmiar wszystkiego, a zwłaszcza śmieci, których część stanowi niepalny papier?
W moim dzieciństwie, gdy dzienniki wydawano na prawdziwym papierze gazetowym, nigdy nie było problemu z rozpaleniem w piecu. Marnej jakości papier, bez wybielaczy, utwardzaczy i innych "aczy" mógł także zastąpić, wiecznie nieobecny w sklepach, papier toaletowy.
Dziś nawet reklamówki dużych sklepów wydawane są na wybielonym, kredowym, błyszczącym papierze, że o gazetach, nawet codziennych, nie wspomnę. Z tym papierem nie można już zrobić nic, oprócz wyniesienia do kontenera lub wrzucenia do odpowiedniego worka na śmieci.
Rozpalenie ogniska, pieca, czy kominka wymaga niezwykłej gimnastyki lub specjalnej rozpałki.
Kiedy pewnego razu wrzuciłam do ogniska kolorową gazetę, po papierze (?) pozostał popiół ułożony w kartki i zajmujący tyle miejsca, ile objętości miała gazeta.
Gdzie tu sens (poza dawaniem zarobku producentom rozpałek), gdzie ekologia?
Pojęcia nie mam, co dzieje się z papierem wyrzucanym na makulaturę. Ma w sobie tyle dodatków, że praktycznie przestał być papierem...
Stał się kolejnym zanieczyszczeniem świata.
A jak więc nazwać dzisiejsza rzeczywistość, w której, otacza nas nadmiar wszystkiego, a zwłaszcza śmieci, których część stanowi niepalny papier?
W moim dzieciństwie, gdy dzienniki wydawano na prawdziwym papierze gazetowym, nigdy nie było problemu z rozpaleniem w piecu. Marnej jakości papier, bez wybielaczy, utwardzaczy i innych "aczy" mógł także zastąpić, wiecznie nieobecny w sklepach, papier toaletowy.
Dziś nawet reklamówki dużych sklepów wydawane są na wybielonym, kredowym, błyszczącym papierze, że o gazetach, nawet codziennych, nie wspomnę. Z tym papierem nie można już zrobić nic, oprócz wyniesienia do kontenera lub wrzucenia do odpowiedniego worka na śmieci.
Rozpalenie ogniska, pieca, czy kominka wymaga niezwykłej gimnastyki lub specjalnej rozpałki.
Kiedy pewnego razu wrzuciłam do ogniska kolorową gazetę, po papierze (?) pozostał popiół ułożony w kartki i zajmujący tyle miejsca, ile objętości miała gazeta.
Gdzie tu sens (poza dawaniem zarobku producentom rozpałek), gdzie ekologia?
Pojęcia nie mam, co dzieje się z papierem wyrzucanym na makulaturę. Ma w sobie tyle dodatków, że praktycznie przestał być papierem...
Stał się kolejnym zanieczyszczeniem świata.
wtorek, 21 października 2014
Makaki na wyborach
Kiedy telewizja służyła nie tylko pustej rozrywce i ogłupianiu ludzi, oglądałam ciekawy film przyrodniczy. Była to opowieść o makakach - sympatycznych małpach żyjących w Japonii. Z obrazu oglądanego ponad ćwierć wieku temu zapamiętałam najbardziej jeden ciekawy i uroczy obrazek. Małpy po przybyciu nad strumień cieknący po skałach, zaspokajały pragnienie, a następnie godzinami wpatrywały się w płynącą wodę. Zawieszały się w tym zapatrzeniu, zupełnie wyłączały na bodźce zewnętrznego świata. Wydawały się zadowolone i szczęśliwe. Stawały się obojętne nawet na potencjalne zagrożenia. Zupełnie traciły czujność.
Zupełnie mimochodem przypomniał mi się film obejrzany dawno temu, kiedy zobaczyłam, że w pobliżu mnie, w miejscu sporego klombu, powstaje... fontanna. U nas na wsi, sześć metrów (dosłownie) od głównej, bardzo ruchliwej ulicy! Ze względu na ruch i hałas, nikt nie znajdzie przyjemności by nad powstałą fontanną usiąść. Może pozostanie na chwilę by przystanąć i może, jak owe japońskie małpy, zapatrzeć się w cieknącą wodę, zapominając o całym, okropnym, otaczający nas świecie.
Powstająca fontanna jest oczywistym objawem zbliżających się wyborów. Nikomu nie potrzebna, będzie mamić blichtrem dbałości o obywateli i pozornym bogactwem i urodą umierającego miasta.
Innym znakiem, że do wyborów już niedaleko, jest obsadzanie przyulicznych pasów zieleni ozdobnymi krzaczkami. Przez lata nie jeden marzył o ładnie przystrzyżonej trawie, wyplewionym pasie zieleni pozbawionym badyli, aż tu... ogród botaniczny na ulicy.
Moja ulica nadal składa się z dziur, tyle, że teraz ładnie oświetlonych. Tymczasem brakuje na remonty w szkołach i przedszkolach, a lista potrzeb pewnie jest o wiele dłuższa.
My zaś mamy niepotrzebne światło i fontannę.
Zapatrzeni, trwając w zachwycie, będziemy nadal tracić czujność i instynkt samozachowawczy...
Zupełnie mimochodem przypomniał mi się film obejrzany dawno temu, kiedy zobaczyłam, że w pobliżu mnie, w miejscu sporego klombu, powstaje... fontanna. U nas na wsi, sześć metrów (dosłownie) od głównej, bardzo ruchliwej ulicy! Ze względu na ruch i hałas, nikt nie znajdzie przyjemności by nad powstałą fontanną usiąść. Może pozostanie na chwilę by przystanąć i może, jak owe japońskie małpy, zapatrzeć się w cieknącą wodę, zapominając o całym, okropnym, otaczający nas świecie.
Powstająca fontanna jest oczywistym objawem zbliżających się wyborów. Nikomu nie potrzebna, będzie mamić blichtrem dbałości o obywateli i pozornym bogactwem i urodą umierającego miasta.
Innym znakiem, że do wyborów już niedaleko, jest obsadzanie przyulicznych pasów zieleni ozdobnymi krzaczkami. Przez lata nie jeden marzył o ładnie przystrzyżonej trawie, wyplewionym pasie zieleni pozbawionym badyli, aż tu... ogród botaniczny na ulicy.
Moja ulica nadal składa się z dziur, tyle, że teraz ładnie oświetlonych. Tymczasem brakuje na remonty w szkołach i przedszkolach, a lista potrzeb pewnie jest o wiele dłuższa.
My zaś mamy niepotrzebne światło i fontannę.
Zapatrzeni, trwając w zachwycie, będziemy nadal tracić czujność i instynkt samozachowawczy...
piątek, 17 października 2014
Zaglądam
Ostatnio dość rzadko zaglądam na swojego bloga.
Za bardzo pewnie wciąga mnie życie codzienne.
Blog przestał pełnić funkcje terapeutyczne, a zaczął być dodatkiem do prawdziwego życia.
Może po prostu brakuje mi czasu w zwyczajnej codzienności.
Dzieje się i dużo i mało.
"Pomidorowy ogród" przestał istnieć. Zarażone krzaczyska zostały spalone, a ja wbrew radom, by się nie poddawać, raczej muszę zaniechać na kilka lat moich upraw. Mądre książki radzą odstawić uprawy w zarażonej ziemi na przynajmniej cztery lata. Warzywa korzeniowe mi nie urosną (przećwiczone w roku ubiegłym), podobnie jak zielona sałata, natkowa pietruszka, czy koperek. Piasek w burym kolorze wymaga sporo nakładów, by stać się urodzajną glebą, więc skórka nie warta wyprawki.
Istnieje za to nadal grządka truskawkowo - poziomkowa. Może nawet się rozrośnie w przyszłym roku.
W domu także zaszło kilka zmian.
Już pisałam, że koza znalazła nowy dom, a w jej miejscu stanie kominek. Wkład (ogromny) czeka dalej na podłączenie. Wysłużone piece "co" zniknęły z piwnicy. Będzie zmiana położenia miejsca grzania domu. Wszystko dzieje się, bo tuż, tuż nadejdą chłody.
Sypialnia powoli zmienia miejsce, kosztem "dużego pokoju", czyli salonu i jadalni w jednym. Dzieciska rosną i potrzebują miejsca. Dawna sypialnia stanie się pokojem najmłodszego syna.
Wszystko do zrobienia równocześnie, wszystko "na już" i wszystko najważniejsze.
Stan zwierzyńca na szczęście nie uległ żadnym zmianom, jedynie kocurek przestał być kocurkiem, a stał się istotą bezpłciową.
Może, kiedy dom jako tako doprowadzi się do ładu, w długie wieczory, wrócę do obiecanej kontynuacji opisów polskich regaliów, lub innych miłych mi, zdarzeń z historii.
Nadal czytającym dziękuję za cierpliwość.
Do napisania.
Za bardzo pewnie wciąga mnie życie codzienne.
Blog przestał pełnić funkcje terapeutyczne, a zaczął być dodatkiem do prawdziwego życia.
Może po prostu brakuje mi czasu w zwyczajnej codzienności.
Dzieje się i dużo i mało.
"Pomidorowy ogród" przestał istnieć. Zarażone krzaczyska zostały spalone, a ja wbrew radom, by się nie poddawać, raczej muszę zaniechać na kilka lat moich upraw. Mądre książki radzą odstawić uprawy w zarażonej ziemi na przynajmniej cztery lata. Warzywa korzeniowe mi nie urosną (przećwiczone w roku ubiegłym), podobnie jak zielona sałata, natkowa pietruszka, czy koperek. Piasek w burym kolorze wymaga sporo nakładów, by stać się urodzajną glebą, więc skórka nie warta wyprawki.
Istnieje za to nadal grządka truskawkowo - poziomkowa. Może nawet się rozrośnie w przyszłym roku.
W domu także zaszło kilka zmian.
Już pisałam, że koza znalazła nowy dom, a w jej miejscu stanie kominek. Wkład (ogromny) czeka dalej na podłączenie. Wysłużone piece "co" zniknęły z piwnicy. Będzie zmiana położenia miejsca grzania domu. Wszystko dzieje się, bo tuż, tuż nadejdą chłody.
Sypialnia powoli zmienia miejsce, kosztem "dużego pokoju", czyli salonu i jadalni w jednym. Dzieciska rosną i potrzebują miejsca. Dawna sypialnia stanie się pokojem najmłodszego syna.
Wszystko do zrobienia równocześnie, wszystko "na już" i wszystko najważniejsze.
Stan zwierzyńca na szczęście nie uległ żadnym zmianom, jedynie kocurek przestał być kocurkiem, a stał się istotą bezpłciową.
Może, kiedy dom jako tako doprowadzi się do ładu, w długie wieczory, wrócę do obiecanej kontynuacji opisów polskich regaliów, lub innych miłych mi, zdarzeń z historii.
Nadal czytającym dziękuję za cierpliwość.
Do napisania.
wtorek, 7 października 2014
Stanie się jasność
Jak długo mieszkam w moim domku, a to już ponad dwadzieścia lat, NIGDY nie brakowało mi oświetlenia na krótkiej, "sześciodomowej" ulicy.
Brakowało mi natomiast przyzwoitej nawierzchni, by wiosną i jesienią nie grzęznąć w błocie, gdy idę na piechotę, i równego asfaltu, gdy jadę samochodem.
Przez wiele lat moja ulica była po prostu ubitym piaskiem, który, gdy zrobił się dziurawy, można było wyrównać przy pomocy szpadla i grabi. Kilka lat temu (przed wyborami) zaszczycono nas asfaltem ułożonym wprost na piasku.
Nie mieliśmy oczywiście nic do powiedzenia, bo naszym zadaniem było cieszenie się z łaski, która na nas spłynęła.
Z góry było wiadome, że za jakiś czas w asfalcie pojawią się dziury. Tak też się stało - niektóre wyrwy sięgały dzieciom do kolan. Te nowe dziury stały się problemem o wiele większym, niż dawniejsze, te wypłukane przez wodę w piasku. Dziur w asfalcie nie daje się już równać prostymi metodami. Zasypane piaskiem, czy ziemią pojawiają się szybciutko znowu.
Kilka dni temu zjechały w okolicę naszej grupki domów maszyny i ludzie, którzy zabrali się do pracy. Odmierzali, wytyczali, zaznaczali. Przez chwilę nadzieja wstąpiła w serca mieszkańców.
Przez chwilę, bo wnet okazało się, że wytyczane są miejsca pod ustawienie latarni. Na króciutkiej ślepej uliczce z sześcioma domami stanęło sześć latarni.
Wielka oszczędność prądu mnie czeka, gdyż idąc wieczorem do sypialni, czy pokoju chłopców nie będę już musiała zapalać światła. Nie wiem tylko, jak będzie mi się spało w tej jasności.
Sąsiedzi zachodzą w głowę po co nam te latarnie, skoro bardziej potrzebujemy wyrównania dziur w jezdni.
Nareszcie spłynęła na mnie jasność: latarnie są po to, byśmy lepiej te dziury widzieli!
To wszystko w trosce o nas.
Jednak ojcowie miasta dbają o swoich obywateli...
Brakowało mi natomiast przyzwoitej nawierzchni, by wiosną i jesienią nie grzęznąć w błocie, gdy idę na piechotę, i równego asfaltu, gdy jadę samochodem.
Przez wiele lat moja ulica była po prostu ubitym piaskiem, który, gdy zrobił się dziurawy, można było wyrównać przy pomocy szpadla i grabi. Kilka lat temu (przed wyborami) zaszczycono nas asfaltem ułożonym wprost na piasku.
Nie mieliśmy oczywiście nic do powiedzenia, bo naszym zadaniem było cieszenie się z łaski, która na nas spłynęła.
Z góry było wiadome, że za jakiś czas w asfalcie pojawią się dziury. Tak też się stało - niektóre wyrwy sięgały dzieciom do kolan. Te nowe dziury stały się problemem o wiele większym, niż dawniejsze, te wypłukane przez wodę w piasku. Dziur w asfalcie nie daje się już równać prostymi metodami. Zasypane piaskiem, czy ziemią pojawiają się szybciutko znowu.
Kilka dni temu zjechały w okolicę naszej grupki domów maszyny i ludzie, którzy zabrali się do pracy. Odmierzali, wytyczali, zaznaczali. Przez chwilę nadzieja wstąpiła w serca mieszkańców.
Przez chwilę, bo wnet okazało się, że wytyczane są miejsca pod ustawienie latarni. Na króciutkiej ślepej uliczce z sześcioma domami stanęło sześć latarni.
Wielka oszczędność prądu mnie czeka, gdyż idąc wieczorem do sypialni, czy pokoju chłopców nie będę już musiała zapalać światła. Nie wiem tylko, jak będzie mi się spało w tej jasności.
Sąsiedzi zachodzą w głowę po co nam te latarnie, skoro bardziej potrzebujemy wyrównania dziur w jezdni.
Nareszcie spłynęła na mnie jasność: latarnie są po to, byśmy lepiej te dziury widzieli!
To wszystko w trosce o nas.
Jednak ojcowie miasta dbają o swoich obywateli...
czwartek, 2 października 2014
Najpiekniejszy na świecie
Najpiękniejszy kraj na świecie, choć niektórzy mówią o nim syf i kupa kamieni...
Nie wiedzą co mają i o co powinni dbać.
Nie wiedzą co mają i o co powinni dbać.
wtorek, 23 września 2014
Nie ma rady...
Prędzej, czy później - zawsze przychodzi.
Dziś przyszła w kalendarzu. Właściwie, to za oknem również ją widać.
Jeszcze nie ma tych cudownych, zwykłych sobie kolorów, ale chłodu już przygoniła i rzęsistego deszczu, który od kilku dni zniechęca do dłuższych spacerów.
W głowie od zawsze mam niezapomniany jesienny obrazek z dzieciństwa: idę z rodzicami i bratem przez jurajski, bukowy las. Wszystkie liście mienią się kolorami od żółtego, przez pomarańczowy, aż do czerwieni i brązów. Korony starych drzew prześwietlone są, jak witraże, słonecznym światłem, które odbija się od złotego morza, opadłych już częściowo liści. Szliśmy przez zaczarowany, świecący złotem las. Chciałabym jeszcze kiedyś zobaczyć takie cudo...
Dziś przyszła w kalendarzu. Właściwie, to za oknem również ją widać.
Jeszcze nie ma tych cudownych, zwykłych sobie kolorów, ale chłodu już przygoniła i rzęsistego deszczu, który od kilku dni zniechęca do dłuższych spacerów.
W głowie od zawsze mam niezapomniany jesienny obrazek z dzieciństwa: idę z rodzicami i bratem przez jurajski, bukowy las. Wszystkie liście mienią się kolorami od żółtego, przez pomarańczowy, aż do czerwieni i brązów. Korony starych drzew prześwietlone są, jak witraże, słonecznym światłem, które odbija się od złotego morza, opadłych już częściowo liści. Szliśmy przez zaczarowany, świecący złotem las. Chciałabym jeszcze kiedyś zobaczyć takie cudo...
Jesień idzie
Raz staruszek, spacerując w lesie,
Ujrzał listek przywiędły i blady I pomyślał: - Znowu idzie jesień, Jesień idzie, nie ma na to rady! I podreptał do chaty po dróżce, I oznajmił, stanąwszy przed chatą, Swojej żonie, tak samo staruszce: - Jesień idzie, nie ma rady na to! A staruszka zmartwiła się szczerze, Zamachnęła rękami obiema: - Musisz zacząć chodzić w pulowerze. Jesień idzie, rady na to nie ma! Może zrobić się chłodno już jutro Lub pojutrze, a może za tydzień Trzeba będzie wyjąć z kufra futro, Nie ma rady. Jesień, jesień idzie! A był sierpień. Pogoda prześliczna. Wszystko w złocie trwało i w zieleni, Prócz staruszków nikt chyba nie myślał O mającej nastąpić jesieni. Ale cóż, oni żyli najdłużej. Mieli swoje staruszkowie zasady I wiedzieli, że prędzej czy później Jesień przyjdzie. Nie ma na to rady. |
poniedziałek, 22 września 2014
na łatwiznę
Zamiast od początku wykonywać żmudną pracę już przez kogoś wykonaną, pozwalam sobie zrobić kopię listy polskich firm funkcjonujących w przemyśle spożywczym.
Listę znalazłam a blogu "wszystko co polskie": wszystkocopolskie.blogspot.com
Myślę, że warto ją przestudiować i przesłać dalej. Walczmy o własne interesy.
Na cytowanej stronie znajdziemy zestawienie polskich firm działających w różnych kategoriach. Poniższy cytat jest tylko częścią listy, którą możemy tam znaleźć:
Art. Spożywcze
Listę znalazłam a blogu "wszystko co polskie": wszystkocopolskie.blogspot.com
Myślę, że warto ją przestudiować i przesłać dalej. Walczmy o własne interesy.
Na cytowanej stronie znajdziemy zestawienie polskich firm działających w różnych kategoriach. Poniższy cytat jest tylko częścią listy, którą możemy tam znaleźć:
LISTA POLSKICH FIRM
Na tej stronie przedstawiamy listę polskich firm. Lista z założenia nie będzie zbiorem wszystkich polskich przedsiębiorstw, gdyż takich są tysiące poczynając od działalności jednoosobowych a kończąc na spółkach akcyjnych. Chcemy przedstawić największe i najbardziej znane firmy, tak aby można znaleźć w szybki sposób informację, o tym która firma jest w polskich "rękach". Jeśli uważasz, że jakieś polskiej firmy brakuje, to daj nam o tym znać tutaj.
Bakalland | www.bakalland.pl | ||
Bakoma | www.bakoma.pl | ||
Bartolini | www.bartolini.com.pl | ||
Bielmar | www.bielmar.pl | ||
Bifix | www.bifix.pl | ||
Boramex | www.boramex.pl | ||
CD | www.cdsa.pl | ||
CEDROB | www.cedrob.com.pl | ||
Celiko | www.celiko.com.pl | ||
Marki Celiko: Tea drink Celinka Creolka Celiko natura Gumiś |
|||
Chaber | www.chaber.com.pl | ||
Cisowianka | www.cisowianka.pl | ||
Colian | www.colian.pl | ||
Marki Colianu: Goplana Jutrzenka Solidarność Grześki Familijne Jeżyki Akuku! |
|||
Contimax | www.contimax.pl | ||
Cykoria | www.cykoria.pl | ||
Dawtona | www.dawtona.pl | ||
Dega | www.dega.pl | ||
Eko Food Janow | www.frulina.pl | ||
Elmilk | www.zpt-szczecinek.com.pl | ||
Emix | www.emix.com.pl | ||
Eterno | www.eterno.pl | ||
EUROVITA | www.eurovita.pl | ||
Marki EUROVITY: Terravita Terravita kids Cocoacara Alpinella |
|||
FoodCare | www.foodcare.pl | ||
Marki FoodCare: Gelwe Fitella N-gine Black 4move Frugo Blow |
|||
Gomar | www.gomar.net.pl | ||
Graal | www.graal.pl | ||
Marki Graal: SuperFish Meg ryba Gaster Black rose Era Ryb Tess Koral Kuchnia Staropolska Zduńskie smaki Kordex |
|||
Granex | www.granex.pl | ||
Grycan | www.grycan.pl | ||
Gusto | www.gusto.pl | ||
Helio | www.helio.pl | ||
Ice-mastry | www.ice-mastry.pl | ||
Indykpol | www.indykpol.pl | ||
Jogurty Magda | www.jogurtymagda.pl | ||
Kawiks | www.kawiks.com.pl | ||
Koral | www.koral.com.pl | ||
Kotlin | www.zpowkotlin.pl | ||
Krajowa Spółka Cukrowa | www.polski-cukier.pl | ||
Marki KSC: Dworski Pszczółka |
|||
Krakowski Kredens | www.krakowskikredens.pl | ||
Kupiec | www.kupiec.pl | ||
Lazur | www.lazur.pl | ||
Lyovit | www.lyovit.com.pl | ||
Łabimex | www.labimex.pl | ||
Łosoś | www.lososustka.com.pl | ||
Makarony Polskie | www.makarony.pl | ||
Marki Makaronów Polskich: Makarony Polskie Sorenti Abak Makaron Staropolski Solare Stoczek Tenczynek Męska rzecz |
|||
Maluta | www.maluta.galeo.pro | ||
Mamut | www.mamut.pl | ||
Marwit | www.marwit.pl | ||
Maspex Wadowice | www.maspex.pl | ||
Marki Maspexu: Tymbark Tiger Puchatek Kubuś Plusssz Mlekołaki Lubella Ekland Caprio Cremona Cacao DecoMorreno Malma |
|||
Melvit | www.melvit.pl | ||
Milkpol | www.milkpol.pl | ||
Mlekovita | www.mlekovita.com.pl | ||
Mlekpol | www.mlekpol.com.pl | ||
Mokate | www.mokate.com.pl | ||
Nordis | www.nordis.com.pl | ||
Ocetix | www.ocetix.com.pl | ||
Pamapol | www.pamapol.com.pl | ||
Pekpol | www.pekpol.pl | ||
Marki Pekpolu: Spiżarnia Dębowa Kurpiowska Chata Paryżanki Dary Puszczy Mięsa Mojej Mamy |
|||
Piątnica | www.piatnica.com.pl | ||
Poltino | www.poltino.com.pl | ||
Prospona | www.prospona.com.pl | ||
Prymat | www.prymat.pl | ||
Reypol | www.reypol.com.pl | ||
Roleski | www.roleski.pl | ||
Rolmax | www.rolmax.com.pl | ||
ROTR | www.delik.com.pl | ||
Sante | www.sante.pl | ||
Śnieżka | www.sniezka-invest.pl | ||
Sokpol | www.sokpol.com.pl | ||
Marki Sokpolu: 7niebo Grand Złoty Potok |
|||
Tago | www.tago.com.pl | ||
Marki Tago: TG Ciasteczka doskonałe wypieki Tago Tadeusz Gołębiewski (marki turystyczne) |
|||
Unifreeze | www.unifreeze.com.pl | ||
Wosana | www.wosana.pl | ||
Zbyszko | www.zbyszko.com.pl | ||
ZWC Millano | www.millano.com.pl | ||
Marki ZWC Millano: Baron Millano Pomorzanka Hibbi Elitchoco |
Subskrybuj:
Posty (Atom)