środa, 24 kwietnia 2013

Sposób

Dawno, dawno temu, po budowie rodzinnego domu zdzieraliśmy darń kilofami - tak była zbita i gruba, a niestety nie dało się tam wjechać żadną maszyną.
Natomiast działkę po budowie mojego domu równała koparka. Pan operator był tak zmyślny, że po skończeniu jego pracy wystarczyło tylko grabiami wyrównać nierówności.
Po takich doświadczeniach przygotowywanie warzywnych grządek przy pomocy szpadla jest kolejną sprawnością harcerską.Pora jednak zająć się innymi czynnościami niż machanie szpadlem.
Pocięta darń
Mimo, iż nie zajmuję się tą pracą całymi dniami, bo przecież mam jeszcze inne obowiąki, dziś już na prawdę odczuwam skutki wszystkich wygibasów.
Po zimie, która wymaga tylko prac domowych, moje mięśnie niechętnie przypomniały sobie do czego służą.
Na szczęście maleńki ogródek pozwoli mi już odsapnąć. Zostało jeszcze kilka metrów kwadratowych do przekopania, ale tam już nie trzeba zdzierać darni.
Przez tych kilka dni dopracowałam się sposobu na dobranie się do gleby znajdującej się pod warstwą trawy.
Najpierw trzeba trawnik "pokroić" szpadlem na kawałki, potem te fragmenty odwrócić korzonkami do góry i poczekać aż podeschną.
część ogródeczka w trakcie prac
Mam to szczęście, że gleba u mnie jest czarna, żyzna i pod trawą wilgotna, tak więc taki fragment ma swoją niezłą wagę, którą czuje się w rękach.
Następna czynność to wytrząsanie ziemi z pomiędzy korzeni. Pozostałości są wynoszone na koniec ogrodu i mam nadzieję na ich przekompostowanie.
Kilka grządek jest już gotowych.
Jutro powstanie kilka kolejnych, ale te będą czekały na wysadzenie pomidorów i przepikowanie wschodzących roślinek wysianych do tej pory.
No i niewielki spłachetek, na którym, na życzenie dzieci będą poziomki.
Moje grządki na razie wyglądają dziwacznie, bo wszystkie są pozakładane gałęźmi, żeby mi Pan Pies z rozpędu nie właził. Docelowo planuję jakieś małe ogrodzenie, żeby mi zwierzę skrótów przez warzywka nie robiło. Do tej pory miał dla siebie całą przestrzeń ogrodu, tak, że nawet klombik przy wejściu do domu zawłaszczał przez całe lata.
Mimo, że jeszcze niedawno wszędzie leżała gruba warstwa śniegu to po kilku gorących dniach ziemia domaga się codziennego podlewania.
Wykopki za mną = może już padać...

17 komentarzy:

  1. śliczne :)
    pozdrawiam.
    A ja jeszcze nie chcę aby padało :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I tak, jakoś się nie zanosi na deszcz...
      Wąż ogrodowy już działa i czeka w gotowości na moje rozkazy :-)

      Usuń
  2. Też tak robiłam ze względu na psy, a potem jak się przyzwyczaiły to nie wbiegały, ale trwało to dość długo...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na to liczę.
      Chociaż "pan hrabia" wygodny jest - i jak mu będzie na skróty, to niewiele ho powstrzyma.

      Usuń
  3. "Najpierw trzeba trawnik "pokroić" szpadlem na kawałki, potem te fragmenty odwrócić korzonkami do góry i poczekać aż podeschną."

    Ja też kroję nieraz trawnik szpadlem. Jednak ograniczam tą operację do wyznaczenia granic pod nową uprawę.
    Do kopania działki używam wideł ogrodniczych (są to widły o szerokich i spłaszczonych igłach). Tymi widłami zależnie od potrzeby albo podważam darń i po oderwaniu jej od ziemi i ją wytrząsam aż do odsypania ziemi z korzeni.
    Nieraz też gdy darń jest zbita i trudno ją podważyć i oderwać. To aby sobie ułatwić pracę wbite widły odchylam na prawo i lewo tak aby rozcięły korzenie traw, a następnie podważam fragment darni.
    Ogólnie wolę przekopywać ziemię w ogródku widłami niż szpadlem ponieważ przekonywanie widłami jest o wiele lżejszą pracą (nie wymaga tyle wysiłku). Przy tym przekopując widłami można od razu przetrząsać wydobyte grudy ziemi - dzięki temu praca wydaje mi się bardziej efektywna.

    Podsumowując muszę powiedzieć, że mamy podobne doświadczenia w dziedzinie zakładania ogrodu ponieważ my także "wydarliśmy" nasz warzywniak kosztem trawnika no i też mamy psy które potrafią zadeptać grządki :)

    Pozdrawiam i życzę udanych zbiorów z ogrodu,
    Tomek :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wideł się jeszcze nie dorobiłam - do tej pory wydawały się niepotrzebne, ale myślę, że nadadzą się do spulchniania na przyszłość.

      Usuń
    2. Ja od kiedy zaczalem pracowac w ogrodzie z uzyciem widel to do szpadla juz nie chce wracac.
      Pozdrawiam wiosennie jeszcze raz,
      Tomek.

      Usuń
  4. Napracowałaś się :) teraz czas na sianie i oczekiwanie miedzy czasie z walką z chwastami ehheheh :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Chwasty mi nie straszne - zawsze lubiłam ten ból w krzyżu od schylania się. Poza tym, po wydarciu darni, jakieś chwaściki to pryszcz.
    To, co można było już zasiać, zostało zasiane, późniejsze jeszcze chwilę zaczekają. Teraz z dreszczykiem oczekuję na kiełkowanie - to zawsze odrobina hazardu. Z niecierpliwością czekam też na stosowny moment żeby wysadzić pomidorki.
    Zabraknie mi niestety miejsca na ogórki - działka nie z gumy :-(

    OdpowiedzUsuń
  6. praca wre i dobrze, tak te nasze kochane psiaki to utrapienie, koniecznie muszą sprawdzać coś nowego, ale wreszcie się przyzwyczają, że nie można wchodzić, potrzeba tylko konsekwentnie postępować, pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mój tylko mówić nie umie - cwana bestia, ale kiedy coś mu niewygodne - udaje, że nie rozumie :-)

      Usuń
  7. I co czlowiek potrafi zrobic... zmienic wszystko!
    Serdecznosci
    Judyta

    OdpowiedzUsuń
  8. Oj, dobrze wiem, jak wygląda usuwanie starej, zbitej darni w 80% składającej się z perzu. Ale warto. Naprawdę. Potem taka praca cieszy oczy i serce rośnie, jak się patrzy na to, co się zbudowało i to pięknie działa.
    Żeby ładnie wszystko się zieleniło i rosło na potęgę! :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Oj, tak!
    Już zaczęło się codzienne podlewanie...
    Deszcz poproszę.

    OdpowiedzUsuń
  10. Podziwiam Cię.Wiem jak ciężko kopie się ugór.Wolę używać do tego szpadla.Widłami kopię już następnym razem,nie niszczy się pożytecznych dżdżownic i praca wydaje się lżejsza."jupiterianjoker.tublr.com/post/29662284526"Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie bardzo sobie wyobrażam wydarcie darni widłami (już po zawodach, ale się nad tym zastanawiałam), natomiast do późniejszej obróbki zamierzam widły nabyć. Dawno temu miałam kapitalną motyczkę po babci (dosłownie), niestety zaginęła przy którejś przeprowadzce. Ta motyczka była z tych co niemal "same robią" mocna, lekka i łatwo się nią pracowało - teraz już takich modeli nie ma.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń