Rok temu osobiście byłam na Marszu Niepodległości.
Gdy opowiadałam, jak było, niektórzy patrzyli na mnie z przymrużeniem oka.
W tym roku, ze względu na rocznicę prywatnej tragedii zostałam w domu.
Pojechała moja przyjaciółka z mężem.
Właśnie opowiedziała mi swoje przeżycie:
- Opowiadam mojemu znajomemu o tym jak było i co widziałam, a on na to: - Nie wierzę ci.
No to mu tłumaczę: - Przecież mówię, co widziałam, a nie, co mi ktoś opowiadał ! Opisuję fakt, a nie plotki. - Ale ja ci dalej nie wierzę...
Tomasz uwierzył, gdy dotknął.
Niektórzy nie uwierzą chyba nawet wtedy, gdy rzeczywistość ich dotknie.
Będą się tylko dziwić, dlaczego jest tak źle. Przecież wierzą, że jest dobrze.
Jestem załamana. Tu się nic nie zmieni.
Na odmianę coś budującego. Poczytajka na wieczór:
http://wnas.pl/artykuly/158-wkurzyli-sie-na-brak-kina-historycznego-i-wzieli-kamere-do-reki-efekt-ich-pracy-jest-naprawde-ciekawy
Nie trudno nie zgodzić się przedstawionym problemem, który odnosi się do znacznego procentu Tomaszów dotkniętych przez rzeczywistość. Niejednokrotnie zastanawiałem się; dlaczego, jakie są motywacje i gdzie to się uchowało? Próby logicznego wytłumaczenia nic nie dały w stosunku do ich irracjonalnych przekonań. Być może to właśnie przewaga irracjonalizmu blokuje ich rzeczowo-analityczne myślenie odnośnie percepcji świata i tego wszystkiego, co dzieje się nawet w najbliższym otoczeniu. Poza tym, jak łatwo jest postępować zgodnie ze stereotypami, z tym co dawkowane jest w mediach. Nie trzeba przy tym myśleć, a razie czego można powiedzieć, że właśnie były takie rozkazy i wytyczne. Kiepskie to usprawiedliwienie dla ich głupoty, ale zgodnie z ich irracjonalizmem wystarczające. Wygoda – po co dążyć do rozumnych wyjaśnień, kiedy według nich wszystko jest łatwo przyswajalne i oczywiste. Nie szukajmy u nich pokory.
OdpowiedzUsuńPokornie ujęty postem
Nie można ratować tonącego, gdy nie wierzy, że tonie, a działania zmierzające do zachowania jego życia, odbiera jak napaść. Można oczywiście nie ratować, ale wtedy tonący pociągną za sobą wszystkich. Mam inteligentną przyjaciółkę, z doktoratem, wydawałoby się, że otwarty umysł. Nie wierzy, "bo to już nie te czasy. Komu miałoby zależeć na demontażu naszego państwa?" Jakaś mgła zasnuła ludziom oczy...
OdpowiedzUsuńW czasach PRL-u, byliśmy ciągle karmieni kłamstwem, ale większość ludzi potrafiła oddzielić ziarno od plew. Byliśmy My i Oni - sprawa była jasna i klarowna. Obecnie, kiedy żyjemy w wolnej, niepodległej Polsce, granice się zatarły i teoretycznie powinniśmy mówić tylko "My". Ludzie wolą zastanawiać się do jakich egzotycznych krajów wyjechać na wakacje, a nie nad tym, czy ktoś i w jaki sposób próbuje demontować nasze państwo.
OdpowiedzUsuń