poniedziałek, 22 października 2012

Kolejny dzień

Dzień mija niepostrzeżenie jako mgła poranna.
Rano prosto z domu wchodziło się w nieprzeniknione mleko, które na szczęście opadło, odkrywając słońce.
To był chyba ostatni dzień w tym roku, w który można było wyjść do ogrodu w krótkim rękawku.

Od rana naszło mnie szycie.
Człowiek jednak łatwo podlega sugestiom, a mnie zainspirowały ptaszyska, których na blogach pełno.
Wylęgła mi się kura (jeszcze nie wypchana), którą natychmiast zainteresował się Tytus. Zdjęcie z telefonu, kot w ruchu - wyszło nieostro, ale drugiej szansy nie miałam.
Następne w kolejce były wariacje na temat pawia, ale tu zabrakło mi czasu na dalsze prace, bo dom upominał się o moje ręce. Oprócz prac codziennych udało mi się dziś naciąć trochę drewna do kozy. Pojedyncze dni dzielą nas od przymrozków. Pan mąż w rozjazdach, więc z piłą w ręce szalałam tnąc na kawałki zdatne do naszego piecyka, który łyka tylko nietypowe klocki, bo 30 centymetrowe.
Drewno leży w ogrodzie - żal nie użyć.

Taka już uroda mojego domu, że po południu całe życie toczy się w największym pokoju.
Dzieci przez cały rok szkolny przychodzą tu odrabiać lekcje, mimo że każde ma swoje biurko w pokoju. Tu jest wielki stół, na którym wygodnie rozkłada się laptop, maszynę do szycia, książkę.
Pies leży opodal na swoim legowisku, albo pod stołem, a ostatnio przyłączył się kot.
Wszyscy robią coś swojego, czasem rozmawiają, czasami się kłócą, przynoszą picie i przekąski. Często jest głośno i wesoło. Wieczorem, w ramach dojadania, królowały upieczone przeze mnie po południu słodkie bułeczki z marmoladą.
Nie dotrwały do zdjęcia - zostały rozdrapane jeszcze gorące.
Dzisiejszego popołudnia nastąpił chyba przełom w oswajaniu psa i kota.
Okazuje się, że takie kudłate zwierzę rozumie, gdy mu powiedzieć - "albo przestaniesz kłapać na kotka, albo wynocha." Wybrał towarzystwo stada.
Za chwilę rozchodzimy się do mycia i snu, ale jeszcze przez chwilę posiedzimy ciesząc się swoim towarzystwem. Kot po wieczornych wrażeniach zasnął mi na ręce, mogę więc pisać tylko jedną.
Pora kończyć...


1 komentarz:

  1. Myślę że za jakiś czas pies z kociakiem stworzą wspaniały duet. Moja suka od zawsze nie lubiła kotów, kiedy jeszcze mieszkaliśmy w mieście goniła wszystkie blokowe dachowce. Zamieszkując tutaj przyniosłam do domu małą koteczkę nie od razu ja zaakceptowała. Musiałam pilnować kilka dni, potem polubiła się z kotami, często odstępuje im swój ukochany kosz do spania i pozwala wyjadać z miski.

    Mój syn tez odrabia lekcje w centralnym pokoju, czyta książki i ćwiczy na gitarze :)
    Ptaszek bardzo udany.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń