czwartek, 28 lutego 2013

Słońce

Jest południe, a u mnie na termometrze zawieszonym po północnej stronie domu +10 stopni!
Świeci słońce i świat nabrał zupełnie innego wyglądu.
Te krótkie przebłyski słoneczka w nieustannie pochmurne dni nie zdołały nas tak ucieszyć, jak złocisty wschód słońca, który rozwinął się pogodny dzionek.
Ptaki dziś poszalały ze szczęścia.
Jako, że wstałam dziś o godzinie piątej rano, dane mi było wysłuchanie niezłego koncertu.
Teraz zaś, nieustannie wróble ogłaszają swoją radość.
Wielką radością jest dla mnie możliwość otworzenia okna na dłużej niż piętnaście minut bez obawy o straty ciepła w domku.
Jeżeli pogoda się utrzyma to w sobotę nastąpi Wielkie Pozimowe Grabienie Ogródka.



Wiosna - Skaldowie


Księżna Lidia Lwow

http://www.youtube.com/watch?v=OZa4k85-bjw

Zadaj sobie trud i poświęć czternaście minut.

Dlaczego podejmuję ten temat?
Jutro - pierwszego marca mamy dzień poświęcony Pamięci Żołnierzy Wyklętych.
Za wszelką cenę starano się zatrzeć pamięć o Nich, a co za tym idzie o haniebnych czynach "swoich", którzy ich mordowali, by przejąć władzę.

Wywieś jutro biało - czerwoną flagę.
Ich życie było tego warte.

środa, 27 lutego 2013

"Rok 1984"

"Takie będą rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie."

Tym razem tylko cytaty:
(szkoła.wp.pl)
"W Polsce jest ponad 33 tysiące bibliotek szkolnych oraz nieco ponad 8 tysięcy publicznych. Pomysł Boniego zakłada scalenie obu typów placówek. Wówczas zmniejszyłaby się liczba bibliotek w jednej gminie i można by zaoszczędzić po pierwsze – na ich utrzymywaniu, a po drugie – na ich zaopatrywaniu. Ministerstwo oszacowało, że wprowadzenie reformy w życie pozwoli samorządom na oszczędności rzędu 1 mld rocznie." 

A tu możemy zaprotestować i doczytać szczegóły:
http://www.stoplikwidacjibibliotek.pl/


Wszyscy którym zależy na przyszłości naszych dzieci, a co za tym idzie, przyszłości naszego kraju
proszeni są o podpisanie protestu.



poniedziałek, 25 lutego 2013

miód i dziegieć, czyli nutella i rzeczywistość

Wokół cudownie błotniście, buro i rozmazanie.
Topią się resztki śniegu.
Nawet jeżeli będzie jeszcze zimno, to wiosna z godziny na godzinę jest coraz bliżej.
Taka słodka wiadomość nie może oczywiście pozostać niezmącona.
Oto spod śniegu wychynęły wszelkie mrożonki pozostawione przez całą zimę przez czworonogich pieszczochów wzdłuż chodników i na trawnikach.
Nie sposób przejść przez alejki w mojej okolicy bez wstrętu.
Co to za ludzie, którzy ciesząc się towarzystwem swoich psów innym pozostawiają wszystko co najgorsze. Toż to zwykła złośliwość - nawet nie niedbalstwo ani nieodpowiedzialność.

Dzieci skończyły ferie - już dziś, po pierwszym dniu nauki od progu wołały "jest już obiad?"
Oczywiście rano każdy dostał kanapki, a chwilę po obiedzie okazało się, że niezbędny jest deser.
I to nie taki "na smak", ale żeby było co do brzuszka wrzucić.
Usmażyłam więc całą stertę amerykańskich naleśników, które ostatnio cieszą się dużym powodzeniem w naszym domu. Szczególnie średni syn dopomina się o "grubasy" .
Oczywiście te "patelniane ciastka" muszą być posmarowane nutellą.
Dzieci z pełnymi brzuchami i uśmiechem na obliczu zajęły się nauką i swoimi sprawami, a mnie trudno przejść obojętnie obok realnych wydarzeń dnia codziennego.
Codziennie wypracowaną i w trudzie zdobywaną "słodycz" naszego bytu zatruwa spora łycha dziegciu: a to rodzinie usiłuje się odebrać dzieci z wydumanych przyczyn, a to rząd uchwala możliwość zwrócenia się po pomoc obcych wojsk w razie "sytuacji kryzysowych", a to oskarża się nas o fałszowanie mięsa koniną, a to rusza nowa fala emigracji młodych za chlebem...
Dzień jak co dzień.
Słodycz i gorycz.
Tylko tej goryczy ostatnio jakby więcej.

Pancakes:
  • 2 szklanki mąki
  • 2 jajka
  • 1 i 1/2 szklanki mleka
  • 75 g rozpuszczonego masła
  • 3 łyżeczki proszku do pieczenia
  • 1/3 szklanki cukru pudru
  • szczypta soli   
  • (masło wlewamy na końcu) Odstawiamy na 15 minut.                                                                   Smażymy najlepiej na niewielkiej teflonowej patelni.

niedziela, 24 lutego 2013

Niedziela

Poranek przywitał mnie deszczem pukającym w okna, a później już tylko woda kapiąca z dachu bębniła o parapet.
Odwilż.
W dodatku zza chmur wyszło słoneczko.
Chlapa na ulicach absolutnie mi nie przeszkadza - pod warunkiem, że nie zamarznie.
Jest przecież nieodłączną częścią roztopów, które zwiastują ocieplenie.
Szkoda tylko, że nie-dziela nie dotyczy garów i obiadu. Samo się nie dziela i rodzinę nakarmić trzeba.
Ale w świadomość wkrada się małymi kroczkami wiosenny optymizm, więc dla poprawienia humorów innym dołączam cuda tego świata:

sobota, 23 lutego 2013

Ciemno wszędzie...

Wrócił mój ślubny z wojaży firmowych i dzieli się wrażeniami.
Jako, że wyjazd był któryś z kolei pojawiają się wciąż nowe refleksje.
O polach leżących ugorem pisałam już jesienią.
Tym razem wracał mój archanioł po zachodzie słońca przejeżdżając przez miasteczka i wsie urodzajnej ziemi sandomierskiej, zmierzając na południe.
Jak w wielu zakątkach naszego kraju i w tym rejonie popularne są znane wszystkim "klocki polskie".
Ale nie o architekturę tym razem chodzi, a o mieszkańców.
Obserwacja bowiem dotyczyła życia w domach na wsi,
a które to życie po zmroku objawia się ilością świateł
zapalonych w oknach. Pomijając więc całą masę
ciemnych domów, w których po zmroku nikt światła nie
 zaświeca, bo stoją puste, jest jeszcze cała masa domów,
gdzie na cztery klockowe okna od ulicy można zobaczyć
jedno światełko. Należy więc domyślać się, biorąc pod
uwagę obserwacje dzienne, że w takim domku siedzi
sobie dwoje (daj Boże) emerytów i dożywają swojej
"złotej jesieni" w oczekiwaniu na telefon lub odwiedziny
dzieci z miasta albo zza granicy.
Bo wieś umiera, bez pracy i perspektyw dla młodych.
O tym wielu z nas już wie, jednak,czy ktoś się zastanowił, dlaczego tak się dzieje?
Bo na to pozwalamy.
Bo sami tak wybraliśmy.
(Ci, którzy wybierali inaczej i tak muszą podzielać ten los).
Na forach trwają dyskusje i oceny polityki prorodzinnej państwa i różnych pomysłów pozwalających na powstrzymanie katastrofy demograficznej.
Tu nie pomogą żadne dotacje i programy.
Tu trzeba pozwolić ludziom żyć i pracować bez ogryzania do kości i łupienia w majestacie "prawa".
Ci sami młodzi ludzie, którzy nie widzieli perspektyw życia we własnym kraju, na obcej ziemi zakładają rodziny i mają po dwoje, troje dzieci.
Starzejemy się jako społeczeństwo.
Bardzo niedługo będziemy przekształcać zamykane dziś żłobki i szkoły na domy "spokojnej starości" gdzie z przyczyn naturalnych coraz bardziej skąpy ilościowo młody personel będzie się zajmował ciągle rosnącą liczbą babć i dziadków.
Przesadzam?
No to rozejrzyjcie się po rodzinie, sąsiadach, znajomych,
Ile średnio dzieci mają młodzi rodzice?
Górale jeszcze potrafią o siebie zadbać - tam w cenie jest ziemia, rodzina i dzieci.
Ale gdzie indziej?
A w miastach? Dużo znacie młodych rodzin? ile spośród nich ma dwoje dzieci? a troje?
A czy uważacie to za normalne, że młode małżeństwa rezygnują z posiadania dzieci, bo nawet we dwoje ledwo wiążą koniec z końcem - pracując?
Uważacie, że to wina rządzących, że jest tak źle?
A kto ich wybierał?

Weryfikacja obrazkowa

Bardzo przepraszam, ale załączyłam znów weryfikację obrazkową komentarzy.
Może to powstrzyma spam, którym zostałam dziś zalana.
Najpierw zrobiło mi się żal "Siedliska pod lipami", bo ich spotkało to samo,
a zaraz potem posypała się lawina u mnie.
Od wyłączenia weryfikacji obrazkowej ostatnio miałam chyba ze dwa tygodnie spokoju,
 to znaczy, że automatom chwilę zajmuje odkrycie niezabezpieczonych stronek blogów.
Ciekawe, czy w drugą stronę też to działa, i za kilka dni można będzie znów się odblokować?

czwartek, 21 lutego 2013

Korzyści

Czy zastanawiacie się czasami nad tym ile korzyści mamy z czytania i pisania blogów?
Oprócz tego, że prowadzimy dialog ze światem (czasami nie mając takiej możliwości w życiu), kontaktujemy się z ludźmi o podobnych zainteresowaniach i podobnym spojrzeniu na rzeczywistość. Wybieramy sobie te znajomości, często z niemałą dozą podziwu dla ich talentów, umiejętności, siły i hartu ducha poznawanych osób.
Jest jeszcze praktyczny aspekt takich znajomości - dzielimy się emocjami, doświadczeniami, wiedzą.
Ja na przykład wczoraj, po przeczytaniu wpisu "z kozami w tle" upiekłam bułeczki, do których zostałam tam zachęcona.
Wyszły doskonałe i zniknęły w sekundę. Było ich po prostu za mało.
Dziś piekę podwójną porcję.
Jakie jeszcze mamy korzyści z czytania i oglądania blogów?
Mamy okazję poznawać ciekawe historie i oglądać rzeczy piękne.
Myślę, że potrzeba piękna jest w nas ogromna. A piękno może być takie różnorodne.
Zachwyca nas i muzyka i wytwory rąk ludzkich, i nasze domy, i zwierzęta, i poezja,..

Skąd dziś taki nieco refleksyjny wpis?
Córka uświadomiła mi, że mocno przegapiłam rocznicę pisania mojego bloga. Mocno.
Nie szkodzi.
Czas z Wami upływa tak szybko i miło.
Zajrzałam na wpis sprzed roku. Po ciężkich mrozach była już odwilż i ptaki oznajmiały wiosnę.
Jest więc nadzieja, że ten atak zimy jest w tym roku ostatni, a potem już będzie tylko cieplej.
Czego sobie i Wam życzę.

A, przy okazji...
Pamiętacie Tytusa - prawie tygodniowego kocurka, którego przyniósł mój syn ?
Jest już dużym kotem.


Na szczęście zaprzyjaźnił się z Regisem. Zwierzaki witają się ze sobą codziennie rano. Tytus usiłuje zaczepiać psa i zaprasza go do zabawy - niestety z marnym skutkiem. Pies w domu ceni sobie spokój.

Lubi sobie pospać w pudełku, w którym ledwo się teraz mieści.
A był taki:


środa, 20 lutego 2013

To już przesada

   żylistek                     forsycja
 ognisty krzew
  prusznik niebieski

                                                                                                                             berberys złoty
  kolkwicja        hibiskus


niebieski eukaliptus  bez

To już przesada...
Każda komórka domaga się wiosny, a tu znowu spadło z nieba to białe "coś".
Organizm się zbuntował.
W ramach "zamawiania" wiosny zabrałam się dziś za totalne, gruntowne i wielkie porządki.
Teraz mam przesuszone ręce i boli mnie kręgosłup - co za wspaniałe uczucie!
Nawet firanki świeże powiesiłam w "kozim" kąciku. Tej zimy mało w kozuni się paliło.
Ale, okazało się, że koza z nami zostaje.
Po długich dyskusjach i przemyśleniach zupełnie zmieniła się koncepcja ogrzewania domu i przemeblowania pomieszczeń.
Cóż, dobrze, że nie sprzedaliśmy jej na początku zimy - teraz będzie ozdobą salonu, który niestety będzie musiał się skurczyć. (Chłopcy bardzo już potrzebują osobnych pokoi).  Za to kuchnia zmieni swoje miejsce.
Oj, znowu zaplanowałam małą rewolucję.
Byle sił (i środków) wystarczyło.
Ale do tego wszystkiego potrzebna jest WIOSNA!

Tymczasem - na pocieszenie oglądam sobie kolorowe, kwitnące roślinki.
Ciekawa  jestem, czy ktoś z Was ma takie cuda u siebie. Albo jeszcze inne.
W moim ogrodzie rośnie bez z bardzo długą historią:
Ojciec mojej mamy po wybudowaniu w 1938 roku domu (w którym i ja się wychowywałam) posadził w ogrodzie krzaki bzu, które zostały odsadzone z krzewów rosnących w ogrodzie jego rodziców.
W 1978 roku, kiedy władza ludowa była uprzejma planowo wyburzyć dom dziadka (plac po domu jest pusty do dziś) mój tato przesadził tyle bzów ile się dało do ogrodu w którym stanął dom brata. Stamtąd bzy trafiły do mnie. Mam więc u siebie stare odmiany bzów. Jak stare? - nie mam pojęcia.

Dziecko podsunęło mi taką refleksję:

A TVN jako pilną informacje podaje – ...że Katarzyna Waśniewska ma na sali sądowej spięte włosy!


wtorek, 19 lutego 2013

Mikołaj

Pięćset czterdzieści lat temu urodził się Mikołaj Kopernik.
Toruń dziś świętuje to wydarzenie barwnie, kostiumowo, historycznie, z dumą i biało-czerwonymi sztandarami.
Tym, którzy mają wątpliwości, czy przyznawał się do Polski (są tacy, co chętnie widzą w nim Niemca, wszak Krzyżacy ciągle starali się na nowo opanować te ziemie) przypominam, że od 1466 roku Toruń po Pokoju Toruńskim znalazł się w obrębie Państwa Polskiego.
To administracja.
Sam Kopernik zaś w roku 1521 kierował w imieniu króla polskiego obroną Olsztyna przed Krzyżakami.
To serce.
Był człowiekiem niezwykłym.
Świat zna go jako astronoma.
Był także prawnikiem, lekarzem, kartografem i duchownym.
To on napisał  dzieło o wypieraniu z obiegu monety dobrej przez gorszą i przyczynach tego procesu w rozprawce "O sposobie bicia monety"
Sporządzał własnoręcznie mapy Warmii i kierował pracami sporządzania map Królestwa Polskiego i Litwy.
W roku 1616 jego dzieło "O obrotach sfer niebieskich" trafiło na indeks ksiąg zakazanych, ale równocześnie stawało się sławne. Publicznie potępili jego teorie Luter i Kalwin.
Dopiero Magellan opływając ziemię potwierdził kopernikańską teorię mówiącą o tym, że ziemia jest okrągła.
Jest twórcą teorii heliocentrycznej.
Znamy jego podobizny z obrazu namalowanego przez Jana Matejkę oraz pomnika z 1830 roku projektu Islandczyka Bertela Thorvaldsena.
Pierwszy pomnik został zniszczony przez hitlerowców. (jednak Polak!)
Stojący w Toruniu Mikołaj trzyma w swoim ręku globus jagielloński - z zaznaczonym nowo odkrytym lądem - Ameryką.
Zmarł we Fromborku w wieku siedemdziesięciu lat.
Do dziś możemy tam oglądać wieżę astronomiczną z której obserwował gwiazdy.
We Fromborku wspomina się go do dziś jako dobrego człowieka.

