niedziela, 9 lutego 2014

Dlaczego już nie lubię swojej wsi, czyli wycieczka do lasu

Piękna pogoda wręcz zmusza do wyjścia z domu, ale gdzie tu pójść?
Żeby znaleźć się w miejscach spokojnych, sprzyjających odpoczynkowi muszę przejść wielki kawał drogi przez takie okolice:
widok w lewo
widok w prawo

Więszość tych blokowisk, to miejsca, gdzie w mim dzieciństwie były łąki i pasły się kozy, a z moją Babcią zbierałyśmy zioła na zdrowotne herbatki.
Tu rosło zboże i pasły się krowy

Na ten dom i pola powyżej patrzyłam z okien mojego domu, po którym dziś pozostało tyle:
W miejscu klombu stała kamienica Babci. Dziś placyk nosi imię jej brata poległego w Powstaniu Śląskim.
Pola uprawne i łąki, które znajdowały się miedzy ostatnimi zabudowaniami, a lasem, dziś zostały zastąpione przez ogromne blokowisko:
Miasto się rozwija, ale ten rozwój wcale nie musi przybierać formy betonowych monolitów, może też przyjmować bardziej sympatyczne formy, te byłyby bardziej strawne dla mojej psychiki:
kilkadziesiąt metrów od wielopiętrowych bloków
Kiedy już przebrnę przez wszystki mniej i bardziej sympatyczne ulice docieram nareszcie do lasu.
Wspaniałego, pachnącego i pełnego ptasich odgłosów.
... ostatni płot i upragniony las...
Lutowy las zaskakuje zielonymi plackami zeszłorocznych roślin i mchów, które nabrały już soczystego koloru.
sitowie po zimie - nadal zielone
Krótki spacer i docieram do leśnej ostoi - rezerwatu liczydła górskiego, o którym już kiedyś wspominałam.
w tym skrawku lasu powalone drzewa zostają na miejscu
niektóre strumyki są jeszcze zamarznięte
inne odbijają niebo w rozmarzniętej wodzie
zeszłoroczne trawy ścielą się malowniczo
w innej części lasu: harcerze przypięli prośbę o nie śmiecenie przy paśniku
rozmiękła droga "ku cywilizacji"
Szkoda, że w tym wpisie nie jestem wstanie umieścić całej tej ptasiej wrzawy i odgłosów pracowitych dzięciołów, nie ma też możliwości podzielenia się z Wami zapachem powietrza, tak różnego od tego, którym raczy nas miasto już kilkaset metrów dalej.
Po wspaniałym oddechu, po wysłuchaniu ptasiego koncertu i chwilach poświęconych na obserwacje ptaszków, które w swój śpiew wkładały wszystkie swoje ptasie siły, przyszła pora na powrót do domu.
niemiły zgrzyt dla oczu patrzących z zachwytem na drzewa
Domy - kiedyś z ogromnymi ogrodami wśród łąk, zostały przytłoczone przez betonową dżunglę
Wiem, że miasto, które wchłonęło moją wieś, rządzi się swoimi prawami i musi się rozwijać.
Ale przecież to wcale nie musi mi się podobać...


8 komentarzy:

  1. Niestety, tak jakoś się dzieje, że to wszystko nie jest wkomponowane w przyrodę.
    Bardzo mi się podobało w Szwecji, bo tam osiedla jednak są stawiane w przyrodzie...
    Tak po prostu...

    OdpowiedzUsuń
  2. Blokowiska same w sobie są nieludzkie. Taki natłok ludzi na małej przestrzeni jest sprzeczny z wszelkimi zasadami dobrobytu psychicznego. Dodatkowo sprzyja anonimowości, co z kolei pozwala na bezkarne nie przestrzeganie norm społecznych. Ta sama ilość ludzi/rodzin umieszczona w domach jednorodzinnych będzie się zupełnie inaczej zachowywała, a anonimowość odejdzie w niebyt. Najlepsze jest to, że koszt wybudowania odpowiedniej ilości domów, zamiast bloku wcale nie jest wyższy, a biorąc pod uwagę przestrzeń konieczną dla zachowania odpowiedniego otoczenia bloczyska jednorodzinne siedziby zajmą podobną ilość miejsca. Rozumiem, że nie każdy chce i potrafi starać się o własny dom, ale bloki dziesięciopiętrowe po prostu ,źle mi się kojarzą.Akurat TO konkretne osiedle i okoliczne bloki budowane na polach odbieranych moim krewnym, znajomym, ziomkom, na miejscu ogrodów i domów, które zostały wyburzone tylko po to, żeby powstały blokowiska są mi wyjątkowo nienawistne.
    I jeszcze ten zgrzyt w złożeniu z pięknem lasu...

    OdpowiedzUsuń
  3. Widziałem "opuszczone" blokowiska we Francji,to niebezpieczne miejsca,nawet policja tam boi się interweniować.Zamieszkują je"Marokany"i"Algeriaki"-tak ich nazywają.
    W Belgii też są takie miejsca.W Niemczech jest podobnie jak we Francji,ale zamieszkują je Turcy,Polacy i inni obcokrajowcy.Niemcy powoli likwidują NRD-owskie osiedla wielkopłytowe.
    My się tego nie doczekamy.Przy mądrym zarządzaniu takie miejsca mogą też wyglądać przyzwoicie.
    Dobrze,że chociaż do tego lasku masz blisko,oby rósł jak najdłużej.Ale przyjdzie taki czas,że Natura odzyska wszystko to co do niej należało,nic jej nie powstrzyma,tak jak tutaj:
    www.youtube.com/watch?v=s6FJZUV_rrI"
    A może ludzie zmądrzeją-w co wątpię-i zaczną szanować naszą planetę.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Osiedla w mojej okolicy na szczęście jeszcze żyją i wyglądaj w miarę przyzwoicie. Wystarczy pojechać do Łazisk, czy Jastrzębia, by zobaczyć przerażający obraz.
      Na burzenie wielkopłytowych domów trzeba mieć pieniądze - nasze blokowiska nie znikną więc z krajobrazu w czasie nieustannego biednienia naszego społeczeństwa.
      Zmiana mentalności ludzi i podejścia do przyrody jest w dużej mierze zależna od wychowania. O czym chcemy więc mówić, gdy owego wychowania jest w ogóle coraz mnie?

      Usuń
  4. Plagiat
    Powszechnie uwaza sie, ze plagiat to tyle samo co kradziez pomyslu, utworu itp. W sredniowieczu ksiazeta zyli w zamkach w chwilach wolnych od wojen i polowan. Nie starczalo im czasu i ochoty by wlasnym wysilkiem je pobudowac. Od tego byli kmiecie. Poddani pewnie nie garneli sie do roboty bo i po co skoro bory byly pelne zwierza a wody ryb. Te swobody dlugo nie trwaly; kmieciow przypisano do ziemi a nadmiar za posrednictwem Zydow sprzedano do niewoli muzulmanom w obecnej Hiszpanii. Chlop panszczyzniany w Europie bytowal az do XIX wieku. Po ustaniu panszczyzny jeszcze chlop sie nie nacieszyl nowym stanem a juz nowobogaccy mieszczanie okrzykneli, ze koniec z ksiazetami i z pomoca chlopow ich wymordowali. Lud oszalomiony od takiego postepu wlasnym oczom nie moze uwierzyc, ze nowi ksiazeta sie wylegly tyle ze bankierskie. I podobnie jak za puszczanskich czasow tym razem sa wyrywani nie z lasu lecz ziemi i przypisywani do betonu. Nowa elita przebrala sie w ksiazece piorka i przypisuje sobie dawna forme feudalizmu jako wlasne i nowe tworzywo chociaz to jest zwyklym plagiatem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po mojemu z plagiatem niewiele ma wspólnego - to małpie naśladownictwo pozbawione sensu.
      O ile budowanie zamków w czasach średniowiecza miało uzasadnienie, bo miało służyć celom obronnym nie tylko możnowładcy, ale w chwilach zagrożenia ogółowi społeczeństwa, o tyle strojenie się kolorowe piórka jest małpim bytem pięknie opisanym prze hrabiego Fredrę w wierszu "Małpa w kąpieli".
      Dodatkowo zniewolenie chłopów właściwe Europie (tej, co to ja tak "musimy" doganiać) obce było naszemu krajowi do potopu szwedzkiego. U nas chłop był wolny! Płacił co prawda dziesięcinę i okresowo (nie stale) nakładane podatki na rzecz właściciela ziemi, którą uprawiał. Takie obciążenia były wydawane w razie prowadzenia wojny i konieczności uzupełnienia zapasów rycerskich, którzy prowadząc wojnę sami nie mogli gospodarować.
      Dziś często w "złocie i purpurze" chodzą ci, co nie zdążyli jeszcze nabrać nie tylko szeroko pojętej szlachetności, ale nawet zwyczajnych manier. Znów mi się przypomina powiedzenie taty: "wpuść chłopa do biura, to atrament wypije."
      Chłopska mentalność (niestety, nie ma innego określenia, więc upraszam wybaczenia) znajduje odbicie w naszym życiu codziennym, tkwi w głowach tych, co nieustannie patrzą, że inni mają więcej ciągle jest bieda z "Rozdziobią nas kruki i wrony..."
      Mniejsza o szczegóły - NIC, kompletnie NIC nie uzasadnia budowania tak nieludzkich osiedli, których "produktem" są ludzie nieprzystosowani do harmonijnego życia w społeczeństwie.
      Zauważam, że w ostatnim czasie (przynajmniej w mojej okolicy) zarzucono budowanie ogromnych blokowisk, a wspólne domy przybierają formy 1 - 2 piętrowych "czworaków". Rzadko zdarzają się "apartamentowce" - długie budynki z wieloma klatkami schodowymi i wejściami. Na szczęście u te budynki zwykle nie mają więcej niż 2 piętra. W takich budynkach znika anonimowość, zobowiązuje do przyzwoitego zachowania.

      Usuń
  5. "budowanie zamków w czasach średniowiecza miało uzasadnienie, bo miało służyć celom obronnym nie tylko możnowładcy, ale w chwilach zagrożenia ogółowi społeczeństwa,"
    Widac, ze Slowianie zbyt czesto jak nie z natury to z przyuczenia przypisuja sobie jako cnote nagminna glupote. A moze to jakies zboczenie, ze lubuja sie we wlasnym niewolnictwie. Gdyby ktos odebral im duszoszczypatielnyje czustwa to z rozpaczy wyzioneli by ducha.
    Sredniowieczne lacinskie slowo Sclavus oznaczalo zarowno niewolnika jak i Slowianina. Mimo tych obronnych zamkow Europa widziala Slowian jako material na niewolnikow. To wcale nie wyklucza mozliwosci, ze dawni wlasciciele niewolnikow sami sie nimi stana. Historia kolem sie toczy. Tylko patrzec jak londynski lord bedzie powozil ryksza hinduskiego fakira. :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Do "naszego" lasu jest bliżej. Starczy dojść do końca osiedlowej drogi, przejść między dwoma blokami, przejść kawałek wzdłuż ulicy, potem ją przekroczyć, przejść między garażami i już :) Nawet nie minuta drogi. To fragment lasu, który jeszcze tuż po wojnie porastał tę część, gdzie obecnie stoją nasze "bloki": czteropiętrowce o spadzistych dachach krytych dachówką. Na osiedle zapędzają się kuny i lisy, do karmnika przylatują mazurki, wróble, sikory, dzwońce, szczygły i grubodzioby, a także kowaliki, a w lesie biegają chyże sarny i ryją dziki. Po drzewach biegają wiewiórki, a pomiędzy gałęziami uwija się całe stado leśnego ptactwa. Sam las ma taką powierzchnię, ze przez godzinę krążenia po ścieżkach można nie trafić na widoki "przemysłowo-miejskie".
    Sama dorastałam na blokowisku zbudowanym na polach i łąkach. Długo jeszcze z okna mojego pokoju na 8 piętrze mogłam podziwiać konny zaprzęg należący do jednego z rolników mieszkających po drugiej stronie dwupasmówki. I rano budziły mnie piania kogutów. I na chabry chodziło się przez drogę, bo jeszcze długo uprawiano ziemię. I chodziło się na wioskę. I za wioskę nad staw łowić rozwielitki i posłuchać żab. I popatrzeć na pola, łąki i konie. Piękne to było... teraz wioska jest, ale to już tylko noclegownia. Nie słychać kogutów, nie czuć świń w chlewniach, nie widać koni i krów. Nie ma pól, nie ma łąk, nawet staw wysechł i umarł. W miejscu, gdzie chlapałam się w płytkiej rzeczce na obrzeżach lasu jest teraz obwodnica... wszystko się zmienia, niestety, nie zawsze na lepsze w naszych oczach...

    OdpowiedzUsuń