poniedziałek, 8 września 2014

... niech żyje król!

Umarł król - niech żyje król!
Nie ma kozy - niech żyje kominek.
Moja śliczna, lubiana, emaliowana, ozdobna koza została sprzedana.
Żegnaliśmy ją z żalem. Przez siedem lat tworzyła nam miłą, ciepłą atmosferę - dosłownie i w przenośni. Kupiliśmy ją, by mieć w domu żywy ogień i cieszyć się jego ciepłem.
Spędzone przy niej chłodne wieczory, z czasem natchnęły nas, by takim żywym ogniem dogrzewać się w czasie, gdy nie jest jeszcze konieczne stałe palenie w CO. Skoro maleńka kózka zmieniała temperaturę w całym domu, z piętrem włącznie, to odpowiednio duży kominek powinien zrobić to o wiele lepiej. Do całości imprezy wliczyliśmy korzystne ceny niektórych sortów drewna, i takim sposobem w domu znalazł się wkład kominkowy.
Pewnie po latach znów wymyślimy coś innego, tym czasem jednak z niecierpliwością czekamy na podłączenie ogromnego smoka do przewodów kominowych.

1 komentarz:

  1. Ładny secesyjny piecyk, szkoda się takiego pozbywać.
    No ale skoro jest już sprzedany to nich dobrze służy nowemu właścicielowi :)
    Pozdrawiam, Tomek

    OdpowiedzUsuń