Tak odtworzono wygląd astronoma na podstawie jego szkieletu odnalezionego kilka lat temu pod posadzką fromborskiej katedry.











19 lutego urodził się mój brat.
Dziś miałby 53 lata.


Zasłona dymna i banany

W republikach bananowych na kilku kacyków pracuje cała reszta obywateli.
Zwykle kilku kolesiów patrzy, co można sprzedać żeby się osobiście obłowić i pozwala łaskawie całej reszcie pracować na plantacjach bananów, by nie padli z głodu.
Oczywiście po wyprzedaniu dostępnych dóbr wypracowanych przez poprzednie pokolenia apetyt kacyków musi być dalej zaspokajany.
Muszą być także utrzymywane struktury państwa, które nie pozwalają się owej republice bananowej rozpaść. Przynajmniej nie od razu.
W tym celu jakiś kacyk Słoiczko i kacyk Biżu i kilku innych (którzy chcą mieć wygodnie, a nie babrać się rządzeniem i polityką) znajdują kilku ambitnych takich jak Goofy i Wróbelko i im podobnych, którzy mają niespełnioną potrzebę władzy, i pomagają im zasiąść na stosownych stanowiskach.
Pan Radom, pani Rzutka (i inni) z zespołem robią swoje ułatwiając rozwój przedsiębiorstw golących i strzygących obywateli wymienionych na początku kacyków.
Oczywiście zajmując czołowe stanowiska w republice bananowej też głodu nie cierpią.
Co ważne sami decydują kiedy i za co mogą sobie przyznać zasilenie konta.
Kacykowie pływając na swoich jachtach i nie wtrącając się w polityką pozostają poza zainteresowaniem  współziomków i mogą w spokoju szukać okazji do przekrętów i handlu dobrem wszystkich.
Ci pomniejsi mogą spokojnie zakładać fundacje, na który naiwni i chcący zrobić coś dobrego obywatele będą wpłacać swoje pieniądze, po to tylko by założyciel fundacji miał fajny samochód lub dom.
Jeżeli sprawki jednego wyjdą na jaw, nie szkodzi, zaraz znajdzie się kolejny.
Wracamy do bananów.
Plantacje bananów dają możliwość chudego przeżycia obywatelom, ale podatki przez nich płacone, z tak niewielkich zarobków nie zaspokajają dostatecznie głodu kacyków i zbyt wolno zasilają walące się struktury państwa. Należy więc wzmóc zabieranie pieniędzy.
Nie można tego zrobić w sposób jawny - to mogłoby wzbudzić niepokoje i obudzić ludzi z letargu.
Tego robić nie wolno.
Można natomiast wprowadzić przepisy, których nie przestrzeganie (to musi być łatwe) będzie obciążone karami pieniężnymi, lub sprawić żeby wszyscy stali się przestępcami okupującymi swoje winy w formie pieniężnej.
No i do tego należy jeszcze stworzyć skuteczny aparat ściągania kar.
I przekonać, że wszelkie represje służą dobru ogółu.
Zbyt oczywiste wprowadzanie strzyżenia owieczek mogłoby spowodować niezadowolenie.
Trzeba więc stworzyć zasłony dymne.
Wprowadzać kolejne obciążenia cichcem, w czasie trwania ważnych rozgrywek sportowych, w wakacje lub dać upust złości narodu ukierunkowując złe emocje.
Można podsunąć kozła ofiarnego w postaci osób zawsze skupiających opinię publiczną, gdyż ich uczynki budzą zgrozę.
Trzeba też utrzymywać naród w letargu świadomości dobrostanu (temu służą podawane wyniki sondaży) i rozproszeniu utrudniającym jakiekolwiek wspólne działania mogące zmienić istniejący stan rzeczy przez tych, którzy widzą zło.
Uff.
Jak to dobrze, że nie mieszkamy w republice bananowej tylko w praworządnym kraju.

