Przeglądając zimą różne ciekawostki, trafiłam na pomysł nawadniania pomidorów indywidualnie. W oryginale każdy krzak miał swój piętnasto litrowy baniak po wodzie mineralnej. Z braku tak dużych pojemników posłużyłam się zwykłymi butelkami po wodzie mineralnej z obciętymi dnami i zużyłam (niestety) cześć butelek przeznaczonych na pionowe grządki. Mam jednak nadzieję, że taki tryb sadzenia przyniesie spodziewane wodne oszczędności. Dziś posadziłam w ogrodzie tylko część, maleńkich jeszcze, pomidorków. Najpierw wbijam w ziemię patyk (dość głęboko, żeby było stabilnie) potem przywiązuję do niego butelkę z obciętym dnem, i dziurką wywierconą w zakrętce. Dziurka powinna
![]() |
dziurka 2mm, zamiast 1mm |
Następna część pomidorów posadzę jutro. Tymczasem w ramach prostowania grzbietu odpaliłam po południu wędzarenkę, bo sklepowe wędliny omijamy szerokim łukiem. Zaglądając do paleniska i czekając na dobroćki, miałam czas posiedzieć i podumać pod orzechem, poczytać książkę i dla relaksu obejść cały ogród zaglądając dokładnie pod każdy krzak i drzewo. Podobnie jak w ubiegłym roku znalazłam kilka grzybów - wyglądających jak grzyby leśne lub pieczarki. Tym razem UFO (takie, jak rok temu) ominęło moją ziemię.
![]() |
Stary grzyb jednak ma coś z ET... |
A tu jeszcze babka przesadzona w cienisty kącik, by rozrastając się zabrała miejsce podagrycznikowi...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz