wtorek, 25 lutego 2014

Głupie dzieci

Nowe pokolenie ze swoją niemal nie istniejąca ciekawością świata staje się rzeszą nieuków i prymitywów. Można by z tym walczyć przez nauczanie w szkole i w domu, przez pokazywanie świata.
Jednak nie spodziewajmy się cudów - szkoła skutecznie wspomaga produkcję nieuków.
Przychodzi do mnie dziecko z książką z przyrody (klasa piąta) i prośbą - "mamo, przepytaj."
Biorę książkę: "Na tropach przyrody" wydane przez wydawnictwo Nowa Era. Na okładce adnotacja "do nowej podstawy programowej" Autorzy: Marcin Braun, Wojciech Grajkowski, Marek Więckowski.
Trzy osoby opracowywały podręcznik przekazujący PODSTAWOWĄ wiedzę z przyrody, a w tym fizjologii człowieka.
Właśnie przerabiamy układ krwionośny.
Cóż czytamy w rozdziale poświęconym temu układowi?
"... Dzięki naczyniom włosowatym krew dociera do wszystkich, nawet najmniejszych części ciała. Gdy już przez nie przepłynie, naczynia włosowate zaczynają się łączyć w żyły, które również przypominają szerokie autostrady. Nimi krew płynie z powrotem do serca. Tam zostaje ponownie wpompowana do tętnic i wszystko zaczyna się od nowa."
No i jak mam dziecku teraz tłumaczyć, dlaczego nie możemy zanieczyszczać płuc? Przecież według tej książki płuca żyją osobnym życiem...
Zwykle przeglądam podręczniki dzieci zanim rozpocznie się rok szkolny, ale jak widać człowiek nie jest w stanie ogarnąć całego ogromu głupoty i ograniczeń prezentowanych dzieciom.
Siadam i czytam tę książkę do końca. ."

21 komentarzy:

  1. Zaczynam skłaniać się ku poglądowi, że nie da się już naprawić szkolnictwa - można je tylko zlikwidować.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zaorać i zacząć od nowa.
    Nawet podręczniki można wziąć te, z czasów, gdy zaczynaliśmy szkolnictwo w odrodzonej Polsce.
    No i jeszcze dzieci musiały by się zacząć UCZYĆ, a rodzice przestać protestować, że ciężko, że dużo, że nieszczęście. A tak na prawdę dzieci obijają się przed monitorami komputerów, grając w rozjeżdżanie staruszek lub ściganie obcych.
    Wiele razy na zebraniach w szkole słyszę: czy dzieci rzeczywiście muszą się uczyć tego, czy śmego? - przecież tak już mają dużo nauki. A dzieci nie mają nauki prawi wcale! Odhaczają jakieś głupie zadania domowe, które niczego nie wnoszą. Przepisują książki do zeszytu w ilości 2 zdania na tydzień. Czemu służy zadanie z WF-u (!!!) "opisz swoją drogę do najbliższego lodowiska"??? Pani sprawdziła czy wszyscy pracę oddali. Wątpię, czy chciało się jej czytać 30 razy to samo, bo w okolicy działa tylko jedno lodowisko, o którym zresztą nie wszyscy wiedzą. Moje najmłodsze dziecko zadań z historii nie dostaje wcale, z przyrody bywa to wpisanie 2 - 3 wyrazów w ćwiczenia, podobnie jest z innych przedmiotów. A ostatnio rodzice na zebraniu byli oburzeni, że pani z muzyki zrobiła kartkówkę.
    No po prostu skandal...
    Zapomnieli, że posłali dziecko do szkoły OGÓLNOKSZTAŁCĄCEJ w stopniu podstawowym.
    To właśnie ta szkoła, która ma pozwolić dziecku polizać smaki całego świata, żeby potem móc coś wybrać i wiedzieć, jak ten nasz świat wygląda.
    Dziś dominuje pogląd "po co ja mam to wiedzieć?"
    Kurtyna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moim zdaniem dzieci są jednak przeładowane nauką. Co innego jakość, a co innego ilość. Sama bym chętnie przypomniała sobie wiadomości z podstawówki, gdyż masę rzeczy (zwłaszcza z nauk ścisłych) zapomniałam. A wtedy trzeba było zakuć-zdać-zapomnieć. Co to za nauka, skoro 90 % wiadomości ucieka po kilkunastu latach?

