A to się kran rozcieknie i zaleje podłogę, a to koza dom zadymi, a to centralne ogrzewanie zaszwankuje i w domu zrobi się zimno... Szereg uciążliwych przypadków, które powoli dają się naprawić, a jednak nie poprawiają humoru.
A kiedy do tego dodamy zniknięcie pupila, najgrzeczniejszego i najmądrzejszego kocurka na świecie, wszystko staje się jeszcze bardziej ponure.
Jego poprzednia włóczęga trwała tydzień i ku naszej radości skończyła się powrotem całego i zdrowego kota. Teraz nie ma go już miesiąc. To dostatecznie długo, by zacząć tracić nadzieję...
![]() |
Najpierw ślepa, ledwo ruszająca się kuleczka |
![]() |
...a potem kocurzysko, co nawet gadać potrafi. |
Pewnie się znajdzie skoro łazikować lubi...
OdpowiedzUsuńTo aż i dopiero jego drugi wypad. Ostatnio wrócił wygłodzony, ale cały.
UsuńTo straszne! Trzeba miec nadzieje, ze nic zlego mu sie nie przytrafilo i kiedy troche mu tylek przemarznie, znajdzie droge do domu. Trzymam kciuki, Gabrysiu.
OdpowiedzUsuńCiągle myślę, że głód już dawno powinien go zmusić do powrotu.
UsuńA tu coraz zimniej.
Kocury tak mają. Poczekaj jeszcze do mrozów, zanim stracisz nadzieję. Też trzymam kciuki.
OdpowiedzUsuńCiekawe, jaki jest rekord włóczęgi.
UsuńTu jest miasto - nie jest to przyjazne środowisko dla zgubionych kotów.
A w domu łyso bez tego włochatego typka.
Trzymam kciuki, żeby wrócił. Bo nie ma nic gorszego niż niepewność. Wiem o tym, bo jak moja Tośka włóczyła się gdzies przez trzy tygodnie odchodziłam od zmysłów z niepokoju. Chodziłam po polach i wsiach i darłam się na całe gardło: "Toooosiaaa!". Ogłoszenia były wszędzie. Obcy ludzie mnie zaczepiali i pytali czy kotek się znalazł. Aż w końcu wróciła. Albo ktos ją w nocy na podwórko podrzucił bo była grubiutka, czyściutka i w ogóle jak nóweczka niebiegana, więc raczej nie chodziła po bezdrożach. Oby Wasz włóczęga też wrócił!
OdpowiedzUsuńAsia
Poprzednim razem cała dzielnica była obwieszona, ale bez skutku. Nachodziłam się jak głupia szukając go, że na twarz padałam - też bez skutku. O 4 rano wstawałam żeby poszukać na osiedlu zanim się ruch i hałas zrobi. To nie miało sensu, bo nikt nie zgadnie, gdzie taki sieściuch polazł.
UsuńTeraz czekamy i nam smutno.
Mój kocurek zniknął mi na początku sierpnia jakoś i około 2 miesięcy go nie było. Wrócił taki pulchniutki, zadowolony, pobył niecałe 2 tygodnie i znowu wybył. Ale już się o niego nie martwię, wiem, że ma się dobrze. A u mnie za dużą kocią konkurencję miał. Może kiedyś jeszcze mnie odwiedzi ;)
OdpowiedzUsuńByłoby mi raźniej, gdybym wiedziała, że na pewno sobie dom znalazł...
UsuńKoty niestety lubią znikać na długie tygodnie, mam nadzieję że Waszego nic złego nie spotkało i wróci zadowolony do domu. Dość ciepłą jesień mamy, może za dziewczynami biega ?
OdpowiedzUsuńNo to chyba harem kompletuje - tyle czasu.
UsuńOstatnio wrócił jakiś taki nabzdyczony i mało rozmowny.
Może faktycznie gdzieś jest mu lepiej...
Koty nigdy nie były moimi zwierzęcymi faworytami właśnie ze względu na swoją niezależną i nieprzewidywalną naturę. I dlatego toleruję kocury sąsiadów, które opędzają również moje myszy sam nie decydując się na posiadanie własnego.
OdpowiedzUsuńDostałam nagrodę. Liebster blog award. Nagroda wiąże się z pewnymi zobowiązaniami - trzeba odpowiedzieć na 11 pytań i wskazać 11 blogów, które chciałoby się do tej nagrody nominować. Mają to być blogi, które zasługują na polecenie i które warto odwiedzać. A ponieważ taki jest właśnie Twój blog - niniejszym przekazuję nagrodę w Twoje ręce. I teraz się męcz:-)))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Asia
PS. moja lista pytań:
I moje pytania:
1. Najważniejszy dzień z życia?
2. Co wywołuje Twój uśmiech?
3. Filmowa fascynacja?
4. Literacka fascynacja?
5. Wymarzony prezent?
6. Życiowe motto?
7. Góry, czy niziny? A może morze?
8. Pierwsze wspomnienie z dzieciństwa?
9. Miasto, czy wieś i dlaczego?
10. Jakie wnętrza lubisz?
11. Wzór do naśladowania?
Asia