niedziela, 19 stycznia 2014

Równia pochyła

Ostatnie dni upływają mi na ślęczeniu nad papierzyskami, zwykłymi pracami domowymi, przyglądaniu się przyrodzie reagującej na niezwykłą w o tej porze roku temperaturę, próbach organizowania pomocy dla bardzo chorej mamy siódemki dzieci i całej ich rodziny.
W przekładaniu papierów nie znalazłam, jak zwykle nic ciekawego, jednak już robiąc jeden z obiadów dokonałam mimochodem interesującej obserwacji.
nawet aparat w telefonie uchwycił różnice
Całe życie wydawało mi się, że świeże mięso pozostawione na powietrzu traci kolor, wygląda jakby spłowiało, czy też zszarzało i dopiero przekrojenie pokazywało znów jego różowawy kolor. Tymczasem krojąc ostatnio świeże mięsko o intensywnym, czerwonym kolorze (zbyt intensywnym?), ze zdziwieniem stwierdziłam, że pod cieniutką warstwą czerwieni znajduje się mięsko spłowiałego, szaro różowego koloru. Czyżby znów ktoś maczał palce w kolorowaniu naszego jedzenia? Co właściwie mogę jeszcze kupować w sklepie?
Na pocieszenie, ekologiczny kurczak z Podlasia, okazał się prawdziwym kurczakiem, a nie wyrobem kurczakopodobnym. Przynajmniej wyraźnie różnił się po upieczeniu, od innych sklepowych spoistością mięsa, twardością kości i wyraźnie smakiem. Wracam więc do marzeń o własnych kurczakach chodzących po podwórku...

wierzba kolorem ogłosiła już wiosnę
Poranki o tej porze roku bywały zwykle ciemne, jeżeli padał śnieg, lub skrzące, jeżeli niebo było czyste, a promienie słońca odbijały się w płatkach śniegu. Tymczasem nasze poranki mogłyby wyglądać podobnie w listopadzie lub w marcu. Pijąc poranną kawę patrzę, jak cień domu, oświetlonego słońcem, przesuwa się po zieloniutkich świerkach, brakuje tylko liści na czereśni w głębi ogrodu.
cień domu na zielonych świerkach
Przechodząc tu i ówdzie oglądam nabrzmiałe pąki bzów, niemal rozkwitłe drzewa owocowe, kiełkujące krokusy, zieleniące się gałązki wierzby. Najpierw cieszyłam się, że nie ma śniegu, potem, martwiłam się, że go nie ma, a teraz obawiam się, że nie zdąży spaść, zanim mróz zetnie wszystkie czekające na wiosnę rośliny. Ptaki koncertowały dziś zupełnie wiosennie. Mam nadzieję, że wstrzymają się jeszcze ze składaniem jaj, ponieważ zima jednak nadchodzi. Wygląda na to, że od razu zacznie nadrabiać opóźnienia i braki. Nagle z kilkunastu dodatnich stopni słupek rtęci spadnie o kilkanaście stopni poniżej zera. Wykres temperatury na kilka najbliższych dni zaczął przypominać równię pochyłą...


równia pochyła wykresu temperatury na najbliższe dni


8 komentarzy:

  1. Mimo wszystko kury mają ma trochę wad. Mają w zwyczaju robić pod siebie, więc o ładnym trawniku do pikników można sobie pomarzyć. Będą jak koń pod górkę kombinować, żeby zjeść wszystkie porzeczki/jagody itp. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tu w mieście (raczej) na kury się nie odważę, bo działeczka mała, i sąsiedztwo... Ale na wsi mogę im ogrodzić ile tylko się zamarzy. W moim rodzinnym domu kury miały wydzielone terytorium i drapały oraz sr... do upojenia, bez szkody dla grządek i krzaków. Dla mnie oczywiste jest, że albo kury, albo trawnik, więc się ptaszyskom należy własny kawałek raju.

