Domy te odebrano właścicielom w imię "sprawiedliwości społecznej", po to, by już nie korzystała z nich rodzina żyjąca tam od wieków, lecz, by mogli korzystać z nich wszyscy.
Co to znaczy wszyscy?
Wszyscy, czyli nikt. Szczęście miały domy, które stały się przedszkolami, szkołami, domami dziecka. Najgorszy los potkał te, które stając na uboczu stawały się częścią gospodarstw rolnych. Planowe wyniszczenie i upodlenie oraz zazdrosna nienawiść doprowadzały do tego, że w dawnych pokojach przebywały świnie, krowy lub kury, a w najlepszym razie znajdowały się magazyny.
Kto na tym zyskał?
No, może i zyskał ktoś satysfakcję, że "ci przebrzydli burżuje" musieli wszystko oddać i nie mają nic, podobnie, jak cała reszta społeczeństwa.
Czy pani Zosia ze wsi opodal dworu, co chodziła pomagać w kuchni? Pan Ignacy, co był stangretem, pan Jan, co pracował w dworskich oborach? Czy im przybyło czegoś? Odczuli, że po odebraniu ziemi i dworu nareszcie żyje im się lepiej?
Kilka osób może zyskało swój niewielki kawałek ziemi, z którego wcale nie zyskiwali więcej, niż, gdy pracowali na nim, kiedy był "cudzy". Inni pracowali w gospodarstwie rolnym, które było państwowe, czyli niczyje, czyli bez gospodarza dokładającego starań o dobrostan ziemi, zwierząt, budynków.
A może zyskało szeroko rozumiane społeczeństwo? Może nie należy patrzeć na zyski lokalne, w bezpośrednim sąsiedztwie dworu i ziemi należącej do majątku?
Też jakoś nie potrafię dopasować żadnej krainy mlekiem i miodem płynącej do państwa, w którym majątek jednostek oddano ogółowi. Przeciwnie, nagle zaczęło brakować najzwyklejszych rzeczy: zboża, warzyw, mleka, mięsa.
Po latach przyszło "nowe" i ponoć świadomość poczynionych przez dziesięciolecia błędów. Niektóre rodziny odzyskały, lub mogły odzyskać dawne domy i część ziemi.
Nieliczne będą miały szczęście podźwignąć się z ruiny. Przynależąca do nich ziemia, oddawana tylko częściowo, nie przyniesie dostatecznych zysków dla dostatniego bytowania właścicielom i pracownikom, reszta, podzielona na spłachetki, coraz częściej leży odłogiem. Powojenni nowi właściciele przydzielonej im ziemi, zamiast cieszyć się z zysku, jaki odnieśli przez otrzymanie cudzej ziemi, coraz częściej klepią biedę.
Kto więc zyskał na podziale wielkich majątków i zrujnowaniu pięknych, dostatnich domów?
Myślę, że straciliśmy wszyscy.
Majątki budowane przez wieki, choć należące do określonych ludzi budowały przecież bogactwo tego państwa i narodu.
To z tego majątku czerpała przez dziesięciolecia "władza ludowa".
Zabrakło sponsorów.
Zaszkodziło to szkolnictwu w ogóle, postępowi w nauce, życiu kulturalnemu, kulturze jednostek pozbawionych wzorców z górnej półki, moralności.
Kto zyskał na zniszczeniu dawnych majątków ?
NIKT !
Stracili wszyscy...
Ano tak ton właśnie było...
OdpowiedzUsuńNasze włości niestety zostały za wschodnią granicą, już nigdy nie do odzyskania.
OdpowiedzUsuńte na zdjęciach to jeszcze jako-takie. widaziałam kompletne ruiny, które w 1945 były kwitnącymi gospodarstwami. Bo tylkp propoganda głosiła o ziemiańskich utracjuszach, nie wspominając o planowej gospodarce rolnej i hodowlanej. o ogromnej produkcji, której jeszcze na rynki europejskie starczało. W okresie międzywojennym byli robotnicy rolni - normalnie płatni pracownicy a nie chłopi pańszczyźniani. I nawet kwalifikowani - ktoś te parowe maszyny musiał umieć obsługiwać przytomnie. I zadbać o setki krów, koni wyścigowych, przerobić owoce z hektarów sadów. W państwie ludowym zarządca czy ekonom nie byłi kwalifikowanymi specjalistami tylko 'z klucza partyjnego'. Mnie tylko diabli biorą na jedno - dlaczego byłym właścicielom nie oddać - kawałka polskiej historii, którymi są ich domy.
OdpowiedzUsuń