niedziela, 1 września 2013

E

Taki dziwny tydzień za mną - zmartwień o zdrowie bliższych i dalszych, pomocy w rozwiązywaniu przeróżnych bardziej i mniej ważnych problemów.
Przy okazji wizyty u koleżanki, której mąż boryka się z poważną chorobą, do której doszła również celiakia (to nie tylko przypadłość dzieci) dowiedziałam się wiele o tym co jemy.
Nietolerancja glutenu, zespołu białek występujących w większości zbóż zmusza ludzi do poszukiwania pokarmów pozbawionych tychże białek.
I tu zaczynają się schody.
Wydawałoby się, że wystarczy unikać pieczywa, zastępując je wypiekami z mąki ryżowej, kukurydzianej czy gryczanej.  Tymczasem sprawa nie jest taka prosta.
Przestrzeganie diety skłania do czytania etykietek i poznawania składu tego, co kupujemy. Okazuje się, że białka występujące w zbożu znajdują się także w wędlinach, w jogurtach, serkach smakowych, a bezglutenowe płatki kukurydziane oblewane są słodem jęczmiennym, który oczywiście zawiera gluten. Lista jest długa, zaś ceny produktów bezglutenowych bardzo bolesne, z czego najgorzej wypadają ceny mąk ze zbóż pozbawionych obciążających białek.
Powszechna obecność glutenu ma oczywiście wpływ na naszą przemianę materii.
Od wędlin zawierających ziarna zbóż dyskusja przeszła na konieczność robienia własnych przetworów i wędzonek. Ponieważ temat ten u mnie w rodzinie jest ostatnio omawiany na gorąco. podzieliłam się z koleżanką moim odkryciem. Otóż poszukując narzędzi potrzebnych przy wyrobie własnej kiełbasy natknęłam się na przeróżne przyprawy i dodatki, w tym na przykład na przyprawę do kiełbasy np. swojskiej. Reklama głosi, że to doskonała przyprawa na bazie naturalnych składników. Skład: pieprz czarny, czosnek, sól, cukier, gałka muszkatołowa i... glutaminian sodu.
I tu dochodzimy do tytułowego "E".
Dalsze poszukiwania akcesoriów kiełbasianych doprowadziło mnie do "kleju do kiełbas".
Cóż to za dziwo? Klej do kiełbas, to nic innego jak E 452 czyli polifosforany.
(Wyróżnia się cztery ich grupy: Polifosforan sodu - E452(i), Polifosforan potasu - E452(ii), Polifosforan sodowo-wapniowy - E452(iii) oraz Polifosforan wapnia - E452(iv). Dodawane są one do przetworów mięsnych, serków topionych, soli i jej zamienników, aromatyzowanych napojów bezalkoholowych, sosów, mleka zagęszczonego, owoców kandyzowanych, zup i herbat w proszku, surimi, chipsów, gumy do żucia, przetworów ze skorupiaków, cukru pudru, płynnej masy jaja kurzego, śmietanki pasteryzowanej, napojów dla sportowców, lodów, pieczywa cukierniczego, a także środków higieny. Maksymalna, dzienna dawka polifosforanów nie powinna przekraczać 70 mg na 1 kg masy ciała.)
Czyli związki te występują WSZĘDZIE!
Niby o tym wiemy, że w żywności znajdują się różne chemiczne dodatki, godzimy się, że żywność musi być jakoś konserwowana. Problem w tym, że związki, o których piszę są polepszaczami smaku, czyli nie muszą być dodawane do żywności, a jednak w niej są!
Wiemy też, że różne związki źle wpływają na nasze zdrowie, ale co robią związki, które zjadamy w każdym przetworzonym produkcie - nawet w lodach i szamponie?
Polifosforany powodują: uczulenia, zaburzenie równowagi wodnej w organizmie, wzrost ciśnienia, zmniejszanie przyswajania żelaza, wapnia oraz magnezu, pogorszenie procesów metabolicznych, tycie, nasilenie objawów osteoporozy, arytmię, uszkadzanie neuroprzekaźników, depresje, zawroty głowy, napady niepokoju, utratę równowagi, zaburzenia mowy, opuchnięcie mięśni, skurcze żołądka, wysypkę, pokrzywkę, zaburzenia wzroku, trudności z koncentracją.
Kiedy zaczynamy lekturę dotyczącą w.w. substancji po pierwsze dowiemy się, że są to substancje nieszkodliwe !!! Warunek - nie przekraczać dziennej dawki. Ktoś jest w stanie nad tym panować? Wydaje się to niemożliwe.
W dodatku naukowcy stwierdzili, że może się odkładać i kumulować w organizmie, jego szkodliwe działanie może być opóźnione, a efekty negatywne mogą być widoczne dopiero po latach.
Dobrze się trzeba zastanowić zanim sięgniemy po kolejną kostkę rosołową, suszoną jarzynkę, zupkę z proszku, sól ziołową czy czosnkową, przyprawy do mięsa, sosy w proszku, słoik z gotową potrawą, lody w pudełku, czy keczup lub zanim dzieci otworzą kolejną paczkę czipsów.
Wniosek jest prosty - jeżeli chcemy być zdrowi i mieć zdrowe, mądre, prawidłowo rozwijające się dzieci musimy wrócić do podstawowego przetwarzania żywności, zdobycze cywilizacji zostawiając tym, co lubią loterie i rosyjską ruletkę. Może im się uda.
A przecież to tylko jedno z tysiąca E...

6 komentarzy:

  1. Masakra, obecnie człowiek już w ogóle nie wie co je.
    Wie tylko ,że je chemię ...

    OdpowiedzUsuń
  2. Bo się na to godzimy - z niewiedzy, z wygody, z lenistwa.
    Nie kupować przetworzonego żarełka! Nie mam za bardzo dostępu do mięsa z dobrych hodowli, ale mogę przynajmniej nie kupować przetworzonego jedzenia. Wędlinami chemicznymi moja rodzinka jakoś gardzi - właśnie pracujemy nad własną wędzarenką, serków "w trumienkach" nie kupujemy, jako produktu z nieznanym wkładem zaprawionego chemią, wolę kupić twaróg i zmieszać ze śmietaną i przyprawami lub owocami, jako mieszkanka miasta mam problem ze zdobyciem prawdziwego mleka, ale chleb piekę najchętniej z mąki kupionej bezpośrednio w młynie (o zawartości mąki w piekarniach już kiedyś pisałam). Jeszcze nie potrafię zupełnie uniknąć całej przetworzonej żywności, ale mam nadzieję, że jestem na dobrej drodze. Wszystko to wymaga sporo pracy i mnóstwo czasu, ale alternatywą jest powolne trucie siebie i rodziny.

    OdpowiedzUsuń
  3. Najgorsze, że żarcie to niestety podstawa. Możesz sobie biegać, łykać suplementy, uprawiać jogę. Jak nie zjesz czegoś normalnego ( w naszym znaczeniu tego słowa), zapomnij o zdrowiu...

    OdpowiedzUsuń
  4. Chętnym proponuje obejrzenie na youtube filmu "Trucizna nasza powszednia".

    OdpowiedzUsuń
  5. a ja się na to nie godzę i unikam chemii codziennie jak się tylko da. Moje dzieci są nauczone na naturalnych produktach dlatego nie raz jak jesteśmy w gościnie u kogoś i cokolwiek jemy potrafią wyczuć dziwny smak. Dla innych to smaczne z ulepszaczami my to jednak wyczuwamy. Taki posmak proszku do prania jak mói moja córa. Przeprawy nie stosuję tych gotowców, wegetę robię sama co roku w własnych warzyw. Jak się chce można unikać i zbliżyć spożywanie E do minimum tylko jak się tego bardzo chce bo niestety jest to pracochłonne. Nie zapominajmy o ulepszaczach w surowym mięsie to jest dopiero zgroza. Niestety sami jesteśmy chodzącymi ulepszaczami i dziwić się że dzieci mają otyłość jak jedzą w sklepikach szkolnych. Ja moim dzieciom będę dawać kanapki i herbatę w butelce jak robili to moi rodzice a nie masz kochanie 10 zł tylko kup sobie bułkę w sklepiku a jedzą same czipsy i batoniki.

    OdpowiedzUsuń
  6. Od jakiegoś czasu zastanawiałem się jakby to było,gdybym przestał jeść mięso."Ubój rytualny",i cały ten szum wokół mordowania bezbronnych zwierząt pomógł mi podjąć decyzję.Od dwóch miesięcy nie jem mięsa.Nie mam grobowca w żołądku.Nie mam zgagi!Mogę przejść pieszo 40 km.Czeka mnie robienie wędzonek,na pewno ślina będzie ciekła mi po brodzie:)
    Bardzo lubię napoje energetyczne,ale nie przesadzam,jeden dziennie.
    A słodycze,jak poczęstują to"wpucnę":)Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń