piątek, 5 kwietnia 2013

Scenariusz



Jako, że to co za oknem skutecznie wstrzymuje wszelkie prace ogrodowe, którym można by się było poświęcić, sporo czasu zostaje na czytanie książek.
Kolor różowy - posiadłości Ostrgskich.
Zatrzymałam się ostatnio na epoce Jagiellonów, napawając się przeróżnymi smaczkami i ciekawostkami.
Od opowieści o losach królewien chodzi za mną chęć opowiedzenia o jednej z Jagiellonek, poza tym jakiś czas temu obiecałam napisać o pewnym królu.

Tymczasem, przy oglądaniu jednego z obrazów Matejki, napatoczyła mi się opowieść o pewnej pannie, której życiorys wystarczyłby na scenariusz wieloodcinkowego serialu.

 "Biedne bogate maleństwo".

Na imię miała Elżbieta - Halżbieta - Halszka.
Jej ojciec, Ilia, należał do jednego z najmożniejszych rodów w ówczesnym Wielkim Księstwie Litewskim, niektórzy uważali go nawet za najbogatszego możnowładcę w królestwie.
Beata Ostrogska - matka Halszki
Jej matka Beata wychowywała się w orszaku królowej Bony, w którym była dwórką słynną z urody i wykształcenia. 
I tu mamy pierwszy smaczek - Beata - matka Halszki była córką Katarzyny Telniczanki. Dwór snuł przypuszczenia, że podopieczna Bony jest córką Zygmunta Starego. Wszak wiadomo, że Telniczanka urodziła królowi (jeszcze przed jego pierwszym ożenkiem z Barbarą Zapolyą) troje innych dzieci.
Jest więc możliwe, że nasza bohaterka była wnuczką Zygmunta Starego.

Ojciec Halszki zmarł przed jej narodzinami, ale zdążył uznać ją w swoim testamencie i uczynić dziedziczką części ogromnego majątku.
Wśród opiekunów dziecka Ilia wymienił matkę Halszki, jej stryja i parę królewską.
Jak to przy wielkich (i mniejszych) majątkach bywa (a ten był naprawdę bajeczny) między spadkobiercami wywiązały się spory o podział majątku.
Interweniować musieli komisarze królewscy, którzy dokonali przydziałów majątkowych.
W praktyce całością opiekowała się  Beata. (matka)
Od dzieciństwa do bogatej panny, (i nie brzydkiej) ustawiał się ogonek kandydatów na mężów.
Matka jednak odwlekała wydanie jej za mąż szukając jak najlepszej partii.
Ogromny majątek Halszki wywoływał tak duże zainteresowanie w Rzeczypospolitej, że sejm przyjął nawet specjalną uchwałę (!), mówiącą, że "wdowa nie może bez zezwolenia bliskich krewnych wydać córki za mąż"
Na zamążpójście musieli też wyrazić zgodę pozostali opiekunowie: Fiodor Sanguszko, Wasyl Ostrogski oraz sam król.
Zygmunt August był żywo zainteresowany sprawą mariażu Halszki ze względów politycznych.

Tymczasem jeden z opiekunów Halszki  postanowił wydać ją za księcia Dymitra Sanguszkę, starostę kaniowskiego i czerkaskiego.
HALSZKA 
Dymitr Sanguszko
Matka początkowo też była przychylna Dymitrowi, później jednak śladem przeciwnego króla zmieniła zdanie.
Dymitr, darzący Halszkę wielką miłością, najpierw próbował ze swym wojskiem dostać się do zamku w Ostrogu podstępem, udając, że chcą wstąpić z przyjacielską wizytą.
Beata, przeczuwając podstęp, odmówiła wpuszczenia ich.
Kandydat na męża próbował więc zdobyć swoją ukochaną w krwawej potyczce.
Po zdobyciu warowni matka Halszki została uwięziona, a ona sama, wówczas czternastoletnia,  zmuszona do poślubienia Dymitra. Ponoć podczas ceremonii zaślubin przerażona milczała, a słowa przysięgo wypowiadał za nią jej stryj Wasyl.
W tym czasie uwięzionej Beacie udało się o całym zajściu zawiadomić Króla.
Ten polecił Wasylowi opuścić zamek i uwolnić Beatę.
Dymitr nie chciał jednak oddawać świeżo poślubionej Halszki i schronił się z nią do Kaniowa.
Rozwścieczony król pozbawił go stanowiska starosty i zarówno Wasylowi jak i Dymitrowi nakazał stawić się na rozprawę sądową.
Nie stawili się.
Wszystko skończyło się odebraniem stryjowi opieki nad dziedziczką, a Dymitr został skazany na śmierć.
Marcin Zborowski u Matejki
Na wieść o wyroku uciekł w przebraniu ze swą młodziutką żoną do Czech..
Za nimi ruszył pościg wysłany przez matkę Halżbietki, oraz Marcin Zborowski, który chciał zdobyć dziedziczkę na swoją synową.
To Zborowski pojmał Dymitra, uwięził go, a w końcu zamordował, bojąc się, że może zostać uwolniony.
Dymitr Sanguszko miał wtedy 24 lata.
W efekcie sam Zborowski znalazł się w więzieniu - dokonał zabójstwa w obcym państwie. Wstawił się za nim jednak polski król.
Niedoszła żona wróciła do Polski pod opiekę matki.

Rozpoczęły się kolejne konkury i ubieganie się o rękę dziedziczki wielkiej fortuny.
Król zdecydował wydać ją za Łukasza Górkę - jednego ze znamienitszych magnatów wielkopolski.
Tu sprzeciwiła się matka - chodziło oczywiście o pieniądze i niechęć wydania dóbr szlachcicowi z Korony.
Przywołała ona przepis mówiący, że Polak z Korony, który poślubia Litwinkę, nie ma prawa do jej dóbr ziemskich i może być spłacony przez rodzinę sumą odpowiadającą wartości 1/4 dóbr.
Aby obejść ten przepis, król (będący jednocześnie wielkim księciem litewskim) wydał dla Łukasza Górki specjalny przywilej!
Opory matki trwały nadal.
Wreszcie Król uciekł się do rozwiązania siłowego i zarządził ślub.
Halszka została przekonana podstępem - otrzymała pierścień matki (odebrany siłą) jako znak przyzwolenia. Córka nie chciała sprzeciwiać się matce, więc ulegle zgodziła się na ślub.

Łukasz Górka na obrazie Matejki "Unia lubelska" 
(z ciemną brodą - obok kardynała)
Już drugi - pod presją i z pogwałceniem prawa.
Miała wtedy dwadzieścia lat, nowy mąż dwadzieścia sześć.

Beata - jak to z niektórymi teściowymi bywa - nie uznała Łukasza za swego zięcia. Obie z córką, pozostawały zresztą na królewskim dworze, małżeństwo nie zostało dopełnione, a młody małżonek zaś wkrótce zmuszony był wyjechać.
Matka i córka ukryły się w klasztorze dominikanów we Lwowie.
Mamusia była uparta - zięć jej nie odpowiadał, więc szukała innego.
Chciała zostać teściową księcia słuckiego - Siemiona.
Taki obrót sprawy byłby kompromitacją nie tylko męża - Łukasza Górki, ale i Króla! Toż z jego rozkazu to małżeństwo skojarzono. Zresztą Olelkowicze - Słuccy usiłowali zdetronizować Jagiellonów na Litwie - było oczywiste, że ten mariaż będzie zanegowany z przyczyn politycznych.
Wreszcie powróciwszy z wojny z Inflantami mąż upomniał się o swoje i zbrojnie wyruszył do Lwowa.
Król poparł jego działania mandatem nakazującym wydanie Halszki.
Matka nie ustąpiła.
Już wcześniej przyszykowano się do oblężenia klasztoru.
Walki były zacięte, a panie poddały się dopiero, gdy odcięto im dostęp do wody!
Już po raz drugi walczono o Elżbietkę jak o rzecz.

Po zdobyciu klasztoru usłyszano, że podczas oblężenia młoda dziedziczka po raz trzeci wyszła za mąż za wymarzonego zięcia Beaty - Siemiona - księcia słuckiego, któremu w przebraniu udało się wemknąć do klasztoru.

Rozpoczęły się przepychanki personalno - majątkowo - sądowo - polityczne.
W efekcie Halszka znalazła się znów na dworze królewskim, a król nie uznał ostatniego małżeństwa i oddał "przedmiot sporu" drugiemu mężowi - Łukaszowi Górce.
Ten wywiózł ją do zamku w Szamotułach, gdzie Halszka z całej siły unikała towarzystwa męża i pożycia z nim, a jej matka dalej walczyła o nią w sądach.
Halszka jako dziedziczka majątku ziemskiego niewiele mniejszego od ówczesnego województwa poznańskiego nadal była przedmiotem potyczek, mediacji, rozpraw sądowych i zjazdu w Piotrkowie. Nic nie pomagało - nadal musiała pozostać w Szamotułach. Wolność odzyskała dopiero po czternastu latach - po śmierci męża.

Trzykrotnie wychodząc za mąż pozostawała samotna i nieszczęśliwa.

