czwartek, 7 marca 2013

Latający kot

Chwilę mnie nie było, ale najpierw korzystając z pogody zajmowałam się po trochu ogródkiem,  a potem jeszcze wciągnęła mnie codzienność oraz sprawy domowe i rodzinno - szkolne.
O tym może wkrótce napiszę, bo nasz system szkolny to niezłe wariatkowo.
 
W ostatnich dniach, w związku z piękną, wiosenną pogodą zbudziło się ze snu zimowego sporo owadów, w tym i zwykłe muchy, które nieśmiało bzykając po domu, usiłują ogłosić wiosnę.
Nasz rodzinny pieszczoch, kot Tytus w związku z tym doznał lekkiego kociokwiku.
Otóż, kiedy otworzyły mu się oczka była połowa września, a bardziej smiałe ruchy, z bieganiem włącznie opanował w stopniu dobrym, co najmniej jakiś miesiąc później.
Do tej pory więc jego świadomość chyba nie odnotowała istnienia stworzeń latających w postaci owadów.
Teraz kot usiłując złapać, to, co go denerwuje w przestworzach powietrznych domu, pokonuje prawo ciążenia i wszelkie prawa związane z aerodynamiką.
Zazwyczaj jest grzecznym kotkiem i nachalnie na stół nie włazi - staramy się, żeby tego nie robił, jednak w ostatnich dniach przestało się dla niego liczyć jaki mebel pomoże my się wspiąć na musze wyżyny.
Biegnąc za muszką rozpędza się przez pokój, wskakuje po krzesłach na stół, biegnie po obrusie i... usiłuje biec dalej nawet, gdy stół się już skończył... Zupełnie jak na kreskówkach.
Tytus odkrył w sobie umiejętności wspinaczkowe i sięgnął po najskrytsze zasoby odwagi.
Chociaż żyją z psem na stopie obojetno - przyjacielskiej, nigdy nie przyszło mu do głowy wejść na Pana Hrabiego Regisa. Owszem - można się zamachnąć na ogon, ale żeby wleźć na grzbiet, czy brzuch... nigdy.
Tymczasem w ferworze polowania na skrzydlaki pies okazuje się być doskonałym punktem do wybijania się w powietrze, łącznie z tym, że można wbiec po grzbiecie siedzącego psa aż na głowę i wyskoczyć prawie pod framugę drzwi, a następnie opaść, z pełnym zdziwieniem kociego pyszczka, na ziemię i dopiero obejrzeć się za siebie, co też to była za góra... Co będzie gdy pojawią się komary ?

Jest ciekawie, a ja się zastanawiam, czy odważę się szerzej otwierać okna, gdy przyjdzie na to pora.
A co, jeśli przez to okno poleci akurat mucha?

Żałuję, że nie mogę zamieścić zdjęć Tytusowych wyczynów, ale uchwycenie puszystokopytnego w akcji, jest dla mnie niemożliwe.

4 komentarze:

  1. U nas też zaczęły się pojawiać muchy, a na podwórku, co gorsza, kleszcze. Wiedźma też łapie muchy, ale największą specjalistką jest w łapaniu ptaków przez... okno. Nie chce się jej wychodzić (całą zimę siedziała w domu), więc rzuca się na szybę myśląc, że dosięgnie ptaka siedzącego na parapecie po drugiej stronie. Wiedźma też czuje wiosnę, bo ostatnio zaczęła robić sobie krótkie spacery po podwórku, co jest wielkim sukcesem.
    Widok kota wspinającego się po psie musi być prześmieszny.
    Pozdrawiam ciepło!

    OdpowiedzUsuń
  2. Najlepsze jest to, że kiciuś orientuje się po czym łaził, dopiero kiedy opadnie na podłogę. Aż przysiada z wrażenia, błagalnie patrząc na psa, który zresztą jest równie zdziwiony. Rewelacja.

    OdpowiedzUsuń
  3. Koty są świetne, faktycznie potrafią opanowac antygrawitację, jeśli im na czymś zależy, a młode, jeszcze nie "zblazowane" ściaga się z firanek i wywleka z kłujących gałęzi przewróconej światecznej choinki, albo lapie naczynia ze zjeżdżającej ze stołu (wraz z uczepionym ancymonem) serwety.
    Potem zrobia to jeszcze raz, jak tylko przestaniesz patrzeć. Wdrapią się sprytnie po nodze, z ramienia zajrzą co mieszasz w garnku w kuchni i wsadzą mruczący nosek do twojego ucha.
    Próbują wejść przez szkło do gabloty z książkami, złapać płynącą z kranu wodę i nigdy nie śpią, kiedy człowiek śpi, bo noc jest dla kota.
    Pozdrowienia dla Ciebie i pogłaskanko dla Tytusa

    OdpowiedzUsuń
  4. Tytus sprawdza nawet, czy maszyna do chleba dobrze miesza ;-)
    Okropnie mnie denerwuje, kiedy włazi na blaty kuchenne.
    Już mam manię prześladowczą i ciągle je ścieram i pucuję,
    ale chyba na gagatka nie ma rady.
    Część nocy przesypia, ale część nocy to buszowanie - z próbami
    przesuwania drzwi w sypialnianej szafie. Niestety drzwi nie
    przesuwają się bezgłośnie i za pierwszym razem wrażenie było
    piorunujące.
    I tak jest pieszczochem całej rodziny i gości...

    OdpowiedzUsuń