środa, 12 lutego 2014

Gdzie żeś ty bywał czarny baranie

Ciasta, naleśniki, bułeczki, chleby kwaśne i drożdżowe, babki, placki, biszkopty i wszystkie inne dobroci, których w dużych ilościach domaga się i pochłania rodzina wymagają dużych ilości mąki.
Już dawno pisałam o jakości mąki w wypiekach gotowych, które kupujemy w sklepie i o mące w torebkach kupowanej w sklepie. Ponieważ jakość "sklepowa" mi nie odpowiada, a na poparcie mojej fanaberii mam gorszą jakość wypieków, z zapadniętymi chlebkami włącznie, od kilku lat kupujemy mąkę w młynie.
Kiedy było to możliwe ze względów rodzinnych mąka przyjeżdżała do nas z młyna z Nowym Sączu.
Młyn ten mieliśmy okazję zwiedzić dzięki życzliwości właściciela i wchłonąć cudowny zapach świeżo mielonego zboża. Czas mija, rodzina się przeprowadziła i trzeba było szukać nowego źródła przyzwoitej mąki. Jako, że w większych miastach młyny straciły rację bytu, ze względu na zanikające rolnictwo, po młynach często pozostało jedynie wspomnienie w postaci nazwy ulic - jak np. w Katowicach. Młyn w Mikołowie, drugim mieście znajdującym się blisko mnie, przestał mielić zboże, a stał się... hurtownią produktów zbożowych. Przynajmniej oryginalny budynek ma szansę nadal urozmaicać panoramę miasta.
 Czasami w życiu bywa tak, że coś, czego szuka się intensywnie znajduje się samo. Tym razem był to młyn w Zbrosławicach, o którym dowiedzieliśmy się od krewnych, którzy robią w nim zakupy. Oferowana tam mąka chlebowa (750) i bułkowa (450) są doskonałej jakości.
Gdybym miała w domu mąkę "sklepową" pewnie zrobiłabym zdjęcie porównujące ją wizualnie z tą z młyna. Bo już biały proszek sypiący się w grudach z papierowej torebki lub luźny i sypki wysypywany z worka pokazują różnice w wilgotności tego produktu z różnych źródeł.
Mąka z młyna przyjeżdża do domu w workach. Przesypywanie jej do podręcznych naczyń to cała zabawa, którą bardzo lubię dzięki wspaniałemu zapachowi, który się wtedy ulatnia.
U mnie mąkę przetrzymuje się w drewnianym naczyniu zakupionym dawno temu w... skansenie.

Ponieważ bednarz prezentował i sprzedawał swoje wyroby, po obejrzeniu jego pracy kupiliśmy wielkie, okrągłe pudło z pokrywką. Mieści w sobie 5 kilogramów mąki. Drugie naczynie to słój o niewiele mniejszej objętości. I tak przesypana mąka znajduje swoje miejsce w mojej kuchni nie plącząc się pod nogami w dziesięciokilogramowym worku, mogę więc sięgnąć po nią w każdej chwili.
Kończąc tę opowieść o mące chciałam zmienić temat na wiosenny.
Deszcz w ostatnich dniach i dodatnie temperatury zapewne przyspieszają proces rozmarzania gleby. Ciepła jest wystarczająca ilość, by w południe pies, w swym grubym futrze szukał ochłody na odkrytym spłachciu ziemi. Jednym słowem - po prostu mamy wiosnę tej zimy.


9 komentarzy:

  1. Aż zapachniało mąką u mnie przed monitorem...
    Taką dobrą i pachnącą :-)
    Ciepło i u nas, kocham ciepełko :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapach mąki budzi we mnie jakieś takie... pierwotne uczucie zadowolenia. Jest po prostu piękny.
      A u nas, jak na złość lekkie ochłodzenie i białe spadło z nieba.

      Usuń
  2. Powrot do korzeni
    Dziadek byl mielnikiem (tak, mlynarzem) jego wnuk zgodnie ze wskazaniami Dr Jana Kwasniewskiego unika wyrobow z maki. Aby podtrzymac tradycje poganskie żarna dadza sie uzyc, moze nie do robienia maki krupczatki ale do kruszenia orzechow. Nawet wiecej i na czasie: jak swiat dlugi i szeroki konsumenci dowiaduja sie, ze dla ich dobra: chlopi, farmerzy nie moga sprzedawac swoich wytworow podatnikom. Lokatorzy tak wewnatrza jak i na zewnatrz swych klatek nie moga uzywac staromodnych zwrotow typu: ognisko domowe, po pierwsze jest to mowa nienawisci w stosunku do gejow, po drugie dzieci, jezeli takowe sa, moglyby rzeczywiscie wzniecic pozar. I po co to wszystko, zaczelo sie od maki a moze skonczyc sie na zgliszczach. Potrzeba jest matka wynalazku. Gdy ostatni elektryczna iskierka opusci zarowke, TV, komputer i gdy ostatni chlop zbankrutuje to na pocieszenie nalezaloby sie zebrac przy domowym ognisku ale takowe jest juz nielegalne. Lezem i kwiczem jakby po swinsku sie wyrazic. I otoz to, ci bez TV, bez zarowki wroca do zaren i otocza je kolem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sami się godzimy na to, co mamy. Krasnoludki nie wybierały (raczej?) naszych rządzących. No to mamy, cośmy chcieli (nawet ci ,co wybierali inaczej).
      W takich razach przypomina mi się powiedzenie: "jedzcie gó..o - miliony much nie mogą się mylić". No więc, mamy, co wybrały miliony.
      A, że na wsiach ludzie muślą wyłącznie o nowoczeności, wygodzie, a nie o przetwaniu?
      Niby cała historia nowoczesności jest historią postępu, jednak doszliśmy do takiego momentu w dziejach, że teraz w razie zawirowań nie ma przetrwania, bo nie ma zaplecza. Może być tylko głód i zgrzytanie zębami.
      Pokolenie ostatniej wojny potrafiło zrobić jeszcze wszystko by biologicznie przetrwać: orać (bez traktorów), siać, zbierać, młócić, mielić, szyć buty i ubrania, prząść, tkać, kuć, robić meble na własny użytek.
      Dziś nie byłoby czym zaorać (ani koni, ani pługów), ani zebrać, ani zmielić, Prząść i tkać potrafi w Polsce może kilkadziesiąt osób. O leczeniu ziołami pojecie ma niewielu.
      Zgubiliśmy wiedzę zdobywaną przez wieki, a teraz małe zawirowanie w dziejach może doprowadzić nas do eksterminacji biologicznej. I nie trzeba będzie nawet strzelać. Sami umrzemy z głodu. Wieś ma jeszcze drobny potencjał i szanse, bo ma ziemię, która karmi, ale miasta?...

      Usuń
  3. Polska od wieków słynęła z chleba.Prawdziwy chleb-czy taki jeszcze istnieje?
    W mojej okolicy działa mały młyn,ale mielenie odbywa się już nowoczesnymi maszynami.
    Kupujemy tam mąkę z sąsiadami,małych ilości nie sprzedają.
    Mój chleb nie pleśnieje,ale wysycha.
    W Radzionkowie znajduje się muzeum chleba:"www.muzeum-chleba.pl"
    Bardzo ciekawie zwiedza się wirtualnie:)

    W połowie XIX wieku w Hrabstwie Kłodzkim było:324 młyny wodne,121 gorzelni,82 browary,
    210 wapienniki,142 tartaki,45 cegielni,45 olejarni.
    W 9-ciu fabrykach zapałek produkowano 15 mld.zapałek.Przy wytwarzaniu pudełek zapałczanych pracowały czteroletnie dzieci.Ale to już historia.
    "www.youtube.com/watch?v=eeKI8KcPgBA"
    2 lutego,w Dzień Świstaka,świstak Phil"ogłosił"jeszcze sześć tygodni zimy:)
    "www.youtube.com/watch?v=HEOH0GOt-PI"
    "www.nydailynews.com/news/national/groundhous-predict-weeks-winter-article-1.1599381"
    :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W muzeum chleba byłam fizycznie z dziećmi.
      Oprócz mnóstwa eksponatów dotyczących pieczenia chleba, jest tam też kącik poświęcony dawnej szkole.
      Najpiękniejsza w owym muzeum była opowieść właściciela - twórcy tego przybytku. Mówi o chlebie w sposób piękny, wręcz nabożny, uczy dzieci szacunku do naszej powszedniej strawy. To człowiek, który stworzył owo muzeum nie dla pieniędzy, ale dal idei. Warto tam być tylko po to, by posłuchać jego opowieści.
      A tak na poważnie - zastanawiam się nad kupnem żaren. Co prawda mąkę pszenną i żytnią mogę kupić, a potrzeba mi ich w dużych ilościach, ale już mąka gryczana, grochowa, owsiana, jaglana kupowane w sklepach z tzw zdrową żywnością kosztują krocie. Przy moim domowym zużyciu...
      I gdzież są teraz te wszystkie młyny i inne zakłady? Dawały ludziom samodzielność, wolność, sprzyjały więziom społecznym, kontaktom międzyludzkim. Teraz zostały nam wielkie, anonimowe zakłady i mąka podejrzanej jakości, a przy tym kolejny demontaż więzi, a co za tym idzie, siły zespolonego społeczeństwa.

      A ten świstak, to nie mógłby już tej zimy całkiem wyświstać? Węgiel mi się kończy...

      Usuń
  4. W Radzionkowie bywałem dość często na szkoleniach radiotechnicznych.Byłem operatorem na stacji radiotechnicznej.Promieniowanie elektromagnetyczne wysokiej częstotliwości wysyłane przez "radar"jest bardzo szkodliwe dla organizmu człowieka(białaczka,bezpłodność,utrata wzroku).
    Największym zagrożeniem jest przebywanie w niewielkiej odległości stacji radiolokacyjnej.
    W mojej jednostce wojskowej były przypadki wymieniony chorób.Oficerowie po długim okresie służby chodzili w perukach.Żołnierze zasadniczej służby opuszczali wojsko z dużymi wadami wzroku.Ale o tym się nie mówiło,bo ten rodzaj wojsk był"ściśle tajny",o czym się przekonałem na własnej skórze,gdy kapuś doniósł do oficera kontrwywiadu,że mam rodzinę za granicą.Oj działo się:)Traktowano mnie jak szpiega:)
    :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Brat też był w wojsku w łączności. Nasłuchałam się różności, oj, nasłuchałam...

    OdpowiedzUsuń
  6. Jest tu sporo ciekawych faktów:"germanhistorydocs.ghi-dc.org/sub_image.cfm?image_id=2895"
    www.youtube.com/watch?v=i1Hk0_cblds"
    Miłego weekendu:)

    OdpowiedzUsuń