Zrobiłam sobie przerwę od pisania za sprawą nowego roku szkolnego.
Choroba córki i przygotowania do szkoły pochłonęły dużą część mojego czasu i większość moich myśli. Przygotowanie trójki dzieci do szkoły to nie tylko ogromny wydatek finansowy - na książki zeszyty i przybory. To ogromny wydatek energii i starań związanych z przygotowaniami. Przecież po zeszyty trzeba gdzieś pójść lub pojechać, (książki na szczęście "same przychodzą" kurierem). Do szkolnych rzeczy należy także zakup tenisówek, strojów gimnastycznych i nowych ubrań. Oczywiście, na szczęście, nie wszystkich, jednak zawsze trzeba zrobić solidny przegląd szaf. Zawsze okazuje się, że ponad połowa ubrań przez wakacje stała się za mała lub "zużyła się" w nieprzyzwoitym stopniu.
I tu zaczynają się schody...
Wydatek na zakup spodni, bluzek spódniczek, koszul, butów, kurtek nawet zasobne rodziny potrafi szokować, tym bardziej im więcej dzieci mamy do obkupienia. Na szczęście oprócz targu, gdzie sprzedawcy prezentują mnogość ubrań w przyzwoitej jakości i cenie (często ok 1/3 w stosunku do sklepów za to samo) mamy w pobliżu ooogromny"ciucholand" - miejsce na wyżycie się moich małych "kreatorów mody". Oni już wiedzą, że jak dobrze poszperać to znajdą ubrania z papierową metką (nieużywane), a przy odrobinie starania znajdą się ciuszki dobrych firm. Tam na szczęście portfel nie ogranicza nas tak, jak w przypadku zakupów sklepowych.
Powyższym sposobem dzieciarnia została zaopatrzona aż do zimy, kiedy to znów okaże się, że ubiegłoroczne kurtki i buty można oddać dzieciom, które ich potrzebują, a sami ruszymy do sklepów.
Buty? Na szczęści mamy Allegro i poszukiwania dobrych cen za przyzwoity towar. Sprawa butów także została załatwiona.
Tym sposobem będę mogła wrócić do szycia; dzieci rano wychodzą do szkoły, bywają dni, że sprawy "firmowe" zabierają niewiele czasu, jestem więc panią siebie i maszyny do szycia ;-)
A to kolejne wspomnienie z wakacji...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz