Wokół gąszcz zieleni.
Często padające w tym miesiącu deszcze sprzyjają bujnemu rośnięciu trawy i innych roślinek.
W ogrodzie i doniczkach zaczęły pięknie rosnąć otrzymane przeze mnie od T-Rexa czterolistne koniczynki. Niektóre z nich nawet zaczynają kwitnąć,
Podlana tegorocznymi deszczami wzeszła mi ... ubiegłoroczna fasolka. Plewiąc znalazłam kilka ziarenek, które nie wykazywały żadnych oznak życia. Zostawiłam je w ziemi i ku mojemu zdziwieniu pojawiły się nowe roślinki. W tym roku fasolki nie siałam, zniechęcona ubiegłorocznymi wynikami - a raczej ich brakiem.
Przed deszczami zdążyłam zebrać sporą ilość kwiatów mlecza i zrobić zapas miodku, tak lubianego przez Archanioła. Będziemy zima wspominać te złociste kwiatuszki.
Wracając do tytułu posta...
Tknięta nieznaną silą, pokusiłam się o kupno sklepowej kiełbaski. (A miałam już wcale nie kupować).
Rozkroiłam nabytek do dzisiejszego śniadanka, a tu z kiełbaski wypłynęła biała, gęsta maź. Nie jest to tłuszczyk, bo jego oka dalej siedzą grzecznie w kiełbasce.
Ma ktoś pomysł CO TO JEST?
Czekam na otwarcie sklepu, żeby się dowiedzieć jakiego producenta jest ten wyrób. Kiełbaska zresztą okazała się bardzo niesmaczna. A może to tylko takie odczucie po dłuższym unikaniu konserwantów i polepszaczy?...
to białe nazywa się skrobia i w połączeniu z wodą pozwala podwoić nawet masę gotowego wyrobu. Biznes to jeszcze czy już oszustwo?!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, z prawdziwą troską....
Cóż, jeżeli zechcę zjeść trochę skrobi, to zrobię sobie budyń, kisiel lub kupię jakiś produkt, który POWINIEN ją zawierać.
UsuńPrzestudiowałam dziś sporo różnych przepisów na kiełbasę toruńska - bo właśnie taki gatunek wędliny kupiłam - i nigdzie nie znalazłam w składnikach skrobi. To znaczy, że producent potania produkt mięsny dodając tani produkt roślinny.
Pokarało mnie za odstąpienie od własnych wędlin - bez niechcianych konserwantów, polepszaczy i SKROBI.
Fuj, nie chcę narzekać ale wędliny w sklepach to masakra i syf. Nawet te drogie bywają gówniane. Wszystko teraz pierniczą, a jak zakażą wędzenia naturalnego to już w ogóle będzie tragedia. Pozdrowienia!
OdpowiedzUsuńSama sobie wędzę. Niech sobie zakazują... A tak na serio - wszyscy wiedzą o co chodzi - o interesy dużych firm, więc nie można się poddawać.
UsuńWszyscy sami wędzić nie będą, ale popierać wyroby regionalne robione, jak należy - TRZEBA popierać.
Ciągle nie rozumiem ludzi, którzy zamiast 10 deko dobrej wędliny (z tych dostępnych) kupują 30 deko syfu, z którego większą cześć wyrzucą (albo odchorują). Kiełbasek dopiero się uczę, ale szyneczki, boczusie i mięska wędzone wychodzą mi mniamiście, a wszystko to w ogrodowej wędzarni własnoręcznie skręconej z desek (o czym było na blogu) z użyciem PRAWDZIWEGO dymu. Kto nie ma gdzie wędzić, niech choć część sklepowej trucizny zastąpi własnymi produktami z szynkowara. Nie pożałuje i pozna prawdziwy smak dobrego...
Jak ja Ci zazdroszczę własnych wędlinek ech...
OdpowiedzUsuńStaram się właśnie tak kupować 10 deko dobrej a nie 30 syfu.
Większość zdecydowana to kupuję mięso.
Cały czas pracuję nad udoskonaleniem wędzenia i ograniczeniem drewna spalanego dla otrzymania przysmaków. Zawzięłam się i nie będę kupować gotowców - tak to każdy głupi potrafi. Wędzę więc w tej swojej budce, napawam się i mlaskam nad otrzymywanymi wyrobami, ale jeszcze muszę dojść do upowszechnienia tych dobroci, bo na razie są takie bardziej od święta i od niedzieli.
UsuńZa to polecam wszystkim robienie własnych mielonek i mięs na zimno ("w", albo "bez" szynkowara - co kto lubi). Przynajmniej wiemy ile jest mięsa w mięsie.
Witaj ja prawie wcale nie kupuje wędliny, pasztetów czy innych wyrobów w sklepie
OdpowiedzUsuńNIe ma to jak swoje mięso i wędliny, w tym roku kiełbaska i kabanosy z baraniny i wieprzowiny
okazały sie hitem rozdalismy troche po rodzinie na spróbowanie każdy zachwycał sie smakiem