piątek, 22 marca 2013

Chlebki, bułki, rogaliczki oraz małe naleśniczki

Przedwczorajszy pszenny chlebek na zakwasie zniknął w "pozaprzestrzeni" brzuszków mojej rodziny nim zdążył zapozować do zdjęcia.
Wczoraj zaś, od rana zaprzęgłam do pracy zakwas żytni, otrzymany w prezencie.
Ponieważ wróciłam ze szkolnego zebrania dość późno, efekt końcowy w postaci chleba był gotowy dopiero około północy.
Warto było!
Tym razem zdążyłam zrobić zdjęcie - jak widać po śniadaniu zostało nam jeszcze troszkę chlebka na wieczór.

Po południu zaś z racji piątku i wizyty koleżanek mojej córuchny zamierzam upiec jakiś milion naleśniczków - tym razem znów "amerykańskich".
Ostatnio mam wrażenie, że dom stał się wielka fabryką potraw, przetwórnią w której nieustannie coś się pichci, piecze i zjada. Synowie wkroczyli w ten wiek, gdy przy wyglądzie patyczaka pochłania się konia z kopytami i z dżemem.
Ostatnio co chwilę pieką się naleśniki i bułeczki, a padło też pytanie o croisanty.

Z tymi ostatnimi, które uważamy za wyrób francuski jest całkiem ciekawa historia.
Niestety mało w Polsce znana, choć przekazywana we Francji.
W roku pańskim 1683 na wzgórzu Kahlenberg w pobliżu Wiednia, wojska tureckie wielkiego wezyra, Kara Mustafy Paszy, zostały pokonane przez króla Jana III Sobieskiego.
Wtedy to niejaki  Franciszek Kulczycki, polski dyplomata i szpieg założył pierwszą w Wiedniu (a może nawet pierwszą w Europie) kawiarnię. Namówił on właściciela pobliskiej piekarni, Petera Wendela, by zaczął wypiekać bułeczki w kształcie półksiężyca.
Wszystko po to by upamiętnić zwycięstwo nad tureckimi wojskami.
Rogaliczki we Wiedniu się przyjęły, trafiły na królewski dwór, a stąd jakieś 100 lat później wraz z Marią Antoniną, która została żoną francuskiego króla Ludwika XVI dotarły do Francji.
Tam nazwano je najpierw "lune croissante" i stały się prawdziwym przebojem.
Pora więc upiec polskie rogaliczki z maślanego ciasta.

15 komentarzy:

  1. Ze słodyczy, to ja najchętniej śledzie, ale za podsowiecenie kawy z tureckich taborów trzeba Jasiowi Trzeciemu i jego żołnierzom biorącym dobra wszelakie podziękować. Gdyby dali im uciec, może do dziś kawy byśmy nie znali. ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj, oj, oj...
    Jak tu żyć bez kawy?
    Podwójna chwała JKM Jana III !

    OdpowiedzUsuń
  3. Ojejej...trafiłam w sam raz na śniadanie:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Częstuj się! Smacznego.
    A "pankejki" z nutellą są po-wa-la-ją-ce!

    OdpowiedzUsuń
  5. Ojej jakie pychotki ...
    Lubię , lubię naleśniczki wszelkie...:-)))

    OdpowiedzUsuń
  6. Zdaje się, że dziś zrobił się naleśniczkowy dzień...

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja nie mam dla kogo sie wykazywac przy kuchni. Jedynie maz jadlby wypieki, choc nie wszystkie, bo jest wybredny. Jako jedyny znany mi mezczyzna, nie lubi klusek, nalesnikow, pierogow i innych takich. Pochlania za to ciasto, wiec czasem robie mu przyjemnosc.
    Moje corki i ja musimy uwazac na to, co jemy, wiec skubiemy okruszki.

    OdpowiedzUsuń
  8. Mój mąż też - zapytany naleśników nie wybierze, ale zawsze jakiś zje. U mnie chłopcy pochłaniają KAŻDĄ ilość mącznych potraw, a wyglądają jakby nigdy nie jedli. Kaśka musi uważać na ilość, a ja przestałam się przejmować. Myślę, że za kilka lat, kiedy dzieci wyrosną skończy się ta "fabryka", ale obawiam się, że będę jak moja teściowa, która nadal, po latach, nie potrafi ugotować MAŁO ;-)

    OdpowiedzUsuń
  9. ile tu dzisiaj pyszności ; oj, coś wiem na temat karmienia " patyczaków"
    można by w sumie .... z kuchni nie wychodzić , a oni i tak wyglądają jakby ich "głodem morzyć"

    OdpowiedzUsuń
  10. Tak to juz jest, ze mlodosc ma swoje prawa... zje konia z kopytami!
    A nalesniczkiem nie pogardze...
    Serdecznosci
    Judith

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naleśniczki dobre są na wszystko - i brzuszek napełnia i humor poprawią i do kawy się nadadzą. Mięskiem można napełnić, i dżemem, i białym serkiem, i żółtym. Po prostu omnibus na każdą okazję.

      Usuń
  11. Ja tam chłopaków staram się karmić do oporu - tylko, że tego oporu nigdy nie ma... ;-)

    OdpowiedzUsuń
  12. Mniam... Jutro piekę kruche ciasteczka, a co! A dzisiaj za to skończę (mam nadzieję) pierwszą w życiu chustę na drutach, która wyszła prawie trójkątna, ale za to tak wielka, jak miała być... Bo jak się wezmę za ciasteczka, na pewno nie dokończę chusty. Narobiłaś mi smaka tym wpisem

    OdpowiedzUsuń
  13. Jakie pyszności, a ja akurat wzięłam się za odchudzanie!

    OdpowiedzUsuń
  14. Archaniolku, czytam komentarze i ja podobnie jak Mironq ze slodyczy preferuje sledzie. Moj maz z kolei podobnie ja maz Pantery wybredny jest, ciasta, to to co lubi najbardziej i to tez nie wszystkie.
    A Ty, karm to swoje towarzystwo bo za chwile moze im sie odmienic:)

    OdpowiedzUsuń