piątek, 29 marca 2013

Oto Człowiek


Jest rok 1863. Trwa Powstanie Styczniowe.
Młody Adam, wesołek, dowcipniś, człowiek ujmujący i wszędzie znajdujący przyjaciół, a przy tym zdolny malarz, od lat zaangażowany w działalność konspiracyjną bierze udział w walkach.
Walczył w oddziałach Frankowskiego, potem Langiewicza.
Przychodzi jednak taki moment, że raniony wrogą kulą, po operacji znieczulonej jedynie litościwie podanym cygarem (przy okazji - uwielbiał tytoń), traci nogę.
Dzieje się to we wsi Mełchów, na skraju Jury, nieopodal Koniecpola.
Utrata nogi nie przeszkadza mu ani dalej studiować, ani malować, ani tym bardziej dowcipkować.
Często w owych dowcipach główną rolę odgrywała proteza utraconej nogi.
Można było na przykład podłożyć nogę pod "odpowiednią" karetę - po to by za chętnie i szybko wypłacane "odszkodowanie" pójść z przyjaciółmi na obiad.
Jest uwielbiany przez kolegów.
Chełmoński, Czachórski, Gierymski, Wyczółkowski patrzeli w niego jak w obraz i wielbili jego geniusz.
Adam święci triumfy salonowe - jest chętnie i często podejmowany dla swych niezwykłych i ujmujących cech charakteru.
Przyszedł jednak czas, że zabawa, sztuka i sława zaczęły go uwierać.
Towarzystwo ze zdumienia otwierało usta, gdy wstąpił do Jezuitów.
Potem był jeszcze incydent z leczeniem nadszarpniętych nerwów po depresji i załamaniu. Na ten czas musiał opuścić klasztor.
Pozostające pod nieustającym urokiem  Adama towarzystwo nie odwróciło się od niego, gdy zaczął zajmować się bezdomnymi i ubogimi.
Nawet, gdy na proszony obiad przychodził w nie do końca doczyszczonym garniturze, dyskretnie tego nie widziano.
Swoje miejsce znalazł wreszcie w klasztorze św. Franciszka z Asyżu.
Mówi się, że przełomowi w jego życiu towarzyszyło namalowanie obrazu Ecce Homo.
Do końca życia zajmował się potrzebującymi, ubogimi i bezdomnymi.
Malował jeszcze - po to by za sprzedane obrazy ulżyć doli tych najbardziej potrzebujących - urządził przyzwoite przytulisko dla swoich podopiecznych.
Jastrzębiec
Adam Chmielowski - Brat Albert.



4 komentarze:

  1. Nie znałam jego historii,
    a i o nim jakoś nie słyszałam...
    Albo już nie pamiętam,
    tyle lat temu uczyłam się o Powstaniu Styczniowym...

    OdpowiedzUsuń
  2. Cóż, był tylko małą literką w historii Powstania Styczniowego - jak wielu znających swą powinność wobec ojczyzny. Za to zaznaczył swoją obecność na tym świecie jako malarz, a świat naznaczył swoim życiem jako brat Albert - człowiek - opiekun.
    Temat zaś wyniknął w związku z dzisiejszym Wielkim Piątkiem, któremu, jako jedna z wielu ilustracji może towarzyszyć obraz "Ecce homo".

    OdpowiedzUsuń
  3. Wpadło gdzieś w oko, lecz historie umykają kędyś, zlewają się..


    Pogodnych najbliższych dni Gabrysiu.

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak to już jest, że w umyśle ledwo strzępki zasłyszanych, czy przeczytanych historii pozostają.
    Czasami więc trzeba sobie przypominać te, które są coś warte.

    Wesołych Świąt!

    OdpowiedzUsuń