wtorek, 10 grudnia 2013

Pół roku

Tak szybciutko udało się załatwić wizytę dziecka u neurologa.
W czerwcu po otrzymaniu skierowania umówiłam wizytę u lekarza. Przed wizytą konieczne było wykonanie EEG. Na to badanie znalazł się termin "już" w październiku, za to następny wolny termin u lekarza był... dziś.
Już po pół roku, miesiąc po badaniu EEG, dostąpiliśmy łaski wejścia do gabinetu lekarza specjalisty.
Do teraz zastanawiam się, czy rozmawiał ze mną człowiek, czy robot. Zachowanie pana doktora było tak odpychające, niesympatyczne i bez kontaktu, że dawało powody do powyższych wątpliwości.
Najweselszym momentem wizyty było stwierdzenie lekarza, że należałoby zrobić badanie EEG. Odpowiedziałam, że takie badanie, zgodnie ze skierowaniem, było zrobione już miesiąc wcześniej. Maszyna zaś odpowiedziała "no tak, ale wyników nie ma tak od razu".
Bez wyników tego badania cała wizyta nie miała sensu. Na moje nalegania i sugestie, że może w takim razie pójdę zapytać o potrzebne wyniki, robot wstał z miejsca i poszedł do stosownej pracowni...
Naprawdę - trzeba mieć dużo siły i zdrowia, żeby mieć do czynienie z tak zwaną "służbą" zdrowia!

PS
Kuzyn męża niedawno dostał informację, że może się już otrzymać zabiegi rehabilitacyjne.
OSIEM lat po wypadku!

PPS
Spróbujcie nie zapłacić składek za ubezpieczenie zdrowotne...

1 komentarz:

  1. Na"Mikołaja"listonosz przyniósł 'prezent"-złe wyniki z mammografii żony.

    OdpowiedzUsuń