Mój mąż. Brat. Ojciec. Kilku przyjaciół. Moi synowie. Miałam i mam ich trochę dokoła siebie.
Wielu podziwiałam za siłę - nie tylko fizyczną, ale głównie duchową.
Za jasne i twarde zasady życiowe. Za czułość, miłość, opiekuńczość.
Mam nadzieję, że i moi synowie mając przed sobą wzór mężczyzny z zasadami wyrosną na szlachetnych facetów, rozwijając także swoją tężyznę fizyczną. Teraz przynajmniej jasno określają swoją płeć i osobowość wyglądem.
Skąd takie rozważanie?
Zaczął się rok szkolny, do miasta wróciła młodzież. W ostatnich dniach zjeżdżają studenci (przynajmniej coraz więcej ich widać). Patrzę, i momentami się zastanawiam: co się stało?
Jeszcze nie tak dawno facet miał określoną figurę: wąskie biodra, szerokie ramiona i stosowną dla faceta fryzurę (mody bywały różne).
Teraz przyglądam się tak zwanej "silnej płci" i zastanawiam się - gdzie podziała się siła.
Biodra może nadal młodzi panowie mają wąskie, ale niestety, równie wąskie ramiona.
Ubiór bywa wyszukanie bezpłciowy, zaś fryzura... Chyba chodzi o to, by fryzurą jak najbardziej ukryć męskość lub też podkreślić bezpłciowość.
Kim jest tak na prawdę chłopak o wąskich ramionach, okutany w apaszki, z bransoletką na przegubie i asymetryczną grzyweczką?
Jeżeli w wyglądzie nie ujawniają się jego cechy męskie, to kim jest on w środku?
Czy mężczyzna o jasno wytyczonych regułach życiowych, właściwym podejściu do kobiet, domu i pracy będzie potrzebował kolczyka w uchu, naszyjnika lub apaszki na przegubie?
Nie mam nic przeciw ozdobom, ale pewne zestawienia stają się mylące i zacierają tożsamość płci. Obawiam się, że podobnie dzieje się z wnętrzem młodych ludzi.
I co, właściwie się stało, że budowa fizyczna ludzi gubi cechy określonej płci?
http://www.youtube.com/watch?v=VjuyrUnD8t4&feature=related
A powyższe zdjęcie (wyszperane w internecie) na dowód, że kolczyk w uchu mężczyzny mi nie przeszkadza - pod warunkiem, że cała reszta się zgadza.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz