wtorek, 1 kwietnia 2014

Wydrążąna, gnijąca dynia, czyli...

... dlaczego z takim trudem przychodzi mi pisanie bloga w ostatnim czasie.
Przyczyna jest jasna i oczywista, choć nie dla wielu będzie widoczna.
Z założenia chciałabym pisać o rzeczach pięknych, dobrych i miłych, takich, których potrzebujemy w życiu codziennym, bo dobrze się czuć otoczeniu swoich bliskich i przedmiotów zgromadzonych w zasięgu naszego wzroku.
Tymczasem coraz częściej czuję się w codziennym życiu, jak księżniczka z bajki, jadąca karetą z zaczarowanej dyni, tyle, że ta dynia psuje się i rozpada.
Patrzę na otaczającą mnie rzeczywistość, słucham ludzi, zastanawiam się nad swoimi i ludzkimi możliwościami i zaczynam podejrzewać, że podobnie musieli się czuć obywatele Cesarstwa Rzymskiego, kiedy zaczęło do nich docierać, że świetność już dawno minęła, że od kilkuset lat nie powstaje nic nowego, a stare się rozpada i nie będzie już lepiej, mimo, że wszyscy dalej usiłują mówić o wielkości.
Kilkadziesiąt ostatnich lat to nieustanne zwijanie się mojego cesarstwa, redukcja siły mojego kraju, znikanie z powierzchni mapy gospodarczej i przemysłowej, okraszona intensywnym zapachem kadzidła skutecznie zakłócającego obiektywne widzenie rzeczywistości. Odurzeni jego zapachem mówią, że jeszcze nigdy nie było tak cudownie. Ci którzy czasami wietrzą swoje głowy, widzą moc ograniczeń życia codziennego: ograniczenia wolności wypowiedzi i krytyki, upadek moralności społeczeństwa, obniżanie poziomu nauczania, destrukcję przemysłu, nieudolność systemu zdrowotnego, starzenie i umieranie społeczeństwa, opuszczanie kraju przez wartościowych obywateli chętnych do pracy, i całe mnóstwo innych przypadłości przyczyniających się do gnicia mojej karety.
Ktoś powie, że przesadzam, że naoglądałam się niewłaściwych programów, słucham radia, które niepotrzebnie straszy i psuje krew. (Tak na prawdę nie oglądam i nie słucham.)
Rozglądam się dokoła i wyciągam wnioski.
Chcę iść z dzieckiem do lekarza specjalisty i czekam od maja do grudnia na wizytę, siedzę z dzieckiem nad książkami i widzę, jak znikomą wiedzę one przekazują. Potrzebna rehabilitacja po wypadku - już po ośmiu latach po wypadku przychodzi zawiadomienie, że można się rehabilitować. Chcesz uczyć dziecko podstawowych wartości - licz się z tym, że szkoła, do której je poślesz, a przychylająca się do takiego wychowania, będzie nękana z tego powodu. Okradli ci dom, czy samochód i liczysz na ujęcie sprawców? To licz dalej. Dbasz o swoje dzieci, starasz się je wykształcić, by żyło im się jak najlepiej? A zastanawiasz się gdzie będą pracować, lub jakie będą miały możliwości stworzenia sobie miejsca pracy? Ile podatków, obciążeń, składek będą musiały najpierw zapłacić, by im zostały wypracowane resztki. A może po prostu wykształcą się, by wyjechać i pracować poniżej kwalifikacji, w którymś z zachodnich krajów, gdzie będą tęsknić za domem i będą zawsze obce.
A kto zapracuje na twoją emeryturę skoro nie stać nas na dzieci? Słyszałam już taką bzdurę, że nie ma z tym problemu, bo pieniądze są przecież odłożone na konto bankowe i tylko czekają, by znaleźć się w naszej kieszeni.
Jadę w różne strony Polski, a tam wszędzie wspomnienia: tu był taki zakład, tam taka fabryka. Paaani, kiedyś to tu był ruch i pełno roboty, a dziś wszystko pozamykane, zlikwidowane, wyburzone i zaorane. Najczęściej dosłownie.
Idę do sklepu, a tam polskich towarów na lekarstwo. Ponad 70% towaru na półkach jest obcego pochodzenia, w tym spożywczych. Przechodząc wczoraj przez odnowiony katowicki dworzec kolejowy, przyglądałam się sklepikom w alejce handlowej. Znalazłam tam "aż" dwa sklepy o polskich nazwach, oferujących polskie wyroby. Były to wędliny i pieczywo. Nawet kiosk z prasą nazywał się "newspaper korner" czy jakoś podobnie.
A zasady moralne, które królują dziś w społeczeństwie? "Lepiej okradnij ty, bo i tak zrobi to ktoś inny." Przesada? A od którego pośrednika odważysz się kupić używany samochód, albo dom?  Wierzysz, że możesz wziąć bez obawy pożyczkę lub kredyt? Podpiszesz umowę z siecią telefoniczną nie szukając tego, co jest napisane drobnym drukiem? Wyjdziesz wieczorem na miasto lub wypuścisz swoje dziecko bez obawy o jego zdrowie i życie? Jesteś przekonany, że możesz mówić zawsze i wszędzie, to co myślisz?
Dlatego tak trudno jest pisać o miłych sprawach dnia codziennego.
Pachnący chlebek mniej cieszy, kiedy społeczeństwo nieustannie biednieje, kwitnące kwiatki bledną, gdy myślimy o tych, co opuszczają kraj za chlebem, wiosenny śpiew ptaków cichnie, gdy zaczyna się myśleć o przyszłości...
Ale przyroda obdarza nas swoimi cudami niezależnie od tego, co robią ludzie, więc dodaję kilka zdjęć z najbliższego otoczenia, ku pokrzepieniu serc.








6 komentarzy:

  1. Mam podobne przemyślenia, ale w tym całym wariactwie wokół staram się znaleźć jakieś miejsce i zwyczajnie robić swoje. Tu i teraz. w tym kraju, który jest moim krajem.
    Asia

    OdpowiedzUsuń
  2. Kiedy się zaczynam zastanawiać- żyć się odechciewa, bo wszystko traci sens.
    Ja jednak chcę żyć, bo mam dla kogo i staram się nie zamęczać myśleniem. Aczkolwiek zdaję sobie sprawę, że któregoś dnia...;)
    Pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajnie, że myślisz o problemach innych, lecz od samego myślenia niczego im nie przybędzie.

    Tak, żyjemy w gównianym kraju, lecz żeby naprawić służbę zdrowia, zmusić policję do działania, etc trzeba by wielkim funduszy i żelaznej ręki.

    Dzieci miałyby pracować na czyjąś emeryturę? To już przesada.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, nie żyjemy w gównianym kraju, lecz pięknym, z piękna historią, której nie musimy się wstydzić, w przeciwieństwie do wielu innych krajów europy.
      Mam tylko do dna zdeprawowany naród, który nie poddał się przez lata komunizmu, a sponiewierany przez dążenie do dobrobytu, Po trupach.
      Dalej żądzą nami komuniści i ich dzieci. Deprawacja, niemoralność, łapówkarstwo sięgają tak daleko i szeroko, że żadne nakłady na policję, służbę zdrowia, sądownictwo nie pomogą. Korupcji i kolesiostwa nie da się wyplenić niczym, jak nadludzkim wysiłkiem w dążeniu do naprawy moralności.
      System emerytalny mamy chory, ale niestety obowiązujący. Nawet, gdyby każdy pracował na swoją emeryturę i odkładał na konto bankowe, to przecież tymi pieniędzmi też bank obraca i pracuje, by nadal na koncie były, a lepiej, by ich przybywało. Nikt nie kładzie na półce papierowego papierka, by poczekał 20 - 30 lat, by go wyjąć! Będą więc pracować na nas nasze dzieci. Czy Ci się to podoba, czy nie od ich pracy zależy, czy będzie Cię stać na chlebek i masełko do niego.
      Od myślenia się nie zmieni?
      Ja myślę, że to początek.
      Od mojego myślenia, a potem działania zależy jak wychowam moje dzieci, jak będę pracować, jak wywiązywać się z obowiązków, na kogo będę głosować...

      Usuń
    2. "Będą więc pracować na nas nasze dzieci. Czy Ci się to podoba, czy nie od ich pracy zależy, czy będzie Cię stać na chlebek i masełko do niego."

      Nie wiadomo, czy za kilkadziesiąt lat nie będziemy już niemal kompletnie zautomatyzowani. :)

      Usuń
  4. Staram się kupować polskie produkty, a u siebie w sklepie dziecięcym kładę szczególny nacisk na sprzedaż towarów od naszych producentów. Zgadzam się ze wszystkim o czym wyżej napisałaś. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń