czwartek, 4 kwietnia 2013

Niecierpliwość

Spojrzałam na swoje zapiski dotyczące pogody sprzed roku.
Wcale nie było tak cieplutko i słonecznie, jak marzymy.
Śniegu, co prawda, już dawno nie było ani grama, ale zieleni też nie.
 Gdybyśmy ostatnie opady śniegu zamienili na deszcze, nie byłaby ta pogoda wcale dziwna.
Jednak śnieg mamy.
Za oknem zimno i ponuro.
Nawet święta, na które wszyscy czekali znajdując zajęcie dla rąk i głów, minęły zostawiając za sobą tylko smętne wspomnienia.
Nasz babkowy baranek do dzisiejszego ranka dotrwał w formie popiersia, które wkrótce zniknęło...
Teraz już nie ma czym zastąpić tęsknoty za wiosną.
Ptakom został odcięty dostęp do pożywienia, biedne bociany i inne ptaki spędzające u nas lato są chyba w ciężkim szoku i cudem będzie, jeżeli przeżyją.
W moim ogrodzie natychmiast po niedzielnych opadach urządziłam na ogrodowym stole (i pod nim) dodatkową jadłodajnie dla ptaków. Szybko się zorientowały, gdzie można nasycić głodne brzuszki.
Za to balkon zupełnie nie zdaje egzaminu, mimo, że przez całą zimę ptaki tu przylatywały.
Być może ma z tym coś wspólnego Tytus, który długie chwile spędza przy oknach wypatrując skrzydlatych gości.
Lekka odwilż, która zamienia nie odgarnięty śnieg na chodnikach i ulicach w męczącą breję napawa lekkim optymizmem. Nie szkodzi, że miasto nie odśnieża jezdni, ponoć nie ma już na to pieniędzy, w koleinach między lodem płyną więc strumienie wody, bo nawet tak męczące objawy ocieplenia są mile widziane.
Dziś ptaszki, po kilkudniowej przerwie, znów zaczęły radosne śpiewy. Ożywcze trele za oknem powodują szybsze krążenie krwi i przypływ energii do prac ogrodowych.
Na razie jednak, mogę się jedynie pocieszać podlewaniem pomidorków wyrastających na parapetach.
Wkrótce zacznę może wysiewać inne warzywka.
Dziś w sklepie ogrodniczym oglądałam różne nasionka - rozbroiła mnie zupełnie instrukcja na kilku paczuszkach - wysiewać do gruntu w KWIETNIU...

4 komentarze:

  1. Ja chyba tylko raz w swoim życiu widziałam śnieg w kwietniu. I to na pewno nie taki... :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja pamiętam też tylko jeden raz śnieg na Wielkanoc, ale bywało już też tak, że po ciepłych dniach sypnęło śniegiem na początku maja.
      W moim dzieciństwie, tato oglądał wieczorem dziennik telewizyjny i z tego okresu mam w głowie takie obrazki, że towarzysze na trybunach 1-szo majowych stoją w płaszczach i czapkach. Z doświadczenia zaś pamiętam, że kiedy kazano nam z całą szkoła maszerować w pochodzie, to na dzieci w białych podkolanóweczkach posypały się płatki śniegu. Oczywiście były to przejściowe opady i szybko topniały w majowym słońcu, a jednak się zdarzały. Z opowiadania cioci wynika, że w latach sześćdziesiątych sypnęło któregoś roku śniegiem w czerwcu. Brrr.
      Mama nadzieje, że to tylko anomalie pogodowe, a nie zapowiedź ochłodzenia klimatu, jak mi to ktoś ostatnio obiecywał :-(

      Usuń
  2. Ty chociaż masz wiosnę w doniczkach :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jest to jakieś pocieszenie, ale im dłużej leży śnieg, z tym większym niepokojem patrzę na te zielone maluchy - czy zdąży się ocieplić, by w odpowiednim czasie znalazły się na grządce?
    Teraz ludzie już prorokują, że wiosny prawie nie będzie tylko po roztopach zaraz wybuchnie lato. Może i tak - byle wreszcie się ociepliło.
    Wiem, że latem będę narzekać na upały, które źle znoszę, ale przyrodzie, chyba teraz ciepło jest bardziej potrzebne niż zima.

    OdpowiedzUsuń