wtorek, 16 kwietnia 2013

Warszawa

Tak z grubsza wiemy skąd się wzięła.
Legendę o Warszu i Sawie, i syrence gdzieś tam w szkole mieliśmy przed oczyma.
I który król przeniósł tam stolicę - też wiemy - bo stoi na kolumnie i łatwo zapamiętać.
(Choć to nie do końca prawda)
Ale dlaczego właśnie do Warszawy?
Kiedy młody król Zygmunt (w odróżnieniu od Starego) ożenił się po raz pierwszy,  Młodej Królowej Elżbiecie należało przyznać "oprawę", czyli ziemie, z których zysk będzie jej prywatnym dochodem. (Królowa też musi z czegoś żyć, a kasa państwowa od zawsze była odrębna)
Bona
Gospodarna Włoszka - Bona - skorzystała na tej operacji w taki sposób, że ustąpiła swoją dotychczasową królewską oprawę synowej, a sama postarała się o nową - na Mazowszu, gdyż ta rokowała nadzieję na przynoszenie większego dochodu.
Warszawa znalazła się w posiadaniu Bony.
Podobnie jak Płock, Łomża, Czersk, Warka, Grodzisk, Osieck, Badków, Garwolin, Wyszogród, Ciechanów, Ostrołęka, Zambrowiec, Maków, Rawa, Gostynin, Zakroczym, Błonie, Piaseczno.
Po śmierci męża, (którym opiekowała się z wielkim oddaniem do ostatnich chwil jego życia, ponoć wykonując przy chorym prace, których inni odmawiali) władzę przejął Zygmunt August, z którym układy matki nie były najlepsze. Nie potrafiła mu darować ślubu z Barbarą, osobą całkiem nie królewskiego prowadzenia.
 "Stara" królowa opuściła więc Wawel i udała się na Mazowsze.
Ziemie oddane jej pod opiekę nie były żyzne, jednak Bona zaczęła tam zakładać wsie, kazała sadzić warzywa i podjęła próby hodowli winorośli.
Zygmunt August
To ona zainteresowała się właśnie Warszawą, z której zapragnęła uczynić ośrodek gospodarczy.
W czternastotysięcznym wówczas mieście wydała nowoczesne zarządzenia przeciw pożarowe i poparła zakładanie młynów i warsztatów: bielących płótno, wyrabiających papier i szlifujących narzędzia metalowe.
Na rozkaz królowej przeprowadzono też w jej dobrach pomiar i spis ziem uprawnych i lasów oraz policzono chaty.
W tym okresie swojego życia mieszkała głównie w Warszawie, która posiadała dwie rezydencje Dom Wielki i Dom Mały.
Po wyjeździe Starej Królowej do Włoch, często gościła tam Anna - jej przedostatnia córka.
Ponieważ Anna z biegiem czasu czyniła starania, by na polskim tronie posadzić siostrzeńca - Zyzia - syna młodszej siostry Katarzyny, wygodniej jej było prowadzić korespondencję ze Szwecją z Warszawy, niż z Krakowa.  Zresztą i jej stosunki z bratem nie były najlepsze.
Jednak Zygmunt August często gościł w Domu Wielkim i w końcu tu, w Warszawie dokonał żywota, skąd staraniem siostry Anny został przewieziony na Wawel i tam pochowany - w tej samej kaplicy, co ojciec.
Zygmunt III
Tu wreszcie, wybrany na króla syn Katarzyny Jagiellonki, przystosował zakupiony dwór Bobolich na rezydencję dla swego syna Władysława (IV).
Właściwie należy podkreślić, że Wazowie przenieśli do Warszawy główną rezydencję królewską (zwłaszcza po pożarze Wawelu), a nie stolicę.
Tą nadal był Kraków. Na Wawelu nadal odbywały się koronacje i pochówki królewskie.
Dopiero w 1793 roku sejm w Grodnie oficjalnie zatwierdził Warszawę na stolicę Polski - dokładnie na "miejsce koronacji królów".
Co było potem - wiemy.
Odkąd wyniesiono stolicę z mocarnej wawelskiej skały, ze smoczego wzgórza, z miejsca mocy (jak chcą niektórzy) losy całego kraju się odmieniły.
Niestety nie na lepsze...

4 komentarze:

  1. Uwielbiam Kraków, szkoda, że stolica nie jest w Krakowie, ale nie ma co gdybać , stało się i ja i tak wole Kraków i zawsze za nim tęsknie, musze tam pojechać od czasu do czasu. Pozdrawiam po dłuższej nieobecności.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Warszawa może byłaby ciekawa, gdyby nie ostatnia wojna, która zrównała ją z ziemią, a potem był już tylko socjalizm i nowoczesność...

      Usuń
  2. z jednej strony dobrze się stało, wyobrażacie sobie ten piękny Kraków który wygląda jak śmierdząca Warszawa?? niech ręka boska broni :) Kraków ma swój urok lubię tam bywać :) a Warszawa no cóż miasto które omijam z daleka.

    OdpowiedzUsuń
  3. Kraków i tak się rozrósł i "znowocześniał", na szczęście pozostało to, co niezmienne i piękne od kilkunastu wieków. W Krakowie po prostu TRZEBA bywać, żeby doładować baterie.

    OdpowiedzUsuń