      Usuń
    2. Nikt nie uczy dzieci jak się uczyć. Wykonują jakieś zadania, które w przeważającej części niczego nie uczą - nauczyciel odhacza wykonanie kolejnego punktu przez ucznia. Pamiętam, że odrabiając zadanie w szkole podstawowej np. z matematyki robiłam po kilkanaście zadań jednego typu, tak, że przy trzecim miałam w głowie schemat działania, więc 4 i następne robiło się z zamkniętymi oczyma, bez trudu. Do dziś nie pamiętając wielu wzorów, wiem, jak zabrać się za obliczenie tego, czy owego z geometrii, czy z fizyki. Dziś mój syn w gimnazjum pisze "pracę gimnazjalną" (od tego zależy wydanie świadectwa w klasie III) o objętości zwykłego wypracowania - i według niego i kolegów, to wieeelki wysiłek i osiągnięcie. Dzieci piszą 1 (słownie: JEDNO) wypracowanie w roku szkolnym, a ponoć są szkoły, gdzie i tego się unika. Nie czytając książek, nie pisząc wypracowań GDZIE i KIEDY nasze dzieci nauczą się poprawnie formułować myśli, rzeczowo ujmując przedstawiany temat. Czy aby nie TEMU miała służyć m.in. szkoła?

      Usuń
    3. Ale to jest ideał szkoły, dość dawno - jak myślę - zarzucony. Psucie szkoły nie jest wymysłem naszych czasów.

      Usuń
    4. To prawda - obniżenie poziomu nauczania dla nas wymyślił już Hitler. Wtedy nie dał rady. Dziś sami się podkładamy kształcąc średnio rozumiejące małpy. Tak jak chce tego zachód europy - będziemy zagłębiem fizycznych roboli, rzemieślników podstawowych usług i narodem bez obrońców, bo młodzi już nie rozumieją pojęcia ojczyzny. Wyrwani z korzeniami (bez wiedzy o przeszłości) stajemy się sierotami, włóczęgami, bieżeńcami europy. Niby jeszcze w państwie - ale już bez Ojczyzny, której nie znamy,nie cenimy, nie potrafimy i nie chcemy bronić...

      Usuń
  3. Chyba było by lepiej sięgnąć za książkę z antykwariatu i nauczyć dzieci normalnego rozumowania. Aż mi się słabo robi na myśl co mnie czeka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeżeli niczego nie zmienimy, to Twoje dzieci z ledwością będą pisać i czytać. TY musisz ich nauczyć świata, a przede wszystkim Polsko, bo inaczej będą nikim - roślinkami wyrwanymi z korzeniami bez swojego miejsca na ziemi.
      Przeżałować nie mogę, że nie mam już moich podręczników ze szkoły podstawowej i ogólniaka. W życiu nie przyszło chyba nikomu do głowy, że komuniści bardziej dbali o poziom nauczania niż tak zwana "wolna Polska"...

      Usuń
  4. "www.prisonplanet.pl/nauka_i_technologia/w_bbc_ruszyla_masowa,p1010236434"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Harvard przewyższa polskie uczelnie tylko tym,że ma więcej funduszy i dotacji na badania naukowe i laboratoria,a system edukacji mają taki sam jak w Polsce.
      Harvard ukończył obecny prezydent Stanów Zjednoczonych,Barak Obama,który używa stwierdzenia"polskie obozy koncentracyjne".Gdy próbuje mu się to wyjaśnić,on zwyczajnie tego nie rozumie.Amerykanie powinni nam zazdrościć,bo polskie szkoły są dużo lepsze.
      :)

      Usuń
    2. Dla mnie najdziwniejsze i najbardziej niezrozumiałe jest to, że "zwykłym" ludziom czipowanie się podoba. Uznają je za niegroźne, a wręcz praktyczne...

      Usuń
    3. I jeszcze powiedzą, że jeśli nie masz nic do ukrycia, to nie musisz się bać. Słabo się robi. :(

      Usuń
  5. Polskie szkoły są lepsze tylko tam, gdzie pracują nauczyciele +50.
    W szkole, gdzie uczy mój kolega PANI Z HISTORII nie wiedziała NIC o stanie wojennym!
    Coraz częściej rozmowy z nauczycielami przypominają z ich strony góralskie dialogi w stylu: hę??

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. .Nauczyciele którzy mnie uczyli odeszli-to była elita.

      Porównanie epok:"www.youtube.com/watch?v=_DLggicdn4U"

      Usuń
    2. Kiedy zaczynałam naukę były w szkole jeszcze 2 przedwojenne nauczycielki. Kiedy wchodziły do klasy "stawał się cisza". Do dziś nie wiemy, dlaczego tak się działo.Miały to "coś".Obie nie miały rodzin - jako osoby samotne poświęciły się zupełnie nauczaniu. Prawdopodobnie wytłumaczono im, że dawna idea celibatu w stanie nauczycielskim ma swoje dobre strony, co się zresztą sprawdziło. Potem było całkiem sporo nauczycielek kształconych w powojennych Studiach Nauczycielskich (szkoła 2 letnia) - efekt był podobny. Podkreślam, że to grono prowadziło lekcje w sposób ciekawy i zrozumiały!
      Dziś w jednej z okolicznych szkól podstawowych pracują "legendarne" dwie panie, rodzone siostry, o których nieustanni mówi się, że to stare panny, więc nie mają nic do roboty, tylko przygotowują lekcje i żyją nauczaniem. Po mojemu panie wybrały życiowe priorytety, bo nie wierzę, że tak urodziwe niewiasty nie znalazły chętnych do związku.
      Nie chcę tu powiedzieć, że powinniśmy znów wrócić do obowiązkowego stanu wolnego dla nauczycieli, ale podkreślić, że to jednak ma wpływ, choć nie musi - NAUCZYCIEL PO PROSTU MUSI DOBRZE LEKCJE PRZYGOTOWAĆ! Od niego zależy ile czasu temu poświęci. Największą pogardą cieszyli się nauczyciele, którzy po przyjściu na lekcję mówili/; "otwórzcie sobie książki na stronie xx, a potem zróbcie notatki do zeszytu" To był cała ich rola. Brali taką samą pensję, jak ci, którzy po przyjściu do klasy coś tłumaczyli, pokazywali, rozmawiali...

      Usuń
  6. Szkołę poznałam z dwu stron, z obu miejsc: z pozycji uczniowskiej ławki i nauczycielskiej katedry. Obie strony do najłatwiejszych nie należały, bo uczyć się trzeba było i pisać niemało, i egzaminy zdawać - w obu zajmowanych miejscach.
    Jako uczeń miałam w większości normalnych nauczycieli, którym się chciało, czuć było, że idą do nas z sercem i wiedzą. Niestety, już w podstawówce (wtedy jeszcze 8-letniej) zaczynało się robić nieciekawie. Za to dopiero w LO mogłam zobaczyć, co to znaczy mieć nauczyciela idiotę. Tak, tak, przykro to stwierdzić, ale w szkole średniej zaczęli wymieniać naprawdę świetną kadrę na półgłówków, bo ci ostatni mieli tzw. "plecy". Mieliśmy wspaniałego chemika, cudowną fizyczkę, których zastąpiono kolejno: młodą siksą, która nic nie wiedziała o chemii, za to wiedziała, jak się na uczniach odegrać za lata cierpień, kiedy sama zajmowała nasze miejsce i idiotą, który wiedzy nie miał żadnej, mimo wielu lat "doświadczenia" na tym stanowisku, za to łapy miał długie i lepkie, zwłaszcza, kiedy obok była któraś z ładniejszych uczennic.
    Kiedy sama stałam się nauczycielem, doskonale pamiętałam, który z moich "mentorów" pozostał dla mnie ważny i dlaczego, którego do końca swoich dni zapamiętam jako "tego złego". Po co? Ano, żeby nie zadręczać uczniów debilizmem, chamstwem i sadyzmem, których to zachowań nie znosiłam, jako dziecko i młody człowiek. I wiecie co? Mimo wielu potknięć i problemów, zyskałam szacunek wśród dzieciaków. Jeśli o coś poprosiłam - otrzymywałam to, bo i w drugą stronę to działało. I zwykle miałam mnóstwo uczniów wokół siebie, którzy przychodzili po prostu pogadać. Nie o lekcjach, o przedmiocie, tylko o problemach, życiu albo po prostu pożartować. I tęskno mi właśnie do tej części zawodu tak ostatnio znienawidzonego i wyklinanego, bo praca z dzieciakami jest fajna, jeśli ma się do nich ludzkie podejście. Za to współpraca z dorosłymi, z nauczycielami jest drogą przez mękę. Tak ograniczonego środowiska pracy nie życzę nikomu. Teraz nauczyciele z powołania nie pracują za długo w szkołach i rzadko się zdarzają. Zostają właśnie takie sadystyczne melepety, myślące, że szacunek jest równy terrorowi i zastraszaniu i w ten właśnie sposób go zdobywają.
    Cóż, takie przyszłe Rzeczypospolite, jakie młodzieży chowanie ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ucz sie ucz bo nauka to potegi klucz?

    Temu powiedzeniu przypisuje sie madrosc zyciowa ale moze one jest przecenione. Ostatnie kilkadziesiat lat dowodza tego. Pokolenie powojenne czulo w sobie, ze wygralo wojne i nowe moliwosci nauki niespotykane dotychczas w dziejach Polski staly sie otworem nawet dla tych, ktorzy uprzednio nie mieli na to szans. To w polaczeniu z ofiarnymi nauczycielami dalo owoce. Po czasie widac, ze wychowanie mlodziezy bylo tragicznie niepelne. Wyrosly pokolenia ludzi naiwnych. Wystarczylo troche propagandy piatych kolum i juz miliony ludzi porzucilo wlasny dorobek i uwierzylo sprytnym lokalnym zdrajcom i zachodnim platnikom. A wiec tak: wyuczeni Polacy myja garnki w Londynie. Widac, ze i inna nauka jest potrzebna by korzystac z nauki ksiazkowej. Na bledach sie uczymy, skoro tak to na duzych bledach mozna sie nauczyc szczegolnie duzo. Dosyc tego idioctwa serwowanego codziennie tybulcom przez wladze okupacyjne. Wiara w takie balwochwalstwa swiadczy bardziej zle o tych ktorzy sie w nia zapatrzyli niz o tych ktorzy ja glosza. Ukraina to nasteny polski przyklad, z pomoca obcych i lokalnych najmitow jest im wydzierany kraj, bogaty jak rzadko ktory. Czesc z jej moldziezy mysli, ze wlasnymi silami kraju nie potrafia budowac. Dali sobie wmowic, ze jakis bankier ma na mysli ich interes. A co by sie stalo gdyby Ukraincy i Polacy, osobiscie, bez posrednikow zaczeli budowac Wspolnote Slowianska od morza do morza, czy do tego potrzebna jest jakas uczonosc.

    OdpowiedzUsuń
  8. Przez ostatnie 20 lat uczy się nas wstydu za bycie Polkiem, w zamian nie uczy się nas historii Polski, z której możemy być dumni.
    Pokolenie, które wywalczyło nam wolną Polskę zostało zepchnięte na margines, oszkalowane, wybite, zamęczone, wywiezione przez sowieckich aparatczyków na zatracenie.
    Prymitywne byty, które wcisnęły się dumnie na wszelkie państwowe i urzędowe stanowiska, skutecznie uwsteczniały nasz kraj podporządkowując go sowieckim wpływom. Tu NIC się nie zmieniło - papuzie piórka stały się trochę bardziej kolorowe i miłe dla oka.
    Sprzedano nas przy okrągłym stole podpisując cichy rozbiór kraju.
    To od tamtego czasu niszczone jest nawet to, czego nie odważyli się zniszczyć komuniści, a naród ciągle woła chleba i igrzysk, i nowoczesności, i Europy. Nawet nie wie ile od nas w przeszłości uczyła się Europa.
    Wmówiono w nas wstyd, nauczono bezsilności, pouczono, że polskość to nienormalność, a jedyne szczęście, które nas może spotkać, to zamiatane ulic Paryża i zmywanie naczyń w Londynie. Młodzi ludzie nawet nie widzą o co mogliby walczyć - i nie jest to tylko wina szkoły - Polskę wynosi się z domu!
    Jednak Ukraina pokazała, że można się niedźwiedziowi sprzeciwić.
    Ukraińcy sami zwracają się do Polaków przypominając ideę międzymorza.
    Tylko, kto odpowie?
    Jak świat światem, nie będzie Niemiec Polakowi bratem.
    Czego od Rosji się spodziewać też wiemy (?) od 242 lat.
    Najgorzej wychodziliśmy na tym, kiedy ci dwaj nasi sąsiedzi podawali sobie ręce ponad naszymi głowami.
    A my chcemy w nich szukać oparcia???
    Nauczmy dzieci,że tylko u SIEBIE będziemy rządzić dobrze - każdy obcy, zadba jedynie o swoje interesy.

    OdpowiedzUsuń
  9. Fortuna kolem sie toczy
    W skali swiatowej mizeria Polska nie jest wyjatkiem. Byly kiedys wielkie mocarstwa a obecnie juz tylko kurz po nich zostal. I byly nieznaczne plemiona a z nich wyrosla wielkosc. Lepiej isc z dolu pod gore niz z gory na dol. Byly bogacz spogladajac na jedwabne lachmany cierpi niepomiernie lecz biedak jedzac suchy chleb w dumie ma swoja radosc. Europa Wschodnia do ktorej Polska nalezy, ma to szczescie w nieszczesciu, ze nadziei jest wiecej na wschodzie niz zachodzie. Ostatnie wydarzenia na Ukrainie wskazuja na to, ze ci sami bankierzy ktorzy okupuja Polske chcieli zagrabic Ukraine calkowiecie. Wszystko wskazuje na to, ze dali sromotnie popalic. Slowianie sie budza i nie maja ochoty sie zabijac dla ich zyskow, raczej ich przegonia. Jutro beda bili czolem o bruk w Warszawie, Kijowie i Moskiwie z zapewnianiami, ze dobrze chcieli ale zle wyszlo (dla nich). A to, ze obsadzili nowy rzad w Kijowie zwawa julka i bokserem to ot takie ich koczownicze zwyczaje. Tak sie rozzuchwalili, ze z pychy w swa moc przesadzili i tocza sie na dono. Widok warty gustowania.

    OdpowiedzUsuń
  10. A gdzie w tym cytacie jest mowa o płucach?
    Napisane jest natomiast, że ""naczyniami włosowatymi krew dociera do wszystkich, nawet najmniejszych części ciała", więc płuca niewykluczone!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W tym właśnie problem - zniknęły płuca z obiegu krwi. Czytając tekst ciurkiem wychodzi na to, że serce służy tylko popychaniu krwi, która krąży w koło - oddychanie jakby nie miało z krwią zupełnie nic wspólnego!
      Nawet, jeżeli z dobrą wolą przyjmiemy, że autor założył, że krew dociera wszędzie - także do płuc, to zupełnie nie wiadomo w którym momencie, i co oddychanie ma wspólnego z sercem. Dlaczego właściwie krew musi dotrzeć do każdej komórki organizmu, skoro z zagadnienia wyjęliśmy natlenianie. Bez oddychania krążenie krwi staje się sztuką samą w sobie. No chyba, że jeszcze się skupimy na odżywianiu...

      Usuń