niedziela, 29 czerwca 2014

... a nie mówiłam?

Nie mam żadnej satysfakcji z tego, że miałam rację mówiąc już dawno, że trwa demontaż państwa.
Teraz, czarno na białym, podkreślone "ciężko pracującymi panienkami" dowiadujemy się w jakiej pogardzie mają nas rządzący.
Siedem milionów obywateli nie mogąc żyć we własnej ojczyźnie musiało wyjechać z nieudolnie rządzonego kraju, żeby mieć pracę i żyć w godnych warunkach.
Ale ja dziś nie o tym...
Ciśnienie podniosło mi wczoraj coś innego:
Brat babci zginął w III Powstaniu Śląskim
Rekonstrukcja w dolinie Ślepiotki
Pod pretekstem przedstawienia walk wyzwoleńczych o okolice, w których mieszkam, nawijano widzom na uszy makaron o tym, jacy biedni byli żołnierze Wermachtu...
Kto nie wie, temu objaśniam, że Ślązaków rząd okupanta traktował jak Niemców i wcielał do swojego wojska. Jednak wielu z nich, jako potomkowie Powstańców Śląskich, walczących o zachowanie polskości tych ziem, dezerterowało z wojska najeźdźcy i uciekało do aliantów. Tak przynajmniej robili mieszkańcy mojej wsi (dziś dzielnica Katowic) i członkowie mojej rodziny.
Zresztą, o czym tu dużo mówić, skoro w Plebiscycie 89% mieszkańców Piotrowic opowiedziało się za przynależnością do Polski, a w spisie z 1931 na 8 137 mieszkańców narodowość niemiecką zadeklarowało 127 osób.
Ślązacy, którzy pozostali w Wermachcie (cóż, za dezercję groziła kara śmierci) oczywiście cierpieli w strasznych wojennych warunkach. Cierpieli też z powodu przymusu walczenia pod rozkazami okupanta, jednak pozostając w niemieckich szeregach mogą budzić współczucie jako pojedynczy ludzie, a nie jako żołnierze Wermachtu!
Ckliwe przedstawienie, które uczyło młodzież współczucia dla żołnierzy w niemieckich mundurach jest według mnie z gruntu złe. Przestaje jednak dziwić, gdy doszukamy się, kto to wydarzenie zorganizował.
Podsumowując: za pieniądze polskich podatników pokazaliśmy dzieciom i młodzieży, jak trudny i godny współczucia był los żołnierza Wermachtu na polskiej ziemi.

Będę okrutna, bo mogę być dumna z moich wujków - wszyscy ci biedni Ślązacy mieli wybór: mogli zostać bohaterami uciekając, dla mnie nie ważne, czy żywymi, czy martwymi.

A, jeszcze jedno.
Do szału doprowadza mnie pisanie nazwy okolicznych wsi Ochojetz i Petrowitz zamiast Ochojec i Piotrowice. Jeżeli to nam nie będzie przeszkadzać, to niech nas nie zdziwi, kiedy oficjalnie zaczniemy pisać Katowitz, Krakau, Warschau...
Komuś śląskość myli się ze zniemczeniem...
Jeżeli wracamy do niemieckich sentymentów, to przypominam, że główna ulica mojej miejscowości nosząca dziś piękne nazwanie Zygmunta "Waltera" Jankego, podczas okupacji nazywała się Adolf Hitler strasse...