piątek, 18 stycznia 2013

Młodzieży chowanie

Znowu mi matka butów nie wyczyściła...
Takie stwierdzenie kolegi budziło przed laty, w większości słuchających, niedowierzanie i było postrzegane jako dowcip. Gdy ktoś orientował się, że było to powiedziane na serio, kolega stawał się obiektem politowania. Normalnym odruchem było powiedzenie - jak ci nie pasuje, pucuj sobie sam!
Lata mijają i takie zdrowe odruchy w ocenie młodzieży zanikają.
Dziś bardzo wiele nastolatków oczekuje od rodziców pełnej obsługi.
Rodzice zaś w sobie tylko znanym celu młodzież obsługują.
Potem jest już za późno.
Odbieram w ubiegłym tygodniu telefon od mojej nieocenionej koleżanki. Złoto człowiek.
Rady prosi.

Bo to jej syn, a rówieśnik mojej córy obsługi wymaga. Kanapki nie zrobi (biedactwo głodny - mamo zrób), ciucha nie uprasuje (wyjść nie ma w czym - mamo zrób), do sklepu nie poleci (czasu nie ma - mamo idź), pokoju nie sprzątnie (a czemu niby miałby to robić? - chcesz to sprzątaj) Z rodzicami nie pogada, bo z byle kim (służbą znaczy) nie będzie dyskusji prowadził.
No to powiadam - sam sobie jesteś winna.
- Ale latorośl potrafi wyszczekać, że rodzice mają zapewnić.
No to powiadam - zapewnij. Chleb w domu jest? Jest. Masełko? Jest. Wędlinka, serek, inne dobroci? Są. Kuchnia otwarta? Otwarta. Dwie zdrowe ręce ma? Ma.
No to zapewniłaś.

- Ale z ciuchami problem.
Uprałaś? Tak. Żelazko sprawne w domu jest? Jest.
No to zapewniłaś.
Nie o to chodzi, by dziecko samo musiało sobie wszystko robić.
Po to są rodzice by życie ułatwiać, o dzieci zadbać i zapewnić wszystko, co dobre.
Ale też nie ich rolą jest wychowywanie niezaradnych ludzi, nie potrafiących zapewnić nawet sobie podstaw życia codziennego.
Moje dzieci też dostają obiadek pod nos i kolacyjkę na życzenie.
Jednak kiedy rodzice są zajęci, każde z nich potrafi sobie zupy nalać, chlebek posmarować, jajecznicę usmażyć. Potrafią jeszcze dużo więcej.
A kiedy okazuje się, że akurat potrzebny ciuch jest nieuprasowany, wiedzą gdzie jest żelazko i deska do prasowania. Najmłodszemu jeszcze trochę trzeba pomóc i chłopakom podpowiedzieć "na ile kropek" ustawić żelazko.
Do sklepu poproszone polecą, śmieci wyniosą, do pieca dołożą, dywany odkurzą, psu michę wyniosą, kuwetę sprzątną (chociaż bez entuzjazmu). Nawet pranie powieszą i suche zdejmą. I to najczęściej na własne życzenie. W soboty prześcigają się w różnych pracach.
Często pada w moim domu pytanie "mam w czymś pomóc?"
Czasami odpowiedź jest niewygodna, więc prowadzą między sobą ustalenia, handle i wymiany.
Złote dzieci.
Czasami potrzeba telefonu od przyjaciółki, by docenić własne skarby.
A, że czasami łatwo nie jest?
A kto powiedział, że będzie łatwo?
Wracając do przyjaciółki.
Za moją radą trochę niedowładu rąk dostała, trochę czas jej się skurczył.
Zobaczymy.
Ponoć pierwsze efekty i zdziwienia ma już za sobą.
Kiedy patrzyłam w przedszkolu na mamusie i babcie zawiązujące buciki sześciolatkom, było mi ich żal.
I mam i dzieci.
Mam, bo szykowały sobie pracowite życie nigdy niedocenione.
Dzieci, bo stawały się niezaradne i bezwolne.
Potem będzie im coraz trudniej uczyć się podstawowych czynności.
Przede wszystkim coraz trudniej będzie im pojąć, że w życiu nie tylko się należy, ale czasami trzeba wykonać wysiłek.
I tak z dobroci serca wychowuje się społeczeństwo niezaradne i niezdolne do wysiłku i samodzielności.
Z dobroci serca.

3 komentarze:

  1. oj znam z autopsji.... moje drugie małżeństwo trwa dopiero drugi rok, syn męża adoptowany jako niemowlę żył właśnie tak jak pisze twoja koleżanka,a kiedy pojawiłam sie ja i zaczęłam wymagac od faceta lat 22 to skończyło sie sprawa w sądzie i młody dostał za znęcanie sie nad nami wyrok i eksmisję z domu.... pisze o tym na blogu
    kupilismy mu mieszkanie i won na swoje.... a my teraz spokojnie zyjemy choć musielismy sprzedac dom....
    ale ważniejszy jest spokój....
    rodzice maja prawo do własnego zycia,wychowali dzieci, dali im wykształcenie....a reszta w rękach młodych

    OdpowiedzUsuń
  2. Dlatego uważam, że nie należy dopuszczać do takich sytuacji, że rodzice stają się służącymi własnych dzieci, a w zamian dostają pogardę zamiast wdzięczności.

    OdpowiedzUsuń
  3. Moja matka taka właśnie była, podobnie jak jej matka. Efekt: brak szacunku. Czy dziecko może szanować rodzica, który pcha się do roli służącego?

    OdpowiedzUsuń