Po prostu kupiliśmy kawałek ziemi w cudnym zakątku świata na skraju Jury.
Wtedy nie trzeba było na to wielkiego majątku.
Gospodarstwo już dawno było zapuszczone - zabrakło sił gospodyni, która została sama na włościach.
Dom przygotowano do generalnego remontu - zerwano podłogi, skuto tynki, wyjęto stolarkę wewnętrzną, rozebrano piece. Ocalały stare, rozpadające się okna.
Urzeczeni urodą okolicy i podwórza, miejscem cichym i ustronnym, zdecydowaliśmy się na zakup z nadzieją na szybkie doprowadzenie domu do stanu używalności.
Jednak czasy dla mnie się zmieniły i remont domu odwlekł się w nieskończoność.
Zniechęceni brakiem dachu nad głową, czyli domu zdatnego do użytku, rzadko zaglądaliśmy przez ostatnie lata na naszą hacjendę.
Nie na darmo całe dzieciństwo mama mi śpiewała:
"Oj ziemio, ty ziemio sieroto, jest w tobie i srebro i złoto..."
Tej jesieni postanowiliśmy, że od wiosny zabieramy się do pracy.
Nie będzie łatwo.
Ugór, częściowo zarośnięty brzozami - samosiejkami na ziemi w klasach od trzy do sześć.W tym spory kawał szczerego piasku z malowniczymi sosenkami.
Jedynie przy domu ziemia wygląda na zdatną do szybkiego przystosowania do upraw.
Czeka nas karczowanie i intensywne przekopywanie ziemi.
W tym mam już doświadczenie - miałam okazję dwa razy zakładać ogrody na ugorze, na terenie po skończonej budowie.
Kilof i szpadle już czekają. Jednak te narzędzia przydadzą się jedynie do niewielkiego przedogródka. Wszystko, co znajduje się poza podwórzem, a kiedyś było polem uprawnym woła o piłę, siekierę i traktor z pługiem i broną.
Nie wszystko na raz.
Będziemy szczęśliwi, jeżeli w tym roku wydrzemy przyrodzie jakieś trzysta - pięćset metrów kwadratowych. Ma to być zaczątek ogrodu warzywnego. W planie jest ogrodzenie tego spłachetka i posadzenie chociaż kilku krzaczków owocowych: agrestu, porzeczek, malin.
Jeżeli miejsca będzie dosyć, to możliwe, że i drzewka owocowe znajdą tam swoje miejsce.
Ale z tym ostrożnie - ogrodzenie musi być skuteczne, bo niedaleki las ze zwierzyną budzi nasze obawy o los sadzonych roślin.
Od czegoś trzeba zacząć. Gdyby udał się plan minimum - w przyszłym roku pójdziemy dalej.
Będziemy chcieli odzyskać kawałek pola i łąki. Tu będą potrzebne maszyny - czytaj = sąsiedzi.
Do (już niedalekiej) wiosny mamy czas by kompletować narzędzia.
Pamiętam, że jeden z ogrodów w moim życiu brał początek od zdzierania darni tak zbitej, że trudno było w nią wbić kilof. Żadna maszyna nie mogła tam wjechać, dlatego zdzieraliśmy to, co nam przeszkadzało, metr po metrze, dzień po dniu. Bolały plecy i ręce, ale kiedy było widać efekt - chciało się pracować dalej.
Szpadle są już nawet tam, na wsi.
Oczywiście następne w kolejce będą piły i siekiery. Mam zamiar kupić jakąś solidną, która się nie rozpadnie i nie złamie przy pierwszych twardszych kawałkach drewna, a takie - tanie nie są.
Jeszcze sekatory, motyczki, grabie... Coś na pewno pominęłam. W razie możliwości użycia - czeka kosiarka i glebogryzarka. Do miejsc trudniejszych przyda się na pewno prawdziwa kosa, a może nabędziemy mechaniczną, spalinową?
Pojęcia nie mam jak prędko będę miała ziemię do dyspozycji.
Chcemy zacząć na wiosnę, najwcześniej jak się da. Na początku będą to tylko weekendy i dni wolne od szkoły. Potem całe wakacje.
Możliwe, że w tym roku skończy się tylko na jakichś roślinach na zielony nawóz.
Byłabym szczęśliwa, gdyby dało się posiać i zebrać trochę marchewki, pietruszki i buraków. O pomidorach nawet nie marzę, a bardzo chciałabym mieć dość własnych, żeby zrobić chociaż trochę słoików z przecierem na zimę.
Pomarzyć można.
Taki jest plan minimum na ten rok, ale co dojedzie do skutku i co się uda - życie pokaże.
Już zeszłego lata chcieliśmy wyjechać "do siebie". Wtedy pilne sprawy zawodowe zabrały mężowi cały wolny czas, a bez jego sił sama niewiele zrobię.
Wakacje w mieście zawsze przysparzają nam kłopotów z zapewnieniem dzieciom dostatecznej ilości atrakcji i zajęć. Tym razem postanowiliśmy je spędzić na własnej ziemi.
Nawet gdyby gościł nas tylko namiot, a jedynym zapleczem był "domek z serduszkiem".
Na szczęście w otoczeniu lasów i pól, z drogami, które tylko czekają na rowerzystów, dzieci nie będą się nudzić. Okolica zaś obfituje w ciekawe miejsca przyrodnicze i historyczne. Byle pogoda dopisała.
Zobaczymy.
Trzymajcie kciuki za moje marzenia i siły do ciężkiej pracy.
Oj, ziemio, ty ziemio sieroto,
Jest w tobie i srebro, i złoto,
Jest w tobie dla wszystkich dość chleba,
Tylko cię miłować potrzeba!...
Oj, ziemio, ty matko rodzona,
Przytulasz ty wszystkich do łona,
Oj, dajesz ty życiu swe siły,
A kwiecie rozkwiecasz z mogiły!
Oj, ziemio, ty ziemio kochana,
Nie byłaś ty pługiem orana!
Nie byłaś zroszona ty potem
Ni ziarnem obsiana tym złotym!
Wszystkim, którzy mają jakieś dobre rady w zanadrzu, będę wdzięczna za podzielenie się nimi!
Gabrysiu już trzymam kciuki :) za Twoją marchewkę , pomidory też posadź , czeka Was dużo pracy , ale potem będziesz miała być z czego dumna , a warzywa czy owoce będą miały niepowtarzalny smak , bo będą TWOJE :)
OdpowiedzUsuńMiłej nocki życzę
Wielkie dzięki. potrzebne mi będzie wsparcie, a najbardziej, gdy na rękach porobią się bąble. Wszystko przede mną.
OdpowiedzUsuń