Mając to szczęście życia w kraju mlekiem i modem płynącym z żalem patrzę na Republiki Bananowe, których obywatele są tak bezsilni i niezorganizowani, że w swej przeważającej liczbie pozwalają się golić nielicznym w majestacie "prawa".

niedziela, 17 lutego 2013

Co robimy dobrze

Każda / każdy z nas robi dobrze, doskonale, wyśmienicie jakiś specjał domowy, ze szczególnym uwzględnieniem przetworów.
Wychodzą nam pyszne naleweczki, wina, kompoty, dżemy, marmolady, słoikowe zupki, kiełbaski lub w wypadku posiadających stosowne zwierzątka - sery.
Tak się składa, że podczytując blogi o interesującej nas tematyce krążymy wśród podobnych nam ludzi, bo stają się nam bliscy przez swoje przygody, doświadczenia, zainteresowania i tryb życia.
Zawiązują się nitki porozumienia i zrozumienia.
Dzielimy się wiedzą, doświadczeniami i sympatią.
A może zaczęlibyśmy się dzielić tym, co robimy dobrze?
Dwie butelka wina za ser kozi.
Marmolada owocowa za trzy kompoty agrestowe.
Dam dwa przeciery pomidorowe za powidła.
Przyjmę pastę dyniową za mus jabłkowy, itd.

Komuś obrodzą jabłka - robi kompoty i musy do upadłego.
Wiadomo, że w zimie, za jakiś czas nie będzie mógł patrzeć na jabłkowe przetwory, a zamarzy o truskawkach.
Przed nami lato i słoje, słoiki, słoiczki.
Czasami butelki ;-)

Ktoś może z góry pochwalić się, co mu obrodziło, albo jakie przetwory robi najlepiej na świecie, poda swoją "cenę" i zbierze zamówienia.
Albo wystawi na aukcję słoikową.
Ten sposób umożliwi nam urozmaicić nam nasze spiżarnie, bez wydawania gotówki (poza opłatą przesyłki) z jednoczesnym skupieniem się na tym, co robimy najlepiej, lub do czego mamy łatwy, bądź tani dostęp.
Ze względu na koszty przesyłek (niektórzy kurierzy mają ceny całkiem przystępne) powinny to być wymiany na poziomie przynajmniej 8 - 10 słoików. To chyba wykonalne?

Jakieś pomysły jak tego dokonać?
Są chętni?

Jeżeli pomysł się Wam podoba - napiszcie mi o tym.
Wtedy założymy osobny blog, gdzie będziemy prowadzić handel wymienny - może coś na zasadzie:
mam do zbycia 5 słoików pasty pomidorowej (oczekuję za nie .......... lub inne propozycje)
osoby zainteresowane proszę o pozostawienie komentarza.
Tak jak dzieje się to z meblami i ciuchami, tylko nie płacimy pieniędzmi.

piątek, 15 lutego 2013

Złosliwość rzeczy martwych

Kiedy dzieją się poważne awarie?
Oczywiście, kiedy nie ma męża w domu.
Dziś rano kotłownia przywitała mnie stojącą na podłodze wodą.
Pierwsza myśl - rozciekł się kocioł od centralnego. Zgroza!
Na szczęście nie.
Po zebraniu wody szuflą i wyniesieniu kilku wiader wody wsłuchałam się w odgłosy.
Przez kotłownię przechodzi rura kanalizacyjna od dodatkowej toalety na parterze.
Rura jest solidna i niezniszczalna, ale jak to bywało, łączona na cement.
Oczywiście uszkodzenie nastąpiło w najtrudniej dostępnym miejscu.
Zmęczenie materiału.
Do powrotu męża jeszcze kilka dni.
Może poxilina pomoże?
Jedno jest pewne - wiosna jest już w tej chwili nie tylko zachcianką, ale koniecznością...

środa, 13 lutego 2013

Prośba

Potrzebne są wykroje ubranek dla 2 kilogramowego noworodka.
Uzyskałam trochę informacji na "Szyjemy po godzinach" - miłe panie podesłały wykroje dla lalek "Baby born" - na pewno je wykorzystam po małej modyfikacji, ale może któraś z miłych czytelniczek ma gotowy wykrój na spodenki i kaftanik dla takiego drobiażdżku?
I wzór na chustę do noszenia małego człowieka.
I na mei tai.
Dziękuję

