poniedziałek, 11 marca 2013

Pijemy atrament

Było kiedyś takie powiedzenie: "wpuść chłopa do biura, to atrament wypije..."
Ktoś tam się oburzał, że dyskryminujące niższe warstwy społeczne.
Ale dlaczego niby dyskryminujące, skoro adekwatnie opisujące stan świadomości pewnych ludzi.
Można oczywiście dywagować nad niesprawiedliwością społeczną, warunkami z jakich opisywany w porzekadle chłop się wychowywał, możliwością dostępu do wykształcenia i dobrego wychowania.
Oczywiście były czasy, gdy dostęp do szkół dany był tylko możnym tego świata, lub jednostkom wybitnym.
Był czas, gdy rodzice wychowujący (?) swoje dzieci w jednej izbie niskiej chałupy krytej strzechą, która przylegała do obórki, nie byli w stanie nauczyć ich ani płynnego czytania, ani deklamowania poezji, ani nawet jedzenia widelcem i nożem, że o manierach towarzyskich nie wspomnę.
Mamy za sobą rewolucję i dwie wojny, które w swoim niszczącym okrucieństwie zrównały wszystkie warstwy społeczne i dały każdemu dziecku dostęp do kultury i wiedzy.
I cóż się tało?
Nauka w szkole - przedmiot westchnień najniższych warstw w przeszłości - przestała dzieci interesować. Łatwość dostępu do wiedzy skutkuje tym, że zupełnie się jej nie ceni!
Literatura przeszłości pełna jest narzekań, że jednostki wybitne i zdolne nie mogą się wybić i zajaśnieć wśród społeczeństwa.
Jakże się mylili.
Prawdziwi geniusze w przeszłości zazwyczaj znajdowali drogę na piedestał. A, że ta droga nie była łatwa? To zupełnie inna bajka.
Na prawdę zdolne dzieci i młodzież ujawniając swoje talenty zwykle znajdowały sponsorów swojego kształcenia. Z układów pomiędzy różnymi warstwami społecznymi wynikało to, że przy różnych okazjach prezentowało się "Panu", czy też "we dworze" różnego rodzaju rękodzieło, lub uświetniało przeróżne święta utalentowanym wiejskim muzykiem, czy pieśniarzem lub poetą.
Czasami uzdolniona jednostka zyskiwała uznanie tylko w społeczności lokalnej, a czasami poznawał ich cały świat.
Wystarczy kilka przykładów.
15 kwietnia 1452 roku w miasteczku Vinci urodził się nieślubny syn przyszłego notariusza i chłopki.
Kształcenie Leonarda ograniczyło się do czytania, pisania i liczenia. Nigdy nie uczęszczał do szkoły, o czym świadczy fakt, iż nikt nie skorygował jego leworęczności. W wieku 14 lat ojciec zabrał Leonarda do Florencji, gdzie prowadził kancelarię adwokacką. Z racji swojego pochodzenia nie mógł zdobyć wykształcenia uniwersyteckiego.
Vit Stwosz. Nic nie wiemy o jego dzieciństwie i pochodzeniu. Gdyby był synem znamienitego rodu - wiedzielibyśmy o tym. Przybyły do Krakowa wykonał dzieło, którego zazdrości nam świat. (Przybył tu, bo miał możliwość tworzenia. Pamiętajmy, że średniowiecze było czasem "wabienia" wszelkiego rodzaju rzemieślników i osadników, którzy byli bezcenni w zagospodarowywaniu naszych surowych i puszczańskich ziem).
Dwa przykłady z bardzo zamierzchłej przeszłości - czasu gdzie czytać i pisać potrafił tylko znikomy procent społeczeństwa.
Gdy szkoły dla dzieci nie istniały!
Z czasem dostęp do nauki, choć nadal znikomy, polepszał się.
Z biegiem wieków powstawały szkółki parafialne, dworskie. Zdobycz rewolucji - powszechny dostęp do wiedzy i likwidacja analfabetyzmu przez chwilę wzbudziły entuzjazm i spowodowały wydźwigniecie się społeczeństwa z czeluści nieistnienia. Powodowały parcie do poprawy bytu, rozwoju, wykorzystania zdolności.
Do czasu.
Wszechogarniający nas dobrobyt, łatwość napełniania brzucha i odziania grzbietu, oraz niemalże lemowski dostęp do zdobyczy techniki spowodowało, że nauka i kultura spowszedniała.
Gdy "kaganek oświaty" niosły osoby, które ceniły sobie posiadaną wiedzę, były jednostkami jaśniejącymi na tle nieoświeconych tłumów - były godne naśladowania.
Były kimś czyj byt i misja były godne naśladowania.
Wystarczyło jednak kilka pokoleń, by wiedza przestała wyróżniać się z tłumu i przestała być obiektem pożądania. Dodatkowo poziom nauczania, które wymknęło się z rąk jednostek uzdolnionych i wybitnych, nieustannie opada, by w ostatnim czasie zacząć pikować w dół.
Wystarczy popatrzeć na otaczającą nas młodzież, by dostrzec z jaką niechęcią odnoszą się do szkoły i z jaką pogardą traktują nauczycieli. Ci zaś nie potrafią swoją postawą i wiedzą budować autorytetu. Zginęli w tłumie nijakości i średnich lub żadnych zdolności.
Zrównanie materialne społeczeństwa powoduje, że wybitne jednostki, które nadal się trafiają, nawet gdy zdobędą wiedzę i wykształcenie uzupełniające ich umiejętności, nie znajdą zbyt wielkiego pola do popisu i rozwijania skrzydeł swego talentu.
Ilu wirtuozów muzycznych jest w stanie koncertować w naszym kraju ?
Na ile rzeźb dostanie zamówienie wybitny artysta?
Obrazy olejne jeszcze cieszą się powodzeniem, a to z racji tego, że zawsze można kupić, czy zamówić coś małego, co nie pochłonie fortuny. Jednak, czy malowanie bukiecików, landszafcików i portrecików dziecięcych zaspokoi to potrzebę tworzenia osoby wybitnej? Umówmy się, że bez zamówień byt i talent artysty zamierają.
W dobie powszechnego dostępu do książek i twórczości literackiej - osoba uzdolniona po prostu zginie, zniknie zalana potokiem słów, które przewijają się przez książki mierne i łatwo dostępną literaturę wszelkiego rodzaju. Przy bieżącym rozwoju techniki, książkę może napisać i wydać każdy, a przy odrobinie szczęścia nawet uda mu się ją sprzedać.
Nie mamy już sitka materialnego, technicznego, literackiego czy moralnego, które przez wieki "cedziło" dzieła wybitne i warte wydania od nic nie wartej reszty.
Żyjemy w czasach, gdy z jednej strony dokonuje się przełomowych odkryć i wynalazków, a z drugiej na powrót dziczejemy. Wyśmiewamy normy społeczne, odrzucamy obyczaje, wrzucamy na luz.
Ma być fajnie i swobodnie. Jest gorzej niż na nizinach społecznych przed rewolucją.
Wtedy osobnik wchodzący w butach z gnoju na pańskie pokoje (o ile wszedł) czuł się nie na miejscu, a jego ambicja podpowiadała mu marzenia o dążeniu do lepszego bytu, który wymagał starań i ciężkiej pracy.
Dziś osoba podobnego pokroju nie ma żadnych oporów przed obrzuceniem błotem czyichś osiągnięć, piękna, wartości.
Upadają obyczaje, pogardzamy nauką, opluwamy autorytety, odrzucamy konwenans i moralność, rezygnujemy z piękna na rzecz wynaturzeń.
Dziczejemy.

8 komentarzy:

  1. Wspaniały artykuł, z branży jak dla mnie. A nauczanie podziemne podczas wojny...to wcale nie było tak dawno. można by powiedzieć, że jeszcze kilka lat wstecz nauka była czymś docenianym i szanowanym...a dziś...szkoła i nauczyciel to samo zło...

    OdpowiedzUsuń
  2. To jakiś złożony proces, z którym sobie nie radzimy.
    Pozostaje jedynie choć trochę szlifować najbliższe otoczenie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Cenzura jakas na tym blogowisku, czy co? Napisalam komentarz i go wcielo.
    No to sprobuje jeszcze raz.
    Po co sie uczyc, kiedy w efekcie wyladuje sie z dyplomem w kieszeni i pielucha na tylku, na kasie w Biedronce? Trzeba umiec sie podpisac, zeby moc pokwitowac glodowa pensje, zreszta trzy krzyzyki tez wystarcza.
    Na pamiec trzeba znac paciorki, zeby na mszy sie nie zblamowac, a kosciol od zawsze nie akceptowal ludzi myslacych, niejeden skonczyl na stosie.

    Blagam Cie, wylacz te weryfikacje obrazkowa, nie sposob z tym wytrzymac, takie to niecztelne.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ok. Wyłączam weryfikację obrazkowa. Pewnie znów do czasu, aż mnie zaleje spam.
    A czy przypadkiem sytuacja w jakiej znaleźliśmy się nie jest naszą zasługą? Ktoś przecież głosował.
    Beznadzieja bytu nie usprawiedliwia jeszcze zdziczenia, a podkreślić należy, że "olanie" kultury i manier bardzo często jest przywarą tych, co na świeczniku.

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie rozumie tylko czemu po studiach tak ciężko znaleźć pracę w swoim wyuczonym zawodzie... Czasami żałuję tylu lat przesiedzianych na uczelni, jednej, drugiej, trzeciej... Dziś myślę sobie, że lepiej było skończyć coś konkretnego np. jak fryzjer, krawcowa, kosmetyczka... To by mi się bardziej tutaj w UK przydało ;) Mieć konkretny fach w rękach...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odpowiedź na Twoje pytanie tkwi w sferze polityki - niestety, a to już ocean rozległy i niebezpieczny.

      Usuń