wtorek, 13 sierpnia 2013

Cywilizacja śmieci

Ginę pod stertą śmieci.
Nie z powodu bałaganu, ale właśnie z powodu starania o porządek.
Ostatnie upały skłoniły nas, jak miliony innych ludzi do kupowania w zwiększonych ilościach wody mineralnej, soków oraz mleka. Mleka wypijało się u nas więcej w gorące dni za sprawą chłopaków, którzy zniechęceni temperaturą do wszelkiego jadła, wypijali w oprócz wody spore ilości tej białej cieczy. Mleko, jak wiadomo dostępne jest w kartonach, butelkach plastikowych i woreczkach foliowych. Niestety, nie  każdej porze i nie w każdym sklepie można mleko woreczkowe kupić. Po konsumpcji zostają nam więc góry kartonów lub plastiku.
Wody mineralne kupowaliśmy w 5-cio litrowych kartonach z workami w środku lub, jak inni, w plastikowych butelkach.
Każde zakupy, mimo protestów i starań powodują, że do domu przynosi się ogromne ilości plastikowych woreczków i siatek. Do tego dochodzą własne opakowania niektórych produktów spożywczych i... plastikowe śmieci nie mieszczą się w przepisowym worku dostarczanym przez odbiorcę śmieci.
Na szczęście kompost wykorzystujemy w ogrodzie, część papierów zostaje w kotłowni na zimę. Na śmieci idą tylko "niepalne" papiery lakierowanych kartonów, informatorów, gazet (których kupujemy coraz mniej) i niektórych książek. Puszek i szkła "produkujemy" znikome ilości.
Dlaczego wyrzucamy książki? Bo mamy troje uczących się dzieci.
Co roku wydajemy majątek na podręczniki, i co roku w wakacje, stos zeszytów ćwiczeń i niektórych książek musi być wyrzucony. Kiedyś można było zostawiać podręczniki dla młodszych dzieci. Ja trafiłam na czas różnorakich zmian programów nauczania, co powoduje zmiany w wydawanych książkach. Jednak najbardziej oburzające jest dla mnie to, że zmusza się rodziców do wydawania setek złotych na nowe książki, podczas gdy ich treść po zmianach często różni się od poprzedniej wersji kilkoma zdaniami. Ktoś szanujący społeczeństwo może pofatygowałby się i zmiany umieścił w dodatku do podręcznika w postaci cienkiego zeszytu do nabycia za kilka złotych.
Niestety, takie działanie nie dałoby spodziewanego zarobku wydawcom, a po co się starać. Rodzice i tak za podręczniki zapłacą. Bo co można zrobić "tu i teraz"? Nic. Można tylko lepiej się zastanowić przed kolejnymi wyborami - te jednak rzadko wypadają w okresie kupowania podręczników...
Mimo starań, by do domu przynosić produkty, z których powstanie jak najmniej śmieci, pewnych rzeczy nie jesteśmy w stanie pokonać.
Mogę nie kupować serków w plastikowych opakowaniach (ich zawartość i tak jest problematyczna) tylko w postaci twarogu zapakowanego w pergamin, mogę kupować mleko w foliowym worku, zamiast w plastikowej butelce, choć to pierwsze sprzedają tylko nieliczne sklepy, ale i tak nie uniknę zapakowania mi każdego kawałka mięsa w folię, włożenia każdego warzywka do woreczka, każdego produktu w coś plastikowego.
Tworzywa sztuczne to współczesne błogosławieństwo i przekleństwo.
To opakowania sprawiły, że w dziedzinie przetwórstwa i handlu spożywczego wydarzyła się prawdziwa rewolucja.
Czy możemy sobie wyobrazić, że przy obecnym trybie życia biegniemy codziennie, jak kiedyś, do mleczarni z bańką na mleko? Albo, jak to mleko miałoby być dostarczane w świeżej postaci do kilkuset, czy kilkudziesięciotysięcznego miasta?
To dzięki opakowaniom kupujemy gotowe dania i półprodukty.
To dzięki nim nie potrafimy się wygrzebać spod stert śmieci.
Kiedy dołożymy do tego wytwarzanie sprzętów i urządzeń napędzających koniunkturę, czyli takich, które muszą się zepsuć zaraz po upływie gwarancji, to wyłania mi się przed oczyma obraz cywilizacji zasypanej śmieciami i głodnej surowców do ich dalszej produkcji...

18 komentarzy:

  1. Jak dla mnie, konstytucja bardzo jasno określa sprawę podręczników szkolnych (która obecnie jest łamana): skoro edukacja w podstawowym zakresie ma być darmowa, nie widzę powodów aby wrócić do jednego z niewielu dobrych pomysłów głębokiej komuny. Polegał on na tym, że rodzice/opiekunowie kupują tylko i wyłącznie zeszyty, a podręczniki (ponieważ program nauczania a przez to literatura się nie zmienia) są własnością szkolnej biblioteki i są wydawane uczniom zgodnie z ich liczbą. Zyskaliby rodzice w skali kilkuset złotych na rok, straciłyby wydawnictwa.
    Chociaż zwalczam komunę jak tylko się da, nie znaczy to, że nie miała ona pozytywnych aspektów. Pozdrawiam.
    Ps. Od pewnego czasu w sprawie serów wypiąłem się na system (i unijne limity mleczne) i robię własne podpuszczkowe dojrzewające sery. Absolutnie polecam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem tego samego zdania - podręczniki powinny być dostępne w bibliotekach. Nie powinno się zmuszać rodziców, którzy mają więcej niż jedno dziecko, do opłat za drukowanie ciągle nowych książek - takie zmiany nauczyciel może omówić na lekcji. Gdyby chociaż można było odsprzedać poszanowane książki lub kupić już używane. Nie można. Nie można też zaprotestować nie kupując nowych książek, bo są szkoły, które na rodziców nasyłają opiekę społeczną (!)- że niby nie zapewniają dziecku podstawowej opieki. Strach się bać. Do sensownego zarządzania podręcznikami nie trzeba robić rewolucji - wystarczy zwykła ludzka praktyczność i życzliwość.

      Usuń
    2. Pracowałam przez 9 lat w szkolnych bibliotekach i zestaw podręczników był dostępny dla każdego z oddziałów. Nie zawsze w liczbie potrzebnej, ale większość dzieciaków miała dostęp do książek potrzebnych do nauki. I zawsze też po jednym egzemplarzu zostawiałam w czytelni w razie jakby nastąpiła sytuacja podbramkowa. Niestety, starsze wydania miały trochę zmienioną treść, dlatego często następowały pomyłki w zadaniach, gdzie dzieci wykonywały zupełnie inne ćwiczenia, niż te, które zadał nauczyciel. Sama, prowadząc lekcje z języka polskiego przez rok borykałam się z tym problemem. Nawet czytankę ciężko było odnaleźć szybko i sprawnie, bo dzieciaki miały trzy różne rodzaje wydań, a ja miałam to czwarte... irytująca postać rzeczy, ale na razie nasz (nie) rząd ma to w nosie. I jeszcze długo będzie miał, bo ważniejszy jest sondaż, Smoleńsk i mama Madzi... :/

      Usuń
    3. Mamę Madzi mam w... Smoleńsk jest ważny, bo dla mnie istotne jest, czy ktoś nam zrobił kuku i jeżeli tak, to kto. Natomiast rząd niewiele ma do podręczników podobnie jak do śmieci. Rząd tylko pozwala napychać kieszenie "swoim" którzy mają wydawnictwa. Tak na prawdę to ludzie mają się tak, na ile sobie pozwolą. A że czują się bezsilni i nie potrafią powiedzieć NIE, to mamy, to co mamy. A w następnych wyborach, jak cielęta na rzeź prowadzone - znów zagłosują tak samo...

      Usuń
  2. Gabrysiu, kartony po mleku daja sie swietnie skladac, potem je zakrecam, zeby nie "nabraly" znow powietrza i sie nie powiekszyly. Jako smiec zajmuja niewiele miejsca. Wode mineralna kupujemy w szklanych butelkach, w kiscie, a potem oddajemy w sklepie i dostajemy za to kaucje. W Niemczech w zasadzie nie ma butelek bez kaucji, nawet plastikowe sie oddaje, sa wielokrotnego uzytku. Tym samym nigdzie nie walaja sie plastikowe butelki, bo albo samemu sie odnosi, zeby odebrac kaucje, albo bezdomni zbieraja, zeby pare groszy dorobic. Wzor godny nasladowania, prawda? W sklepach stoja kontenery na opakowania, mozna je od razu zostawic, np. pizza jest w folii i dodatkowo w kartoniku. My od razu kartonik zostawiamy, bo po co zasmiecac sobie mieszkanie?
    Duzo wody musi uplynac, zeby w Polsce zaczelo to gladko funkcjonowac, ale ludzie i tam sie przyzwyczaja. To dopiero poczatki i nalezy byc dobrej mysli.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kartoniki potrafię ładnie składać, co nie sprawia, że przestają istnieć. Wody mineralnej w szklanych butelkach nie widziałam u nas już dawno. Duże sklepy sieciowe, które byłoby stać na zgniatarki lub automaty do zbierania butelek są "obce" i są tu po to by wypompować z Polski kapitał (nie płacą nawet podatków), a nie po to, by dbać o nasze środowisko. Ludzie czują się bezradni nie mając możliwości prostego pozbywania się śmieci. Nie zapewnia tego także obowiązek "ujawniania" swoich śmieci, podany w formie zeznania majątkowego. Miasto, które ma zapewnić wywóz sortowanych śmieci wcale mi nie pomaga, bo moja 5 osobowa rodzina otrzymuje tyle samo worków na sortowane śmieci, co rodzina 2 osobowa.
      Wierz mi - ludzie już dawno zaczęli dbać o środowisko, bo inaczej nie sposób funkcjonować. Nawet na wsiach jest coraz lepiej.

      Usuń
    2. Widze tu niespelniony obowiazek panstwa wobec obywateli i srodowiska. Panstwo powinno zmusic handlowcow do przyjmowania kaucjonowanych opakowan. Tu nawet za puszki z piwem i napojami placi sie kaucje. To motywuje do zwracania. Sklepy natomiast musialy zainwestowac w zgniatarki pojemnikow jednorazowych.
      U nas ten proces tez nie odbywal sie bez zgrzytow, ale z czasem sie unormowalo. Worki na plastiki odbieramy w ratuszu lub wynajemca dostarcza lokatorom.
      Moglabym elaboraty na ten temat pisac, nie bylo od razu latwo, ale z czasem funkcjonuje dobrze. Ktos musi jednak nad tym sprawowac kontrole, a tam, jak zwykle, wszystko poszlo na zywiol, nieprzemyslane do konca, niedopracowane, majace powazne luki.
      Ale mysle, ze sie wszystko jakos ulozy, to dopiero poczatki.

      Usuń
    3. Państwo po mojemu nie jest od zajmowania się śmieciami - ma natomiast nie przeszkadzać ludzkim inicjatywom. Wierz mi - ludziom zależy na tym żeby było czysto, jednak trudno robić cokolwiek skoro codzienne życie jest dostatecznie trudne i obciążone daninami. Ale to już polityka...

      Usuń
  3. Przeczytalam poczatek... o tych kartonach po mleku.... Ja sie ciesze z ich ilosci bo; wycinam gore i denko, myje z dodatkiem plynu (przy innych garach) tekturke otrzymana po przecieciu wzdluz kartonu i susze na suszarce. Potem wykorzystuje jako podkladke (na deske do krojenia) np cebuli lub buraczkow. Nie musze wtedy myc i szorowac deski, karton jako zuzyty ale plaski zbieram w jednym kartonie z odcieta tylko gora i hurtem wyrzucam do pojemnika z tektura lub pale zima w piecyku :D
    ... i ide czytac reszte tekstu...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sposób dobry, nie raz i nie dwa staram się wykorzystać powtórnie różne rzeczy, jednak dla kartonów po mleku i sokach w ilości 3 - 6 dziennie nie znajduję dość zastosowania :-(

      Usuń
    2. No to tniesz kartony na polowki, z denkiem moga sluzyc wiosna za doniczki dla rozsad kwiatkow, warzyw i czego dusza zapragnie.
      Przy takiej ilosci - to powinno sie kupowac jakas beczke soku a nie male porcje :). Rece mi opadly bez pomyslu, nie umiem poradzic. Sama gotuje wode i przechowywuje w butelkach plastykowych :) (gotuje bo rozne zanieczyszczenia moga sie latem do kranowki wkrasc, jakies krecki Kocha) ale do tego potrzebuje tylko 9 butelek. Reszcie wypuszczam powietrze przed ponownym zakreceniem zakretki (tak jak Pantera) i takie wsysane zbieram aby hurtem wywiesc (to te butelki, ktore nie da sie oddac za kaucja do sklepu). Kartony tne, tne i rozkladam albo wypelniam je podeptanymi wytlaczankami z jajek i tez na opal.

      Usuń
  4. Kochana, woda w butelkach, jak wykazały ostatnie badania, nie różni się prawie niczym od tej z kranu...

    Nie cierpię życia w mieście, będąc zależnym od sklepów i opakowań jednorazowych, i własnej krwoy nie moge się doczekać! ;)

    pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wodę butelkowaną kupujemy wyłącznie z powodu bąbelków - czasami chce się takiej fanaberii lub prawdziwą mineralną "Jan" "Zuber" "Słotwinka" - ale te to raczej są w kartonach z workiem w środku. Wodę pijemy albo przegotowaną schłodzoną, a niecierpliwi to i kranówę wchłaniają. Tęsknię za prawdziwym mlekiem od krowy, ale jak pisałam wcześniej - nie ma szans.

      Usuń
  5. Mnie też wkurza to, że w każdym sklepie wręczają mi tysiąc dwieście przeróżnych plastikowych torebeczek, czy innych opakowań, z którymi później nie ma co zrobić. Część plastików wykorzystuję powtórnie: plastikowe butelki po mleku służą do przywożenia mleka ze wsi, foliowe torebki przydają się do przetrzymywania w nich warzyw i zieleniny z działki, dzięki temu nie więdną za szybko. Pudełka po lodach (te duże) służą do przechowywania owoców i warzyw w zamrażalce lub jako transportery jedzenia. Kubki po śmietanie i jogurtach służą do rozsad warzyw na wiosnę. Wszystko da się wykorzystać (no, prawie wszystko) po raz wtóry.
    Soków i mleka w kartonach staram się nie kupować, bo nie wiem później, gdzie je wyrzucić: do plastiku, czy do papieru? W końcu składają się z obu tych tworzyw. :/
    A wodę mam w domu, z kranu, filtrowaną. Nie potrzebuję kupować kranówy w sklepie i dopłacać do interesu. Soki? Stoją w słoikach do wykorzystania. Dżemy? Również swojskie. A słoiki można umyć, wyparzyć i użyć jeszcze raz i jeszcze raz, i jeszcze... ;)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Oczywiście, że część plastików jest wykorzystana powtórnie, ale to tylko ułamek tego, co przychodzi do domu. Ja nawet siatki foliowe, jeżeli są czyste i całe składam i i oddaję w sklepiku warzywnym - panie w te siaty ładują potem ziemniaki. Kupowanie soków kartonikowych staramy się ograniczać, ale przy upałach trochę ich poszło. Robię kompoty, kiedy tylko mam okazję tanio kupić jakieś owoce - niestety, mój ogród jest maleńki i nie mam własnych owoców, co znacznie poprawiłoby nam jakość spożywanych napojów. Nawet na giełdzie warzywnej ceny bywają czasami zawrotne, zwłaszcza w tym roku.
    Kartony po mleku wrzucam do papieru, bo jak kiedyś doczytałam (a potem stwierdziłam naocznie) składają się głównie z kartonu wyścielonego w środku cienką warstwą aluminium. Wygląda na to, że plastiku w nich tyle co zamknięcia.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas też niewiele owoców w tym roku. Wiśni było ledwo dwa kilo z dwu drzew, na śliwki w ogóle nie liczę, bo gdzie nie gdzie tylko prześwieca między zielonymi liśćmi fioletowy owal. Za to nadzieję, robi brzoskwinia suto obsypana owocami. Może jesienią będą z tego kompoty i ciasta...?
      Mnie plastik wszędobylski niezmiernie wkurza. Reklamówek już mam cały pawlacz, a i tak do sklepu wychodzimy głównie z własnymi torbami, ale zawsze znajdzie się jakiś uczynny sprzedawca, który nam taki śmieć wciśnie nie wiedzieć po co :/

      Usuń
  7. W Polsce do recyklingu trafia zaledwie 2% odpadów,Unia oczekuje 25%.Unikam rzeczy plastikowych,są to produkty mało trwałe.Z ekonomicznego punktu widzenia wyroby plastikowe to miażdżyca dla planety Ziemia.Opony są katastrofalne dla środowiska.W Polsce zaczęto zużyte opony spalać w specjalny piecach,głównie w cementowniach i elektrociepłowniach.Naukowcy zastanawiają się jak magazynować odpady plastikowe-to jest ropa naftowa.
    Wójt w mojej gminie wyszedł z inicjatywą,aby za wywóz śmieci segregowanych wcale nie płacić.Nowa ustawa śmieciowa temu przeszkodziła.W Belgii płaci się tylko za worki do segregacji śmieci(dość drogo).W kanadyjskich lasach nie ma koszy na śmieci,opakowania zabiera się do plecaka,samochodu.
    Wykreowanie mody na minimalizm wydaje się być jednym z najważniejszych i najtrudniejszych zadań przed jakim stoją bogate społeczeństwa,w których dziś niepodzielnie króluje konsumpcjonizm.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem pesymistką, jeżeli chodzi o nadzieję na minimalizm - przecież takie podejście zmniejsza koniunkturę. Dziś wszystko robi się w coraz gorszej jakości żeby przeżyć, wypluć i sięgnąć po nowe. Nie ma już podejścia do sprzętów z szacunkiem i używania dopóki spełnia swoją rolę. Dziś wszystko musi być modne i ciągle nowe. Pracowałam kilka lat sprzedając podłogi drewniane - na szkoleniach ciągle nam wtłaczano, że na zachodzie klient wymienia podłogę co kilka lat, bo zmienia się moda - nie to co u nas, gdzie większość chce mieć podłogę na lata (na szczęście). Znam ludzi, którzy co kilka lat skuwają kafelki w łazience i wymieniają na modne! (Dla nich moje łazienka to już chyba styl vintage, hi, hi, hi.) Nie wiem jaki był impuls do stworzenia ustawy śmieciowej poza chęcią drenowania naszych kieszenie - być może przyczynił się do tego stan polskich lasów i rowów w okolicach wsi. Przez wieki było tak, że chłop niewykorzystane odpady wywoził do lasu, tylko, że do czasów współczesnych były to naturalne szmaty lub skóry, gliniane skorupy, kości zwierzęce. Czasy się zmieniły i w lasach oprócz ton plastiku zaczęły lądować telewizory, lodówki, muszle klozetowe. Wszystko to z bezmyślności i chęci zaoszczędzenia kilku groszy. Teraz więc frycowe płacimy wszyscy.
      A wszystko przez filozofię "po nas choćby potop..."

      Usuń