Rodzice wołają "Ręce precz od naszych dzieci!"
O co chodzi? - o wychowanie seksualne.
- No przecież im się należy! Muszą wiedzieć skąd się biorą dzieci!
Niestety, ten kto myśli, że sprzeciw dotyczy uświadomienia, myli się. Sprzeciw dotyczy tego JAK DALEKO posuwa się owo uświadomienie.
Odważyłabym się, że sprzeciw dotyczy gwałtu dokonywanego na młodych umysłach i duszach.
Pozwolę sobie pomóc cytatem z "niezależnej.pl":
JEŻELI MASZ DZIECI (własne lub w rodzinie) - PRZECZYTAJ!
"Jak się przekonaliśmy tzw. polityka oraz edukacja antydyskryminacyjna ma w ideologicznej wizji służyć celom określonym przez tzw. teorię queer, tj. zaburzeniu seksualności, w szczególności młodego pokolenia, co ma prowadzić do szczęśliwego społecznie świata, w którym nie ma miejsca na stabilną kobiecość i męskość, ponieważ każdy płynnie i według uznania zmienia swoją „płeć” i seksualność.
Wzorcowym przykładem takiej edukacji są dofinansowywane przez MEN „warsztaty antyhomo- i antytransfobiczne” autorstwa Marty Konarzewskiej, przedstawione w broszurze dostępnej TUTAJ
Zwraca uwagę opakowanie treści służącej zaburzaniu seksualności w grubą
warstwę relacji z zajęć poświęconych wieloaspektowej tolerancji (wobec
Żydów, Cyganów, ubogich, niepełnosprawnych itp.) np. często obłudnie i
instrumentalnie odwołującej się do katolickiej etyki.
W środku znajdujemy – już nie relację, ale szczegółowy scenariusz zajęć „anty-queerfobicznych” do przeprowadzenia w klasie. Każdy z uczniów wciela się w geja, lesbijkę bi- lub transseksualistę,
„możliwie najdokładniej utożsamiając się ze swoją rolą”. Ma to rzekomo
służyć temu, by uczestnicy zajęć „poczuli na własnym ciele ból
wykluczenia”. Czy rzeczywiście? Na stronach „Krytyki Politycznej”
autorka przedstawia się jako teoretyczka queer. Dlatego z pewnością zna i
realizuje strategiczny cel teorii queer, tj. zaburzenie płci i
seksualności . I temu właśnie służą jej warszaty.
Pisał o tym nie tylko Jacek Kochanowski, ale przede wszystkim twórczyni i
światowa guru teorii queer, Judith Butler w książce „Uwikłani w płeć”.
Szukała ona drogi by przez „nienormatywne praktyki seksualne doprowadzić do destabilizacji płci”,
ściślej: płci kulturowej czyli genderu, bo jak przyznała, „płeć
biologiczna wydaje się niepodważalna”. Jako przykład zaburzających
seksualność praktyk Butler podaje przedstawienia drag queens i drag
kings, rytuały transseksualistów występujących w przebraniach
(wcieleniach) zaprzeczających (często podwójnie) ich płci biologicznej,
jak w przypadku Conchity Wurst – mężczyzny udającego kobietę, ale z
brodą.
Warsztaty antyhomo- oraz antytransfobiczne, podobnie jak przebieranki dzieci w
osławionych równościowych przedszkolach są odpowiednikami przedstawień
drag i służą zaburzaniu seksualności młodych ludzi. Nie u każdego to się
uda, ale zostaje odwrócony zasadniczy cel i kierunek wychowania:
zamiast stabilizowania poczucia płci i seksualności, mamy ich
destabilizację. Autorki obu projektów zaprzeczają temu, ale bez
wątpienia znają prace Butler i Kochanowskiego.
Podobnym celom służą działania wspieranych przez MEN grup edukatorów seksualnych „Ponton”:
Edukatorzy są często zapraszani do szkół, zaś każdego lata ministerstwo
zachęca na swoich stronach do korzystania z prowadzonego przez Ponton
wakacyjnego telefonu zaufania, odpowiadającego na pytania związane z
seksualnością. Jakich porad może oczekiwać młody człowiek, który tam
zadzwoni? Pewnie takich, które znaleźć można na internetowych stronach
Pontonu, np. instruktażowych informacji o seksie analnym. Począwszy od przekonujących, że to całkiem zwyczajna forma seksu, po szczegółowo instruujące:
Przed seksem warto oddać kał… [potem] umyć okolice odbytu ciepłą
wodą i mydłem… By uniknąć bolesności, należy zadbać o komfort i
rozluźnienie u biernego partnera/partnerki [co osiąga się] dłuższymi
pieszczotami (grą wstępną), w tym pieszczotami odbytu… Można rozpocząć
od penetracji odbytu palcem nawilżonym lubrykantem [a potem] spróbować
penetracji penisem. W kwestii „zabawek analnych” dowiemy się, „by nie
umieszczać w odbycie przedmiotów, które mogą pęknąć, złamać się czy
rozkruszyć”, zaś „gdy jakiś przedmiot utknie w odbycie, … należy
niezwłocznie udać się na pogotowie!”
Nauki Pontonu są zapowiedzią tego, co niemieckie dzieci i
młodzież w niektórych landach i w niektórych szkołach mają obowiązkowo.
Wykorzystywany od kilku lat podręcznik prof. E. Tuider „Pedagogika
seksualna róznorodności” proponuje dwunastolatkom lekcje o o seksie
analnym i oralnym, łykaniu spermy, „konstelacjach seksu grupowego” i
„gang bangu” (po kolei z wieloma partnerami). Jedno z ćwiczeń polega na
zaproponowaniu organizacji burdelu tak by zaspokajał potrzeby osób o
różnych orientacjach seksualnych. Autorka stwierdza wprost, że celem tej
owej „pedagogiki seksualnej różnorodności” jest „przezwyciężenie
heteronormatywności naszego społeczeństwa.
We Francji minister oświaty informuje dyrektorów szkół, że każdy
uczeń/uczennica ma wejść na tzw. lazurową stronę, by tam dowolnie
określić sobie tożsamość i orientację seksualną, zaś ogłoszona przez
niego karta laickości w szkole („La charte de la Laïcité a l’école”)
głosi, że: Żaden uczeń nie może sprzeciwiać się, w imię swoich
przekonań politycznych lub religijnych, prawu nauczyciela do realizacji
jakiegokolwiek punktu z programu nauki… oraz że: Nikt nie może w imię swojej wiary odmówić posłuszeństwa zasadom obowiązującym w szkole republikańskiej. Zasady te przewidują naukę wszelkich rodzajów seksu tak jak w Niemczech (analny, grupowy etc.)
Lazurowa strona
Karta laickości
(linki oryginalne z artykułu - niestety tłumaczyć trzeba sobie samodzielnie)
W Niemczech obowiązek edukacyjny szkoły, postawiony już dawno temu przez
niemieckie sądy (Bundesverwaltungsgericht) powyżej praw rodziców,
przełożył się już na konkretne przypadki nie tylko grzywien, ale i kar
więzienia odbywanych przez rodziców np. za to, że ich dziecko odmówiło
udziału w lekcji ze szczegółowym instruktażem seksu lesbijskiego.
Taka edukacja jest pełni zgodna z wytycznymi zawartymi w „Standardach
edukacji seksualnej WHO”, w których oprócz osławionych lekcji (o)
masturbacji dla dzieci poniżej 4 lat znajdujemy konsekwentnie prowadzony
przez wszystkie etapy edukacji wątek zaburzania postrzegania i
odczuwania seksualności poprzez uczenie „szacunku dla różnych norm
związanych z seksualnością”, a więc np. dla „miłości i związków
osób tej samej płci i wynikających z nich różnych koncepcji rodziny,
które młodzież ma traktować jako równoprawne wzorce.
Roztaczana przez Ireneusza Krzemińskiego wizja obiecywanego przez
ideologię gender-queer „szczęśliwego społecznie świata” homo- i queer-
seksualnej ludzkości nie jest teoretyczną konstrukcją. Potwierdzają ją
badania amerykańskiego socjologa Marka Regnerusa, które pokazały, że u
29% dzieci wychowywanych przez ojców gejów pojawiały się zachowania
nie-heteroseksualne, zaś u dzieci wychowywanych przez matki lesbijki
liczba ta dochodziła do 39%. Należy sądzić, że owi rodzice nie
wychowywali umyślnie do homo- czy queer-seksualności. Był to po prostu
efekt ukazywanego im wzorca. Można oczekiwać, że przy długotrwałej i
konsekwentnej pedagogice zaburzania seksualności można doprowadzić do
społeczeństwa o dziesiątkach procent (dominującej większości?) osób o
zaburzonej seksualności. „Przezwyciężanie heteronormatywności
społeczeństwa” poprzez „destabilizację seksualności” jest celem
realizowanym w praktyce tu i teraz. Dlatego do protestujących niemieckich rodziców kontrdemonstranci ze środowisk LGBTQ wołają: „wasze dzieci będą takie jak my”.
To jest perspektywa i wyzwanie przed którymi stoją nie tylko niemieccy,
ale i polscy rodzice. Czy biernie pogodzą się z taką przyszłością dla
swoich dzieci?
Świetny post, tylko jak z nim dotrzeć do jak największej liczy rodziców?? Ja dziś poruszyłam temat strajku na grillu i co usłyszałam, że potrzebna jest edukacja w szkole bo prawda jest taka, że rodzice nie umieją przekazać niektórych rzeczy lub wcale z nimi na te tematy nie rozmawiają. Ale zaraz zaraz różnica tkwi w tym w jakim stopniu chcemy dzieci edukować, czyli co? większość podchodzi do tego zbyt ogólnikowo i nie zna tematu, przykre ale prawdziwe. Ja jak na początku roku szukałam książki "Gendermania" Marka Czachorowskiego to w żadnej księgarni jej nie było, sprzedawcy tylko dziwne oczy robili co ja takiego wymyśliłam, a w pracy patrzyli na mnie jak na wariatkę co ja za książkę chcę kupić i na co, po wielkich bólach udało mi się kupić przez internet, ale uważam,że to celowe działanie, że takie książki są ciężko dostępne. A znajomi na słowo Gender często reagują śmiechem i twierdzą, że przesadzam to dlatego,że nie znają do końca znaczenia tego słowa i nie wiedzą jakie zagrożenie stwarza dla rodzin. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWitaj.
OdpowiedzUsuńW ubiegły czwartek było o tym u Pospieszalskiego:
http://vod.tvp.pl/audycje/publicystyka/jan-pospieszalski-blizej/wideo/27082015/21144482
Ręce opadają.
Pozdrawiam serdecznie.
Dopisek.
OdpowiedzUsuńOglądałem to na żywo,teraz przejrzałem z linkowanego nagrania.Trzeba uzbroić się w cierpliwość,wszędobylskie reklamy,niestety.