      Usuń
  2. No cóż, mam i trawnik i kury ;) Co prawda nie wychuchany i jak spod igły, ale taki jak lubię dziki ze stokrotkami, mchem, a w maju ogromem żółtych mleczyków.
    Gabrysiu u mnie też przed domem szaleństwo, prymulki kwitną kilkoma kolorami, bez nabrzmiały,a jeden hiacynt zupełnie zwariował i próbuje kwitnąć, krokusy z dnia na dzień coraz bardziej się z ziemi wychylają. Ja jednak liczę, że to będzie krótki epizod zimowy.
    Podziwiam Cię bardzo, że tak mocno zaangażowałaś się w pomoc dla Pani Małgosi. W lutym postaram się im wysłać jakąś paczuszkę, ponieważ dopiero wychodzimy na prostą po zawirowaniach jesiennych.
    Ściskam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zupełnie bez zimy byłoby dziwnie i pewnie ze szkodą dla środowiska (są takie stworzenia i roślinki, które mrozu potrzebują), mam jednak nadzieję, że zima zagości u nas tylko "przejazdem" i znajdzie sobie inny cel podróży.
      Małgosi trudno nie pomagać, kiedy już się człowiek zagłębi w całość nieszczęść, które ich spotykają. teraz trzeba walczyć o nogę Małgosi, której grozi amputacja, a zabiegi leczące są tylko częściowo refundowane. Teraz każdy grosz się liczy.

      Usuń
  3. Ja jednak wolę zimę o tej porze roku, śnieg i mróz trzaskający. Za to mam deszcz błoto i chlapę. Kurki mają u mnie ogrodzone ale trawa już tam rosnąć nie chce dlatego je wypuszczam by po polach chodziły a one jak na złość do sąsiada lezą i mam problemy. Wiosną ogrodzimy tam by już dziurki nie znalazły :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie, że od błocka lepszy jest mrozik (byle bez przesady). Kury zawsze gdzieś znajdą jakąś dziurę. Pamiętam te nieustanne sprawdzenia stanu płotu, a jak już płot był w porządku, to przylatywał jastrząb i "częstował się" z góry...

      Usuń
  4. Mogło by sypnąć śniegiem,chociaż przez dwa miesiące zakrył by śmieci masowo wysypywane w lasach.Jest sezon"zimowy" i nikt tego nie sprząta.
    Jeżeli Amerykanie nie zaprzestaną sypać z samolotów nanocząsteczek aluminium(chemtrails)aby zapobiec zmianom klimatu,to wyginą całkowicie pszczoły,później ludzkość a klimat i tak będzie się ocieplał.Administracja Obamy przyznała się,że sypią z samolotów środki chemiczne i nie jest to żadna teoria spiskowa.
    Amerykanie mają dość zimy-mówią,że jak 2 lutego w Dzień Świstaka,jeśli ów gryzoń ujrzy swój cień(6 tyg.zimy) to zrobią z niego gulasz.
    Mięsa od czasu afery z"Rytualnym Ubojem"nie jem,nie noszę trupa w żołądku,nie faszeruje się antybiotykami.Żona nie je mięsa od wielu lat.
    Ludzie są jak te biedne zwierzęta stłoczone w klatkach,zniewolone,okaleczone i przeznaczone na żer dla wąskiej grupy drapieżników z wypchanymi portfelami.
    :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze do nie jedzenia mięsa nie dorosłam, choć przyznaję, że samoistnie spożycie tego rodzaju białka u nas w rodzinie spada. Pogorszenie się jakości wyrobów i mięsa sprawiło, że dzieci same chętniej sięgają po jajka i sery. Mleko to u mnie podstawa bytu. Już bardzo dawno przekonaliśmy się, że wcale nie trzeba zjadać kiełbasek i szyneczek na śniadanko i kolację, a obiady bez mięsa (za to z pomysłem) cieszą się większym powodzeniem niż kolejne kotlety, albo duszone z sosikiem.
      Jak człowiek zaczyna poprawiać naturę, to raczej nic dobrego z tego nie wychodzi. Ruscy zmienili bieg kilku rzek, teraz rwą włosy z głowy nad słonymi pustyniami, które przypadkiem im się zrobiły.
      Takie sypanie paskudztwem niczego nie zmieni, jeżeli cała struktura przemysłu nie dostosuje się do zachowania przyrody w dobrej kondycji.

      Usuń