Skąd się bierze UFO?
A, no po prostu z przypadku - musi lądować w połowie drogi.
Niezależnie dokąd zmierza, czy ze wsi do miasta, czy z fabryki do szklanych domów, czy z ciasnych czworaków/bloków do własnej willi.
I nie mam zamiaru postponować tu żadnego mieszkańca wsi, bloku, czy pracownika fabryki - to zwykle ciężko pracujący ludzie.
Dopiero dążenie do zmiany istniejącego stanu rzeczy (co samo w sobie jest pozytywne) budzą w tych istotach bestie.
Niepewność, zagubienie, niedouczenie, chęć odbicia sobie lat ciężkiej pracy własnej i poprzednich pokoleń i pokazania, że jest się Kimś Ważnym, budzą demony.
No bo jak inaczej nazwać zachowania, które każdy psycholog wprost zaklasyfikuje jako objawy wielkich kompleksów?
Żadna istota pewna swej wartości, umiejętności, mająca oparcie we własnym domu i dorobku przeszłych pokoleń nie musi nic udowadniać.
Świadoma swej wartości może się wtedy pochylić nad maluczkim i nawet, jeżeli zmuszona jest wytknąć błędy, robi to w sposób grzeczny, nierzadko doradzając sposób naprawienia zaistniałych braków.
Bo mu nie ubędzie, kiedy zachowa się po ludzku.
Co innego osoba, która osiągnęła właśnie Sukces i usiadła na Brdzo-Ważnym-Stołku.
I znów nie jest ważne, w którym urzędzie ten stołek stoi. Kandydatów do niego jest wielu, trwa walka o byt, trzeba wykazywać jak doskonałym się jest pracownikiem.
Litery "prawa" kurczowo należy się trzymać, dodając od siebie kolejne trzy grosze i różną dozę złośliwości - bo to buduje własne ego. W mniemaniu ufoludka - tak właśnie zachowuje się urzędnik doskonały, służący swemu Panu (czyli komu? - on nie wie) wiernie i z zapamiętaniem.
I tu dochodzimy do Pana, któremu służą ufoki.
Oni NIE WIEDZĄ komu mają służyć!!!
Po prostu - jak to ufoludki - w drodze z punktu A do punktu B swojego życia mają międzylądowanie, jakby przypadkiem na nieznanej ziemi. Nie wiedzą, że cel ich podróży jest w każdym punkcie ich drogi i że służą nie przepisom, ale LUDZIOM.
Nikt im nie uświadamia, a przeciętny mieszkaniec naszej planety nie ma na to sił i środków, że międzylądowania niszczą naszą planetę.
Walka o byt doprowadza do batalii o Ważne Stanowiska, które jak każda praca zapewniają chlebek z masełkiem, ale dziś już nikt nie zastanawia się nad właściwością, czy moralnością własnej pracy.
Jest stanowisko pracy - to znaczy, że jest dobre - bo jest.
Dlaczego takie stanowisko w ogóle się pojawia? To już sprawa POLITYKI, która, szczególnie od dwu lat, nie niesie nam niczego dobrego.
Dziś niewielu miałoby opory przed pracą księgowego w piekle. Toż to tylko praca księgowego. Stanowisko pracy, jak każde. Jest wakat - jest pensja.
Strażnicy na wieżyczkach w Oświęcimiu też wykonywali tylko swoje obowiązki.
Nie ten - to znajdzie się inny.
I to jest właśnie najstraszniejsze.
Polityka to tak złożony temat, że w komentarzu się nie da ;) Troszkę na ten temat jest w starszych wpisach w moim drugim (pierwszym właściwie) blogu :)
OdpowiedzUsuńW każdym razie wykończyć nas chcą.
pozdrawiam
Trwa demontaż państwa, ale ludność nie chce tego widzieć - wyśmiewa teorie spiskowe, a potem już będzie za późno. Na Titanicu też się bawili do końca. Ważne żeby orkiestra grała. - I nie zagłuszać proszę! - nie zagłuszać!!!
OdpowiedzUsuńMachina, o której piszesz jest wolno postępującym krabem z szeroko rozstawionymi nogami od lat, a nawet od wielu-wielu lat i my jesteśmy sprytnie wpasowani w jej system samozachowawczo – obronny. Bezwiedne trybiki chcąc nie chcąc kręcą się zgodnie z procesem przejmowania umysłów, naszych ciał i tego wszystkiego, co kiedyś znaczyło wartość. Przemieszczania Ufoków nie da się zatrzymać i trudno jest znaleźć miejsce, które nie byłoby punktem ich międzylądowania. Awans społeczny nie ma w sobie nic złego, każdy z nas ma prawo i nawet obowiązek w stosunku do samego siebie dążyć do jakichkolwiek zmian i osiągnięć. To o czym piszesz nie jest fenomenem dzisiejszych czasów. Ludzie, którzy sprawują władzę w naszym ”imieniu” doskonale rozumieją psychozę tłumu. Niedaleki przykład powojenny, kiedy to wysokie stanowiska obsadzano ludźmi prostymi bez odpowiedniego wykształcenia ale wiernych sprawie. I na krótką metę byli najlepsi, ślepo wypełniający swoje obowiązki i więcej. Lecz nie wiedzieli, że czas ich przydatności jest krótki. Stopniowo odsuwani ze stanowisk z kolejnym rzędem medali na piersi. Dzisiaj mamy nowe pokolenie „lemingów”. Młodzi, dobrze opłacani, zadłużeni po uszy żyją dniem codziennym wierząc, że ich dobra passa będzie trwała wiecznie. Wykazać się i osiągnąć po trupach. Nic bardziej mylnego.
OdpowiedzUsuńCzłowiek przy do połowy pustej misce może zachowywać się jak zwierzę. Postawi wszystko na jedną kartę, by dopaść „lepszy” kęsek. Służy sobie i jego życiowym priorytetom. Odejmowanie z miski jest celowe by uzyskać zamierzony efekt.
No cóż, czy jesteśmy w stanie przeciwstawić się ponadnarodowym siłom? Może i tak, ale początek tej drogi został z premedytacją rozmydlony.
Zmiany są konieczne. Czy jednak rozumiemy w którym kierunku powinniśmy pójść? Na pewno problem ten nie zostanie rozwiązany w obrębie pojedynczego kraju. Podobne zachowania można zaobserwować na całym świecie pod rozłożystymi odnogami kraba.
Trochę się rozpisałem.
Ja to jakaś dziwna jestem, bo po mojemu w tym dręczącym nas systemie po prostu zabrakło starych, archaicznych, oklepanych dziesięciu przykazań.
OdpowiedzUsuńMoże się to też nazywać inaczej, ale przyznać musimy, że prawa poszły w odstawkę.
Zostały zwierzęce instynkty i brak lęku przed odpowiedzialnością za swoje czyny.