Trzydziestoczteroletnią wdowę poprosił wtedy o rękę inny wielkopolski możnowładca Jan Ostroróg, jednak do małżeństwa nie doszło. Jak zwykle chodziło o majątek.
Została wywieziona przez syna własnego stryja na Ruś, w rodzinne strony.
Tam osiadła w majątku Dubno, gdzie mieszkała do swojej śmierci  w grudniu 1582
W ostatnich latach życia cierpiała na głęboką depresję.
Przeżyła lat 43.
Matejko umieścił ją niemal na środku obrazu "Kazanie Skargi", tuż obok Anny Jagiellonki.
Została bohaterką sztuki J.I.Kraszewskiego i sonetów Helsztyńskiego.
Do dziś błąka się jako Czarna Księżniczka po zamku w Szamotułach.
A wszystko przez bajeczny majątek...

7 komentarzy:

  1. Ależ to ciekawa i straszliwie poplątana oraz smutna historia. Biedna Halszka - nie dziwota, że w końcu w depresję popadła i szybko zywot nieszczęsny skończyła.
    Że tez jeszcze J.Hoffman nie wziął sie za ekranizację dzieła Kraszewskiego!To by była bomba!
    Dzięki za interesującą opowieść Gabrysiu!:-))

    OdpowiedzUsuń
  2. Mnie to zawsze najbardziej interesuje jak te białogłowy dawały radę kiedyś podróżować. Trzeba było być ze stali żeby tłuc się tymi niewygodnymi powozami po nierównych drogach - można było z człowieka dycha wytrząść w takiej podróży...

    OdpowiedzUsuń
  3. Mysmy byli z "drugiej" strony, Giedyminowicze, ale pozostali na Litwie i w pewnym momencie spolszczeli i porzucili prawoslawie dla wiary katolickiej.
    Moj przodek Iwan Skirgiello (brat Jagielly) byl jedynym, ktory od prawoslawia nie odszedl, lecz potomni to "zalatwili". Ja wrocilam do wiary przodkow :-)

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Z tą polonizacją Litwinów to ciekawa historia. Polska nigdy nie narzucała ani języka, ani wyznania, jednak u zarania wspólnych dziejów Panowie litewscy zorientowali się, że większe korzyści zdobędą zbliżając się do Polski. Polonizacja więc odbywała się od górnych sfer - wiarę i język zmieniała szlachta, a prosty lud najczęściej pozostawał przy wierze ojców. Ponoć zdarzało się, że poddanym narzucano w co mają wierzyć, ale działo się to w całej Rzeczpospolitej i było znakiem czasów, a nie indywidualną fanaberią. Był także okres, że i w Koronie i na Litwie górę brały nowe nurty religijne.
    Najlepsze jednak w historii Polski jest to, że przez całe wieki współistniały obok siebie najróżniejsze wyznania i nurty religijne i nie było u nas stosów! Władcy wręcz wypowiadali się w obronie innych wyznań, kiedy któryś z wielmożów lub dostojników za bardzo brykał chcąc narzucić swoje ;-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Wielce ciekawa historia, pozwalająca spojrzeć i na dzisiejsze czasy. Bo o ile nikt nikogo do ślubu nie zmusza i wpuszczono już krew inna niż błękitna do rodzin królewskich, o tyle władza i wpływy oligarchów są dużo ważniejsze niż obywatelskie prawa i interesy państw.

    Takoż i dziś tworzy się prawo mające na celu jedynie zabezpieczenie interesów niektórych, kosztem innych. Widać historia idzie do przodu, a metody rządzenia i zabezpieczania interesów możnych ewoluują, jednak w swej zasadzie pozostają takie same.

    Swoją drogą - majątek majątkiem, ale nie chciałbym mieć takiej teściowej. ;-)))

    OdpowiedzUsuń
  6. To prawda - kiedyś działanie przeciw interesom państwa karano gardłem. Dziś jest tylko kolejnym działaniem napełniającym kiesę polityka lub zaspokajającym jego ego.
    Kiedyś Obywatel mógł chociaż sięgnąc po szable, najechać z drużyną zdrajcę.
    Teściowa na prawdę dbała o córcię.
    Niestety sama skończyła biedna i samotna oszukana przez drugiego (?) męża, który najpierw ją omotał,a potem przejąwszy majątek, opuścił.

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo ciekawa ta historia, ilez to dramatow musialy przezyc mlodziutkie, traktowane jak przedmiot targu kobiety. Ostatnio czytam sporo o corkach Leopolda II, krola Belgii ( jako, ze w tym kraju mieszkam :)). Ich losy jak zywo przypominaja los Halszki. Czesto niegotowe jeszcze na jakikolwiek zwiazek stawaly sie mozna nazwac niewolnicami swoich duzo starszych, czesto niekochanych mezow.

    OdpowiedzUsuń