piątek, 26 października 2012

Czasmi zawieje chamsin...


Czasami życie sypnie nam piaskiem w oczy i wtedy przestajemy dostrzegać urodę świata.
Przez chwilę wydaje się, że wszytko zrobiło się złe i brzydkie. Czasami spotyka się ludzi, którzy jak dementorzy z "Harrego Pottera" wysysają z nas całą radość życia. Chciałoby się wtedy zamknąć oczy i zaczekać, aż z łzami spłynie całe zło. Niestety ono nie znika, ale organizm w odruchu samozachowawczym znów powoli podsuwa nam obrazy wszystkiego, co dobre.
Kiedy człowiek ma w oczach uwierający piach tego świata - trudno pisać o rzeczach miłych - na szczęście każdy kurz kiedyś opada.
W tym tygodniu miałam okazję odwiedzić Miechów. Po drodze, jadąc przez Jurę, chłonęłam wszystkie ostatki jesiennych kolorów. Podziwiałam świetliste buki, które otaczały nas kolorami i z góry i z dołu. Niestety - w czasie jady nie dałam rady robić zdjęć. Udało mi się pstryknąć ryneczek tego urokliwego miasteczka.
Sezon na słodkie bułeczki z marmoladą trwa.
 Kiedy te się przejedzą przyjdzie kolej na cynamon, na masę orzechową i co tylko jeszcze dzieci wymyślą. Bułeczki mają cudowną właściwość znikania z blach jeszcze przed wystygnięciem - na zdjęciu efekt kilkuminutowego oczekiwania na schłodzenie.
Popołudniami pachnie w całym domu ciastem i palonym drewnem. Nasza kozunia, choć maleńka spisuje się znakomicie podnosząc temperaturę w całym domu.
Niestety - postanowiliśmy się z nią rozstać.
Zmieniamy sposób ogrzewania (ceny węgla potrzebnego do co!) i w miejsce malucha, który na początku miał spełniać role wyłącznie ozdobne, uprzyjemniać nam życie zapachem drewna i żywym ogniem, musimy wstawić solidny piecyk o określonej mocy. Będzie nas grzał, przy mniejszych spadkach temperatury. Jedyna pociecha, że dalej będzie pachniało drewnem...
I na koniec humoreska z życia. Siedzi sobie któregoś wieczora, tuż obok mnie córcia moja jedyna, uczy się hiszpańskiego intensywnie, ale przez ramię czasem mi zagląda. Ja zaś, jak to wieczorami - czytuję różne blogi. Tym razem na ekranie był Las Mira. Patrzy ta moja córa, patrzy, brwi marszczy i mówi - tu błąd jest - ma być "las miras"! (zaimek "las" wskazuje liczbę mnogą i wymaga stosownej końcówki).
Tak to nauka zaburza spojrzenie na LAS.




3 komentarze:

  1. Sądząc ze wstępu Twojego wpisu nie było zbytnio fajnie. Mam nadzieję że złe chwile minęły.

    Może byś zapodała przepis na bułeczki. O ile nie jest zbytnio skomplikowany chętnie skorzystam.

    Kozy żal, nie ma szansy aby z Wami została ? Rozumiem że jest ona dodatkowym zródłem ciepła w domu ?
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja również tęsknię do takiego prawdziwego domowego ognia :)a bułeczki wyglądają i pewnie smakują rewelacyjnie :)
    Pozdrawiam Ilona

    OdpowiedzUsuń
  3. Good post. I will be going through a few of these issues
    as well..

    Check out my website; cash advance pittsburgh pa

    OdpowiedzUsuń