wtorek, 22 października 2013

Nikt już nie zbiera żołędzi

Kiedy byłam dzieckiem z żołędzi i kasztanów robiliśmy zwierzątka i ludziki. Powstawały całe miasta. Odpatrywaliśmy od siebie sposoby łączenia i wykonania koników, piesków, wielbłądów.
sobotnie niebo i moje świerki z perspektywy leżaka
W szkole podstawowej zbieraliśmy na wyścigi żołędzie pod okolicznymi dębami i wszystkie kasztany. Za torebkę tego bogactwa można było za darmo wejść do ogrodu zoologicznego. Karma dla zwierząt stawała się zapłatą za bilety. Odwiedzaliśmy chorzowskie zoo każdej jesieni. Kiedy dwie, trzy klasy wysypały przywiezione dobra, było tego zawsze kilka taczek.
Dziś chyba już nikt nie bawi się żołędziami i nie zbiera kasztanów.
Jadąc dziś na rowerze minęłam kilka miejsc, w których pod drzewami leżało mnóstwo żołędzi lub kasztanów. Rzecz nie do pomyślenia w moim dzieciństwie.
Wszystko się zmienia. Zmieniają się zabawy i zainteresowania. Zmienia się obraz okolicy i miasta.
Drzewa bez liści jeszcze nie takie smutne na tle błękitu
Wczoraj po południu i wieczorem miałam okazję przejść się jedną z głównych ulic w centrum mojego miasta. Czułam się, jak w innym świecie. Na ulicach dziwnie ubrana młodzież (nie chodzi o to, że nie nadążam za modą) i całe mnóstwo hałaśliwie zachowujących się dziewczyn w wieku (chyba) gimnazjalnym, lub wczesnym licealnym. Byłam niemile zaskoczona obrazem miasta o zmroku. A przecież po tych samych ulicach chodziłam z koleżankami mając lat naście. Bywałyśmy w kinach i kawiarniach. Nie przemierzałyśmy ulicy z zaciśniętymi ustami i nie rozmawiałyśmy szeptem, zwykle towarzyszył nam śmiech i głośne rozmowy, co nie przeszkadzało nam w zachowaniu podstawowych norm grzeczności. Dziś idąc przez miasto stada nastolatek głośno zaczepiają chłopców, wykrzykują do siebie różne rzeczy - najczęściej mało cenzuralne i głośno komentują postawę lub strój starszych osób. Chłopcy mniej rzucają się w oczy - może dlatego, że częściej można ich spotkać w bramach? Bardziej interesuje ich zawartość puszek lub butelek?
Wisienką na torcie były dla mnie nastolatki - tak na oko niektóre w wieku mojego syna gimnazjalisty - siedzące na stopniach dworca kolejowego, przylegające do nowej galerii handlowej. Dziewczynki ze skupieniem podawały sobie papieroska, którym po kolei z błogim wyrazem twarzy się zaciągały. Czemuś byłam głęboko przekonana, że nie był to zwykły tytoń.
Przemknęłam na dworzec kolejowy z uczuciem niesmaku i wrażeniem obcości. To nie moje miasto. Można by rzec, że miasto się rozwija, modernizuje i pięknieje. Cóż z tego, skoro stało się obce i nieprzyjazne za sprawą ludzi, których nie potrafię dopasować do swojego świata i życia...
A może to ja przestałam pasować?..
Tytus akrobata
Nie podoba mi się wysyp nieprzyzwoitości i braku kultury.
Wolę podziwiać cuda jesieni z dala od miejskich kamienic.
Popatrzeć na cudowne błękitne niebo i pośmiać się z popisów starszego kota, który dla publiczności kilkakrotnie wspinał się na sam czubek najwyższej czereśni. Robił to z wyraźnym zadowoleniem i intencją zdobycia aplauzu widzów.
...nie ma rudej kitki, ale zgrabnością nie ustępuje...

17 komentarzy:

  1. Ja mam tak samo...Warszawa zmieniła się całkowicie, juz tam nie wrócę ale wiem, że to był pewien etap...już zamknięty. Dawna Warszawa odeszła wraz z moją wczesną młodością.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam odruch ucieczki, którego nie mogę wprowadzić w czyn :-( ale tym żyję, że jeszcze w niedługiej przyszłości wyniosę się na wieś...

      Usuń
  2. Ja się boję z domu wyjść sama, po zmroku. Zwłaszcza w weekendy. Jako dziecko grałam w klasy, zakopywałam w ziemi "pamiętniki"-różne rośliny pod szkiełkiem, ludziki i zwierzątka z kasztanów do tej pory jesienią zdobią moją półkę. tak samo bukiety z wrzosu...Niby jestem młoda, ale czuję się kompletnie zagubiona i wyobcowana w dzisiejszym świecie, którego do końca nie rozumiem:(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie potrafię zrozumieć tych dzieci żyjących nicością i żal mi ich, bo tyle piękna mijają bokiem. To nie do końca ich wina - ktoś ich tak (nie) wychował. Przyznam jednak, że dziś wychowanie jest bardzo trudne - sama przecież mam dzieci. Owczy pęd włączający się w pewnym wieku trudny jest do przezwyciężenia, a nie niesie z sobą nic dobrego.

      Usuń
  3. Ja jeszcze zbieram kasztany i żołędzie.Kiedyś sklejałem modele klejem z kasztanów.Teraz sklejam zabytkowe meble,ale klej robię sobie sam.
    Kasztany można jeszcze sprzedać w skupie,albo nieodpłatnie przekazać na akcję walki z szrotówkiem kasztanowiaczkiem.Można położyć kilka koło monitora,neutralizują promieniowanie i miło jest na nie popatrzeć-są piękne.
    Mam dziesięcioletniego kasztana w ogrodzie-jeszcze nie owocuje.Niedawno ktoś ściął jego"rodzica"-dlaczego-nie wiem,miał już ponad sto lat.W Polsce nie szanuje się starych drzew,są niszczone jak komuś przeszkadzają przez płatnych wandali.
    A tutaj wystarczy tylko zmienić nazwę kraju:
    "davidicke.pl/forum/protesty-w-europie-i-na-swiecie-t4205-450.html"
    Może ludzie wreszcie przejrzą na oczy i zrozumieją,że w Polsce trzeba skończyć z zasadą stosowaną na Wall Street"something for nothing"-coś za nic.
    Najpierw"kiełbasa wyborcza",a potem podatki i grabież.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uwielbiam drzewa, lecz zdaję sobie sprawę, że trzeba niektóre z nich po jakimś czasie wyciąć. :(

      Usuń
    2. W mieście trudno o skup żołędzi, czy kasztanów. Kasztanowców zresztą jest coraz mniej - nowych chyba się nie sadzi, a starych ubywa. Chyba rok temu pisałam o tym, jak wybrałam się na kasztany, a kasztanowców... nie było. Wycięto ogromne drzewa. Stały na terenie pkp, myślę, że po prostu nie było pieniędzy na ich szczepienia, należało więc usunąć problem. Kiedy urodziła się bratanica, brat posadził właśnie kasztanowca. Dziś to spore drzewo, zaszczepione, zadbane, cieszy oczy i osłania od ulicy.
      Nie wiem, czy ludzie przejrzą na oczy. Odwykli od trudu i wysiłku, od starań o dobro ogółu. Dziś każdy patrzy tylko na swój kawałek poletka, a sprzedany bankowi za sprawą kredytu będzie tańczył, jak mu zagrają. Ludzie, jak marionetki, na sznurkach państwowych posad nie będą się buntować, bo od pensji płaconych z naszych podatków, zależy ich byt. Jaki jest stan świadomości i możliwości zadziałania polskiego społeczeństwa pokazało ostatnie referendum w stolicy.
      W przyszłym roku znów podwyższenie podatków. Trwają przygotowania do wprowadzenia dodatkowych opłat od samochodów osobowych, tak jak dzieje się to już z ciężarowymi.
      Mamy już opodatkowane śmieci. Myślę, że następny będzie papier toaletowy.

      Usuń
    3. A jest wyjście? Powszechny bunt? Przewrót?

      Usuń
    4. To byłoby jakieś wyjście, ale koszty ludzkie byłyby nie do przewidzenia. Zresztą nie ma chętnych, by zaryzykować. Jednak sprawa nie jest beznadziejna - Węgrzy dali radę. Właśnie mają obniżone podatki i zmusili zagraniczne firmy do płacenia podatków u siebie. Stąd taka nienawiść zachodnich państw unijnych do nich - skończyło im się strzyżenie węgierskich owiec. Zmniejszyło im się "pogłowie" urzędników państwowych, a ludziom łatwiej jest samemu zarobić na siebie, zamiast wyciągać ręce po opiekę społeczną.
      Nasi politycy dbają wyłącznie o interesy obcego kapitału, a ludzie są coraz biedniejsi. Że głupi - to inna sprawa, dają sobie wciskać każdy kit płacąc coraz więcej za życie i coraz wyższe podatki.
      A wystarczy wybrać inaczej niż w ostatnich wyborach. Obawiam się, że niewielu poważy się spróbować, bo wykonano niezwykła pracę by ośmieszyć konkurencję polityczną. Nie dowiemy się więc, czy może być lepiej. Ten naród i państwo idzie na zginienie.

      Usuń
  4. A ja zbierałam i zbieram i żołędzie, kasztany i szyszki i rozkładam je w domu. Mam też pniaczki i gałązki a co....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze lubiłam brać do ręki kasztany - są takie śliczne i gładziutkie. Można je długo podziwiać, za kolory i wzorki...

      Usuń
  5. dlatego uciekłam na wieś ale kochana młodzież i dzieci są wszędzie takie same jak i w mieście ta i na wsi, naprawdę rzadko można usłyszeć normalną rozmową bez przecinków i alkoholu czy papierosów. Niestety dorośli gonią za pieniądzem i czasu im brak na zwykłe rozmowy z dziećmi czasem boję się że i ja jako matka może popełniam też takie błędy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszędzie się mówi o socjalizacji, o potrzebie przebywania z rówieśnikami. Niestety, według mnie to temat przebrzmiały. Dziś trzeba dzieci izolować. Starannie dobierać towarzystwo, z jakim spędzają czas wolny. Na socjalizację mają czas w szkole, czy przedszkolu. Widzę po moich chłopakach - mimo, że z nimi jesteśmy, rozmawiamy, tłumaczymy, nie potrafimy się i ich uchronić od wpływy towarzystwa. To zaś jest zupełnie nieciekawe. Dokoła same bloki i stada znudzonej młodzieży, która nie mając żadnych obowiązków i dodatkowych zajęć włóczy się po okolicy, wymyślając ciągle nowe "rozrywki". Najnowszą zabawą gimnazjalistów jest dokuczanie słowne przechodzącym starszym osobom - wyśmiewanie fryzur i ubioru. Pozwalają sobie na to, bo starsze osoby są bezradne, a nikt inny nie reaguje.Oczywiście rodzice albo nie są świadomi działań dzieci, albo nie potrafią zareagować.
      Póki jesteśmy na tyle biednym społeczeństwem (a ciągle biedniejemy) że oboje rodziców musi pracować, by utrzymać dom, stada takich dzieci będą wszędzie krążyć. Następnym problemem będzie wymyślanie atrakcyjnych zajęć dla młodzieży. No bo czym mają się te dzieciaki zająć? Czytać nie chcą, trochę w piłkę pokopią, a w domu jedynym obowiązkiem jest wyniesienie śmieci, albo nawet i to nie...

      Usuń
  6. Kurczę, wczoraj i przedwczoraj szukałam w moim mieście kasztanowców. I nic. Zero. Boję się, że przegapiłam tegoroczne kasztany. A ja tak je kocham! :(

    OdpowiedzUsuń
  7. Zbieram żołędzie, kasztany i inne odpryski przyrody. Moim ostatnim odkryciem są bukowe orzeszki. Bardzo spodobał mi się Twój opis siebie na blogu, niekomercyjne piękno i niemodna przyjemność dbania o bliskich są mi równie bliskie.
    Intensywnie myślę o młodzieży, swoich dzieci nie izoluję, ale staram się być przytomna i rozmawiam.
    Marzę o tym, byśmy jako dorośli reagowali. Nawet jeśli zostaniemy wyśmiani przez gimnazjalistów dwa spokojne słowa, że tak nie wolno, powinien wypowiedzieć każdy z nas.
    Pozdrawiam ciepło, choć jesiennie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My swoich też nie izolujemy, chociaż aż się prosi. Jednak niczego dobrego do domu nie przynoszą...
      Ludzie słownie czasami reagują, co wzbudza jeszcze większy rechot.
      Może w przyszłości wspomnienie tych słów dotrze do tępych głów tych nastolatków.
      Bukowe rozłupki są bardzo ładne - czasami wykorzystywałam do ozdób świątecznych, ale w mieście, u mnie buki nie rosną, więc muszę po nie specjalnie wybierać się do lasu. Jeżeli pogoda się utrzyma bezie to doskonały pretekst do wycieczki :-)
      Pozdrawiam.

      Usuń