sobota, 14 lipca 2012

Drzewa

Dwa tygodnie minęły niepostrzeżenie, już dziś najmłodsze dziecko wróciło z kolonii.  Pełne wrażeń, opalone, zadowolone.
Po fali upałów pogoda zmieniła się na deszczową, temperatura stała się znośniejsza do życia.
Z większą chęcią zabrałam się za plewienie niektórych części ogrodu. Róże, które szczęśliwie przetrwały zimowe mrozy (część wymarzła) wypuściły długie pędy i zakwitły. Jak zwykle, tam gdzie dobrze różom, tam dobrze też chwastom. Zarosło też tych kilka ziemniaków, które posadziłam żeby dzieci wiedziały jak rosną i skąd się biorą. Na mini klombiku przed domem pojawiło się kilka aksamitek, bo te, które posiałam wraz z nagietkami zostały zniszczone przez psa. W miejsce uschniętego świerczka (nie znamy przyczyny) została zasadzona lipka, przypadkiem znaleziona podczas plewienia w innej części ogrodu. W całym ogrodzie ciągle pojawiają się różne samosiejki, jednak są to najczęściej klony i dęby. Lipkę spotkałam po raz pierwszy. Mamy w okolicy ulicę obsadzoną lipami tuż po wojnie - są to więc już całkiem spore drzewa. Przejście tą aleją w porze ich kwitnienia jest zawsze niezwykłym przeżyciem. Zapach po prostu upaja. Dlatego z wielkim zadowoleniem zobaczyliśmy, że na pobliskim osiedlu także zasadzono kilka lip, które na szczęście bez problemu się przyjęły. Mamy nadzieję, że i nasza kiedyś pięknie wyrośnie. Może, któreś z naszych dzieci będzie się nią cieszyć.
Sadzenie to sama przyjemność. A potem obserwowanie, jak drzewa rosną. Niedawno z bratankiem oglądaliśmy w ich ogrodzie drzewa owocowe, które sadził jaszcze mój tata. Minęło tyle lat, że niektóre z nich trzeba będzie wyciąć - gałęzie obłamane, pnie próchniejące - zestarzały się... Tylko orzech z roku na rok staje się potężniejszy i zasypuje orzechami. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś posadzę kilka drzew i będę patrzeć jak owocują. A może uda mi się posadzić takie drzewa, z których będą się cieszyć dzieci lub wnuki...
Drzewa to doskonały pretekst do refleksji nad zmianami mentalnymi, jakie zaszły wśród ludzi. W ciągłym pospiechu, zapracowani ludzie starają się nadążyć za modą, zaspokajają swoje chwilowe zachcianki, biegną żeby zapracować na nieustannie pojawiające się nowości. Społeczeństwo, które przeżuwa i wypluwa, żeby zrobić miejsce kolejnej papce do przeżucia. Kto dziś, poza nielicznymi, myśli o sadzeniu drzew dla wnuków. Niekoniecznie mówię to o dosłownym sadzeniu drzew - nie każdy ma po temu warunki, ale o mentalnym podejściu do życia. Kto kupuje meble tak solidne, by służyły kolejnemu pokoleniu? Nawet domy zaczynamy budować w taki sposób, że po kilkunastu latach nadają się tylko do generalnego remontu. Atmosferę mojego domu stwarza ponad stu letni kredens i serwantka, niewiele młodszy stół wraz z krzesłami. Inne meble staraliśmy się kupować z drewna - żeby trwały i nie wymagały wymiany na nowe tylko dlatego, że rozpada się płyta, z której je zrobiono, albo dlatego, że wyszły z mody. Trwanie domu daje siłę i bezpieczeństwo ludziom. Rodzinie. Jest jak wrastanie korzeni drzewa.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz