niedziela, 4 sierpnia 2013

ON - OFF

Wystarczy wyłączyć prąd i cywilizacja naszego świata się wali.
Pomijam kwestie organizacji, łączności, logistyki, obronności.
My po prosty NIC nie umiemy.
Coraz mniej jest ludzi, którzy potrafią być zaradni i samowystarczalni w życiu codziennym.
Pomijam już kwestię produkcji zwierzęcej - coraz bardziej specjalistycznej.
Ile procent z nas potrafi żywność przetwarzać i przechowywać bez lodówki i twistów?
warsztat tkacki
Ilu z nas wie jak uszyć buty, tak od podstaw? - może kilkadziesiąt osób w Polsce to potrafi. Ale czy potrafią wyprawić skórę na te buty? Bez zakupionych środków chemicznych? Tak od początku do końca, we własnym gospodarstwie domowym? A dratwę, kto potrafi uprząść? A ubranie, ilu z nas potrafi uszyć? Chociaż tu pewnie jeszcze wielu by sobie poradziło. Ale skąd wziąć materiał? Kto potrafi tkać i ma na czym? A skąd weźmie nici do tkania ? Ile osób wie jak prząść? Skąd wziąć igły?
A kiedy wytłuczemy fabryczne talerze - ilu mamy garncarzy, którzy nauczą nas swojego fachu? A bednarzy, zdunów, kowali, papierników?
To pięknie, że nam się cywilizacja rozwija i tak być powinno, jednak zatraciliśmy prawie zupełnie umiejętność przetrwania.
Jeszcze moi rodzice wiedzieli jak być samowystarczalnym. Nie korzystali z tego, ale wiedzieli: jak się szyje, przędzie, tka, mój tato wiedział jak się zabrać za szycie butów, a mama ubrań, a nawet futer. Wiedzieli jak wygarbować skóry zdjęte ze zwierząt. Wiedzieli jak sobie poradzić z produkcją puchu oraz pierza i jego obróbką.  Wiedzieli jakie zapasy zrobić na zimę dla rodziny. Wiedzieli jak przechowywać niektóre produkty, jak sobie radzić bez lodówki. Jak przechować mąkę, zboże, kasze, zioła, tłuszcze, mięso, sery, warzywa, owoce. Jak jedzenie suszyć, wędzić, solić.
szycie butów
Zakładając urodzaj i dostęp do produktów rolnych, kto potrafi dziś zabezpieczyć rodzinę do kolejnych zbiorów?
Po co to piszę? Przecież nie przez czarnowidztwo, ale dla uświadomienia w jakim momencie cywilizacji się znaleźliśmy.
Osobiście znam jedną gospodynie, która (chyba) poradziła by sobie bez lodówki. (Pomijam jakość jedzenia kupowanego w sklepie, które nie nadaje się w wielu wypadkach do przechowywania).
Czy panie jeszcze widzą, co zrobić z mięsem, by się nie psuło? Wierzę, że znajdziemy wiele osób, które robią kiełbasy i mięsa wędzą, ale co ze świeżym, które trzeba przechować najmniej kilka dni, a czasami tygodni. Ile pań w mieście wie jeszcze jak zrobić ser i jak go przechować? (Na szczęście wieś przechowuje trochę więcej takiej wiedzy).
Kiedyś w obrębie kilku wsi znaleźć można było ludzi z podstawową wiedzą pozwalającą na zaopatrzenie i przetrwanie lokalnej ludności. Dziś szukalibyśmy w obrębie co najmniej województwa, jak nie kraju.
Czy nie powinniśmy w ramach instynktu samozachowawczego dbać o funkcjonowanie i istnienie ludzi zapewniających umiejętności konieczne do przetrwania społeczeństwa w warunkach ekstremalnych?
Może powinniśmy sobie chociaż zapewnić posiadanie takiej wiedzy w zakresie teoretycznym?
Już niedługo nawet nie będziemy mieli kogo zapytać.
A potem?
Potem będziemy palić ogniska i zapomnimy co to jest papier toaletowy.
"Mad Max" cytat: "- a pamiętasz jeszcze bieliznę?"




13 komentarzy:

  1. Bardzo skłania do myślenia...

    OdpowiedzUsuń
  2. Ano. Ja żyję prawie bez prądu, bowiem generator włączamy wieczorem na kilka godzin. Żyję też bez wody bieżącej, co wiele osób bardzo dziwi i powoduje komantarze typu "jesteś dzielna!". A co to ma do dzielności? Ludzie tak żyli przez tysiące lat i być może znów będą musieli żyć... Niewiele osób umie wyhodować żywność czy wydoić krowę... Upiec chleb, ubić masło... W takim wypadku będzie naprawdę ten wieszczony przez Nostradamusa ogólnoświatowy głód...

    OdpowiedzUsuń
  3. 100 lat minionych, a właściwie niecałe 70 zabiło ludzką zapobiegliwość i samowystarczalność. W razie czego nawet nie ma za czym z maczugą gonić.Ludzi jest tyle, że chyba obrabiając pola ręcznie nie dalibyśmy rady się wyżywić. Zresztą nie mamy już narzędzi do takiej pracy.
    Szczątkowa wiedza gdzieś po ludziach się zachowała, ale jest ich niewielu. Cóż z tego, że potrafię upiec piec, skoro nie obejdzie się to bez pieca gazowego, a innego w domu nie mam. Co z tego, że wiem jak zrobić masło, nawet bez maselnicy, skoro najbliższa krowa mieszka jakieś kilkadziesiąt kilometrów ode mnie. Co z tego, że mam pojecie o ogrodzie, skoro nasiona, jakie mogłabym dostać w tej chwili mogą dać rośliny niezdolne do dalszego rozmnażania. Mama nauczyła jak przechować mięso bez lodówki, ale skąd wziąć to mięso?
    Postęp jest dobry i... bardzo niebezpieczny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten postęp ma drugie dno... Pozbawić ludzi zdolności, uczynić ich zależnymi... A potem manipulować jak marionetkami.

      Usuń
  4. Umiem tkać-nie mam krosna.Mam kołowrotek na którym mój ojciec przędł wełnę.Mieliśmy 25 owiec.Moja rodzina jeszcze w latach 60-tych była samowystarczalna,mogliśmy się obyć bez światła i tych wszystkich zdobyczy techniki.W sieni była pompa,za lodówkę służyła,ciemna i zimna komórka zagłębiona w ziemi.Był ogromny piec z wędzarnią,ciepłą wodą,piekarnikami na ciasta i chleb.Mam jeszcze maselnicę do robienia masła,korzystałem z niej w stanie wojennym.
    Życie w prostocie,każdy człowiek kiedyś je odkrywa.Rutyna i konsumpcja może zgubić naszą cywilizację,ale myślę,że przetrwamy do chwili kiedy Słońce wyczerpie swoją energię.Jeszcze jestem optymistą,liczę na mądrość ludzi.

    OdpowiedzUsuń
  5. Domy z takim zapleczem to już wielka rzadkość. Nawet, jeżeli stoją, to zostały zmodernizowane i pozbawione wielu rzeczy umożliwiających przetrwanie. Pewnie na palcach obu rąk policzylibyśmy gospodarstwa w Polsce, które nie pozbyły się żaren. Wszystkie ręczne - "prymitywne" narzędzia powędrowały na śmietniki lub do skansenów. Spójrzmy jakie rzesze ludzi mieszkają w blokach, w których nie dość, że nie ma odpowiedniej spiżarni, to w ogóle nie ma miejsca na przechowywanie zapasów żywności. Nie trzeba zresztą sięgać do bloków - wszystkie "nowoczesne" domy jednorodzinne (w tym mój) pozbawione są takiego zaplecza. Niektóre gospodynie pamiętają o zrobieniu spiżareczki, które znajdując się w środku ciepłego domu jest trudna do schłodzenia. To po latach gospodarowania dochodzi się do wniosku, że nasi przodkowie byli od nas mądrzejsi, i (jak ja) z czasem szuka w domu przestrzeni służącej do przechowywania zapasów.
    Popatrzmy na ilość mieszkań (myślę że w przewadze), których nie można ogrzać inaczej niż gazem lub prądem. Studnie także poszły w zapomnienie. Niewiele ich powstaje w naszym nowoczesnym świecie. Myślę, że na wsiach mogłyby jeszcze być odtworzone, ale miasto zginie z pragnienia. Na mojej wsi (czyli dzielnicy Katowic) kiedy byłam dzieckiem, co kilka domów znajdowały się studnie. Prawie wszystkie zasypano (dlaczego? - niczemu nie przeszkadzały znajdując się na podwórzach prywatnych domów). Znam dwa miejsca, gdzie studnie stoją do dziś, zakryte tylko betonowym kręgiem. Cóż to jest na kilkadziesiąt tysięcy ludzi?

    OdpowiedzUsuń
  6. Woda to podstawa naszej egzystencji.Tu gdzie mieszkam jest jeszcze sporo studni.W pobliżu mojego domu też.Kiedyś jeden z sąsiadów wpadł na"genialny"pomysł żeby zrobić z niej szambo.Jak zdjął jeden krąg,sąsiedzi się zainteresowali i wybili mu szambo z głowy.Kiedyś takimi studniami interesowało się też wojsko,każdą mieli zaznaczoną na mapie,pamiętam jak chodzili i pytali o studnie.Teraz studnie to ozdoby w ogródkach,najczęściej"atrapy".Nie można do niej krzyknąć"echo"bo jest"głucha":))

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo ważny temat poruszyłaś Gabrysiu. Bez zdobyczy cywilizacji jestesmy jak dzieci we mgle. Nowoczesnosc oduczyła nas samodzielnosci i umiejętności radzenia sobie w ciezkich warunkach. Oduczyła też gromadzenai zapasów i sposobów właściwego ich przechowywania. Mieszkania są małę. Domów nie chemy zagracać. Więc w razie czego pozostatnie chyba tylko palenie ognisk, pieczenie robaków i polowanie na dzikie ptaki.
    Zaciekawiło mnie, ze mieszkałaś w Katowicach. Ja sie tam urodziłam i wieksza połowę zycia tam spędziłam. A dwie moje ulubione dzielnice, to Dąb i Brynów!Obie piękne, ale bardzo od siebie rózne!
    Pozdrawiam serdecznie!:-)

    OdpowiedzUsuń
  8. Płacąc coraz większe rachunki za wodę z wodociągu, a co za tym idzie niemożność podlewania ogródka (rachunek za wodę powoduje, że warzywa z ogródka absolutnie się nie opłacają) zaczęliśmy się zastanawiać nad własną studnią głębinową. Wydatek jest spory, ale jeżeli założymy, że nie zmieniamy miejsca zamieszkania przez najbliższych kilkanaście lat, to inwestycja się opłaci i da niezależność od rury.
    Ciekawe, czy kiedyś zrealizujemy ten pomysł...
    Do najbliższej studni mam ponad 200 m, a wkoło bloki, bloki, bloki, w tym kilka takich, co sporą wieś mogłyby zastąpić - po 125 mieszkań. Następna studnia (aż dziś sprawdzę, czy stoi) jest kilometr dalej. Nikt chyba dziś nie wie, czy woda z tych studni nadaje się do spożycia, po tylu latach zamknięcia i zmian w gruncie związanych z budową wielkich bloków i ulic.
    W rodzinnym miasteczku mojego ojca (na Jurze) jeszcze na początku lat osiemdziesiątych na rynku była działająca abisynka, studnia z której przez wieki (!) czerpano wodę. Oczywiście zniknęła z krajobrazu. Tak stało się chyba w większości polskich miast i miasteczek.
    Strach się bać...

    OdpowiedzUsuń
  9. Na szczęście jestem w stanie stworzyć samowystarczalne gospodarstwo. Wiem, jak się przędzie i mam na czym. Wiem, jak się tka i jak zrobić krosno duże, na płachty materiału, a posiadam małe w sam raz na max. 20 cm pasy, z których też można coś sklecić. Ręcznie szyć umiem, haftować również. Mąż buty zrobi i torby, tylko skór jeszcze garbować nie umiemy :(
    Przetwory uczę się robić, ziemię umiem uprawiać bez prądu i paliwa. Z koszeniem gorzej, bo umiem posługiwać się tylko sierpem, kosa to dla mnie nadal zagadka. Umiem jeździć konno i powozić, a z zaprzęgnięciem powinnam sobie poradzić.
    Dodatkowo umiem strzelać z łuku, mam łuk i strzały, a i sama nowe mogę dorobić, bo wiem z czego i jak materiały pozyskać z natury.
    Wobec powyższego myślę, że poradzilibyśmy sobie, gdyby nastąpiła apokalipsa. A czego nie umiem, to bym się nauczyła metodą prób i błędów. Lub znalazła nauczyciela ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Tylko pozazdrościć! Niewielu jest dziś ludzi, którym się chce wiedzieć i potrafić.
    Kiedyś zapytałam osobę znudzoną i narzekającą na brak rozrywki, czy nie zabrałaby się za jakieś rękodzieło, jak inni z jej otoczenia: jakieś szycie, hafty, szydełko, druty. na co padło krótkie pytanie "po co?"
    I chyba mamy wielu takich ludzi dokoła - po co coś robić, skoro można nic nie robić. Albo, po co coś umieć?
    Wszyscy na zginienie...

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie ma w tym nic głupiego, że nie wiemy tylu rzeczy. Cywilizacja ludzka osiągnęła tak wysoki poziom dobrobytu, gdyż ludzie się wyspecjalizowali, osiągając biegłość w danej dziedzinie.

    OdpowiedzUsuń
  12. Oczywiście, że nie ma w tym nic głupiego. Jest to naturalna kolej rzeczy. Byłoby niewygodnie nosić wodę w wiadrach, zamiast odkręcić kurek nad umywalką, albo smażyć mięso nad ogniskiem zamiast w ceramicznej patelni w domu nad piecem z regulacją temperatury. Jednak, jak uczy historia, co jakiś czas ludziom przychodzą do głowy różne złe pomysły - czy to w postaci wywołania wojny, czy też kryzysu finansowego, który sprowadza nas o kilka szczebli niżej na drabinie cywilizacji. Zdarzają się też różne przypadki losowe. A żyć się chce. Uważam, że powinniśmy wiedzieć, jak przetrwać.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń