piątek, 21 lipca 2017

Zabawa u Moniki "z kozami w tle"

Dawno mnie tu nie było, oj dawno...
Życie toczy się zwykłym trybem, codzienna rutyna nie sprzyja pisaniu. Jakoś chyba oklapłam. Zabrakło zapału. Nie mogąc wyrwać się z miasta kręcę się jak chomik w karuzeli pośród codziennych czynności. Wróciłam do szycia, wiosna i lato sprowokowały mnie do szukania w okolicy ziół i wartościowych roślin. Nie jest to łatwe w mieście, na szczęście nie tak daleko mam do lasu. Mogłam wiosną nazbierać przynajmniej pokrzyw na herbatki i trochę liści jeżyn. Zrobiłam też pewną ilość syropku z kwiatów czarnego bzu. Niedługo wybieram się z koleżanka zbierać owocki pokrzyw, które mają wiele właściwości zdrowotnych.
Na prawdziwe pokrzywne zagłębie trafiłyśmy objeżdżając okolicę w poszukiwaniu kwiatów czarnego bzu, o które wcale nie jest łatwo. Gdy byłam dzieckiem czarny bez był obecny wszędzie, teraz trzeba go szukać w obrębie kilkunastu kilometrów - daleko od miasta.
W moim ogrodzie też się niewiele dzieje, zrezygnowałam z grządek, gdy okazało się, że podlewanie przewyższa jakiekolwiek zyski z pozyskanych roślin. Nawożenie niewiele pomaga, gdy okazuje się, że gleba jest tak na prawdę ciemnym piaskiem. Tylko truskawki i poziomki zachowałam - te darowane przez T-Rexa, choć obecnie, gdy skończyły owocować też ledwo zipią w suszy, która nas dopadła. Staram się zachować je przy życiu.
Rabatki przed domem nie ma... W ubiegłym roku zmieniano na mojej ulicy przyłącza wodne do wszystkich domów. Rabatka została zniszczona, na wierzchu pozostał żółty piach, który Regis od tamtej pory przekopuje regularnie. Jedyne, co mnie cieszy to maciejka, kosmosy i smagliczki posiane w miejscu niegdysiejszego trawnika przed płotem, tuż przy ulicznym chodniku, który po latach został zrobiony, podobnie jak utwardzona nawierzchnia.
Kisnąc w mieście cieszę się spełnionymi marzeniami moich znajomych, w tym oczywiście Moniki "z kozami w tle". Tym razem Monika zaprasza do zabawy:
(kliknij w link pod zdjęciem)


Powrót do tradycji z kozami w tle

1 komentarz: