Może to za przyczyną piękna, na które natykamy się tam na każdym kroku.
Malownicze kamieniczki, ozdobione rzeźbami, prezentujące w całej krasie każdy starannie, przed wiekami, obrobiony detal. A może dlatego, że dawne budownictwo potrafi mnie bardziej zauroczyć niż współczesne. Rozmaitość szczegółów i kształtów bardziej do mnie przemawiają niż powtarzalność utylitarnych form.

Malownicze wzgórze jest dla mnie osobiście czymś w rodzaju świątyni. To miejsce, gdzie można dotknąć historii. To namacalny ślad mówiący o przeszło tysiącu latach potęgi naszego kraju.
Niesamowite wapienne wzgórze wyłania się ponad brzegi Wisły, a ukryta w nim jaskinia pobudza wyobraźnię.
Potężna skała. A na niej zamek. I kościół.
Odwiedzając ekspozycję Wawel Zaginiony przekonamy się na własne oczy jak głęboko w przeszłość sięga historia królewskiego wzgórza.
Dla mnie Wawel to trwanie, potęga i duma.
Niemal czuje się moc skały, na której zbudowano oparcie dla polskiej państwowości: siedzibę królów.
Państwo trwało nieugięte, zupełnie jakby o wawelską skalę rozbijały się przeciwności losu i wrogowie Rzeczpospolitej.
Do czasu.
I tu zaczyna się moje bajanie...
Zupełnie jakby przestała ich ochraniać moc potężnej skały.
Losy Polski zaczęły się plątać, gdy stolica została przeniesiona do Warszawy. Wkrótce zaczął się "potop" i era rabowania dorobku przeszłych pokoleń.
Ciągle jeszcze jednak Wawelska katedra była miejscem koronacji królów.
Ostatnim królem koronowanym na mocarnym wzgórzu był Sas: August III.
Plątało się już wtedy nieźle: jego poprzednik, który abdykował po niespełna dwuipółletnim panowaniu, koronowany w Warszawie, Stanisław Leszczyński - abdykował.
August III, robił co mógł, by nachapać się w kraju mlekiem i miodem płynącym, traktując Polskę, jak dojną krowę, zaś jego następca, Stanisław Poniatowski, który zrezygnował z oparcia swego panowania na nadwiślanej skale, koronował się również w Warszawie i również abdykował, przypieczętowując w ten sposób losy Polski.... Tam też koronował się na króla Polski car Mikołaj I.
Jakoś Warszawa nie ma szczęścia do królów, choć jest miastem przez królową ulubionym i rozbudowanym.
Może nowy prezydent wywodzący się spod Wawelskiego Wzgórza zabierze ze sobą choć część szczęśliwej historii naszego kraju ze sobą i przywróci pamięć o trwaniu, potęgę ducha, dumę z wielkości narodu i moc skały.
Takie tam, pobożne życzenia i niedzielne bajanie...
![]() |
Wawel 1000 lat temu |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz