Zupełnie mimochodem przypomniał mi się film obejrzany dawno temu, kiedy zobaczyłam, że w pobliżu mnie, w miejscu sporego klombu, powstaje... fontanna. U nas na wsi, sześć metrów (dosłownie) od głównej, bardzo ruchliwej ulicy! Ze względu na ruch i hałas, nikt nie znajdzie przyjemności by nad powstałą fontanną usiąść. Może pozostanie na chwilę by przystanąć i może, jak owe japońskie małpy, zapatrzeć się w cieknącą wodę, zapominając o całym, okropnym, otaczający nas świecie.
Innym znakiem, że do wyborów już niedaleko, jest obsadzanie przyulicznych pasów zieleni ozdobnymi krzaczkami. Przez lata nie jeden marzył o ładnie przystrzyżonej trawie, wyplewionym pasie zieleni pozbawionym badyli, aż tu... ogród botaniczny na ulicy.
Moja ulica nadal składa się z dziur, tyle, że teraz ładnie oświetlonych. Tymczasem brakuje na remonty w szkołach i przedszkolach, a lista potrzeb pewnie jest o wiele dłuższa.
My zaś mamy niepotrzebne światło i fontannę.
Zapatrzeni, trwając w zachwycie, będziemy nadal tracić czujność i instynkt samozachowawczy...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz