wtorek, 13 grudnia 2016

Trochę pomarudzę




Dzisiejsza data jest bardzo szczególna dla wielu ludzi, dla mnie zaś jest niezwykła podwójnie.
To dzień moich urodzin.
Już jakiś czas temu wyparowała ze mnie dziecięca ekscytacja tym dniem, oraz oczekiwanie na to, że będę nareszcie starsza, potem - że dorosła. Teraz ze zdziwieniem patrzę na pojawiające się cyfry i choć może jeszcze nie tak bardzo, ale coraz mocniej zaczynam odczuwać upływający czas. Ze zdziwieniem stwierdzam, że dostaję zadyszki goniąc do autobusu, do czytania i pisania zakładam okulary, a zamiast imprez wolę święty spokój.
Dość niezwykłym odkryciem jest dla mnie, że właśnie stałam się starsza od mojego starszego brata, który nie doczekał urodzin z tą liczbą, jaka dotyczy mnie dziś.
Tyle o mnie.
Co zaś tyczy się tej daty szczególnej dla całego kraju - ze zdziwieniem otwieram oczy i nasłuchać się nie mogę kłamstw, jakie w tej chwili się opowiada o wydarzeniach sprzed 35 lat.
Czy oszuści wygadujący bzdety o tamtych wydarzeniach i ludziach nie mają świadomości, że są ludzie, którzy pamiętają, jak było na prawdę? Czy myślą, że nie pamiętamy kto, po której stronie barykady stał? Czy są tak głupi, że chcą się wyprzeć zamordowanych, pobitych, zmaltretowanych, których jedynym przestępstwem było wołanie o wolność i prawdę?
Katów i oprawców otacza się honorami, najgorsze szuje, donosicieli i zwykłe świnie obdarza się ponadprzeciętnymi wynagrodzeniami a podłoty, które usiłowały rządzić przeciw narodowi nazywa się politykami. Tfu.
Wiem, że tu chodzi o rząd dusz, o młodych, którzy nie mogą pamiętać, jak było, o to, by uwierzyli w nieprawdę. To im opowiada się, że "generał" (już nie!) nie był taki zły, stan wojenny to nic takiego, socjalizm w Polsce sprawiał, że wszyscy byli szczęśliwi, a już zupełnie nie ma znaczenia, że rządzili nami towarzysze na usługach sowieckich, wrogowie narodu, którym ptasiego mleczka nie brakowało, a po nich do koryt przywarły ich dzieci i wnuki. Te dzieci już nie chcą pamiętć, że ojcowie byli zaprzańcami, zdrajcami, zwykłymi swołoczami, którzy ze szkodą polskich braci grabili pod siebie zdradzając Ojczyznę. Te dzieci myślą, że im się należą te same przywileje i nie są w stanie zrozumieć, że teraz nadszedł czas wolności.
O zwykłej ludzkiej sprawiedliwości mówią, że to "zemsta", o ujawnianiu afer - że to nagonka, próby przywrócenia moralności i prawa nazywa się zniewoleniem, ujawnienie czyichś podłości traktują, jak rewanż, twarde rozliczenie, powrót do polskości, starania o odbudowę przemysłu, działania na rzecz rozwoju handlu międzynarodowego, dbałość o interesy i godność kraju - nazywają dyktaturą. Tfu.
To tylko jeden przykład z tysięcy
Polska to na szczęście nie tylko stan umysłu, ale serca i duszy. Polski można się wyzbyć tylko sprzedając duszę, w sercu jest zawsze, niezależnie od tego w jakim miejscu świata się ktoś znajduje, dlatego jest nadzieja na odzyskanie wolności.
Tych, co pamiętają jest wielu, jest szansa, że opowiedzą młodym prawdę o tamtych latach, o zniewoleniu, niesprawiedliwości, bólu, podłości, krzywdach, które teraz za wszelką cenę chcą wybielić ci, co wiele mają na sumieniu. Kiedy słyszycie, że ktoś woła, jak to źle się teraz dzieje, to zwróćcie uwagę kto woła, kto go wychował i dla jakich mediów pracuje - nadal ponad 90% gazet należy do Niemców. Oni nie mają żadnego interesu, by Polakom mówić prawdę, nie podoba im się, że dźwiga się gospodarka, a zgoda w naszym narodzie od zawsze nie jest im na rękę. Po prostu myślcie kto i po co podaje informacje. Naród skłócony jest słaby. Zacznijcie patrzeć na świat swoimi oczyma, nie wrogich mediów. Mam koło siebie ludzi, którzy biorą 500+ i chcą powrotu pożeraczy ośmiorniczek, załapują się do nowo tworzonych miejsc pracy, a chwalą tych, co zrównali z ziemią tysiące firm, cieszą się z inwestycji w zaniedbanych rejonach kraju i równocześnie mówią o złych rządach.
Taki polityczny kot Schrodingera - coś jest i nie istnieje równocześnie...

piątek, 29 lipca 2016

Ciemność i cisza

Kilka, a może kilkanaście lat temu, gdy wracaliśmy z jakiegoś letniego wyjazdu do domu, nasunęła mi się pewna refleksja...
Dojeżdżaliśmy wtedy do Katowic autostradą od strony Krakowa, gdy po przejechaniu sporego kawałka lasu i pól zobaczyliśny obok drogi poświatę mijanego miasta. Łuna widoczna dużo wcześniej niż zarysy zabudowań uświadomiła nam z wielka wyrazistością, że żyjemy w epoce światła. Myślę, że jeszcze sto lat temu, mimo, że przecież istniały już latarnie uliczne (gazowe i pierwsze elektryczne) tak jasną łunę nad miastem można było zobaczyć jedynie w wypadku pożaru.
Znalezione obrazy dla zapytania latarnia gazowaNawet początkowe elektryczne oświetlenie mieszkań i ulic nie dawało takiego efektu.
Dodatkowo niegdysiejszy kształt latarń ulicznych i ich gęstość, a może, w tym wypadku, rzadkość, powodowały, że w nocy można było jednak patrzeć w gwiazdy, co obecnie jest po prostu niemożliwe.
Pamiętam, że w dzieciństwie uliczne latarnie dawały dość nikły poblask, który pozwalał zobaczyć nierówności chodnika, ale nikt w takim świetle nie próbowałby przeczytać choćby kilku literek książki, czy gazety. Bawiło mnie wchodzenie w kolejne kręgi blasku, które wyraźnie odcinały się od ciemności, a przejście z jednego do drugiego wymagało przebycia kilku kroków "w ciemnościach".
Znalezione obrazy dla zapytania rozgwieżdżone nieboW domu, mimo, że przecież wszędzie było światło elektryczne, w pokojach żyrandole na pięć lub sześć żarówek, a w pokoju jadalnym na dwanaście - wieczorami siedziało się przy zapalonym kinkiecie, któremu w zimowe wieczory dodatkowo towarzyszył blask ognia. Uwielbialiśmy takie godziny - zaraz po zachodzie słońca, gdy do domu docierały resztki dziennego światła, ale było już zbyt ciemno, by ten czas nazwać dniem, a zbyt jasno, by zaświecać lampy. To był dla dorosłych jakiś rytualny moment, by na chwilę usiąść i zamienić ze sobą kilka słów.
Nie wiem, czy owo siedzenie w półmroku, przy zapalonym kinkiecie lub jakąś niewielką lampką wynikało z oszczędności, czy z potrzeby, ale wiem, że tak bywało właściwie we wszystkich okolicznych domach.
Znalezione obrazy dla zapytania świecaDuże światło zapalało się dopiero w miarę potrzeb - do posiłków, do czytania i pisania czy robótek, choć te czynności można było wykonywać przy biurku oświetlonym stosowną lampą.
Zmierzam do tego, że obecnie nasze oczy nie zaznają wytchnienia, a współczesność odebrała nam sposobność obserwowania nieba. Oddalamy się od natury w każdym aspekcie, a nasz organizm nie ma kiedy odpocząć.
Z literatury i opowiadań wiem, że dawniej, gdy pokoje oświetlano oszczędnie świecami, a potem lampami naftowymi zdarzało się, że ktoś mógł wejść do pokoju niezauważony. Sprzyjało to i zabawie i różnym niecnym czynom, czemu dodatkowo były pomocne modne przez wieki kotary drzwiowe, liczne draperie i zasłony.
ZOBACZ BEZMIAR GWIAZD
Dzisiejsza pobudka była bezpośrednim powodem podzielenia się refleksją o symptomach naszych czasów.
Odkąd jest dość ciepło, by okna w domu były otwarte przez całą dobę (czyli od późnej wiosny) codziennie budzi mnie dzikie wycie policyjnych (?) syren samochodowych. Jak już kiedyś pisałam mieszkam w dość szczególnym miejscu, gdzie krzyżują się szlaki różnych służb i rodzajów komunikacji, mam jeszcze tę atrakcję, że nieopodal znajduje się szkoła i baza policji, która w drodze do centrum miasta, w czasie porannego szczytu, musi przejechać przez niezwykle ruchliwe i stale zatkane skrzyżowanie. Tym sposobem mam codziennie, o stałej porze nie zamawianą pobudkę.
Brakuje mi ciszy.
Myślę, że mimo iż w miastach przywykamy do tego, co dzieje się w tle naszego życia, układ nerwowy w którymś momencie zaczyna się buntować i domagać odpoczynku.
Wyszłam w niedzielny poranek (przed 6.00) do ogrodu, by usiąść z filiżanką kawy wśród zieleni. To jedyna pora, gdy nie słychać samochodów na sygnale, trzasków i łomotów z pobliskiej fabryki maszyn i huku przejeżdżających tirów. Tylko (jeszcze z rzadkie) samochody osobowe powodują zakłócenia ciszy, w której można wreszcie usłyszeć szum drzew i przeróżne ptaki, mieszkające w okolicznych drzewach.
Może życie kiedyś było trudniejsze i prymitywniejsze, ale pozwalało na potrzebne wytchnienie dla oczu i uszu. Wszystko jest potrzebne: i światło i dźwięk, ale niezbędna jest także ciemność i cisza.

piątek, 15 lipca 2016

Marsz solidarności

Po wczorajszych nieszczęśliwych wydarzeniach w Nicei, w internecie zawrzało.
Już pojawiają się francuskie flagi na zdjęciach profilowych fb. Pewnie zaraz zacznie się mazanie kolorową kredą po asfalcie w przypływie solidarności, może nawet ktoś zapowie marsz solidarności, który w końcu zostanie odwołany w obawie, że takie skupisko ludzkie może spowodować kolejne ataki terrorystyczne.
Ludzie przestali wyciągać wnioski, a o historii zapomnieli.
Podpowiadam, że jedyny marsz solidarności z ofiarami wczorajszej masakry i ich rodzinami, to marsz, jak dawniej bywało...
 I niech mi tu nikt nie zasunie o mowie nienawiści. Nigdy nie przeszkadzali mi ludzie innego wyznania i koloru skóry, ale jeżeli ktoś bezkarnie morduje, to nie ma znaczenia w jakim mówi języku i skąd pochodzi. Po prostu jest mordercą i należy go powstrzymać. Również siłą.
1605 - Kraków - marsz paradny husarii

1683 - pod Wiedniem

środa, 29 czerwca 2016

Latoś obrodziło

Z niektórymi owocami pewnie będzie problem, bo kiedy kwitły - spadł śnieg.
Muszę jednak napisać, że niektóre krzewy kwitną w tym roku bardzo obficie. Tak było z czarnym bzem, którego kwiaty posłużyły mi do zrobienia syropku. (smakowitego i pomocnego w zimie)
Ponieważ Archanioł jest fanem owego smaku, narobiłam tego dobrocia dwa wiadra!, które później oczywiście rozlałam do jakiejś niezwykłej ilości słoiczków. Będzie w sam raz na jesienny i zimowy czas przeziębień i kararów.



 W tym roku także róże kwitną wyjątkowo obficie i pięknie. Mnie zachwyciły bladoróżowe...




sobota, 25 czerwca 2016

Europejskie tresowanie krokodyla

Detroit - z daleka widać, że coś jest "nie tak" z tym miastem...
Jak wiadomo ze szkoły (choć może nie wszyscy pamiętają), krokodyla wytresować się nie da. Tym drapieżnym gadom po prostu brakuje odpowiednich instrumentów neurologicznych, a mówiąc wprost - brak im szeroko pojętej inteligencji. Nie zapamiętują, nie wyciągają wniosków, po prostu się nie uczą.

Wczoraj Anglicy powiedzieli, że już dłużej nie chcą, by obcy rządzili w ich kraju.
43 lata temu przystąpili do EWG, a potem stali się członkiem Unii po to, by ludziom żyło się łatwiej, i by uprościć kontakty handlowe. Po latach doczekali się najbzdurniejszych przepisów unijnych, narzucania prawa, regulacji najdrobniejszych szczegółów z patrzeniem w gary i pod kołdrę włącznie.
Powiedzieli dość. Wielka szkoda i żal, kiedy ktoś opuszcza towarzystwo, ale według mnie należy na ten fakt spojrzeć też ze zrozumieniem. Przestali się czuć "u siebie".
Tymczasem niemieccy politycy domagają się „wspólnej, europejskiej polityki społecznej”, a także „jednego głosu Europy w sprawach międzynarodowych”.
Według Niemców to nie rządy poszczególnych krajów powinny zadecydować o zmianach czy przyszłości UE, lecz… Parlament Europejski! - i to jest demokracja???
Przecież to otwartym tekstem wypowiedziane zdanie :WŁADZY RAZ ZDOBYTEJ - NIE ODDAMY"
Po utracie członka wspólnoty Niemcy podnoszą krzyk, by obrzydzić koncepcję państw narodowych. Domagają się uwspólnotowienia (cokolwiek to znaczy).
A tak przy okazji nasuwa mi się, że Europa już kiedyś przeżywała "uwspólnotowienie" narzucane przez Niemców - jakoś poszczególne narody i wtedy nie miały nic do gadania.
Ale przechodząc do narzuconego społecznego ujednolicenia narodów...

... dochodzimy do Detroit...
Jedno z piękniejszych, wspaniale rozwijających się miast USA, znane z przemysłu motoryzacyjnego rosło i bogaciło się przez wiele lat.
Ściągały tam tłumnie różne nacje, by szukać dobrych zarobków w fabrykach samochodów. Powstawały kolejne dzielnice narodowe czy rasowe. Była dzielnica chińska, afroamerykańska (co za okropny twór językowy) litewska, niemiecka, polska, żydowska... Można pewnie jeszcze długo wymieniać. Miasto kwitło, przemysł się rozwijał, kontakty między dzielnicami, czyli grupami narodowościowymi były przyjazne i dobrowolne. Do czasu...

Jak w każdej bajce i tu zaczęły mieszać złe siły. W imię poprawności politycznej i eksperymentu socjalnego, mającego na celu przymusową integrację poszczególnych nacji, władze wprowadziły przymusowe osiedlanie obcych kulturowo, językowo i narodowościowo grup w środku istniejących osiedli narodowościowych. Skutkiem tego były niepokoje społeczne, masowe przesiedlanie się mieszkańców poza obręb osiedli (nie potrafili znieść różnych zachowań innych grup), a w efekcie niszczenie miasta, destrukcję więzi społecznych i ogólny upadek przemysłu. Dziś miasto wygląda jak strefa wojny, a niektóre obszary wręcz należy omijać - obcy rzadko wychodzą stamtąd żywi.
Całe dzielnice wyglądają jak po przejściu frontu
Może gdyby najmądrzejsi z mądrych Europejczyków, zamiast uzasadniać przyrośnięcie swoich rewersów do urzędowych foteli, rozejrzeli się po świecie, wyciągnęli by wnioski? Mam jednak wrażenie, że intelektualnie dorównują krokodylom!
Narody mogą ze sobą współistnieć, współpracować, handlować, przyjaźnić się, ale wyłącznie DOBROWOLNIE!
Każdy chce się dobrze czuć w swoim domu, mówić w swoim języku, jeść potrawy, jakie lubi i wychowywać dzieci tak, by były ich podporą na starość. I żadne chcenia i "prawa" tego nie zmienią.
Nasiedlenie obcego lokatora w czyimś domu nie spowoduje wielkiej miłości między właścicielem domu, a obcym. Co najwyżej spowoduje wielkie niesnaski, a może i wzajemne wyniszczanie.
TO wiedzą nawet krokodyle, które trzymając się razem pożerają lub przeganiają obcych...


Szyb do wybijania w budynku dworca wystarczyło na kilka lat

piątek, 24 czerwca 2016

Nuty potrzebne !!!

Szukam i szukam, i nic...
Nie wiem o co chodzi.
Internet jest zasypany nutami współczesnych nut i tych sprzed kilku dziesięcioleci, i kilku setek lat. A tu jak na złość tego, co mi potrzebne - nie ma!
Zupełnie, jakby ten utwór nie istniał.
A przecież można znaleźć tekst, podkład muzyczny i wykonanie przez panią Rinn.
A nut nie ma.
Pomocy...

wtorek, 7 czerwca 2016

To był maj !

Rzadko tu zaglądam. Życie pędzi. Zajęć nie brakuje.
Na początku maja, a konkretnie trzeciego, "w naszej wsi", na dziedzińcu przed kościołem, bawiliśmy się z grupą rekonstrukcyjną "Svantevit" z Bielska Białej. Grupa wojów pokazała dzieciom i młodzieży jak wyglądało życie i walki za czasów Mieszka i Dobrawy.



















Były też opowieści o wierzeniach i życiu codziennym. Najważniejsze, że dzieci się dobrze bawiły i mogły "dotknąć historii".
Goście towarzyszyli nam też podczas świątecznych modlitw za Ojczyznę. Było pięknie!

czwartek, 21 kwietnia 2016

Uważaj, co czytasz

Jakiś czas temu, w rozmowie z koleżanką, gdy przytoczyłam pewne fakty opisane w prasie, którą czytuję (internetowo), rozmówczyni zapytała: skąd to wszystko wiesz? - ja się niczego takiego w gazetach nie doczytałam.
Ano - nie mogła się doczytać, skoro kupuje polskojęzyczna prasę niemiecką.

"Warto przypomnieć, że Niemcy skolonizowali rynek medialny w Polsce w stopniu bezprecedensowym w Europie. Zwłaszcza w Polsce lokalnej, gdzie w ręku tylko jednego koncernu medialnego - Verlagsgruppe Passau, znajduje się 90 procent gazet."
 
Kto naiwny uwierzy, że będą oni bardziej dbali o interesy nasze niż o własne? Akcja plucia na nowo wybrany polski parlament oraz prezydenta z żona zaczęła się już dawno, teraz dąży się do maksymalnego skłócenia społeczeństwa oraz poniżenia nas, bo za bardzo podnieśliśmy się z kolan. No i bezczelnie zaczynamy się bić o swoje? Kto to widział? Niewolnik wymyka się z rąk....

http://wpolityce.pl/media/289589-do-walki-o-swoje-media-w-polsce-niemcy-wykorzystuja-statystyki-z-lat-2014-15-bezgraniczne-manipulacje-szefa-niemieckiej-sekcji-reporterow-bez-granic

No i jeszcze kwiatek. Mówiło się o tym dawno, ale ludzie nie chcą wierzyć - bo jakże to - jewropa taka postępowa, oświecona, pokojowa i dbająca o nasze interesy. Od 77 lat nic się nie zmieniło...

http://wpolityce.pl/spoleczenstwo/289500-krzywdzilem-polskie-dzieci-to-byl-czysty-biznes-niemiecki-urzednik-o-odbieraniu-dzieci-polskim-rodzinom

sobota, 26 marca 2016

Odmiany i radości!


Znalezione obrazy dla zapytania pusty grób

Wszystkim czytelnikom i ich bliskim życzę Błogosławieństwa Zmartwychwstałego! Niech zwycięstwo nad złem i śmiercią odnowi Wasze życie.
Zdrowia!
Radości!
Miłości!!!

czwartek, 24 marca 2016

Instrukcja noblisty

Europa boryka się z problemem, a tu wystarczy sięgnąć po instrukcje pana Sienkiewicza (pradziada, a nie tego od kupy kamieni).
Kmicic i kozi syn

wtorek, 22 marca 2016

Polskie produkty


Znalezione obrazy dla zapytania produkt polski

Okazuje się, że nie jestem jedyną osobą, która uważa, że należy popierać kupowanie polskich produktów, bo w taki sposób utrzymamy miejsca pracy w krajowych firmach, a dając im zarobić zapobiegniemy wypompowaniu pieniędzy z naszego kraju.
Powstała aplikacja na telefony (na razie tylko posiadające androida), która pomoże w wybieraniu ojczystych produktów.
https://www.pola-app.pl/

Oto co piszą twórcy programu:
Masz dość masówki globalnych koncernów? Szukasz lokalnych firm tworzących unikatowe produkty? Pola pomoże Ci odnaleźć polskie wyroby. Zabierając Polę na zakupy odnajdujesz produkty “z duszą” i wspierasz polską gospodarkę.
Zeskanuj kod kreskowy z dowolnego produktu i dowiedz się więcej o firmie, która go wyprodukowała. Pola powie Ci, czy dany producent opiera się na polskim kapitale, ma u nas swoją produkcję, tworzy wykwalifikowane miejsca pracy, jest częścią zagranicznego koncernu.
Jeśli znajdziesz firmę, której nie ma w naszej bazie, koniecznie zgłoś ją do nas. Pomożesz nam w ten sposób uzupełniać unikatową bazę polskich producentów.

poniedziałek, 21 marca 2016

Psia starość

Moja ciocia mawiała, że Panu Bogu nie udały się dwie rzeczy: zęby i starość.
Trudno się nie zgodzić, z tym, że z zębami jakoś potrafią sobie poradzić dentyści, ale ze starością...
Starość dopada nie tylko ludzi, ale i zwierzęta. Nie ma na to rady.
Starość dopadła też naszego kochanego Regisa, zwanego Panem Hrabią.
Jak wszystkie molosy skazany jest na stosunkowo krótki żywot, choć wierzę, że znajdzie się pośród wyjątków od tej reguły. Tymczasem upływ czasu daje się we znaki lekką demencją i przypadłościami fizycznymi. Demencja objawy ma przedziwne, nawet czasami śmieszne: wychodzę wyrzucić domowe śmieci do kubła stojącego w ogrodzie w pobliżu furtki. Od drzwi domu do kubła mam trzy metry, więc cała operacja trwa sekundy. Jeżeli pada deszcz, lub jest mokro, zamykam za sobą drzwi do domu, bo pies natychmiast na łapach wniesie błoto. Pięć sekund później wchodzę do domu i... jestem witana jak po tygodniowej nieobecności. Podskoki, pląsanie, piski i ogólna radość godna jest powitania po długiej nieobecności. Ostatnio normą stało się też, że Pan Pies życzy sobie wyjścia na dwór, przebywa tam minutę, po czym staje przed drzwiami do domu i zaczyna szczekać, a w końcu wyć. Kiedyś tak robił, gdy wieczorem spóźnialiśmy się z wpuszczeniem go do domu. Wpuszczamy go do środka, idzie na swoje legowisko, położy się, wstanie, idzie w inny kąt, położy się, po trzech minutach wstanie, idzie w inny kąt... Potrafi tak długo łazić. Wreszcie życzy sobie wyjścia, wychodzi do ogrodu, po minucie... Można się tak bawić cały dzień. Bywa też, że całymi dniami śpi, a wychodzi dopiero wieczorem i wtedy zaczynają się wędrówki.
Do tego wszystkiego dochodzi lekki bezwład tylnej łapy, który sprawia, że Hrabia potrafi się potknąć na schodach, a nawet z nich spaść (na szczęście do tej pory bez złych skutków.) Z tego powodu staram się po schodach schodzić zawsze z nim. Wyczuwa moją pomoc i opiera się o mnie, gdy traci równowagę. Nie jest to łatwe, po pluszaczek nasz kochany waży około sześćdziesiąt kilogramów, więc i ja muszę łapać równowagę. Do całego tego cyrku dochodzą jeszcze przypadłości jelitowe, których opisu tutaj oszczędzę.
Nie udała się ta starość psia, oj nie udała...


wtorek, 15 marca 2016

Zawsze po naszej stronie

Znalezione obrazy dla zapytania flaga węgierska


Nasi przyjaciele dziś świętują. Zawsze pomocni i po naszej stronie. Nawet sobie nie zdajemy sprawy ile sympatii nieustannie płynie ze strony Bratanków...

Straszni mieszczanie II - kij w mrowisko

Już kiedyś pisałam o strasznych mieszczanach, dlatego edycja II.
O co chodzi? O wiersz Tuwima o tym tytule, a właściwie o specyfikę ludzkiego postrzegania świata opisaną przez niego.
[...]
Że deszcz, że drogo, że to, że tamto.
Trochę pochodzą, trochę posiedzą,
I wszystko widmo. I wszystko fantom. 

[...]
A patrząc – widzą wszystko oddzielnie
Że dom… że Stasiek… że koń… że drzewo…

Jak ciasto biorą gazety w palce
I żują, żują na papkę pulchną,
Aż papierowym wzdęte zakalcem,
Wypchane głowy grubo im puchną.

I znowu mówią, że Ford… że kino…
Że Bóg… że Rosja… radio, sport, wojna…
Warstwami rośnie brednia potworna,

[...] 
Rozmawiam z ludźmi, wchodzę na Fb znajomych, a tam - oderwanie od rzeczywistości. Osoba rozsądna, twardo stąpająca po ziemi, ciężko pracująca - a więc wiedząca skąd biorą się środki na życie - każe bronić demokracji, bo teraz jest zagrożona?
JAK???
Żucie pulchnej papki podanej przez media wypycha głowy, ale dlaczego zapominamy o widzianych do ubiegłej jesieni obrazach? O kompromitacjach Polski na arenie międzynarodowej, o biedzie społeczeństwa, albo odbieraniu dzieci biednym rodzicom, o zniszczonym przemyśle, o rozprzedawanej ziemi, o pałowaniu na demonstracjach, o strzelaniu do górników w Jastrzębiu (nie w stanie wojennym, ale niedawno, gdy u steru był poprzedni rząd), o odrzucaniu intratnych umów gospodarczych, bo sąsiedzi chcieli ich bardziej, o podporządkowaniu polskiego prawa handlowego i przepisów w taki sposób, by zachodnie koncerny zgarniały śmietankę, o niszczeniu polskiego handlu, o utrudnianiu sprzedaży rolnikom, by zachodni handlowcy nie mieli konkurencji.... Dłuuugo tak można.
No i najważniejsze - gdyby obecny rząd po przegranych wyborach wybrał sobie sędziów zapewniających im dalsze rządzenie - toż to byłby skandal! A tymczasem przegrała partia która rzuciła nas w błoto, więc szybciutko klepnęła sobie zapewnienie dalszego rządzenia, a przynajmniej utrudnienie funkcjonowania sejmu wybranego przez obywateli, i my teraz mamy tego układu bronić???
Ja rozumiem, że krzyczą ci, co dalej chcieli żyć kosztem reszty społeczeństwa, ale żeby normalni, trzeźwo myślący ludzie nie widzieli poprzedniego bagna i powrotu do normalności?
Znowu to oderwanie od siebie postrzeganych rzeczy - nikt nie widzi związku między tym co było, a tym kto rządził?
Tak bardzo wryła się w mózgi propaganda, która szkoliła, że przeciwnicy skostniałego układu są be?
"Aż papierowym wzdęte zakalcem,
Wypchane głowy grubo im puchną..."



środa, 10 lutego 2016

Kocia wolność

Tara - chwilowa rezydentka
Przeczekała kotka w naszym domu mrozy i brzydką pogodę. Oswoiła się wystarczająco, by buszować po całym domu. Omijała szerokim łukiem psa, który nie zwracał na nią uwagi. Spodobało się jej w pokoju chłopców - z lubością zaanektowała ich łóżka na swoje własne legowisko. Kiedy zrobiło się nieco cieplej zaczęła wyglądać przez okna i szukać wyjścia z domu. Chcieliśmy doczekać jej lepszego oswojenia z psem - to warunek konieczny, by kot wychodzący zechciał wrócić do domu. Zdarzyło się jednak, że niedomknięte, przez nieuwagę, drzwi z domu do garażu i uchylona brama garażowa otworzyła kotce drogę do wolności. Wróciła do swojego poprzedniego trybu życia - karmienia przez sąsiadkę i jej dzieci (nasz ogród omija z powodu psa) i do nowej ocieplonej budki na sąsiedzkim podwórku... Taki koci wybór. Taki koci los...

poniedziałek, 18 stycznia 2016

Wytatuowane bydlę

Przez rok z okładem, a może dłużej, dwa domy dalej mieszkała rodzinka. Mama, tata, grzeczna córka w wieku szkolnym i świeżutki dzidziuś. Tatuś co prawda kilka razy dał popis swej elokwencji i znajomości języków - głównie podwórkowej łaciny, rzucał się też w oczy nieograniczoną ilością tatuaży, ale był ciężko pracującym człowiekiem i o rodzinę i dom się starał. Dom owi sąsiedzi wynajmowali, dbali o niego, dzieciom urządzili miejsce do zabaw w ogródku i mieli dwa rozpieszczane koty. Kocura i kotkę.(Popis owej łaciny był ponoć właśnie z powodu psa innej sąsiadki, który za bardzo chciał się z kotami spoufalić.) Kotki wędrowały po okolicy w ślicznych obróżkach, kocurek z dzwoneczkiem, kotka w błyszczącej różowym brokatem. Przyszedł jednak czas, gdy urodził się dzidziuś, i z jakiegoś powodu rodzina musiała się przeprowadzić - bliżej centrum innego miasta, do mieszkania w kamienicy. Cóż więc zrobili dumni właściciele rozpieszczonych, wychowanych w domu kotków? ZOSTAWILI!!!
Przecież koty nie mogą mieszkać w kamienicy.
Kocura łażącego po okolicy przygarnęli nowi najemcy domu, a kotka z jakiejś przyczyny (choć ponoć sterylizowana) nie znalazła nowego domu. Moja bezpośrednia sąsiadka przez cały czas karmiła opuszczoną kicię, ale z wielu względów wziąć do domu nie mogła. Zrobiłam dla niej jakiś czas temu ocieplaną skrzynkę, aby zwierzątko mogło się chować przed zimnem, drżałam, co się z kocinką stanie, gdy były duże mrozy. Na szczęście, dobrze karmiona, przetrwała. Kilka dni temu spojrzałam na prognozę pogody i zmartwiałam - idzie kolejna fala mrozów, nawet do -20 stopni. Żal ścisnął serce, ale przecież to dorosły kot, a my mamy Regisa, którego wszystkie koty, poza naszym Timonem, omijają szrokim łukiem, nie wiedząc, że to chodząca psia miłość i wielki przyjaciel wszystkiego, co mruczy. Zapomnieliśmy, że przecież Kicia, zwana Małpą, też nastała u nas w stanie dorosłym i z Regisem zawarła znajomość bez problemu.
Wczoraj wieczorem Archanioł wracał do domu i po skręcie w naszą uliczkę zobaczył na środku drogi siedzącą kotkę, która absolutnie nie przejmowała się tym, że nadjeżdża coś wielkiego, co może z niej zrobić mało estetyczny placek. Jednym słowem - obraz kociej rezygnacji i żalu. Serce się kroiło, bo choć kotka odkarmiona, jednak została po prostu porzucona i pozbawiona domu, jaki znała przez całe swoje życie. Niestety, nam, obcym nie dała się złapać. Udało się to dziś dokarmiającej ją sąsiadce. Zdążyliśmy przed mrozami! Tym lepiej, że jak się okazało ocieplana budka, wczoraj w nocy została zajęta przez innego kota, który poprzednią mieszkankę bezczelnie przegonił. Kotka została więc bez schronienia. Teraz siedzi w ciepłym biurze Archanioła, bezbłędnie zajęła przygotowane dla niej pudełko wyścielone ciepłym kocem, nie pogardziła michą, kuweta dla panienki też się znalazła. Najbardziej rozbrajające jednak były jej żale. Kiedy poszłam do niej, by się zaznajomić i mówiłam jej różne miłe rzeczy kocia po prostu się żaliła na swój los, a potem... dała się głaskać domagając się jeszcze i jeszcze, i jeszcze. Pierwszą rzeczą, jaką zrobiłam było uwolnienie jej od sztywnej, różowej obróżki. Była zachwycona. Nie jest wychudzona, ale głodna człowieczej miłości. Myślę, że z człowiekami w naszym domu szybko się zaprzyjaźni, ale co będzie z Regisem? - nie mam pojęcia, bo psisko starzeje nam się w ostatnim czasie i zapada jakby na coś w postaci psiej demencji starczej. Jeszcze o tym opowiem.
A o poprzednich właścicielach kotki w błyszczącej obroży (której chyba od roku, lub dłużej, nikt nie zdjął jej z szyi nawet na chwilę) myślę jak najgorzej...

piątek, 1 stycznia 2016

2016

Dobrego Nowego Roku!
Miłości!!! Pokoju!!!
Zdrowia i pełnej kieszeni...
Tyle chyba wystarczy, żeby spokojnie i dobrze żyć...

... i żebyśmy doczekali kolejnego Sylwestra...
Znalezione obrazy dla zapytania szampan