wtorek, 19 marca 2013

Francuskie perfumy

Kobiety kochają perfumy.
To miły akcent dopełniający elegancki ubiór.
To odrobina luksusu, którą darowujemy sobie na szczególne okazje.
Subtelny zapach wydobyty z kwiatów wciska się w zmysły i pozostawia w pamięci niezatarty ślad.
Kiedyś jednak najpiękniejsze zapachy świata nie były używane w tak subtelny sposób i zapewne nie zawsze budziły miłe skojarzenia.
W literaturze i filmie spotykamy się z uroczymi i romantycznymi opisami spotkań i balów w minionych wiekach. Różniły się one od siebie na przestrzeni wieków.
Różne były zwyczaje, różne ubiory, różne kolory dominujące w "towarzystwie".
I różne zapachy.
Czasem rozkwitu i doskonalenia perfumiarstwa był barok wraz ze swym schyłkowym okresem - rokoko. Prym wiedli od lat w tej dziedzinie Francuzi.
Francja (elegancja).
Wyobraźmy sobie salę balową.
W ogromnych lustrach odbijają się setki zapalonych świec, nad głowami jaśnie państwa wiszą wspaniałe kandelabry, panowie w aksamitach i koronkach przechadzają się pomiędzy pannami i paniami w balowych sukniach skrzących się od biżuterii.
Bajka.
Świece wypalają tlen, rozgrzewają powietrze pięknej sali, w której robi się coraz bardziej duszno. Towarzystwo odziane w wielowarstwowe koronki, aksamity, jedwabie, złotogłowy podrygujące  w tańcu i podpite serwowanym alkoholem poci się. W dodatku jaśnie państwo oszczędnie na co dzień używające wody i mydła wydaje z siebie zapachy dorodne i wytrawne. Kąpiel powszechnie uważano za szkodliwą.
Podawane napoje powodują, że panie i panowie potrzebują sobie ulżyć i tym sposobem. do codziennych aromatów. nocników wylewanych wprost na korytarze wykwintnego pałacu, wnoszą swój osobisty wkład. (Dlatego dwór co kilka tygodni zmieniał miejsce pobytu - smród był nieznośny i służba musiała znaleźć czas na doczyszczenie królewskiej siedziby.)
By zagłuszyć duchotę i wszechobecny fetor panie i panowie szczodrze skrapiają swoje oblicza różnorakimi perfumami. Dodatkowo damskie halki posiadają ogromne kieszenie na pachnące zioła.
Przy każdym ruchu dama rozsiewa dokoła siebie elegancki zapach.
A higiena jaśnie państwa?
Rękami łatwiej jeść i wino czasami się rozleje...
Na wielkim dworze trudno zażyć kąpieli. Panie i panowie służący "u dworu" są wszak nieustającymi gośćmi w uniżeniu czekającymi na skinienie królewskiej ręki. Urzędnicy dostępują nobilitacji spełniając swoje obowiązki, co daje im majątek i wpływy. Nie ma dla nich miejsca na fanaberie w postaci łazienek, czy pokoi kąpielowych. Zresztą kto nosiłby wiadra z wodą kilometrami pałacowych korytarzy.
Koronkowe żaboty, mankiety, kołnierze nie nadają się do częstego prania podobnie jak aksamity, blaknące w praniu jedwabie i ciężkie złotogłowy. Każda z drogich materii ufarbowana na bajeczne kolory blaknie w praniu, suknie tracą fason, trudno o ich rozprasowanie, wiele warstw materii uniemożliwia suszenie, a najcięższe aksamitne suknie w razie potrzeby trzeba przed praniem spruć, a potem zszyć na nowo.
Obszerne koszule, halki, pantalony nie sprzyjają częstemu praniu. Zresztą, gdzie tu prać? Można wysłać bieliznę do praczek, co wcale nie jest tanie.
Czy ktoś wyobraża sobie pantalony suszące się na pałacowym dziedzińcu, lub gdziekolwiek w zasięgu wzroku dworzan, gości, interesantów?
Do tego dodajmy jeszcze modę na pudrowane fryzury i peruczki.
Do upiększania włosów używano... mąki.
Cóż za doskonała pożywka dla różnorakiej fauny - większej i mniejszej.
Oczywiście misternie układane fryzury (często na stelażach) ozdobione piórami, roślinami, klejnotami, wstążkami nie były tanie w wykonaniu. Dlatego damy spały półsiedząc tygodniami starając się nie zniszczyć konstrukcji na swojej głowie. Opisany rekord nie rozplatania koafiury to... dziewięć tygodni.
Ale czy rzeczywiście był to rekord?
Oczywiście te eleganckie fryzury także wymagały obfitego perfumowania. Podobnie jak pułapek na wszy i inne żyjątka.
W powszechnym użyciu konieczne były także drapaczki, które przynosiły ulgę w jakże powszechnym świądzie spowodowanym lokatorami na głowie.
Ponoć Lady Coke of Norfolk poroniła z przestrachu, gdy w swej fryzurze nagle odkryła myszy.
Należy podkreślić, że mąki do fryzur używano w takich ilościach, że z biegiem czasu stało się to dodatkowym impulsem do rewolucji, bo stała się towarem deficytowym.
Do całej tej elegancji dodajemy jeszcze bielidło, róż, błękitnidło (na skronie - by podkreślić swą błękitną krew), aksamitne lub jedwabne "muszki" zasłaniające co większe pryszcze i czernidło z palonych migdałów.
I do tego perfumy, perfumy, perfumy...
Perfumy, których zapach rozprzestrzeniał się wokół damy z pomocą wprawionego w ruch wachlarza, który równocześnie pozwalał odetchnąć odrobiną powietrza i chytrze zasłaniał zepsute próchnicą zęby.
Zepsute dobrobytem towarzystwo sięgało po coraz bardziej wymyślne i coraz słodsze przysmaki.
Obrazki z życia francuskiego dworu znamy z filmów i literatury. Mnie przypadł do gustu film "Vatel" odmalowujący bezwzględność stosunków opisywanego dworu.
Zapatrzeni w zachowane piękno zachodnich pałaców, zapominamy o naszym zniszczonym i rozgrabionym bogactwie, nie rzadko przewyższającym lub dorównującym obcym monarchiom i księstwom. Jest tylko jedna różnica - u nas nawet na królewskim dworze był wychodek, a za tym przykładem znajdował się w siedzibach "panów braci."
Nawet tym wielmożom, którzy używali nocników nie mieściło się w głowie, by ich zawartość wylać na pokoje. a wschodnim (dzikim) obyczajem zażywano kąpieli.
Izabela z Czartoryskich marszałkowa Lubomirska (portret) zażywała ponoć kąpieli w łupinach winogron. Podobno takie kąpiele nadawały gładkość i delikatność skórze, na czym księżnej, niezwykle dbającej o swą powierzchowność, bardzo musiało zależeć.
Swojskie dwory, i te małe i te ogromne, w zależności od pory roku, witały wchodzących jedliną wysypaną w sieni, czasem tatarakiem, czasem inną zieleniną i gałązkami.
Miało to znaczenie i dla nozdrzy wchodzącego i dla czystości w dalszych komnatach, gdyż wchodzący pozostawiał cały kurz i błoto z butów w sieni, którą często wymiatano, by zrobić miejsce nowym podsypkom.
Nie zapominajmy też, że to haniebnie uciekający z Polski król zawiózł do Francji zwyczaj jedzenia widelcem, który długo czekał tam na popularność. Tu także dowiedział się o zwyczaju zażywania kąpieli. Niestety, cywilizowana Francja nie dawała takich możliwości, jak Polska, ze swoimi dzikimi obyczajami sprowadzonymi tu ze wschodu.
Zachwycajmy się zapachem francuskich perfum - wszak pozyskiwanie zapachów doprowadzili do perfekcji. Nie zapominajmy jednak o ich historii i przyczynach powstania.
I o tym, że Polska też miała swoje miejsce w historii.

10 komentarzy:

  1. Jak to dobrze, ze wpisy nie wydzielaja zapachow, bo Twoj post, wbrew tytulowi, bylby malo pachnacy. Co za brudasy!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja tam wolę myśleć o jedlinie albo tataraku pachnącym w sieni polskiego dworu...
    Henio Walezy w Luwrze zainstalował sobie łazienkę wzorowaną na wawelskiej - z bieżącą wodą - bo tak mu się spodobało!

    A te uczty na francuskim dworze spotykane w literaturze - ogryzki rzucane z łaski służbie i psom, które ogryzały wszystko pod nogami ucztujących. Niedojedzone resztki z królewskich uczt sprzedawano w mieście - najczęściej były to napoczęte kawałki mięsa, chleba, ciasta.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobrze, ze czasy i kanony piekna sie zmienily /smiech/
    Serdecnzosci
    Judith

    OdpowiedzUsuń
  4. Z całą pewnością wyszło nam to na zdrowie :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. zgroza ale znam to bo czytałam,,Cuchnący Wersal"...

    OdpowiedzUsuń
  6. Przepiękny ten post... Bardzo działa na wyobraźnię, a fuj! Ale tak serio - uwielbiam czytać Twoje posty - każdy dzień niesie zupełnie inne przemyślenia. Pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
  7. Do napisania tego posta natchnęła mnie koleżanka swoim powiedzonkiem:"a ja będę leżeć i pachnieć..." - co ma obrazować jej lenistwo w czyimś mniemaniu.

    OdpowiedzUsuń
  8. Łał... Rzadko udaje mi się przeczytać coś na jednym oddechu, ale tu z największą przyjemnością nie wypuszczałem powietrza. ;-) U nas wschodnim, słowiańskim zwyczajem kąpiele były robione nawet hurtowo, np. na świętego Jana. Zimą gorzej z tym bywało, ale chyba Francuzom dawaliśmy przykład. ;-)

    Przypomniało mi się, jak bodaj Piotr Wielki kazał w Petersburgu wybudować pałac na francuską modłę. Przy "odbiorze" coś mu nie pasowało. Ponoć kazał służbie sikać na ściany i podłogę i wylewać perfumy, żeby stworzyć "odpowiednią atmosferę". ;-)

    OdpowiedzUsuń
  9. Dokładnie tak!
    Atmosfera francuskich, zwłaszcza królewskich zamków była "niepowtarzalna!
    Należy się jeszcze zastanowić, czy naród, który potrafił robić takie rzeczy,
    oczywiście z całą otoczka dworskich intryg, polityki i niemoralności,
    mógł się przez kilkaset lat bardzo zmienić ?

    OdpowiedzUsuń