Tytus czuje wiosnę we krwi i mimo, że ma dopiero pół roku wyraża swoje uczucia... w stosunku do męża!
Co dziwne zachowuje się jak wabiąco - nieśmiała kotka. Przeciąga się przy nim, śpiewa, kokietuje...
Do tej pory Archanioł był jedynym, z którym Pan Kot raczył rozmawiać, prowadząc długie dialogi, na sobie znane tematy. Za to niechętnie dawał się mu głaskać i brać na kolana.
U nas dziś cudnie zaświeciło słoneczko. Zimno jest dalej, ale zupełnie zmieniły się nasze humory.
Korzystając z pogody wykonaliśmy kilka koniecznych prac w ogrodzie.
Zrobiłam też przegląd warzyw w garażu (robi za piwniczkę). Nie mamy dosć miejsca, by zrobić zapasy na całą zimę, ale warzywa kupujemy na worki, dlatego trzeba uważać żeby coś nie przywiędło, albo nie porosło. Z wybijających cebulek nawet bym się ucieszyła, bo i tak usiłuję zmusić kilka, by wypusciły szczypior. W tym roku niewiele jest chetnych do współpracy.
Za to zaczęły mi więdnąć buraki. W związku z tym część z nich została pożarta na dzisiejszy obiad,
a reszta znalazła się w wielkim słoju i została poproszona o ładne ukiszenie się na barszcz.
Kartofelki bardzo już wiosnę czują.
I jeszcze jedno.
Jakiś czas temu wysiałam już część pomidorków i czekałam, i czekałam, aż wykiełkują. I nic.
Koleżanka zeznała, że jej już wzeszły (siałyśmy w tym samym terminie).
Wreszcie po zastanowieniu stwierdziłam, że może im zimno. Pomidorki lubią wschodzić w ciepełku.
Przeniosłam więc w czwartek po południu wszystkie doniczuszki na lodówkę do kuchni. Cieplejszego miesca nie znajdę.
Zaglądam do nich w piątek rano (!), a tam:
I niech mi kto powie, że cdów nie ma.
Toż to cud w najczystszej postaci.
moja kotka też miała fioła na punkcie mojego męża:D
OdpowiedzUsuńKotkę rozumiem, a tu co? Kocurek spod znaku tęczy, czy co?
OdpowiedzUsuńMyśmy dzisiaj z męzem odgarniali i wywalali zwały sniegu, bo strasznie nas przez ostatnie dwa dni zasypało. i zupełnie niewiosennie teraz na Podkarpaciu! Ale nie tracę ducha. Wiosna zawsze prędzej, czy póxniej przychodzi!:-))
OdpowiedzUsuńU nas prószył śnieg jeszcze wczoraj, ale prawie wszystko zniknęło - tylko szron utrzymał się cały dzień w cieniu. Gdyby mi dosypało śniegu to albo bym się popłakała, albo znieczuliła czymś płynnym - taką mam niechęć do zimy.
OdpowiedzUsuńBardzo współczuję tym, którzy mieszkają w zaśnieżonych rejonach Polski. Oby Was szybko słoneczko ogrzało i pocieszyło!
my tez co nieco posialiśmy już do skrzynek , niektóre roślinki nawet już wschodzą ale pomidorów nie wysiewam - kupuje sadzonki po zimnej Zośce
OdpowiedzUsuńbo nie mam za bardzo gdzie ustawiać tylu doniczek
a śnieg cały czas u nas leży brr
Sieję sama, bo (niestety) nie potrzebuję dużo - brak miejsca. Więc z tych, co wzejdą na pewno dam radę coś wybrać. U nas ceny sadzonek zwykle są jakieś z kosmosu - jak mam za jedną sadzonkę zapłacić więcej niż za paczkę nasion...
UsuńU mnie doniczki przetrwają w jadalni na parapecie (pod warunkiem, że Tytus zostawi je w spokoju).
U nas kot też przeżywa ruję, za każdym razem przy takiej okazji obiecujemy sobie, że pójdzie do kastracji. Może tym razem zoperujemy kotka bo miarka się przebiera.
OdpowiedzUsuńJak do tej pory to mamy szczęście bo większe śniegi nas ominęły tylko mróz nam doskwiera. Kilkanaście dni temu było tak ładnie, wiosennie i obiecująco i komu to przeszkadzało ? Że teraz znów zima wraca.
Pozdrawiam, Tomek
Na szczęście prognozy obiecują koniec mrozów, ale niestety temperatury i tak nie będą nas rozpieszczać (oj, żeby tak naście stopni na termometrze chciało być), a tu wszyscy czekają z łopatami i grabiami w dłoniach...
OdpowiedzUsuń