wtorek, 4 marca 2014

20 godzin, czyli "krótka" podróż

Musiałam pojechać do Tomaszowa Lubelskiego, rodzinnego miasta mojego męża, po 1 (słownie jeden) świstek papieru, którego nijak nie dało się załatwić w inny sposób, jak osobiście.
Podróż, jak podróż. W przeszłości wielokrotnie przez nas odbywana w różnych porach dnia, czy nocy i rozmaitych porach roku. Rekordem było pokonanie tych 400 kilometrów w czasie lekko poniżej czterech godzin (w czasach, gdy autostrada sięgała jedynie Krakowa) ale to zdarzyło się może raz, przy czym było to w środku lata, w niedzielny poranek, przy pięknej pogodzie, gdy jasno robi się już około godziny drugiej/trzeciej, a wszyscy ludzie śpią sobie we własnych pieleszach, zamiast używać samochodów.
drewniany, zabytkowy kościół
Zwykły czas przejazdu, bez niespodzianek i dodatków nadzwyczajnych to około 5 godzin w jedn a stronę. Nawet, gdy jechałam z dziećmi, które - jak to maluchy - miewały co najmniej raz na godzinę życzenia, by się zatrzymać w wiadomym celu.
Przyznam, że przy okazji przebudów, korków i karamboli jechaliśmy też razu jednego około 9 godzin w jedną stronę.
Tym razem jednak z przyczyn obiektywnych (1 samochód potrzebny Archaniołowi, który na chlebek z masełkiem zarabia) i ekonomicznych (cena paliwa) wypadło mi pojechać w piękne roztoczańskie strony środkami komunikacji publicznej.
I tu zaczęły się schody.
cerkiew
Dawno, dawno temu, z Katowic można było dojechać do Bełżca (8km do Tomaszowa L.) pociągiem relacji Wrocław - Bełżec (cóż do Lwowa, się nie da). Taki pociąg nie jeździ już od dobrych kilku lat. W ogóle do Bełżca nie daje się dojechać.
Pozostaje więc rozejrzeć się w autobusach. Są! Dwa na dobę z Katowic do Jarosławia - to najdalej na wschód położony punkt na trasie mojej podróży. Na szczęście znalazł się też autobus z Jarosławia do Tomaszowa i to w niewielkim (mniej niż pół godziny) odstępie czasu.
Wyruszając z Katowic po północy już przed dziewiątą rano byłam w moim miejscu docelowym. Sprawy załatwiłam niewiarygodnie szybko, choć i tak z perturbacjami, jednak pozytywnie.
Zdążyłam nawet wsiąść do tego samego autobusu, który mnie przywiózł i wyjeżdżał z Tomaszowa do Rzeszowa o godzinie dziesiątej.
(Do pełni szczęścia rozładował mi się telefon - zostałam więc bez zegarka i jakiejkolwiek komunikacji ze światem i bez aparatu fotograficznego. Dlatego zdjęcia z charakterystycznymi obiektami Tomaszowa musiałam znaleźć w internecie.)
Jak się okazało, moje założenie, że większe miasto będzie miało lepszą komunikację i umożliwi mi łatwiejszy dojazd do domu, okazało się mocno błędne. Należało wysiąść w Jarosławiu, gdzie mogłam wybrać kilka autobusów i jakiś pociąg w interesującym mnie czasie. Tymczasem z Rzeszowa w kierunku Katowic i Krakowa odjeżdżają (w sumie) trzy autobusy w ciągu doby. Zrozpaczona poszukałam ratunku na kolei.
szkoła muzyczna
Ku mojej uciesze, za mniej niż dwadzieścia minut, od mojego przybycia na dworzec odjeżdżał bezpośredni, pośpieszny pociąg do Katowic. W bezkresnej radości nabyłam bilet i wsiadłam do całkiem wygodnego przedziału. Po ponad dwugodzinnej drzemce zorientowałam się, że dotarliśmy "już" do Tarnowa (samochodem to ok godziny jazdy), a po kolejnych 2,5 godzinach wjeżdżaliśmy do Krakowa. Moje nerwy puściły, gdy okazało się, że z Krakowa do Katowic czekają mnie kolejne TRZY godziny siedzenia w pociągu. Wysiadłam w naszej dawnej stolicy i w trzech krokach znalazłam się na dworcu autobusowym, z którego autobus odjechał praktycznie zaraz, po zajęciu przeze mnie miejsca w fotelu.
Tym sposobem, przyspieszając sobie nieco jazdę, czekając wszędzie krócej niż pół godziny na przesiadkę, z mniej niż półtoragodzinną przerwą na załatwienie sprawy u celu, już po DWUDZIESTU godzinach wróciłam do domu.
W głowie jeszcze mi huczy...
Kolej nieprędko mnie zobaczy.
Właśnie zaczęłam się zastanawiać po co kupiono owe Pendolina, skoro tory, organizacja komunikacji, infrastruktura naszych kolei są w takim stanie jak są. Tu się trzeba brać do roboty, a nie kupować zabawki.
No, chyba, że nabyto od razu obiekty muzealne, byśmy mogli podziwiać, jakimi pociągami podróżuje się w innych krajach. Ale nawet wtedy, to wyrzucony pieniądz - wszak nasz PaFaWag robił wagony na najwyższym poziomie, zamawiane przez różne firmy, ze wszystkich stron świata. Trzeba było dać zarobić swoim.
Ups. Zapomniałam - nie da się - to własność Kanadyjczyków...

6 komentarzy:

  1. Tak, to są rzeczy dla mnie niepojęte. Trzymam kciuki bym zawsze miał samochód , choćby byle jaki ale na chodzie i bym był niezależny. Ale musze przyznać, ze we Wrocławiu komunikacja miejska jest ok. Nawet nowe tramwaje o linii pendolino prokukcji czeskiej Skody sa do zaakceptowania chociaz wolałbym by bezrobotni je w Polsce wyprodukowali. A teraz jak Szrek idę na swoje bagienko by na troche się oderwać od "ukrainy" "putina" " stocha" ....., I tak nie da się byc samolubnym egoistą, bo to co zrobie pozostawię po sobie innym. Pozdrawiam (ja nowy podglądacz Waszego bloga :)).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Samochód jest rzeczą niezbędną, jednak co maja zrobić np. osoby starsze, czy nie radzące sobie z tak długą jazdą? Po to od zawsze była komunikacja.
      No i względy ekonomiczne - jazda samochodem, w porównaniu z cenami biletów opłaca się dopiero od ok.2,5 osoby.
      Witam nowego podglądacza!

      Usuń
    2. True, ale tak już jest że dzieci i ludzie starsi sa zawsze w gorszej sytuacji. To niesprawiedliwe ale po mojemu nie do przeskoczenia. Chciaz w Polsce mozna dla nich jeszcze duzo zrobic by było sprawiedliwie i po prostu godzi sie to zrobic :).

      Usuń
  2. Piękna wycieczka,wspaniałe zabytki:)Ja tą trasę pokonywałem w latach 60-tych ub.w.kilka razy w roku.Po"szkółce" na Wełnowcu(Katowice),rzucili mnie,aż pod sowiecką granicę,okolice Lublina.
    Miałem wówczas pociąg pośpieszny z Wałbrzycha o godz.23.00 do Lublina.W Lublinie byłem o 7.00.W drugą stronę podobnie.Opłacało mi się jechać na dwudniową przepustkę.
    Ale z budżetu przeznaczono 58 mld.zł.na polską kolej.Oj będzie się działo!
    "waldemar-rajca.blog.onet.pl/2014/03/02/58-miliardow-zlotych"

    Dotyczy skandalicznej ustawy nr.1066,którą podpisano bez żadnej konsultacji ze społeczeństwem.Mogą nas teraz pałować wszyscy"bracia"z UE!!Brawo Panie Prezydencie!!
    Już jeden były prezydent proponował by Polaków pałować-niejaki"Bolek",czy się mylę?
    "http:/secure.avaaz.org/pl/petition/Do-Bronislawa_Komorowskiego_O_zawetowanie_ustawy_o_tzn_Bratniej_Pomocy/?tjzGVgb"
    "www.youtube.com/watch?v=prxKI7Koz4E"

    Dziś Dzień Dentysty i Dzień Teściowej-to wielki dzień:)))
    Boże Narodzenie zostało już "Świętem Handlu".
    Takich durnych świąt mamy już ponad 500,jest ich po kilka w danym dniu,i ciągle ich przybywa.A więc świętujmy!!
    :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  4. 58 milionów na zmarnowanie. Na zabawki dla chłopczyków w krótkich majteczkach, którzy bawią się w politykę.
    Skoro nie budzą się panowie śpiący pod Giewontem, to może jednak pora na nas?

    A handlowcy i tak powoli pójdą z torbami, wygryzieni przez wielkie sieciówki, molochy zbudowane ku uciesze gawiedzi.
    Chleba i igrzysk.
    Kiedy braknie chleba - igrzyska jeszcze chwilę potrwają, aż głodny ludek z wielkim zdziwieniem wreszcie zapyta - a cio to się stało???
    Nie zrozumieją NIC.
    Jadąc wczoraj widziałam Galerię Tarnowia - komu to było potrzebne do szczęścia? Moloch, odbierający pracę setkom drobnych handlowców. Widziałam teska i biedronki stojące w maleńkich pipidówkach - tylko po to, by okoliczni sklepikarze zostali bez pracy.
    Sami sobie robimy tę krzywdę.
    Czy jest coś, co może nas powstrzymać?

    OdpowiedzUsuń