wtorek, 30 kwietnia 2013

Kalendarz Półstuletni 1750 - 1800

Szukałam lektury dla dziecka w domowej bibliotece i wpadł mi dziś znów w ręce "Kalendarz Półstuletni".
Reprint oczywiście, z tekstami wybranymi. Cieszy i zaciekawia nas od lat. Można za każdym razem znaleźć w nim coś nowego, co przyciągnie uwagę, albo zrodzi zdziwienie.
Można otworzyć księgę w dowolnym miejscu i podziwiać, jakie tematy nasi przodkowie uznawali za godne druku..
A w onym kalendarzu: "Miary czasu i prognostyki" - z opisanymi planetami i ich znaczeniem, albo "Rok niebieski wierszem polskim opisany" z wymienionymi świętymi.
Opisy podróży Króla Jegomości, opisy dworu królewskiego, tj. nazwiska i funkcje, jakie wymienieni pełnią u dworu.
Mamy też rozdział "Geografia i Historia" a w nim "Kwestie polityczne o królestwie polskim", "Imiona panów europejskich, obyczaje tudzież religia w państwach onychże" - informacje z roku 1760.
Tu sie dowiadujemy, że we Francji panuje Ludwik XV, w Polszcze August III, w Anglii Jerzy II, w Turczech Mustafa III, a w Moskwie Elżbieta I.
Dalej jest rozdziałów bez liku i informacji o całym świecie.
Mamy tu informacje o gospodarstwie domowym, leczeniu, wynalazkach, przechowywaniu żywności, zwierzętach, ekonomii, ziołach, gotowaniu.
Ale przejdźmy do praktyki.

"Skuteczny sposób pozbycia się much i pchłów z izby"(1767):
Muchy zapachu oleju laurowego cierpieć nie mogą: przeto olejem tym okiennice, drzwi i gdzie ci się w izbie podoba, każ czasem ptrzeć, to od niej stronić i uciekać będą.
Pchły zaś octu nie cierpią, więc tym skrapiaj często izbę, łóżko lub koszule; unikać go będą i wyginą.
"Sposób gubienia much" (1799):
Weź słodkiego mleka i utłuczonego pieprzu, zmieszaj to ze sobą, postaw dla much: każda, co tego skosztuje, zginie.
"Plam różnych wywabianie" (1750):
Na wywabianie tłustości z sukien. Weź gliny zwyczajnej, rozpuść ją gorzałką, smaruj to miejsce i wysusz.
Smołę wywabić z sukna. Weź świecę łojową, potrzej nią to miejsce, a potem inszym suknem wycieraj to miejsce.

Nie sposób wymienić na raz wszystkich tematów opisywanych w grubym tomisku, ale ciekawostek i dziwności jest w nim mnóstwo
.
Czasami wyciągnę jeszcze jakieś smaczki.
Tymczasem kopiuję krótkie strofy z 1796 roku:
"Czas"
Nad wszystkie rzeczy najstarszym na świecie,
Jednakże i mnie przyjdzie koniec przecie...



niedziela, 28 kwietnia 2013

Zgrzyt

Dawno temu, no może nie tak dawno, ale kiedy moja córa była malutka, dostałam od mojego wujka patyczek. Może nie był to zwykły patyczek, bo miał korzonki, ale miał nie więcej niż czterdzieści centymetrów i w ogóle nie wyglądał na to czym był, a właściwie jest.
Jest magnolią.
W tej chwili jest ślicznym drzewem magnoliowym, które od dwóch dni cieszy nasze oczy kremowymi, wielkimi kwiatami. Spoglądam na to cudo co chwila, bo wiem, że wystarczy deszcz (na który czekam), odrobina wiatru i po cudnych kwiatach zostanie tylko wspomnienie. Podchodzę, przyglądam się rozchylonym płatkom, podziwiam jak słońce odbija się od tych cudów.
Pełen zachwyt.
Gdyby nie zgrzyt, jaki tym zachwytom towarzyszy. Patrząc z domu na ukwieconą magnolię muszę równocześnie patrzeć na paskudne bloczysko, ów biurowco - hotel, z którym graniczę przez ogród.
Z boków domki, obok tego paskudztwa domki, tylko takie coś wielkie wyrosło i nie chce zniknąć...
A dziś w nocy "wybuchła" Panna Młoda - moja dzika czereśnia, której nie mamy serca wyciąć. Wczoraj nie wyrażała najmniejszej chęci na kwitnienie, a rano powitał mnie taki widok:
Roztacza dokoła siebie powalający zapach. Wyrosło sobie to drzewo z pestki. Najpierw było jedynym drzewem na działce, po budowie - szkoda było wyciąć, a potem już przywykliśmy. Myślę jednak, że jej czas jest policzony - w ogrodzie bratanków czereśnie w podobnym wieku po prostu rozpadają się powoli ze starości. Jeżeli tak się stanie, trzeba będzie w to miejsce posadzić jakieś inne drzewka owocowe.

czwartek, 25 kwietnia 2013

O królewnie, co została królem

Miniatura z muzeum w Pszczynie
Była sobie raz królewna...
Miała 4 siostry i brata.
Starsze siostry były najważniejszymi kandydatkami do dobrego zamążpójścia, zaś starszy brat był dla matki oczkiem w głowie i nadzieją spełnienie wszelkich ambicji.
Trzy najmłodsze dziewczynki zawsze zostawały w cieniu starszego rodzeństwa i trzymały się razem.
Lubiły bawić się w ogrodzie przy klatkach z ptakami - i to prawie wszystko, co o nich wiadomo. Nie wiemy nawet jak przebiegała ich edukacja.
Co innego starsze rodzeństwo - o nich pisali kronikarze, a i w korespondencji prywatnej i państwowej znajdziemy o nich wiele notatek.
Młodsze dziewczynki pozostawały w domu, nawet gdy rodzice podróżowali ze starszym rodzeństwem na inne dwory. Pod ich nieobecność to służba ratowała im życie, gdy pewnej nocy na zamku wybuchł pożar.
Wychowane na dworze pełnym włoskich dworzan biegle władały tym językiem, nie uczono ich jednak łaciny - języka uniwersalnego w tamtych czasach.
Mijały dni i lata.
Przerywnikami codziennej monotonii były śluby starszego rodzeństwa.
Kiedy nasza królewna miała 12 lat uczestniczyła w ślubie najstarszej siostry (przyrodniej) Jadwigi, cztery lata później bawiła się na ślubie Izabeli, a po kolejnych czterech ożenił się jedyny brat - Zygmunt.
Nasza królewna była już starą panną - nikt nie zadbał o jej zamęście, a przecież królewny same sobie mężów nie wybierają.
malował Łukasz Kranach
Potem zmarł ich ojciec - życzliwy dla swych najmłodszych córek.
Matka straciła na znaczeniu, z bratem żyły w niezgodzie z powodu jego fatalnego ożenku, nieakceptowanego przez Bonę.
Mieszkały sobie trzy królewny "na wygnaniu" w którymś z dworów w posiadłościach matki.
Nieważne stare panny, ubrane w bogate, takie same sukienki, siedzące rzędem za Starą Królową podczas audiencji i rozmów.
Zofia, Anna i Katarzyna.
Ponad trzydziestoletnia Zofia jednak wyszła za mąż - za dwa razy starszego księcia Brunszwiku.
Zaraz po jej weselu matka wyjechała do swych ojczystych Włoch.
Pozostałe dwie królewny znalazły się w fatalnym położeniu.
Żyły i jadły tylko dzięki staraniom wiernej służby.
Bez własnych dochodów - bez ziem oprawnych, pozbawione kosztowności zabranych przez matkę.
Do Italii pojechały także wszelkie przedmioty codziennego użytku!
Niewielka pozostałość rodzinnego skarbca była zamknięta w piwnicach, jednak klucze zabrała... matka.
Ponoć było to zabezpieczenie na wypadek ich zamążpójścia - w które wtedy już chyba nikt nie wierzył.
Anna miała 33 lata, a Katarzyna 30.
Brat - prawny opiekun, król i posiadacz dóbr rodzinnych nie zapewnił im nawet podstawowych środków egzystencji. Wysłał je jednak po jakimś czasie na Wawel.
Po śmierci Bony, która pozostawiła spory spadek, pannami znów zaczęli się interesować konkurenci.
Matejko - Poczet Królów Polski
Jednym z nich był car Iwan Groźny. Chętnym był także królewicz szwedzki, który dzięki zabiegom dyplomatycznym starał się o młodszą z królewien - Katarzynę.
Nie do pomyślenia było wydanie młodszej siostry przed starszą, jednak ta przeszkoda została pokonana dzięki zgodzie Anny.
Wesele Katarzyny odbyło się w Wilnie, po czym najmłodsza z sióstr wyjechała w towarzystwie kilku dworek.
Anna została sama.
Jej brat zrzucił na dworzan starania o wydanie ostatniej siostry za mąż, by "dłużej tego obowiązku na sobie nie nosić".
Posunięcia króla, który odsunął od siebie żonę sprawiły, że Anna stała się pierwszą damą w królestwie.
Po raz pierwszy w historii Polski w stosunku do niej zaczęto używać tytułu Infantki.
Coraz częściej odwiedzali ją senatorowie i posłowie z obcych państw.
Król zaś zaczął zapadać na zdrowiu.
Annę swatano jeszcze wielokrotnie, jednak kandydaci bywali odrzucani, jeden niespodziewanie zmarł,  a innych schorowany król nie miał siły przyjmować.
Śmierć Zygmunta przyniosła niemałe zamieszanie.
Nie było dziedzica, nie było wyznaczonego następcy.
Była Anna - jedyna przedstawicielka rodziny królewskiej.
Jedyna spadkobierczyni rodzinnego majątku, gdyż tylko ona przebywała w kraju.
W stroju koronacyjnym
I tylko ona zainteresowała się zwłokami królewskiego brata!
Jednak z przyczyn politycznych znów popadła w niedostatek i została odsunięta od spraw państwowych, odmówiono jej wydania spadku. Jak mówił Skarga - w tym czasie posiadała tylko jeden kubek, a bywało i tak, że mieszkała w zimnej komnacie, w której woda zamarzała.
Po najróżniejszych staraniach wreszcie mogła zająć się pogrzebem brata, który od śmieci w lipcu 1572 do grudnia leżał w piwnicy w Knyszynie. Pies z kulawą nogą nie zajął się królewskimi zwłokami.
Pogrzeb mógł być możliwy dopiero po elekcji nowego króla.
Wybrano Walezjusza. Ten nie dość, że odmówił poślubienia Anny mimo wcześniejszych umów, to jeszcze uciekł z Polski potajemnie, nocą w przebraniu niewieścim.
We wrześniu 1573 królewna sprowadziła zwłoki brata do Warszawy, a w styczniu  1574 pochowała go na Wawelu. (po półtora roku od śmierci!)
Po ucieczce Francuza Polska miała i nie miała króla - potrzebny był nowy.
Już nie chciano więcej cudzoziemców na tronie.
Szlachta chciała Piasta, a jedyną drogą by nim zostać było poślubienie królewny Anny.
Jednak najpierw, by odsunąć groźbę przejęcia tronu przez Habsburgów, ogłoszono Annę KRÓLEM.*
Było to w grudniu 1575 roku.
Tytułu tego jednak nie używała, a pięć miesięcy później, w wieku prawie pięćdziesięciu trzech lat, wyszła za mąż za Stefana Batorego - jednego z najlepszych naszych królów.
Ale to już zupełnie inna bajka...
Z mężem Stefanem

* To nie "tylko" tytuł, lecz uprawnienia i przywileje należne koronowanej głowie.





środa, 24 kwietnia 2013

Sposób

Dawno, dawno temu, po budowie rodzinnego domu zdzieraliśmy darń kilofami - tak była zbita i gruba, a niestety nie dało się tam wjechać żadną maszyną.
Natomiast działkę po budowie mojego domu równała koparka. Pan operator był tak zmyślny, że po skończeniu jego pracy wystarczyło tylko grabiami wyrównać nierówności.
Po takich doświadczeniach przygotowywanie warzywnych grządek przy pomocy szpadla jest kolejną sprawnością harcerską.Pora jednak zająć się innymi czynnościami niż machanie szpadlem.
Pocięta darń
Mimo, iż nie zajmuję się tą pracą całymi dniami, bo przecież mam jeszcze inne obowiąki, dziś już na prawdę odczuwam skutki wszystkich wygibasów.
Po zimie, która wymaga tylko prac domowych, moje mięśnie niechętnie przypomniały sobie do czego służą.
Na szczęście maleńki ogródek pozwoli mi już odsapnąć. Zostało jeszcze kilka metrów kwadratowych do przekopania, ale tam już nie trzeba zdzierać darni.
Przez tych kilka dni dopracowałam się sposobu na dobranie się do gleby znajdującej się pod warstwą trawy.
Najpierw trzeba trawnik "pokroić" szpadlem na kawałki, potem te fragmenty odwrócić korzonkami do góry i poczekać aż podeschną.
część ogródeczka w trakcie prac
Mam to szczęście, że gleba u mnie jest czarna, żyzna i pod trawą wilgotna, tak więc taki fragment ma swoją niezłą wagę, którą czuje się w rękach.
Następna czynność to wytrząsanie ziemi z pomiędzy korzeni. Pozostałości są wynoszone na koniec ogrodu i mam nadzieję na ich przekompostowanie.
Kilka grządek jest już gotowych.
Jutro powstanie kilka kolejnych, ale te będą czekały na wysadzenie pomidorów i przepikowanie wschodzących roślinek wysianych do tej pory.
No i niewielki spłachetek, na którym, na życzenie dzieci będą poziomki.
Moje grządki na razie wyglądają dziwacznie, bo wszystkie są pozakładane gałęźmi, żeby mi Pan Pies z rozpędu nie właził. Docelowo planuję jakieś małe ogrodzenie, żeby mi zwierzę skrótów przez warzywka nie robiło. Do tej pory miał dla siebie całą przestrzeń ogrodu, tak, że nawet klombik przy wejściu do domu zawłaszczał przez całe lata.
Mimo, że jeszcze niedawno wszędzie leżała gruba warstwa śniegu to po kilku gorących dniach ziemia domaga się codziennego podlewania.
Wykopki za mną = może już padać...

wtorek, 23 kwietnia 2013

Dostało mi się

Dostało mi się zaproszenie do zabawy od Leptir.

