poniedziałek, 19 maja 2014

Pan Pies

Pan pies jest najcudowniejszym towarzyszem naszej codzienności.
Wychowany od szczeniaczka, kiedy to był puchatą kulką koloru biszkopcika, ściemniał nam z czasem, przybierając groźną postać ogromnego psa.
Nazywany czasami Pyszczuszkiem, czasami Panem Hrabią lub zwyczajnie Kudłatym, tak naprawdę nosi królewskie imię Regis (jeżeli ktoś ma skojarzenia z Sapkowskim, to jest to skojarzenie słuszne, choć, mój nie pachnie ziołami). Regis, (czyli należący do królowej), jest moim psem. Moim, w takim sensie, że wybrał sobie mnie na osobę, którą musi się opiekować, i której musi towarzyszyć.
Kiedy był jeszcze mały - zawsze siadał pod moim krzesłem, spał koło mojego łóżka, kładł się zawsze przy moich stopach. Potem przestał się mieścić pod krzesłem więc wchodził pod stół. Teraz niestety i z wchodzeniem pod stół ma problem, jako, że jego grzbiet jest na wysokości blatu.
Pan Pies jest leonbergerem, chodząca psią łagodnością, cierpliwością i opiekuńczością. Od zawsze znosił ze stoickim spokojem dziecięce karesy - nie zawsze delikatne i miłe. Te psy stworzone są do opiekowania się dziećmi i do towarzyszenia rodzinie. W charakterystyce rasy zresztą można znaleźć uwagę, że chorują z braku ludzkiego towarzystwa. Jest przyjacielem nie tylko ludzi, ale i kota. Choć zwykle te psy mają kolor wypieczonej bułeczki z ciemnym pyskiem i ogonem, mój egzemplarz jest cały ciemny po czeskim tatusiu, co czasami myli w ocenie rasy, choć jest egzemplarzem pokazowym.
Kochany pluszak na czterech łapach groźnie szczerzy kły i szczeka gromkim głosem, gdy tylko ktoś obcy stanie pod płotem. Broni swojego terytorium i stada ze wszystkich swoich psich sił, a ma ich niemało. Jego wielkość i ciężar odczuwają nasze ściany i podłogi oraz schody. Ale - coś, za coś.
Nie zamienilibyśmy naszego przyjaciela na żadne skarby świata i choć ma tę denerwującą właściwość, że kładzie się zawsze w najwęższym przejściu lub w najbardziej uczęszczanym miejscu, wszyscy przywykli, że wchodząc do kuchni trzeba przekroczyć wielką górę futra. Czasami ktoś straci równowagę, gdy idąc na pewniaka ciemnym korytarzem (skąd ten nawyk chodzenia po ciemku?) trafi na leżące w poprzek kudłate cielsko.
Dziś piesio towarzyszył mi przy plewieniu ogródka. Ja w lewo - on w lewo, ja w prawo - on w prawo. Przejdzie krok lub dwa i kładzie się z basowym pomrukiem na trawie. Aż się  złościłam kiedy jego psia szlachetność niemal przyległa ślicznie kwitnące poziomki...

4 komentarze:

  1. Dzieki za opowieść o Panu Psie :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoda, że w pośpiechu pominęłam szereg szlachetnych zalet psiego ducha. Pan Pies jest stworzeniem niezwykle inteligentnym, wrażliwym i delikatnym. To prawdziwy psi arystokrata...

      Usuń
  2. Taki kudłaty psi przyjaciel to skarb najskarbowniejszy:-))) Ja uwielbiam poranne mizianki na przywitanie, kiedy to 100 kilo psa ( Niuś i Mila) koniecznie musi sie przywitać:-)))
    Pozdrowienia i głaski dla Regisa
    Asia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faktem jest, że przyjaciel nasz kochany każdego ranka wita się po kolei z wszystkimi domownikami. Nasz pluszak sam waży z 70 kilo - dokładnie nie wiemy, bo dzielne psisko u weta jest tak wystraszone, że odmawia wejścia nawet na wagę. Mowy nie ma, by go podnieść o tych 10 centymetrów, a i zdarzało się, że badany był w poczekalni, bo wtapiał w glazurę łapy tak mocno, że żadna siła nie była w stanie wciągnąć go do gabinetu :-) Takie wielkie wystraszone dziecko...
      Pozdrawiam wszystkich wielbicieli czworonogów!

      Usuń