sobota, 23 lutego 2013

Ciemno wszędzie...

Wrócił mój ślubny z wojaży firmowych i dzieli się wrażeniami.
Jako, że wyjazd był któryś z kolei pojawiają się wciąż nowe refleksje.
O polach leżących ugorem pisałam już jesienią.
Tym razem wracał mój archanioł po zachodzie słońca przejeżdżając przez miasteczka i wsie urodzajnej ziemi sandomierskiej, zmierzając na południe.
Jak w wielu zakątkach naszego kraju i w tym rejonie popularne są znane wszystkim "klocki polskie".
Ale nie o architekturę tym razem chodzi, a o mieszkańców.
Obserwacja bowiem dotyczyła życia w domach na wsi,
a które to życie po zmroku objawia się ilością świateł
zapalonych w oknach. Pomijając więc całą masę
ciemnych domów, w których po zmroku nikt światła nie
 zaświeca, bo stoją puste, jest jeszcze cała masa domów,
gdzie na cztery klockowe okna od ulicy można zobaczyć
jedno światełko. Należy więc domyślać się, biorąc pod
uwagę obserwacje dzienne, że w takim domku siedzi
sobie dwoje (daj Boże) emerytów i dożywają swojej
"złotej jesieni" w oczekiwaniu na telefon lub odwiedziny
dzieci z miasta albo zza granicy.
Bo wieś umiera, bez pracy i perspektyw dla młodych.
O tym wielu z nas już wie, jednak,czy ktoś się zastanowił, dlaczego tak się dzieje?
Bo na to pozwalamy.
Bo sami tak wybraliśmy.
(Ci, którzy wybierali inaczej i tak muszą podzielać ten los).
Na forach trwają dyskusje i oceny polityki prorodzinnej państwa i różnych pomysłów pozwalających na powstrzymanie katastrofy demograficznej.
Tu nie pomogą żadne dotacje i programy.
Tu trzeba pozwolić ludziom żyć i pracować bez ogryzania do kości i łupienia w majestacie "prawa".
Ci sami młodzi ludzie, którzy nie widzieli perspektyw życia we własnym kraju, na obcej ziemi zakładają rodziny i mają po dwoje, troje dzieci.
Starzejemy się jako społeczeństwo.
Bardzo niedługo będziemy przekształcać zamykane dziś żłobki i szkoły na domy "spokojnej starości" gdzie z przyczyn naturalnych coraz bardziej skąpy ilościowo młody personel będzie się zajmował ciągle rosnącą liczbą babć i dziadków.
Przesadzam?
No to rozejrzyjcie się po rodzinie, sąsiadach, znajomych,
Ile średnio dzieci mają młodzi rodzice?
Górale jeszcze potrafią o siebie zadbać - tam w cenie jest ziemia, rodzina i dzieci.
Ale gdzie indziej?
A w miastach? Dużo znacie młodych rodzin? ile spośród nich ma dwoje dzieci? a troje?
A czy uważacie to za normalne, że młode małżeństwa rezygnują z posiadania dzieci, bo nawet we dwoje ledwo wiążą koniec z końcem - pracując?
Uważacie, że to wina rządzących, że jest tak źle?
A kto ich wybierał?

2 komentarze:

  1. Tak, Gabrysiu. Wieś umiera. Tu gdzie mieszkam dwadzieścia lat temu parafia liczyła ponad 2000 dusz. Teraz niespełna 800..Pełno pustych, smutnych domów. A tam, gdzie jeszcze ktoś zyje jest z reguły jakaś stara babcia czy dziadek i rodzina podpiera sie ich rencina, bo cienko by bez tego było. Źle się dzieje w państwie polskim. Bieda, wyludnienie, bezrobocie, drozyzna, coraz mniej kwiatów na łąkach, coraz mniej owoców po lasach...Coraz więcej ugorów i beznadziei...

    OdpowiedzUsuń
  2. Kiedy jedzie się przez niektóre rejony Jury, to często w całej wsi światło świeci się w co piątym / ósmym domu. Wieczorem dopiero widać całą beznadzieję, gdzie w całej wsi na kilkadziesiąt domów widać, że zamieszkałych jest pięć.
    A kiedy pomyśleć, że na obszarze większości Polski mamy dobrą ziemię, która leży odłogiem, aż się ciśnie wniosek, że tak bezkarnie wiecznie być nie może.

    OdpowiedzUsuń