Lustro

Lustereczko, powiedz przecie...
Każdy to zna.
Jedna zła i brzydka baba przychodziła przekonać się, że jej czary działają i zmieniają rzeczywistość, na taką, jaką chciała widzieć. Na taką, która dawała zadowolenie.
Każdy chciałby, by lusterko potwierdzało jego spodziewania.
No i mamy.
Mamy w domach takie lustereczko, które odbija rzeczywistość.
Siadamy przed nim, by zobaczyć piękny kraj, bogactwo, zwycięstwa, sukcesy naszych polityków.
To wszystko, co potwierdzi nasze bezpieczeństwo, spokój.
Nawet, gdy czasami coś nam nie daje spokoju, gdy słyszymy niepokojące wiadomości, siadamy przed domowym lustrem i zapadamy w błogi letarg.
Nic złego się nie stało.
Nic złego się nie stanie.
Nawet, gdy słyszymy straszne wiadomości, gdy kolejna "mamamadzi" zrobi rzeczy straszne, możemy spokojnie odetchnąć - wszystko jest pod kontrolą, jak w każdej bajce: sprawiedliwości stanie się zadość, a stosowne służby będą jeszcze pilniej wypełniać sprawozdania, tabelki i statystyki.
Wszystko pod kontrolą. Pełny spokój.
Nawet, gdy widzimy, że wokół nie ma już hut, kopalń, stoczni czy innych działających do tej pory fabryk, gdy kolejny sąsiad zostaje bez pracy, siadamy w fotelu i wypowiadamy po raz kolejny "lustereczko powiedz przecie, że nic złego nie dzieje się na świecie".
I lustereczko wypowiada: wzrost gospodarczy, kolejne dotacje, rozwój i sukces.
Czasami widzimy koło siebie biednych, opuszczonych i chorych.
Należałoby coś z tym faktem zrobić.
To jednak wymaga wysiłku i podniesienia siądźki z fotela.
Lustereczko tak skutecznie zaspokaja naszą potrzebę miłosierdzia i dobroczynności.
Raz w roku, cały dzień możemy się napawać dobroczynnością lepiącą na prawo i lewo foliowe serduszka. Szkoda, że lustereczko nie powie już o dobroczynności, która wymaga wysiłku, o ludziach, którzy ruszyli się i własnymi rękoma, wysiłkiem i pieniędzmi robią o wiele więcej dobrego. Nie dostają jednak darmowego czasu antenowego.
Ale takie informacje mogłyby wybić nas z błogiego letargu. Jeszcze przykład mógłby pobudzić nas do działania. Jeszcze moglibyśmy chcieć zmienić rzeczywistość.
A mamy przecież tkwić w słodkim śnie o sukcesie.
Patrzymy w lustereczko, które pomaga nam zapaść w wymarzony błogostan. Czasami coś nas uwiera, coś nie pasuje. Jakiś cień wątpliwości sieje niepokój, że to chyba dla idiotów, że poziom jakiś niski, że nawet teleturnieje nie wymagają wiedzy. Że wszystko musi być medialne, łatwe do przyswojenia, papkowate do łatwego strawienia. Najlepiej odwołujące się do takich emocji, by trudno było się oderwać. Że emocje są ważniejsze niż rzeczywistość.
Lustereczko stwarza nam ułudę świata, który za oknami toczy się swoim brutalnym, realnym, okrutnym torem.
Miliony są tak zależne od lepkiej papki sączącej się w oczy i uszy, że nie potrafi zwrócić się do realnego życia. Nie chce otworzyć oczu na świat realny.
Dowiadujesz się, że okradziono nas na grube miliardy, że może jakiś samolot spadł niekoniecznie z własnej woli, że będziesz płacić za zachcianki tych z pierwszych stron gazet, że unika się wyjaśniania spraw problematycznych, nie docieka się prawdy.
Burzysz się, że się na to pozwala. A Ty? Zrobisz coś? Nie? To TY pozwalasz.
Usprawiedliwiasz się bezsilnością,
Ale dlaczego? Skoro i tak znów poprosisz: "Lustereczko, powiedz..."
Usiądziesz spokojnie i będziesz patrzeć w odbicie rzeczywistości - trochę krzywe - tu pomniejszy, tu powiększy, prawdy nie powie - ale nadal to będzie rzeczywistość jaką stwarzasz.
Oburzasz się na tych, co kradną miliardy?
Popatrz na siebie, lub ludzi, z którymi przyszło Ci pracować.
Dokoła każdy coś wynosi z pracy, załatwia "taniej", po znajomości, poda nieprawdziwe dane o sprzedawanej rzeczy, wciśnie złom zamiast pełnowartościowego towaru, doda szkodliwych składników - bo są dozwolone (szkoda, że szkodliwe).
Znam człowieka, który całe życie twierdził, że dzień bez wyniesienia czegoś z pracy. jest dniem straconym. Należy wynieść chociaż spinacze, kilka kartek... To był bardzo dobrze zarabiający inżynier na ważnym stanowisku. Oburzył się, gdy powiedziałam, że to zwykła kradzież. Dla niego to był dowód operatywności i zaradności.
Lustereczko pokazuje tylko naszą rzeczywistość, którą tak wygodnie jest oglądąć.
Bez wysiłku, bez dylematów i co ważne bez konieczności działania.
Zapadamy w stresującą nirwanę - bo ma być uspokojeniem i radością, a jednak nieustannie coś nas uwiera, wytrąca z równowagi.
Jak "wańki-wstańki" usiłujemy powrócić do stabilnej pozycji powtarzając jak mantrę "nic się nie stało".
I dlatego dzieje się coraz więcej i coraz gorzej.
Nie kradniesz? No to pozwalasz żeby robili to inni.
Nie oszukujesz? To nie pozwalaj na to sąsiadowi.
Masz wątpliwości? Dociekaj prawdy.
Czujesz się bezsilny - szukaj innych - razem możecie coś zrobić.
Spójrz na w prawdziwe lustro i nazwij swoje uczynki po imieniu - powiedz: kradłem, zamiast "organizowałem", powiedz: kłamałem - zamiast "kombinowałem", powiedz: używałam życia, zamiast "mam prawo do mojej macicy", powiedz: byłem obojętny - zamiast "a co ja mogę..."
Kłamstwo powtarzane przez miliony i dla milionów nie stanie się prawdą.
Oczywiście zawsze możesz usiąść przed lustereczkiem i upewnić się, że wszystko jest piękne na tym świecie.