Spróbuję odpowiedzieć na zadane pytania.
1. ..... największe twoje marzenie ?
Wychować dzieci na porządnych ludzi.
2.  .... twoje credo życiowe ?
Żyć tak, by pozwolić żyć innym, jednak... nie pozwolić innym się zadeptać.
3.  .....czy masz coś do ukrycia ?

Różne smuteczki i stresy...
4........co według ciebie jest podstawą poczucia szczęścia ?

Dobrzy ludzie dokoła i zdrowie.
5. ......najlepsze lekarstwo na dołek ?

Mój mąż ;-), no i może rozmowa z koleżanką, która mieszka daleko, ale Rozumie.
6........gdzie szukasz źródeł inspiracji życiowej ?

U "Najwyższej Instancji".
7........kluczem do szczęścia jest ....?

Nie szukać dziury w całym.
8........czy egoizm to zła cecha ?

Paskudna. Widzę, że innym doraźnie pomaga, a tracą wszystko dobre z otoczenia.
9....... czego nigdy nie wyznałbyś partnerowi ?

Nie mam pomysłu - wydaje mi się, że Archanioł wie wszystko...
10......czym jest dla ciebie pasja ?

Sposobem na nie zmarnowanie życia i otrzymanych talentów.
11......czy wierzysz w Wielką Jedyną Miłość?

W Wielką - tak i ta może być jedyna, ale mogą być jeszcze inne/inna miłości, które nas uszczęśliwią.
12...... dokończ zdanie: jeśli człowiek prawdziwie kocha to...

zrobi wszytko, by ta miłość trwała, i wszystko by kochaną osobę uszczęśliwić. 

O ile zrozumiałam reguły tej zabawy powinnam teraz podać własne pytania, co czynię:
1. Wymień trzy miejsca na świecie, które koniecznie chciałabyś odwiedzić.
2. Ulubiony sposób podróżowania/ transportu?
3. Kogo zabrałabyś w podróż dokoła świata (oprócz rodziny)?
4. Co zabrałabyś do czytania "na bezludną wyspę"?
5. Jakie filmy chciałabyś pokazać swoim potomnym, jako warte zapamiętania?
6. Jaka jest Twoje najbardziej niezwykła (wg. Ciebie) umiejętność?
7. Czego w życiu chciałabyś się jeszcze nauczyć?
8. Gdybyś mogła jeszcze raz wybierać zawód - co wybrałabyś ?
9. Do jakiego miłego momentu w przeszłości chciałabyś wrócić, choć na chwilę?
10. Gdybyś mogła sama wybrać sobie imię - jak by ono brzmiało?

Poproszę o puszczenie wodzów fantazji...

Do zabawy zapraszam wszystkich czytelników, a szczególnie:

Moja mała zagroda i ja
Moje Podlasie
Na górce
Ogród na końcu świata
Siedlisko pod Lipami
Jasna 8
Skowronkowa chatka
Gohaa
Wygnanko
Skowronkowa chatka

poniedziałek, 22 kwietnia 2013

Plecka

Kopię i kopię i kopię...
I końca nie widać.
Rączki bolą od początku, a teraz jeszcze plecka.
Nie szkodzi - coraz bardziej mi się podoba, to co robię.
Przy okazji powstało kilka nowych pomysłów na upiększenie i uporządkowanie ogrodu.
Do tej pory nie dawałam sobie z tym rady, aż tu okazuje się, że duża rodzina dużo może - mamy moce przerobowe! Chłopcy może z zachwytu nie piszczą, ale włączają się w działania i okazuje się, że potrafią wykonać bardzo wiele prac. Córa jak zwykle działa starannie i systematycznie,
Jedno tylko nie rokuje zwycięstwa - PODAGRYCZNIK.
Walczę z nim od lat.
W wielu miejscach przegoniłam dziada, ale z uporem maniaka próbuje mi zniszczyć trawnik i wszelkie inne roślinki. Uparta bestia.
Za to bardzo mnie cieszą kiełkujące w kątku ogrodu pokrzywy.
Dawno nie było ich tak dużo. Będzie syropek dla moich anemików, może jakaś sałatka raz i drugi, no i latem doskonały nawóz.
Zaczęłam dziś słoneczne hartowanie siewek pomidorów.